Siły zbrojne
Argentyna: pół miliona kilometrów kwadratowych Atlantyku do przeszukania
Argentyńska marynarka wojenna ujawniła, że obszar poszukiwania zaginionego okrętu podwodnego ARA „San Juan” ma maksymalną szerokość 905 km i długość 1006 km. Zakłada się więc, że okręt podwodny nie przerwał zadania i płynął dalej, pomimo, że nie nawiązania łączności.
Argentyńczycy po raz pierwszy ujawnili szczegóły rozpoczętej akcji poszukiwaczo-ratowniczej mając na celu lokalizację okrętu podwodnego ARA „San Juan” (S-42). Z mapy poglądowej, opublikowanej przez argentyńską marynarkę wojenną wynika, że operacja jest prowadzona na akwenie o łącznej powierzchni 482 507 km, który w najszerszym miejscu ma 905 km i jest długi na 1006 km.
Wielkość i położenie tego obszaru wzbudza zdziwienie u specjalistów. Jednym z najważniejszych elementów meldunku przekazywanego drogą radiową jest bowiem pozycja (dzięki systemowi nawigacji satelitarnej podawana z dokładnością do metrów). Argentyńczycy znają więc miejsce pobytu okrętu w środę 15 listopada 2017 r. i zakreślając tak duży obszar poszukiwań musieli założyć, że okręt na pełnej prędkości bez nawiązywania łączności radiowej płynął dalej, albo nawet zawrócił.
Argentyńska marynarka wojenna ujawniła również, jakie siły biorą obecnie udział w poszukiwaniach zaginionej jednostki pływającej. Ze spisu wynika, że jest to siedem statków powietrznych: a w tym 2 samoloty B-200 King Air i 1 typu Turbo Tracker sił morskich Argentyny, 1 samolot C-130 Hercules sił powietrznych Argentyny, 1 samolot B-350 z prefektury morskiej Comodoro Rivadavia oraz amerykańskie maszyny: P-8 Poseidon wysłany przez US Navy i należący do NASA P-3 Orion. Argentyńczycy w nocy poinformowali jednak, że do akcji włączył się dodatkowo brytyjski Hercules z Wysp Falklandzkich, chilijski samolot C-295MPA Persuader i przybędzie tam jeszcze jeden morski patrolowiec P-8 ze Stanów Zjednoczonych.
Amerykanie wysłali również do Argentyny wyposażenie do ratowania załóg okrętów podwodnych, w tym dzwon ratowniczy oraz bezzałogowy pojazd poszukiwawczy. Sprzęt przewiozły z bazy Miramar pod San Diego cztery samoloty transportu strategicznego US Air Force.
Na morzu działa osiemnaście jednostek pływających a w tym: dwa niszczyciele sił morskich Argentyny ARA „Sarandi” i ARA „La Argentina”, cztery korwety typu MK-140 (ARA „Rosales”, ARA „Spiro”, ARA „Espora”, ARA Robinson”), dwie korwety typu A-69 (ARA „Drummond”, ARA „Granville”) okręt logistyczny ARA „Patagonia”, okręt transportowy ARA „San Bias”, dwa okręty hydrograficzne (ARA „Puerto Deseado”, ARA „Austral”), jednostka ratownicza ARA „Puerto Argentino”, cywilny, oceaniczny statek ratowniczy OSS „Scandi Patagonia”, dwa patrolowce prefektury morskiej, statek rybacki „Don Pedro” oraz przysłany na prośbę argentyńskiego rządu brytyjski okręt hydrograficzny HMS „Protector” ze specjalną sondą wielowiązkową. W rejon udaje się także druga brytyjska jednostka HMS Clyde.
Z listy tej wynika, że jak na razie do akcji włączył się tylko jeden zagraniczny okręt pomimo, że wszystkie sąsiednie kraje oraz Republika Południowej Afryki zgłosiły chęć udzielenia pomocy. Dodatkowo z legendy załączonej do ujawnionej mapy wynika, że do współdziałania z siłami ratowniczymi amerykańskiej marynarki wojennej wyznaczono nie argentyńskie okręty, ale dwa patrolowce prefektury morskiej P.N.A („Pedro Derbes” i „Tango”) oraz statek ratowniczy OSS „Scandi Patagonia”.
Argentyńczycy poinformowali dodatkowo, że pomimo bardzo trudnych warunków pogodowych (porywistych wiatrów o prędkości około 80 km/h i fal o wysokości 7 m) poszukiwania są cały czas prowadzone. Natomiast strefę uzupełniania zapasów wyznaczono na akwenie, „w którym nie odczuwa się skutków niekorzystnej pogody”.
Tomek72
Pokazuje to jednak skalę problemu - nie tylko powierzchnia ale i głębokość i ukształtowanie dna. Nie znam się na okrętach podwodnych, ale czy taki okręt po awarii zasilania nie może pozostawać na powierzchni?
małe be
zanim stracono z nim kontakt okręt meldował awarię akumulatorów. kazano mu też wracać do portu. zakładam że świadomy kapitan trzymałby się blisko brzegu bo tam szelf jest na bezpiecznej głębokości 100-200m, bo kawałek dalej na wschód jest zbocze i tam dno jest na głębokości ponad 5000m czyli za głęboko dla tej jednostki. Z kolei od kilku dni wiatr wiał z SSW i jeśli okręt przeciekał po awarii i dryfował na głębinę to kapitan mógł podjąć decyzję o zanurzeniu na szelfie. także tam też bym szukał.
4
Nie do końca jest to "kawałek" który można przeoczyć i spaść z nagłego urwiska chociaż tak to często wygląda na filmach i schematycznych obrazkach. Skłon kontynentalny jest dość rozległy, z kilkustopniowym nachyleniem. Nawet ekstremalne 10° nachylenia daje minimum 20km szerokości. Wniosek taki, że jeżeli w chwili utraty kontroli znajdowali się w miejscu zbyt głębokim to byli beznadziejnie daleko od bezpieczeństwa. Z drugiej strony jeżeli byli w obszarze "bezpiecznym" to rzeczywiście mieli czas na przykład na podjęcie decyzji o zanurzeniu jednak o ile się nie mylę zanurzony okręt podwodny po pożarze, zwłaszcza z uszkodzonymi akumulatorami jest komorą gazową. Moim zdaniem jeżeli załoga pozostała w okręcie to po takim czasie wszyscy nie żyją. Jeżeli się ewakuowali to sens ma jedynie całkowite poświęcenie dostępnych środków na poszukiwanie rozbitków na powierzchni jednak ze względu na trudne warunki wielu już zginęło bądź nigdy nie zostanie odnalezionych.
Kiks
Prasa donosi, że przyczyniły się do tego rosyjskie służby.
gregoz68
Czyja prasa?
cynik
Chyba zostaje już tak naprawdę tylko modlitwa za dusze załogi ARA San Juan.
Kamomi
Hmmm.... zastanawiam się czy w takim razie nie biorą pod uwagę buntu kapitana.
Courre de Moll
A jakie widziałbyś motywy, oraz perspektywy tegoż kapitana po ew. buncie? Kto miałby go przyjąć i po co? Bo chyba nie sądzisz, że ktoś by to zrobił dla przejęcia argentyńskiej technologii podwodnej...
KK
Przykro mi napisać, ale akcja poszukiwawczo - ratownicza musi odbywać się w przestrzeni 3D. Tzn - oprócz długości i szerokości geograficznej musi byc uwzględniona głebokość. Biorąc pod uwagę średnie głębokości w rejonie na poziomie rzędu 1000 m szanse powodzenia oceniam nader marnie...