- Wiadomości
Niemcy: Krym jako "trwałe prowizorium"?
”Obawiam się, że Krym (jego obecny status - przyp. red.) należy postrzegać jako stałe prowizorium” - powiedział w wywiadzie dla „Westfälische Rundschau” Christian Lindner, lider FDP. Zdanie, które według polityka miało być złamaniem tabu, stało się niebezpiecznym sygnałem.

Według lidera FDP nie oznaczałoby to uznania aneksji Krymu. Stwierdził natomiast, że ten spór powinien zostać zamknięty, aby można było poczynić postępy w relacjach z Kremlem na innych polach. O skuteczności takiego podejścia miałyby świadczyć doświadczenia ery kanclerza Willy'ego Brandta oraz Waltera Scheela, ministra spraw zagranicznych w rządzie Brandta, a zarazem członka FDP. Obaj politycy zaliczani są do grona architektów Ostpolitik, czyli polityki rozluźnienia relacji z ZSRR przełomu lat 60. i 70., która przyczyniła się do zjednoczenia Niemiec.
W czasie rozmowy z Jochenem Gaugelem Lindner stwierdził, że nadszedł czas, aby wyjść ze "ślepego zaułka", którym są relacje z Rosją. Lider FDP opowiada się za wsparciem dla państw położonych na flance wschodniej NATO oraz traktowaniem USA jako jednego z najważniejszych partnerów dla Niemiec, jednak jego zdaniem "bezpieczeństwo i dobrobyt w Europie zależą także od relacji z Moskwą". Dlatego Putinowi należy dać okazję, aby mógł "skorygować swoją politykę bez utraty twarzy".
Według polityka sankcje obowiązujące w ramach umowy mińskiej nie powinny zostać zniesione, dopóki zapisy porozumienia nie zostaną wypełnione, ale należy docenić pozytywne kroki prowadzące do zakończenia konfliktu.
Opinia Lindnera budzi zdziwienie szczególnie w obliczu nałożenia przez Unię Europejską nowych sankcji na Rosję w związku z dostawą na Krym turbin gazowych wyprodukowanych przez niemiecką firmę Siemens. Nowe obostrzenia obejmują wpisanie na czarną listę trzech obywateli Rosji (w tym wiceministra energii Andreja Cherezowa) oraz trzy firmy. Moskwa wykorzystuje pozyskane turbiny do budowy elektrowni, które mają zapewnić dostawy energii odcięte przez Ukrainę po zajęciu półwyspu przez Rosjan.
W swoim sobotnim wpisie na Twitterze Lindner stwierdził w imieniu partii, że "nie popiera sprzecznej z prawem międzynarodowym aneksji Krymu oraz innych imperialnych gestów Kremla", próbując tym samym odwrócić znaczenie swojej wcześniejszej wypowiedzi. Opinia, która padła w czasie rozmowy z dziennikarzem "Westfälische Rundschau" z ust szefa FDP, jest niepokojąca, biorąc pod uwagę niedawną krytykę sankcji nałożonych na Rosję przez USA, które według badań opinii publicznej przez dużą część społeczeństwa są odczytywane jako narzędzie dla wzmocnienia amerykańskich interesów gospodarczych. Powołanie się zatem na Ostpolitik oraz postulaty zamknięcia jednego frontu konfliktu z Rosją, tak aby możliwe były postępy na innych polach są narracją niebezpieczną z punktu widzenia potrzeby zachowania jedności Zachodu w obliczu działań Rosji na arenie międzynarodowej.
W przypadku Niemiec należy także uwzględnić kontekst wyborczy. Według sondażu Emnid z 29 lipca opublikowanego przez "Westfälische Rundschau" wybory wygrałaby rządząca CDU/CSU z 38-procentowym poparciem. Na drugim miejscu uplasowałaby się SPD (24 proc.), a na trzecim "Lewica" oraz "Alternatywa dla Niemiec" - obie zdobyłyby po 9 proc. głosów. FDP oraz "Zieloni" zajmują ex aequo czwarte miejsce z poparciem na poziomie 8 proc. Niezbędne zatem będzie utworzenie koalicji, z czym wiążą się negocjacje nad odpowiednią umową między ugrupowaniami.
Zakładając, że FDP jest partią, która może współtworzyć rząd po jesiennych wyborach, a jej lider zajmowałby w tym układzie jedno z kluczowych ministerstw (w koalicji współtworzonej przez CDU\CSU w latach 2009 - 2013 ówczesny lider Guido Westerwelle był ministrem do spraw zagranicznych) byłyby to sygnał, że w niemieckim rządzie istnieje grupa, która gotowa byłaby na ustępstwa względem Moskwy i stanowiła miękki punkt dla rozbicia konsensusu w ramach koalicji.
Czytaj także: W poszukiwaniu złotego środka. Niemcy wobec sankcji USA [KOMENTARZ]
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS