Siły zbrojne
Amerykański komandos zginął w Afganistanie
Amerykanie potwierdzili, że w dwóch starciach z Talibami na południu Afganistanu zginął amerykański żołnierz wojsk specjalnych, a dwóch kolejnych zostało rannych.
Do walk doszło w pobliżu miejscowości Marja w prowincji Helmand, tuż przy granicy z Pakistanem. Prowincja jest w dużej części opanowana przez Talibów i stanowi jedno z głównych światowych źródeł opium. Teraz Amerykanie współdziałając z afgańskimi siłami rządowymi starają się odzyskać cały teren i wyprzeć stamtąd rebeliantów.
Na razie wiadomo jedynie, że trzech amerykańskich komandosów zostało rannych i jednego z nich nie udało się uratować. Utrudniona była również sama operacja ewakuacji, ponieważ śmigłowiec wysłany do wywiezienia rannych, po wylądowaniu nie mógł później wystartować z przyczyn technicznych.
Cała operacja była prowadzona pod ostrzałem rakiet i ciężkich karabinów maszynowych. Nie sprawdziły się jednak pierwsze pogłoski, że śmigłowiec został uszkodzony przez odłamki granatów moździerzowych. Amerykanie potwierdzili bowiem, że kłopoty ze startem wynikały tylko z powodu usterki technicznej.
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie