Reklama

Siły zbrojne

Dabiq zdobyty, rusza ofensywa na Mosul. Koniec Państwa Islamskiego jeszcze daleki

Państwo Islamskie jest coraz słabsze militarnie, ale nie oznacza to, że jest bliskie upadku. Perspektywę przetrwania zapewniają mu sprzeczne interesy sił z nim walczących oraz narastająca atmosfera konfrontacji między nimi - pisze Witold Repetowicz. 

W niedzielę 16 października oddziały tureckie i wspierane przez nich siły rebeliantów syryjskich zdobyły symboliczną miejscowość Dabiq. Minister spraw zagranicznych Turcji Mevlut Cavusoglu ogłosił tym samym zakończenie kolejnego etapu operacji "Tarcza Eufratu" i rozpoczęcie nowego, którego celem ma być „wyzwolenie terenów Al Bab i Manbidż z terrorystów Daesh”. W tym samym czasie władze irackie oraz Peszmerga ogłosiły rozpoczęcie operacji wyzwolenia Mosulu. Premier Iraku Hajdar al-Abadi podkreślił też, że armia turecka nie jest uczestnikiem operacji i będzie traktowana jak wrogie siły.

Apokalipsy, która według propagandy Państwa Islamskiego miała nastąpić po wielkiej bitwie „krzyżowców” z muzułmanami w Dabiq, oczywiście nie było. Być może dlatego, iż nie było zaciętych walk, a po obu stronach tego starcia byli islamiści nie ukrywający swego wrogiego stosunku do „krzyżowców”, utożsamianych przede wszystkim z USA. Od rozpoczęcia operacji „Tarcza Eufratu” minęły już prawie 2 miesiące. W tym czasie Turcja i jej sojusznicy opanowali pas graniczny o długości około 50 km i głębokości od kilku, do kilkunastu kilometrów, ciągnący się od miejscowości Azaz do Dżarabulus w północnej części prowincji Aleppo. Jedyne większe miasto w tym rejonie, to 15-tys. Dżarabulus, oddane przez Państwo Islamskie bez walki. Dla porównania w lipcu i sierpniu tego roku Syryjskie Siły Demokratyczne (koalicja kurdyjsko-arabska pod przywództwem YPG) zajęły podobne terytorium, ale wraz z 100-tys. miastem Manbidż. Brak również wiarygodnych informacji na temat strat wśród obu stron operacji „Tarcza Eufratu”, co pozwala wątpić w intensywność prowadzonych walk.

Zapowiedź szefa tureckiej dyplomacji, dotycząca kolejnego etapu operacji, jest o tyle osobliwa, iż powszechnie wiadomo, że Manbidż od sierpnia nie jest w rękach Daesh. We wrześniu USA rozlokowały na rzece Sadżur (między Manbidż i Dżarabulus) swoich komandosów, by nie dopuścić do walk między siłami tureckimi i SDF. Niepowodzeniem skończyły się też tureckie starania rozbicia koalicji SDF i wyciągnięcia z niej elementów arabskich, które zachowały lojalność wobec kurdyjskiego YPG i uznały Turków za najeźdźców i okupantów. Wątpliwe jest więc to, że Turcja zdecyduje się na uderzenie na Manbidż, zwłaszcza w sytuacji gdy rysuje się potencjalna możliwość konfrontacji z innym przeciwnikiem na innym froncie – armią iracką i szyickimi milicjami w Iraku. Warto dodać, że z wypowiedzi niektórych polityków irackich wywnioskować można, że Irak i syryjscy oraz tureccy Kurdowie rozważają utworzenie wspólnego frontu przeciw Turcji. O ile jednak konfrontacja iracko-turecka to mimo wszystko nadal perspektywa odległa, to jakikolwiek atak turecki na Manbidż rozpocząłby niezwykle krwawe walki, a USA znalazłyby się, tuż przed wyborami prezydenckimi, w bardzo niezręcznej sytuacji.

Czytaj więcej: Konflikt syryjski w debacie Clinton – Trump [OPINIA]

Ofensywa na al-Bab to teoretycznie bezpieczniejsza opcja dla Turcji, pozwalająca osiągnąć właściwy cel operacji „Tarcza Eufratu” tj. niedopuszczenie do połączenia kontrolowanych przez SDF kantonów: Efrin ( w północno-zachodniej części prowincji Aleppo) z Manbidż i Kobane (w północno-wschodniej części prowincji Aleppo). Niemniej, wiele zależy tu od tego czy Państwo Islamskie zdecyduje się na obronę tego miasta. Jeśli tak, to będzie to pierwszy rzeczywisty test możliwości operacyjnych armii tureckiej w Syrii i może skończyć się koniecznością przerzucania kolejnych sił i ugrzęźnięciem w tym rejonie. Państwo Islamskie może jednak uznać, iż bardziej "opłaca mu się" wycofać do Rakki, licząc na to, że w Al-Bab dojdzie do konfrontacji między SDF i Turcją. To zaś zagwarantowałoby spokój i bezpieczeństwo pozycjom Państwa Islamskiego, w szczególności zaś uniemożliwiłoby jakąkolwiek operację przeciw Rakce.

Obecnie, siły SDF znajdują się w odległości około 20 km na wschód i zachód od Al Bab, podczas gdy Turcy znajdują się w podobnej odległości na północ od tego strategicznego miasta. Na południe, w odległości około 10 km, znajduje się natomiast armia syryjska (SAA). Jednakże, konfrontacja między siłami Assada i Turcją jest obecnie mało prawdopodobna - mimo antytureckiej retoryki Damaszku. Po ostatnim szczycie Putin-Erdogan w Stambule, odbywającym się w środku krwawej ofensywy syryjsko-rosyjskiej w Aleppo, stało się jasne, iż Turcja porozumiała się z Rosją w sprawie działań w Syrii, rezygnując z wspierania rebeliantów w mieście Aleppo. Na tym tle doszło zresztą do ostrego podziału między rebeliantami i dżihadystami, z których część opowiedziała się po stronie Turcji - uznając SDF za swego głównego wroga, podczas gdy inne skupiły się wokół Dżabhat Fath asz-Szam (Al Kaida), uznając za priorytet obronę swoich pozycji w Aleppo.

Aleppo
Północne Aleppo - 17 października 2016. Fot. Defence24.pl

Trudno ocenić, czy uderzenie Turcji na Al Bab pociągnie za sobą reakcję SDF i trójstronne starcie. Z całą pewnością USA będą dążyć do powstrzymania od tego SDF, jednakże zajęcie Al Bab przez Turków i ich sojuszników będzie końcem marzeń Kurdów o „połączeniu kantonów”. To natomiast będzie oznaczało, że SDF nie da się namówić Amerykanom na ofensywę na Rakkę, bo Kurdowie nie będą mieć już w tym żadnego interesu. Ponadto, zdecydują się raczej na przeczekanie oraz uderzenie w odpowiednim momencie i wyrwanie Al Bab z rąk sił protureckich, niż ryzykowanie życia w Rakce. Ponieważ nic nie wskazuje na to, by na „stolicę” Państwa Islamskiego ruszyły siły Assada i całkowicie wykluczone jest by zrobiła to Turcja (nie ma w tym żadnego interesu, a tak głębokie wejście w terytorium obcego państwa bez strategii wyjścia może zakończyć się katastrofą), to paradoksalnie ofensywa turecka na al-Bab zapewni Państwu Islamskiemu długą egzystencję w Syrii.

Zupełnie inna, choć równie złożona jest sytuacja w Iraku. Huczne ogłoszenie rozpoczęcia ofensywy, której celem jest wyzwolenie Mosulu, to efekt nacisków USA. Obama chce zakończyć swą kadencję sukcesem, którym oczywiście nie będzie wyzwolenie miasta ale już samo rozpoczęcie wyzwalania ma swą propagandową moc. Los Państwa Islamskiego w Mosulu wydaje się przesądzony, choć jeśli dojdzie do walk iracko-tureckich, to sytuacja ta może się zmienić. A wejście do miasta to póki co dość odległa perspektywa. Armia iracka znajduje się w odległości około 60 km na południe od Mosulu, a kurdyjska Peszmerga w odległości od 20-50 km na północ i wschód od tego miasta. Co więcej, na tyłach pozycji irackich pod kontrolą Państwa Islamskiego wciąż pozostaje duży obszar zachodniej części prowincji Kirkuk z miastem Hawidżą. Pośpiech w wyzwalaniu Mosulu nie jest również wskazany z uwagi na nadchodzącą zimę, w trakcie której znacznie trudniej będzie radzić sobie z uchodźcami. Jednak Irakijczyków motywuje zapewne również obawa, że w Mosulu dojdzie do protureckiego przewrotu wewnątrz Państwa Islamskiego, po którym Turcy oraz wspierane przez nich siły b. gubernatora Mosulu Atheela al-Nudżajfi wkroczą do miasta. W takiej sytuacji armia iracka dążyłaby oczywiście do „drugiego wyzwolenia” Mosulu (spod okupacji tureckiej), byłaby już jednak pozbawiona wsparcia koalicji międzynarodowej oraz Peszmergi. Póki co jednak pojawiają się kolejne doniesienia o masowych egzekucjach członków Państwa Islamskiego, spiskujących przeciwko władzom tej organizacji.

Czytaj więcej: Uzbrojone drony w rękach islamistów. Realna groźba dla Europy?

W najbliższym czasie nie należy się spodziewać konfrontacji między siłami irackimi a tureckimi, ale sytuacja w Iraku staje się coraz groźniejsza. Premier Abadi nie ma wyjścia i musi bardzo wyraźnie artykułować żądanie opuszczenia przez Turków terytorium Iraku, gdyż czuje na plecach oddech swego poprzednika – wspieranego przez Iran i mającego duże poparcie wśród milicji szyickich Nuriego al-Maliki. Były premier pragnie wrócić do władzy, a obecność sił tureckich w Iraku pomaga mu w tym, umożliwiając atakowanie Abadiego za nie radzenie sobie z „obcą okupacją”. Powrót Malikiego do władzy byłby też paradoksalnie na rękę Turcji, gdyż oznaczałoby to chaos polityczny i wzrost nastrojów konfrontacyjnych między Kurdami, sunnitami-Arabami i szyitami. Irak mógłby przekształcić się w państwo upadłe (którym wbrew pozorom teraz nie jest), co umożliwiłoby Turcji długą okupację Mosulu. Przy czym w ostatnim czasie media tureckie zaczęły kwestionować obecne granice na Bliskim Wschodzie, sugerując prawo Turcji do aneksji niektórych terytoriów.

Nic jednak nie wskazuje by tym planom miała towarzyszyć zgoda na ogłoszenie przez Kurdystan iracki niepodległości. Wręcz przeciwnie, wiele wskazuje na to, iż zarówno Turcja jak i Maliki, chcą wykorzystać przeciwne frakcje kurdyjskie jako „proxy” i doprowadzić do nowej kurdyjskiej wojny domowej. Turcja ogłasza bowiem, iż Barzani jest jej sojusznikiem, podczas gdy stronnicy Malikiego chcą, by w bitwie o Mosul brało udział PKK. Ta ostatnia opcja nie jest odległa, gdyż siły PKK znajdują się w Szengalu, czyli 100 km na zachód od Mosulu. Miedzy oboma tymi miastami znajduje się Tall Afar, 300-tysięczne miasto z którego w 2014 r. wygnano dużą społeczność szyickich Turkmenów (mimo etnicznego pokrewieństwa wrogo odnoszą się do Turcji, którą oskarżają o wspieranie Państwa Islamskiego). Gdy Hashd Shabi ruszy na Tall Afar, a jest to kwestia czasu, to dojdzie do zetknięcia się sił szyickich z PKK oraz znajdującymi się dalej na zachód, już w Syrii, siłami YPG i SDF. Dla Kurdów syryjskich uzyskanie granicy z Irakiem (tj. terenami kontrolowanymi przez siły rządowe) będzie teoretycznie korzystne, gdyż obecna granica z Kurdystanem irackim jest blokowana przez Erbil ze względu na wewnątrzkurdyjski spór polityczny. Na dłuższą metę jednak prowadzić to będzie do konfliktu, który będzie niekorzystny dla obu stron.

Państwo Islamskie jest coraz słabsze militarnie, ale nie oznacza to, że jest bliskie upadku. Perspektywę przetrwania zapewniają mu sprzeczne interesy sił z nim walczących oraz narastająca atmosfera konfrontacji między nimi. Stany Zjednoczone nie podjęły niestety próby rozwiązania problemów politycznych regionu, przed przystąpieniem do działań militarnych. Dlatego też, cały Irak spodziewa się, że ostateczne pokonanie Państwa Islamskiego wiązać się będzie z rozpoczęciem nowego konfliktu. Perspektywa pokonania Państwa Islamskiego w Syrii jest z drugiej strony bardzo odległa.

Witold Repetowicz

Reklama

Rok dronów, po co Apache, Ukraina i Syria - Defence24Week 104

Komentarze (9)

  1. tofik

    isis umiera w iraku cZas isis bedzie w eulropie zachodniej,pierwszy narybek juz na pontonach przyplyna,makrela dala hajs z socjalu na szampon zarcie i mat wybuchowe;p

  2. realian

    a co powstanie po ISIS ?

  3. Boruta

    Czy użycie słowa "zdobyty" jest aby adekwatne? Wg tego co do mnie dotarło Dabiq przekazano bez walki.

    1. Analog107

      Oj tam przekazało,po prostu zostawili klucze i pozwolono im pójść.A tak na poważnie,to nie ma co ale teraz tak naprawdę jest dopiero rozgrzewka przed prawdziwą wojną.Po tej wojnie będzie wiadomo kto będzie miał największe wpływy zarówno w Syrii i w Iraku,oczywiście USA wypadły z gry definitywnie,teraz tylko Iran,Rosja,Turcja,Katar,AS,Kurdowie,Damaszek,Bagdad i tzw. opozycja(niech mi ktoś wyjaśni co to jest ta opozycja bo jej nie widzę,nie znam programu politycznego ani nawet jej szefa) się liczą.Tak więc prawdziwa wojna dopiero przed nami

  4. obserwatorzramieniaONZ

    ISIS się kończy. W Iraku padnie z Mosulem, a w Syrii będzie już tylko jedną z walczących organizacji, którą będą trapić w dodatku spory wewnętrzne. Teraz po prostu zaczyna się gra o to, kto zgarnie kawałki irackiego i syryjskiego tortu.

  5. Szwejjakobyły

    "zdobyty" - rzeczywiście, jak to pięknie brzmi. Ile można jeszcze oglądać tej propagandy, a co gorsza - w niąwierzyć?

  6. PiotrEl

    Ojtamojtam! Tak jak w Faludży - Amerykanie zapłacą PI pieniędzmi i sprzętem, zagwarantują bezpieczny transport do Syrii i będzie sukces - niech się Asad i Putin martwią..... Tylko najpierw 2-3 tygodnie lekkich "postrzelanek" na pokaz

    1. Szwejjakobyły

      Niestety już są przecieki, że tak siędzieje.

  7. ddt

    Ale teraz daliście plamę ! Na zdjęciu jest Super Puma czyli poprzednik Caracala. Proszę szybko wymienić zdjęcie ;-)

  8. D

    ISIS jest w interesie Turcji. Tylko USA im pokrzyżowały plany. Arabia i Turcja razem wspierają ISIS aby uwiłać całą okolicę w proxy war.

  9. wewiór

    No popatrz -w tle AS532 Cougar-starszy brat Caracala-i nikomu nie przeszkadza,że to nie BH S70

Reklama