Reklama

Siły zbrojne

Chiny szukają nowych rozwiązań w zakresie odstraszania atomowego

Fot. Voice of America - www.voanews.com, domena publiczna, commons.wikimedia.org
Fot. Voice of America - www.voanews.com, domena publiczna, commons.wikimedia.org

Chiny mają być znacząco zainteresowane rozwojem nowych technologii wojskowych, wykorzystujących energię atomową. Chodzić ma o podwodne systemy bezzałogowe czy też pociski manewrujące. Dla Stanów Zjednoczonych ma to być zagrożenie w zakresie strategicznej równowagi oraz odstraszania. Jednak nim nastąpi wprowadzenie „rewolucyjnych” systemów uzbrojenia, te same Chiny już teraz stawiają na budowę bardziej klasycznych zasobów odstraszania atomowego, a dokładniej potencjalnego wyprowadzenia drugiego uderzenia na wypadek wojny z użyciem broni masowego rażenia.

Sugestie o możliwym rozwoju przez Chiny tzw. egzotycznych systemów nuklearnych (ang. “exotic nukes”) zawarł w swoim artykule Jamey Keaten z "Military.com". Powołując się na amerykańskiego ambasadora Roberta Wooda, stałego przedstawiciela Białego Domu przy genewskiej Konferencji Rozbrojeniowej. Podkreślając, że Chińczykom nie udało się obecnie doprowadzić do militaryzacji tego rodzaju technologii i przełożenia ich na w pełni funkcjonalne systemy uzbrojenia. Jednakże, zdaniem wspomnianego Wooda, mielibyśmy wówczas do czynienia z trwałym przeobrażeniem środowiska bezpieczeństwa na skalę globalną.

Co więcej, potwierdzają się doniesienia o tym, że Pekin zupełnie inaczej spogląda na przyszłościowy rozwój swojego potencjału atomowego. Widząc potrzebę jego rozwoju jakościowego, ale też ilościowego. Łączy się to, jak widać również z pracami nad innymi elementami militaryzacji energii atomowej. Szczególnie, że analogiczne prace są podejmowane przede wszystkim przez Rosjan (zapowiedzi prezydenta W. Putina o wręcz rewolucyjnych systemach podwodnych i właśnie pociskach manewrujących). Ci ostatni mają je motywować dążeniem do obniżenia zagrożenia dla własnego bezpieczeństwa narodowego ze strony zachodnich, przede wszystkim amerykańskich systemów obrony przeciwrakietowej, które mają wpływać na obniżenie zdolności rosyjskiego odstraszania atomowego. Najgroźniejszym jest więc, dla strony amerykańskiej, moment w którym Chiny i Rosja mogłyby połączyć siły w konstrukcji np. pocisku manewrującego o napędzie atomowym lub podwodnego drona, także o napędzie atomowym.

Nim to jednak nastąpi, Chiny idą w kierunku bardziej klasycznego podejścia do spraw odstraszania atomowego i tym samym powodują potrzebę reakcji ze strony amerykańskich planistów i strategów. Zdjęcia satelitarne zasugerowały, że Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza ma dysponować przynajmniej 119 nowymi silosami dla pocisków międzykontynentalnych (aczkolwiek pojawiają się sugestie, że docelowo może to być nawet prawie 150 miejsc przeznaczonych do bazowania ICBM-ów). Cała sprawa wyszła na jaw wraz z badaniami naukowców z James Martin Centre for Nonproliferation Studies znajdującego się w Middlebury Institute of International Studies. Amerykanie, studiując zdjęcia satelitarne z komercyjnego źródła (firma Planet Labs Inc.) mieli odkryć nowe miejsce budowy chińskich obiektów wojskowych w pustynnej części prowincji Gansu (północny zachód od miasta Yumen). Zdaniem badaczy na 1800 km kwadratowych, oprócz samych podziemnych silosów miała powstać mała baza wojskowa, przeznaczona do ich obsługi wraz z całym niezbędnym zapleczem łączności i komunikacji. Co więcej, jako dowód rozwoju bazy własnych sił strategicznych w tym miejscu ma świadczyć porównanie planów z istniejącą oraz rozpoznaną chińską bazą rakietową w Mongolii Wewnętrznej.

Odstępy pomiędzy poszczególnymi silosami mają wynosić 3 km, a to może sugerować ulokowanie właśnie tam pocisków DF-41. Tak przynajmniej twierdzi CNN, odnosząc się do rozmów z ekspertami specjalizującymi się w chińskiej triadzie atomowej. Co ciekawe, do informacji o konkretnym typie rakiet ICBM, potencjalnie ulokowanych w nowych silosach, odniosła się strona chińska. W państwowym "Global Times" 2 lipca tego roku można było przeczytać, że „w rzeczywistości DF-41 są napędzane paliwem stałym i są ładowane na wyrzutnie znajdujące się na platformach o wysokiej mobilności. Dlatego konieczność umieszczenia go w silosie budzi wątpliwości.”.

Sami badacze, odpowiedzialnych za odkrycie bazy, określili postępy w jej budowie jako zaskakujące. Trzeba wskazać, że to Jeffrey Lewis, ekspert ds. broni jądrowej w Chinach, który zbadał zdjęcia wspólnie z kolegą Deckerem Evelethem, byli pierwszymi, którzy zaobserwowali nowe podziemne silosy. Lewis miał wprost wskazać CNN, że Chińczycy znacznie przyspieszyli prace konstrukcyjne w przeciągu ostatnich sześciu miesięcy. Ważne jest, że ich odkrycia, a także pierwszy artykuł zamieszczony w „The Washington Post” (autor Joby Warrick, tekst z 30 czerwca tego roku, który powstał przy współpracy z Davidem Crawshaw oraz Alicią Chen) spotkał się nad wyraz rzadką reakcją ze strony Chin. We wspomnianym artykule w „Global Times” oprócz podkreślenia, że same Stany Zjednoczone mają prawie 500 tego rodzaju silosów podziemnych, padają też odniesienia do strategicznej potrzeby Chin w zakresie stworzenia podstaw do wyprowadzenia drugiego uderzenia atomowego na wypadek agresji. Chiny dysponują szacunkowo zaledwie ok. 350 głowicami, z czego większość jest ulokowana na naziemnych, mobilnych wyrzutniach. Stąd też, w przypadku wybuchu konfliktu istnieje prawdopodobieństwo znacznego zniszczenia zasobów odstraszania w przypadku pierwszego uderzenia przeciwnika. Silosy podziemne mają zagwarantować przetrwanie takiej ilości głowic, które dałby efektywną odpowiedź nuklearną państwa.

Chińska triada atomowa jest cały czas, pod względem ilościowym, znacznie słabsza jeśli porównamy ją do zasobów Stanów Zjednoczonych i Rosji. Jednakże, od pewnego czasu Waszyngton ostrzegał, że strona chińska planuje systematyczne i wysoce dynamiczne jej zwiększanie do poziomów mogących być porównywalnymi z amerykańskimi. Było to poddane krytyce ze strony Chin i jej władz. Podkreślają one, że Pekin jest zdeterminowany do utrzymania zasad związanych z potencjalnym użyciem broni atomowej. Odnoszą się one do aktywowania tego rodzaju potencjału odstraszania tylko w przypadku ataku na państwo, a także nie atakowania nią państw, które same nie posiadają broni atomowej. Zdaniem Chin utrzymywane jest niezbędne minimum w zakresie odstraszania atomowego jeśli chodzi o siły strategiczne.

Zupełnie innego zdania miał być adm. Charles Richard, obecnie dowódca amerykańskiego US Strategic Command. Miał on sugerować amerykańskim deputowanym, że Pekin z zawrotną szybkością rozbudowuje zasoby ICBM-ów, a także mobilnych wyrzutni, nie wspominając o wprowadzaniu do służby nowych okrętów podwodnych nosicieli pocisków balistycznych. Dodać należy, że strona chińska ma już pracować nad zastąpieniem dość archaicznej floty bombowców strategicznych całkiem nowymi statkami powietrznymi. Trzeba również pamiętać, iż administracja Donalda Trumpa oskarżała stronę chińską o zakazane testowanie broni atomowej (jednakże nie prezentując wówczas niezbitych dowodów ku temu).

Jako dość mało optymistyczną konkluzję najlepiej przywołać cytowany już powyżej redakcyjny tekst z chińskiego „Global Times”. Stwierdza się w nim, że sytuacja bezpieczeństwa Chin szybko się zmienia, a to w związku z tym, że Amerykanie mają wręcz strategiczną ambicję podporządkowania sobie Chin. Stąd też, jak wskazał „Global Times”, w momencie wybuchu militarnej konfrontacji między Chinami a Stanami Zjednoczonymi w sprawie Tajwanu, kluczowym będzie właśnie zasób odstraszania atomowego. Jeśli Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza będzie w stanie strategicznie odstraszyć USA, będzie istniała możliwość zrealizowania narodowej woli Chin.

Reklama
Link: https://sklep.defence24.pl/produkt/polskie-wojska-specjalne-we-wspolczesnym-swiecie/
Reklama 

Reklama

Wideo: Rok dronów, po co Apache, Ukraina i Syria - Defence24Week 104

Komentarze

    Reklama