Reklama
  • Wiadomości

Armia chińska zagrożeniem dla Amerykanów

Ostatni raport amerykańskiego think tanku RAND Corporation „The U.S.-China Military Scorecard” wskazuje wyraźnie, że w przypadku hipotetycznego konfliktu zbrojnego, armia chińska stanowiłaby poważne wyzwanie dla armii Stanów Zjednoczonych.

  • Fot. Peng Chen/flickr/C.C. 2.0
    Fot. Peng Chen/flickr/C.C. 2.0
  • Fot. Dan/flickr/CC BY 2.0
    Fot. Dan/flickr/CC BY 2.0
  • Fot. Dan/flickr/CC BY 2.0
    Fot. Dan/flickr/CC BY 2.0
  • Fot. Dan/flickr/CC BY 2.0
    Fot. Dan/flickr/CC BY 2.0

Raport liczy 430 stron i ocenia 10 obszarów tematycznych. Każdy z obszarów poświęcony jest zestawieniu obecnych możliwości armii chińskiej i amerykańskiej w pewnych specyficznych warunkach operacyjnych. Obszary tematyczne zostały zaszeregowane do pięciu domen (obrona powietrzna, siły morskie, działania kosmiczne, cyberprzestrzeń i technologie nuklearne). Jest to jednak podział bardzo luźny, ponieważ w wielu przypadkach analizy przenikają się.

Przykładem takiej sytuacji może być ocena możliwości zwalczania chińskich sił amfibijnych przez amerykańskie lotnictwo. Dla każdego z obszarów analizowano dwa scenariusze działania – w tym inwazję na Wyspy Spratly i Tajwan. Prace były realizowane w zespołach prowadzonych przez 14 naukowców.

Rosnąca chińska armia to coraz większe zagrożenie dla USA

W raporcie RAND dokonano m.in. oceny, jak zmienia się sytuacja w Chinach w okresie od 1996 r. do 2017 r. Tym co wzbudziło największe zaniepokojenie u Amerykanów było tempo, w jakim przez ostatnie dwadzieścia lat przeobraża się chińska armia. Pomaga w tym ciągły wzrost nakładów finansowych na siły zbrojne, który określa się na 9,5% PKB rocznie.

chiński
Fot. Dan/flickr/CC BY 2.0

Rośnie przy tym świadomość własnej wartości wśród chińskich żołnierzy. Widać to było m.in. podczas parady z okazji dnia zwycięstwa na początku września br. Dwanaście tysiący Chińczyków prezentowało wtedy nie tylko wyćwiczoną do perfekcji musztrę, ale również nowe systemy uzbrojenia, pojazdy i statki powietrzne. Te zmiany, daleko wykraczające poza rzeczywiste potrzeby związane z sytuacją w regionie, dotyczą przede wszystkim rakiet balistycznych, samolotów myśliwskich i uderzeniowych okrętów podwodnych.

Fot. Dan/flickr/CC BY 2.0

W raporcie zwrócono również uwagę na coraz częściej prezentowane publicznie nowe rozwiązania techniczne, wyraźnie wzorowane na sprzęcie amerykańskim – w tym przede wszystkim na okręty (chiński system AEGIS), na drony (są już chińskie odpowiedniki Reaperów i Global Hawków) oraz załogowych statków powietrznych (w tym myśliwców pionowego startu „piątej” generacji).

Oczywiście oceniono, że opracowywane w Chinach systemy uzbrojenia nie dorównują jeszcze amerykańskim, ale dostrzeżono również, że różnice technologiczne są z roku na rok coraz mniejsze. Chiny nie mają również takiego wpływy geopolitycznego na całym świecie, jak Stany Zjednoczone, co wcale nie oznacza, że ta sytuacja się nie zmieni.

Dodatkowo wskazano, że chiński rozwój nie był równomierny we wszystkich dziedzinach. W niektórych obszarach zanotowana zwiększenie dystansu pomiędzy USA i Chinami „…lub przynajmniej ograniczenie prędkości, z jaką Chińczycy przez modernizację swojej armii mogliby naruszyć obecnie istniejącą równowagę”.

Fot. Dan/flickr/CC BY 2.0

Kto ma przewagę

W raporcie RAND w żadnym przypadku nie oceniono, by Chińczycy mogli uzyskać w jakiejś dziedzinie dużą przewagę nad Amerykanami. Wskazano przy tym nawet na pozytywne dla USA zmiany, jeżeli chodzi o możliwości działania w przestrzeni kosmicznej. Uznano bowiem, że przewaga chińska w tej dziedzinie, na którą wskazywano do 2003 r., została zniwelowana i w tej chwili oba państwa mają podobne możliwości, jeżeli chodzi o np. zakłócanie pracy systemów satelitarnych. Zwrócono natomiast uwagę, że w przypadku konfliktu z Tajwanem Chińczycy mieliby przewagę przy ataku na amerykańskie bazy sił powietrznych, natomiast Amerykanie stracili przewagę przy atakach na chińskie bazy lotnicze.

Fot. Dan/flickr/CC BY 2.0

Chiny nie mogłyby, oczywiście, liczyć na sukces w teoretycznym starciu bezpośrednio ze Stanami Zjednoczonymi, ale inaczej już jest w przypadku obszarów azjatyckich. Tam działanie Amerykanów zaliczają się już do działań ekspedycyjnych i w tym przypadku Chińczycy mogą już stanowić poważne zagrożenie, uzyskując w pewnych obszarach nawet przewagę.

Rekomendacje

W raporcie RAND zamieszczono oczywiście zalecenia i nawet propozycje polityczne, które według autorów mają na celu „…wsparcie sił odstraszania, zmniejszenie amerykańskich strat na początku konfliktu i zapewnienie zwycięstwa, gdyby do wojny rzeczywiście doszło”.

Wskazuje się, miedzy innymi, na konieczność kształtowania chińskiej percepcji. Pisze się o potrzebie kontynuowania kampanii mającej uświadomić Chińczykom, jakie ryzyko dla Pekinu przyniesie ewentualny konflikt zbrojny.

Raport RAND stawia bardzo odważne wnioski dotyczące potencjalnych możliwości prowadzenia operacji przez amerykańskie siły zbrojne w rejonie Azji. By były one bardziej dynamiczne, zarekomendowano większe oparcie się na stałych bazach, niż na dużych zespołach lotniskowców. Takie stałe bazy są cały czas budowane przez Chiny pomimo wcześniejszych, sierpniowych deklaracji władz w Pekinie, że prace te zostaną zastopowane.

Miedzy innymi z tego powodu wskazuje się na konieczność pogłębienia stosunków wojskowych z Filipinami i Wietnamem oraz zwiększenia wysiłków dyplomatyczno–militarnych w odniesieniu do innych państw Azji Południowo-Wschodniej – w tym przede wszystkim Indonezji i Malezji. Ma to zapewnić „większą głębię strategiczną i dać więcej możliwości dla amerykańskich sił zbrojnych”.

Autorzy raportu wskazują na potrzebę dokonania w przyszłości bardziej dogłębnej oceny wpływ tzw. „sił zielonych” (państw regionalnych), które mogą mieć ogromne znaczenie szczególnie na początku konfliktu. „Na przykład, w przypadku inwazji na Tajwanie, jeśli siły lokalne będą mogły się skutecznie bronić i kupić czas dla Stanów Zjednoczonych na zebranie swoich sił, interwencja USA będzie bardziej skuteczna i mniej kosztowna, niż w przypadku gdyby amerykańskie siły musiał działać pośpiesznie dla zażegnania katastrofy”. Ważne miałyby być siły wojskowe z innych krajów regionu (ze wskazaniem w pierwszej kolejności na Japonię), które „są w stanie pomóc w ważnych zadaniach (np. jeżeli chodzi o okręty podwodne i w szczególności o zwalczanie okrętów podwodnych), nawet jeśli konflikt początkowo nie zagraża bezpośrednio ich terytorium”.

201
Fot. Peng Chen/flickr/C.C. 2.0

Według autorów raportu zmniejszenie prawdopodobieństwa, by Chiny i Stany Zjednoczone zwróciły przeciwko siebie broń wymaga dostosowania amerykańskich „regionalnych zobowiązań”, a więc „zachowując zdolność do spełnienia swoich sojuszniczych zobowiązań trzeba dokonać przeglądu priorytetów, koncepcji operacyjnej, zasad współdziałania i relacji polityczno-wojskowych z regionalnymi partnerami, podobnie jak poziomu, na jakim będzie realizowana współpracy z Pekinem”.

Raport RAND pojawił się przed spotkaniem chińskiego prezydenta Xi Jinpinga z prezydentem Obamą, ale nie wywarł on prawdopodobnie większego wpływu na przebieg toczonych wtedy rozmów. W wielu przypadkach utrzymanie poprawnych stosunków gospodarczych staje się bowiem ważniejsze niż przewidywania analityków i ostrzeżenia wojskowych.

Najlepiej oddają to internauci, którzy wprost wskazują, że w przypadku nowych technologii „jeżeli Chińczycy czegoś nie kupią – to po prostu ukradną”. Jak na razie nielicencjonowane kopie systemów uzbrojenia są o klasę gorsze od oryginałów. Chińskie ośrodki badawcze są jednak coraz bardziej prężne i dobrze dofinansowywane, dlatego i to już niedługo może się zmienić. A wtedy reakcja amerykańska w obronie sojuszników może być już bardzo kosztowna.

Zobacz również

WIDEO: Ile czołgów zostało Rosji? | Putin bez nowego lotnictwa | Defence24Week #133
Reklama
Reklama