- Analiza
- Wiadomości
Atak na Syrię zaskoczeniem dla NATO. Zmiana w doktrynie rakietowej Sojuszu?
Trwają spekulacje na temat tego, jakie pociski wystrzelono z rosyjskich okrętów Flotylli Kaspijskiej w kierunku Syrii. Wszystko wskazuje, że były to rakiety 3M14, odpalane z wyrzutni pionowego startu „Kalibr-NK” - i to z okrętów o wyporności mniejszej niż 1000 ton. Może więc nadszedł czas, by głęboko przemyśleć sposób uzbrojenia ponad dwukrotnie większych korwet, które będą w przyszłości na wyposażeniu naszej Marynarki Wojennej.
Zgodnie z oficjalnym komunikatem Rosjanie odpalili 26 rakiet manewrujących z czterech okrętów Flotylli Kaspijskiej: korwety projektu 11661 typu Gepard o wyporności 1930 t („Dagestan”) i trzech małych okrętów rakietowych projektu 21631 typu Bujan-M o wyporności 949 t. („Grad Sbijażsk”, „Uglicz” i „Wielikij Ustiug”). Wszystkie te jednostki są wyposażone w system rakietowy pionowego startu typu „Kalibr-NK” – każdy z ośmioma stanowiskami startowymi.
Zgodnie z wcześniej przekazywanymi, oficjalnymi informacjami, żadna z rosyjskich jednostek pływających na Morzu Kaspijskim nie miała rakiet o zasięgu większym niż 300 km. 7 października br. uderzono jednak na cele oddalone o ponad 1500 km, co potwierdziło, że Rosja ma nowoczesne rakiety manewrujące o głowicy klasycznej i co gorsza, że może je instalować na okrętach o wyporności mniejszej niż 1000 ton.
Tymczasem należy pamiętać, że Amerykanie montują swoje Tomahawki na krążownikach typu Ticonderoga i niszczycielach typu Arleigh Burke o wyporności około 10000 ton, Francuzi - rakiety manewrujące MdCN na fregatach FREMM o wyporności 6000 ton, a Polacy budując nowe okręty nawet nie pomyśleli, by zamontować na nich to, co po kryjomu zrobili Rosjanie. A w ten sposób to władze na Kremlu uzyskały instrument niejądrowego odstraszania i militarnego nacisku. W Związku Radzieckim był on traktowany z lekceważeniem, ale pod wpływem Amerykanów to podejście się najwyraźniej zmieniło.
Tajemnicza rakieta?
Rosyjskie ministerstwo obrony nie poinformowało, jaki typ rakiet zastosowano przeciwko terrorystom, ale specjaliści wyraźnie wskazują na pociski 3M14. Są one odpalane z wyrzutni pionowego startu w ramach kompleksu rakietowego „Kalibr-NK”, a więc wszystko zgadzałoby się z oficjalnymi komunikatami.
O możliwościach tego nowego, rosyjskiego systemu uzbrojenia kilkakrotnie informowano, ale traktowano to z lekceważeniem, jako typową dla Rosjan dezinformację. Przykładowo, były dowódca Flotylli Kaspijskiej kontradmirał Siergiej Aliekmiński w 2012 r. napomknął, że rakiety z systemu „Kalibr-NK” mogą atakować cele lądowe do odległości 2600 km.
Tymczasem po zebraniu strzępów informacji i pojedynczych zdjęć okazuje się, że informacja rosyjskiego admirała i atak na cele w Syrii nie były mistyfikacją, ale szokującą rzeczywistością. Tylko wyjątkowo uważni analitycy zwracali wcześniej uwagę na nienaturalnie wysokie nadbudówki okrętów typu Bujan-M i na zdjęcia stoczniowe, gdy do silosów ładowano ponad ośmiometrową kapsułę z nieznaną rakietą. Teraz wszystko ułożyło się w całość i o możliwościach rakiet 3M14 oficjalnie dowiedział się cały świat.
Pociski te zostały opracowane przez „Eksperymentalne biuro konstrukcyjne” OKB „Nowator” z Jekaterynburga i od samego początku były objęte ścisłą tajemnicą. Wszystkie dane odnośnie systemów rakietowych „Kalibr-NK” odnoszą się więc do rakiet w wersji eksportowej (oznaczanych jako 3M-14E), które zasadniczo różnią się od tego, w co wyposażone są okręty sił morskich Rosji.
Niewątpliwy wpływ na pociski rosyjskie miała konstrukcja amerykańskiej rakiety manewrującej Tomahawk, z której czerpano nie tylko jeżeli chodzi o rozwiązania techniczne, ale nawet – jeżeli chodzi o rozmiary. Tomahawki były bowiem tak zbudowane, by można je było wystrzelić z wyrzutni torpedowych o standardowej średnicy 533 mm i Rosjanie również się do tego wymagania dostosowali.
Konstruktorzy z OKB „Nowator” uwzględnili również inne założenia amerykańskiego Tomahawka: zmniejszenie skutecznej powierzchni odbicia radiolokacyjnego oraz lot na małych wysokościach z wykonywaniem manewrów podczas lotu. Wymagało to opracowania sytemu obserwacji ukształtowania terenu, zastosowania systemu nawigacji satelitarnej oraz zbudowania turboodrzutowego silnika marszowego.
Nie dostosowano się tylko do jednego parametru – długości pocisku. Rosjanie nie byli bowiem ograniczeni długością rakiet, ponieważ ich wyrzutnie torpedowe na atomowych okrętach podwodnych, przy zachowaniu standardu 533 mm, miały najczęściej długość większą niż 8 m. Dzięki temu pierwszarakieta manewrująca typu EK10 systemu C-10 „Granat” miała długość 8,09 m (z kapsułą startową o średnicy 533 mm).
I to właśnie długość pocisku najlepiej tłumaczy obecne możliwości systemu „Kalibr-NK”. Wprowadzona na uzbrojenie w 2004 r. rakieta TLAM-E Block IV Tomahawk ma długość 5,56 m bez silnika startowego i 6,25 m z silnikiem startowym. Przy takich rozmiarach można tym pociskiem atakować cele na odległości około 1600 km. W przypadku wprowadzonej na uzbrojenie w 2012 r. rakiety 3M14 systemu „Kalibr-NK” ta długość bez silnika startowego wynosiła już 7,2 m, a z silnikiem 8,1 m – 2 metry więcej niż w przypadku Tomahawka.
Oba pociski mają głowice bojowe o wadze około 450 kg, co oznacza że Rosjanie mogli przeznaczyć „zapas długości” na dodatkowy zbiornik paliwa. I nawet jeżeli ich systemy elektroniczne są cięższe, a silnik turboodrzutowy mniej sprawny, to i tak zasięg rakiety 3M14 musi być większy niż Tomahawka – a więc rzeczywiście przekracza 2000 km.
Typ rakiety |
TLAM-E Block IV Tomahawk |
3M14 „Kalibr“ |
3M-14E „Club“ |
Długość (bez silnika startowego) |
5,56 m |
7,2 m |
4,8 m |
Długość (z silnikiem startowym) |
6,25 m |
ok. 8,1 m |
6,2 m |
Średnica pocisku |
518 mm |
514 mm |
514 mm |
Średnica kontenera startowego |
533 mm |
533 mm |
533 mm |
Rozpiętość skrzydeł |
2,67 m |
3,30 m |
2,50 m |
Waga z silnikiem startowym |
1588 kg |
? |
1770 kg |
Waga bez silnika startowego |
1315 kg |
? |
? |
Zasięg lotu |
1600 km |
Ponad 2000 km |
300 km |
Niejawność i celowa dezinformacja
Największym zaskoczeniem dla specjalistów nie jest wcale to, że Rosjanie posiadają rakiety manewrujące, ale to że zastosowali je na tak niewielkich jednostkach pływających. Stosowano przy tym typową dla Rosja dezinformację – wskazując np. że okręty projektu 21631 typu Bujan-M mają wysokość 5,57 m i zanurzenie 2,6 m (a więc takie same parametry, jak przy rzeczywiście niższych okrętach artyleryjskich projektu 21630 typu Bujan). Nie pozwala to w żadnym przypadku na zamontowanie wyrzutni pionowego startu dla pocisków o długości ponad 8,1 m. W rzeczywistości okręty rosyjskie są wyższe, a ponadto tak skonstruowane, by możliwe było wpuszczenie w pokład długich kontenerów z rakietami.
