Reklama
  • Analiza
  • Wiadomości

Zamachy w Niemczech osłabią pozycję Merkel. Zagrożenie dla wschodniej flanki NATO

Ostatnie ataki w Niemczech są dowodem na popełnienie fundamentalnych błędów w polityce migracyjnej przez kanclerz Angelę Merkel. W konsekwencji mogą one zagrozić jej pozycji, ale też doprowadzić do wzrostu popularności ugrupowań politycznych, wykazujących tendencje prorosyjskie. To z kolei rodzi bardzo poważne niebezpieczeństwo dla procesu wzmocnienia wschodniej flanki NATO, wspieranego przez Niemcy.

Fot. Bundesregierung/Denzel
Fot. Bundesregierung/Denzel

W ciągu ostatnich kilku dni doszło w Niemczech do trzech ataków, dokonanych przez osoby wnioskujące o azyl w Republice Federalnej. W połączeniu z zamachem w Monachium, dokonanym przez Niemca irańskiego pochodzenia, wydarzenia w Wuerzburgu czy Reutlingen niemal na pewno przełożą się na scenę polityczną w Niemczech. Jest to o tyle ważne z polskiego punktu widzenia, że ugrupowania które zyskały poparcie w wyniku kryzysu migracyjnego są przeciwne polityce powstrzymywania agresywnych działań Rosji na arenie międzynarodowej, czy to za pomocą wzmacniania NATO, czy sankcji wprowadzonych przez Unię Europejską.

Czytaj więcej: Azylanci sprawcami trzech ataków w Niemczech. "Kluczowa odpowiedź na miejscu"

W 2015 roku Angela Merkel podjęła decyzję o de facto niekontrolowanym przyjmowaniu do Niemiec osób, które dostały się do Europy drogą morską, przy czym znaczna część z nich pochodzi z rejonów konfliktów zbrojnych – np. z Syrii. W efekcie do Republiki Federalnej dostał się ponad milion osób. Władze w Berlinie, przywołując między innymi doświadczenia historyczne, skupiły się na udzielaniu pomocy humanitarnej. Nie wprowadzono natomiast możliwości realnej kontroli przemieszczania się czy tożsamości tych osób.

Ponadto, niemiecka policja, a nawet armia zaangażowały się w pomoc imigrantom. W tej chwili w budynkach należących do Bundeswehry znajduje się – od co najmniej kilku miesięcy - około 50 tys. osób wnioskujących o azyl. Część z nich nie była już wykorzystywana – np. należała do rozformowanych wcześniej oddziałów, ale część to wydzielone instalacje z istniejących jednostek. Armia została też zaangażowana w pomoc humanitarną, a ostatnio szefowa resortu obrony poinformowała o programie cywilnego szkolenia dla uchodźców, który ma im dać umiejętności potrzebne w odbudowie kraju (nie związane z prowadzeniem działań bojowych). Z kolei niemiecka policja jest mocno obciążona kontrolami osób ubiegających się o azyl, co oczywiście odbija się na skuteczności ścigania przestępstw pospolitych – w tym również dokonywanych przez imigrantów.

W zasadzie nie ma możliwości kontroli ich przemieszczania się, przez co skuteczność działań służb jest dosyć mocno ograniczona. Dowodem na to jest przebieg kilku ostatnich ataków w Niemczech. Sprawca ataku w Reutlingen był już notowany za przestępstwa z użyciem przemocy, ale nie podjęto wobec niego środków prewencyjnych, a w każdym razie ich zakres nie był wystarczający, z kolei nożownik z Wuerzburga przypuszczalnie nie został prawidłowo zidentyfikowany.

Takie same zjawiska mają też często miejsce w sytuacji, gdy imigranci dokonują przestępstw pospolitych, mniejszej wagi. Dlatego w Niemczech rośnie sprzeciw wobec polityki Merkel. Kryzys migracyjny już spowodował wzrost notowań populistycznej partii „Alternative fuer Deutschland”, która sprzeciwia się przyjmowaniu imigrantów. Kwestionuje ona jednocześnie podstawy współpracy transatlantyckiej. Zastępca przewodniczącego AfD Alexander Gauland ostro sprzeciwił się udziałowi niemieckich jednostek w manewrach NATO.

Przedstawiciele AfD opowiadają się przeciwko sankcjom wobec Rosji, są też ogólnie sceptyczni wobec współpracy transatlantyckiej. Ponadto, o ile oficjalne stanowisko partii nie kwestionuje formalnie członkostwa Niemiec w strukturach Paktu Północnoatlantyckiego, to jej przedstawiciele ostro opowiadają się przeciwko polityce powstrzymywania agresywnych działań Rosji, na przykład pomocą wzmocnionej obecności wojskowej.

Członkostwo Republiki Federalnej w Sojuszu wprost zakwestionował szef AfD w Turyngii, Björn Höcke, wskazując właśnie na sprzeciw wobec działań powstrzymujących agresywną politykę Rosji. Natomiast przedstawiciele tej partii bardzo blisko i otwarcie współpracują z Kremlem. Przykładem jest wyjazd na zaanektowany przez Rosję Krym, niemieckiego parlamentarzysty Marcusa Pretzella. Koła związane z tą partią organizowały demonstracje, wzywające do „pomocy” Władimira Putina i przeciwko Angeli Merkel. Oczywiście są one obszernie relacjonowane przez prorosyjskie media, jak Russia Today/RT.

W obecnej sytuacji najbardziej pomyślne stanowisko wobec wzmocnienia wschodniej flanki NATO wykazuje frakcja CDU/CSU, z której wywodzi się Angela Merkel. W koalicyjnej SPD, której ważnymi przedstawicielami są szef MSZ Frank-Walter Steinmeier czy Sigmar Gabriel istnieją tendencje prorosyjskie, ale nie są one tak silne i tak otwarte jak w skrajnie prawicowej AfD czy w postkomunistycznej Lewicy, która paradoksalnie ma bardzo podobne podejście do polityki wobec Rosji, jak Alternatywa dla Niemiec. Również SPD po wyborach w 2013 roku utraciła znaczną część elektoratu na rzecz partii skrajnych.

Spośród polityków frakcji CDU/CSU w zakresie kryzysu migracyjnego wyróżnia się stanowisko premiera Bawarii Horsta Seehofera, który jest przeciwny niekontrolowanemu przyjmowaniu uchodźców. Ten polityk wypowiedział się też przeciwko sankcjom wobec Rosji, co bardzo dobrze ilustruje niebezpieczeństwo, jakie wynika z obecnej sytuacji politycznej w Republice Federalnej dla Europy Środkowo-Wschodniej, w perspektywie wyborów w 2017 roku.

Najbardziej proatlantycka partia, która jako jedyna w pełni popiera wzmocnienie wschodniej flanki NATO w kształcie zatwierdzonym na szczycie w Warszawie opowiedziała się bowiem za fundamentalnie błedną polityką migracyjną. To z kolei może prowadzić do zmian na scenie politycznej. Wcześniej bowiem CDU/CSU była zwana „partią prawa i porządku”, obecnie jej postulaty w tym zakresie są mało wiarygodne.

Część komentatorów wskazuje na ryzyko wystąpienia scenariusza zakrojonych na szeroką skalę niepokojów społecznych i destabilizacji Republiki Federalnej. Zdaniem autora artykułu o ile nie da się tego wykluczyć, to znacznie bardziej prawdopodobne – i nie mniej niebezpieczne – są zmiany w niemieckiej opinii publicznej, i sceptycyzm wobec sił politycznych, wspierających wzmocnienie wschodniej flanki NATO.

Czytaj więcej: Niemcy wracają do odstraszania. Biała Księga: „Nuklearne zdolności NATO gwarancją bezpieczeństwa, Rosja – wyzwaniem”

A to z kolei może negatywnie wpłynąć na realizację postanowień szczytu w Warszawie w dłuższej perspektywie. Niemcy są i pozostaną niezwykle istotnym członkiem Sojuszu Północnoatlantyckiego, tym bardziej że Stany Zjednoczone (w tym obecna administracja Obamy) sygnalizują konieczność większego zaangażowania krajów europejskich. Najlepszym dowodem tego jest wypowiedź Donalda Trumpa, który warunkował wykonanie zobowiązań wobec NATO przez USA.

Pomimo wszystkich problemów Bundeswehry, to Niemcy jako jedyne państwo kontynentalnej Europy objęły rolę państwa ramowego batalionowych grup bojowych na wschodniej flance. Berlin angażuje się też w ćwiczenia rotacyjne, często realizowane we współdziałaniu z Wojskiem Polskim w znacznie większym zakresie, niż jakiekolwiek inne państwo europejskie poza Wielką Brytanią. Współpracę wojskową z Republiką Federalną pozytywnie ocenia szef polskiego MON Antoni Macierewicz, podejmowane są kolejne kroki w tym zakresie.

Czytaj więcej: Macierewicz dla Defence24.pl: Szczyt NATO tak przełomowy, jak wejście Polski do Sojuszu. Obrona powietrzna i okręty podwodne priorytetami modernizacji

Nie jest też wykluczone, że bez poparcia Berlina nie udałoby się przełamać sceptycyzmu Francji czy Włoch wobec planowanych środków wzmocnienia. A po kryzysie migracyjnym scena polityczna w Niemczech, jeszcze kilka lat temu przewidywalna i stabilna, może ulec skrajnie niekorzystnym – z perspektywy krajów Europy Środkowo-Wschodniej – zmianom.

Wynik wyborów do Bundestagu w 2017 roku, które zdecydują o kształcie niemieckiej sceny politycznej na kilka najbliższych lat nie jest przesądzony, a Polska ma na nie ograniczony wpływ. Konieczne jest jednak dalsze rozszerzanie współpracy wojskowej i jednoznaczne, stanowcze poparcie dla tych działań, które przyczyniają się do powstrzymywania agresywnych działań Rosji, jednocześnie z wskazywaniem Niemcom ich błędów w polityce migracyjnej i brakiem zgody na podział uchodźców. Kolejnym negatywnym skutkiem obecnej sytuacji jest możliwe odwrócenie uwagi opinii publicznej od agresywnych działań Rosji.

Optymalnym rozwiązaniem mogłaby się okazać otwarta zmiana polityki migracyjnej przez rząd federalny, ale to jest mało prawdopodobne. Raczej na pewno będą wzmacniane służby mundurowe. Pożądana byłaby zmiana mentalności, dotycząca uprawnień służb, ich uzbrojenia, możliwości odmowy wjazdu na teren Niemiec, czy kontroli przemieszczania się imigrantów, ale niestety będzie o to bardzo trudno. Być może, podobnie jak we Francji, do ochrony kraju zostanie użyta Bundeswehra, co osłabiłoby jej gotowość bojową do działań poza granicami kraju, dokładnie tak jak we Francji. Dotyczyłoby to w szczególności sił głównych (nie wydzielonych do rotacyjnej obecności, Sił Odpowiedzi NATO itd.). 

Kryzys migracyjny i błędna reakcja Angeli Merkel może spowodować zwiększenie zagrożenia nie tylko ze strony terrorystów, ale też (a dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej – przede wszystkim) agresywnej Rosji, która może wykorzystać zmiany na sceny politycznej w Niemczech. To pokazuje, jak niebezpieczna jest sytuacja szerokiego spektrum zagrożeń, w jakiej obecnie znajduje się Sojusz Północnoatlantycki. Pytanie o utrzymanie w Republice Federalnej konsensusu dotyczącego wzmocnienia wschodniej flanki Paktu pozostaje nadal otwarte. 

Czytaj więcej: Polsko-niemieckie wojska pancerne w praktyce

 

 

WIDEO: "Żelazna Brama 2025" | Intensywne ćwiczenia na poligonie w Orzyszu
Reklama
Reklama