Rosjanie dodatkowo opisywali system „Kalibr-NK” wskazując jedynie na pociski w wersji eksportowej. Wszyscy więc automatycznie przyjęli te parametry jako odnoszące się do całego kompleksu rakietowego zapominając, że pociski stosowane na rosyjskich okrętach mają większe możliwości.
Dodatkowo musimy mieć świadomość, że parametry systemów rakietowych średniego zasięgu podawane przez Rosjan są najczęściej mocno zaniżane. Jeżeli więc Moskwa wskazuje, że zasięg systemu Iskander-M nie przekracza 500 km, to robi tak tylko dlatego, że większy zasięg jest niedopuszczalny umowami międzynarodowymi.
Podobnie jest w przypadku pocisków okrętowych. „Eksportowa” rakieta 3M-14E może więc atakować cele tylko do 300 km, ponieważ sprzedaż uzbrojenia o zasięgu ponad 300 km byłaby niezgodna z układem o ograniczeniu handlu technologiami rakietowymi z 1987 r. Jakie są jednak rzeczywiste możliwości rosyjskich pocisków, wiedzą tylko ich użytkownicy.
Rakiety 3M-14E zostały sprzedane m.in. po Indii. Hindusi kupili wtedy 28 pocisków za 182 miliony dolarów, czyli 6,5 miliona dolarów za rakietę. Trudno jest nawet przypuszczać, by Indie zgodziły się na taką cenę, gdyby to były tylko rakiety przeciwokrętowe o zasięgu ograniczonym do 300 km.
Budzimy się w innej rzeczywistości
Rosjanie instalując rakiety manewrujące na tysiąctonowych jednostkach pływających wyraźnie pokazali całemu światu, że nie są ograniczenie żadnymi barierami i mogą atakować np. z Morza Kaspijskiego praktycznie wszystkie państwa Bliskiego Wschodu. Problem jednak w tym, że system „Kalibr-NK” nie jest montowany jedynie na jednostkach Flotylli Kaspijskiej.
Okręty rakietowe typu Bujan-M (sześć jednostek) mają być między innymi w składzie Floty Czarnomorskiej. Okrętowych rakiet manewrujących w tamtym regionie może być jeszcze więcej, ponieważ na Morze Czarne ma również być przekazanych sześć fregat projektu 11356 typu Admirał Grigorowicz (o wyporności 4035 ton). Każda z nich ma mieć co najmniej jedną ośmiostanowiskową wyrzutnię kompleksu „Kalibr-NK”.
Film z ataku na Syrię pokazał, że kompleks ten ma możliwość odpalania rakiet częściej niż 5 sekund. Oznacza to, że w ciągu mniej niż 35 sekund w powietrzu nad Morzem Czarnym może się znaleźć teoretycznie 86 rakiet manewrujących. Nie wytrzyma tego żaden system przeciwlotniczy. Niestety, trzeba także wziąć pod uwagę kolejnych sześć nowych okrętów podwodnych projektu 636 typu Warszawianka, które są systematycznie dostarczane do Floty Czarnomorskiej ze stoczni w Sankt Petersburgu. One również, teoretycznie, mogą przenosić pociski typu 3M14.
Zagrożenie rozszerza się, niestety, także na Morze Bałtyckie. Rosjanie nie byli na razie zainteresowani montażem rakiet manewrujących na okrętach Floty Bałtyckiej i np. na najnowszych korwetach projektu 20380 typu Sterieguszczyj (o wyporności 2220 ton) zamontowano „tylko” wyrzutnie pionowego startu systemu przeciwlotniczego „Riedut”. W razie konieczności można je jednak bardzo szybko zastąpić kompleksem „Kalibr-NK”. Wtedy straszenie Iskanderami o zasięgu 500 km, stacjonującymi w Obwodzie Kaliningradzkim, przestanie mieć sens, ponieważ pojawią się rakiety o zasięgu czterokrotnie większym.
Zaskoczeniem jest również sposób użycia rakiet manewrujących. Procedury wykorzystania pocisków Tomahawk i MdCN są bardzo rygorystyczne i decyzja o ich odpaleniu wymaga zgody na najwyższych szczeblach władz politycznych (w Polsce planowano to na poziomie prezydenta). W przypadku Rosjan jedynym problemem było tylko określenie z odpowiednia precyzją wskazania celu. Jak się więc okazuje, po środowych atakach rakietowych na Syrię powinniśmy się jednak czegoś od Rosjan nauczyć.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS