Reklama

Geopolityka

Nuklearna rewolucja Obamy? "Dalsze redukcje, pomimo zagrożenia z Rosji"

Pocisk AGM-86B, który ma być zastąpiony przez rakietę LRSO. Fot. Staff Sgt. Roidan Carlson/USAF
Pocisk AGM-86B, który ma być zastąpiony przez rakietę LRSO. Fot. Staff Sgt. Roidan Carlson/USAF

Pomimo zagrożenia ze strony Rosji, administracja Baracka Obamy nadal dąży do jednostronnych redukcji broni jądrowej. Pojawiają się głosy o rezygnacji z możliwości pierwszego użycia, a także o dążeniu do anulowania programu pocisku manewrującego nowej generacji. Te ostatnie plany w znaczący sposób ograniczyłoby zdolności odpowiedzi USA na ograniczone uderzenie jądrowe, także wobec krajów NATO.

Dążenie do ograniczenia roli broni nuklearnej jest jednym z priorytetów polityki Baracka Obamy od początku pierwszej kadencji. Jak pisze Washington Post powołując się na źródła w Białym Domu, amerykański prezydent chce wykorzystać ostatnie pół roku swojego urzędowania do podjęcia radykalnych kroków w dziedzinie rozbrojenia nuklearnego. Rozważane decyzje, które miały być w ostatnim czasie omawiane podczas dwóch posiedzeń komitetu dyrektorów (Principals Committee) w ramach Rady Bezpieczeństwa Narodowego, nie wymagałyby zgody Kongresu i miałyby stanowić ważny element dziedzictwa prezydentury Obamy.

Jedną z dyskutowanych opcji jest przyjęcie deklaracji "no first use", czyli zobowiązania, że Stany Zjednoczone nigdy nie sięgną po broń nuklearną jako pierwsze (w praktyce przeciwko atakowi z wykorzystaniem broni konwencjonalnej). Na ograniczenie zastosowania broni jako środka odstraszania wyłącznie przed takim samym atakiem zdecydowały się Chiny (od 1964 r.) oraz Indie (od 2003 r.). Z kolei Amerykanie, zgodnie z doktryną nuklearną z 2010 r., uznają odstraszanie za "główne zadanie" (fundamental role) swojego arsenału atomowego. W tym samym dokumencie zobowiązują się do tego, by funkcję tę uczynić jedyną (sole purpose) - miałoby to skutki zbliżone do deklaracji "no first use".

Wraz ze zbliżającym się końcem prezydentury Obamy nasiliły się głosy wzywające go do podjęcia kroków zmierzających w kierunku ograniczania znaczenia broni jądrowej. Pochodzą one z Partii Demokratycznej, której senatorzy - w tym Bernie Sanders i Elizabeth Warren -  wystosowali do Obamy specjalny list wzywający administrację prezydenta do przyjęcia "deklaracji no-first use" oraz zamknięcia programu rozwoju pocisku manewrującego zdolnego do przenoszenia głowic atomowych. Obecnie Amerykanie dysponują pociskami manewrującymi AGM-86 z głowicami nuklearnymi, odpalanymi z bombowców B-52H.

Warto przypomnieć, że prezydent Obama już wcześniej wycofał pociski manewrujące bazowania morskiego z głowicami nuklearnymi (Tomahawk), choć nie był do tego zobowiązany traktatem. W tym samym czasie Rosja wprowadziła rakiety Kalibr, które - jak powiedział prezydent Putin - mogą być uzbrojone w głowice nuklearne. Dodatkowo, pocisk manewrujący może służyć do wykonania pojedynczego (ograniczonego) uderzenia jądrowego. Potencjalnie jest bardziej przydatny (niż np. rakieta balistyczna) do przeprowadzenia ataku odwetowego, jeżeli przeciwnik wykorzysta taktyczną broń jądrową. Pamiętajmy, że użycie broni klasy ICBM/SLBM (pocisków międzykontynentalnych bądź odpalanych z okrętów) wiąże się z ryzykiem eskalacji konfliktu na poziom strategiczny. Stanowisko w sprawie rozbrojenia nuklearnego zajęło także Zgromadzenie Parlamentarne OBWE, które w deklaracji z Tbilisi zaapelowało do wszystkich państw posiadających broń jądrową o zrzeczenie się prawa pierwszego użycia oraz obniżenie gotowości bojowej.

Sojusznicy mówią "nie"

Pojawiające się w prasie doniesienia wywołują sprzeciw Partii Republikańskiej, w tym m.in. senatora Johna McCaina, przedstawicieli armii (w tym np. szefa Dowództwa Strategicznego), ale także środowisk eksperckich oraz rządów państw polegających na amerykańskich gwarancjach bezpieczeństwa. Choć przeciwnicy nie dysponują możliwością formalnego zablokowania ew. decyzji o przyjęciu deklaracji "no first use", to presja wywierana na administrację prezydencką może skłonić Baracka Obamę do podjęcia mniej radykalnego kroku.

Główny zarzut w dyskusji o rezygnacji z prawa do pierwszego użycia dotyczy osłabienia potencjału odstraszenia nuklearnego, w tym w szczególności amerykańskich gwarancji dla państw zagrożonych atakiem (w tym nuklearnym) i nieposiadających własnego potencjału atomowego. W tym kontekście najczęściej wymieniane są państwa Azji Północno-Wschodniej (Korea Południowa i Japonia), zagrożone agresją ze strony Korei Północnej. Nic dziwnego, że w ostatnich dniach japońskie władze wyrażają zaniepokojenie rozwojem sytuacji i zapowiadają chęć przedyskutowania tej kwestii z Amerykanami. Potwierdza to diagnozę ekspertów think-tanku Brookings Institution.

Jakakolwiek sugestia, że Stany Zjednoczone mogą mieć wątpliwości co do własnych gwarancji nuklearnych, wywoła obawy zakładające czarne scenariusze, czego najbardziej nie życzą sobie Stany Zjednoczone.

Jonathan D. Pollack, Richard C. Bush III

Jednak decyzja prezydenta Obamy będzie też miała konsekwencje dla Sojuszu Północnoatlantyckiego, w tym państw wschodniej flanki NATO sąsiadujących z dysponującą arsenałem nuklearnym Rosją. O negatywnych skutkach oficjalnej deklaracji dotyczącej rezygnacji z prawa do pierwszego użycia dla potencjału odstraszania NATO mówił w rozmowie z Defence24.pl Jacek Durkalec z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

Zrezygnowanie z pewnej dozy niepewności, co do odpowiedzi NATO na hipotetyczny atak konwencjonalny na wielką skalę, może być odczytany przez Rosję jako osłabienie amerykańskich gwarancji nuklearnych wobec sojuszników.

Jacek Durkalec, PISM

Oprócz ogólnego osłabienia potencjału odstraszania NATO, kolejną kwestią jest tzw. korytarz suwalski i rosyjskie zdolności do odcięcia państw bałtyckich od reszty terytorium sojuszniczego na zasadzie faktów dokonanych i przy użyciu broni konwencjonalnej. Nuklearna odpowiedź na ew. agresję z wykorzystaniem broni konwencjonalnej - wydaje się niemal niemożliwa w obecnych warunkach, jednak jednostronna rezygnacja z opcji atomowej nie sprzyja obniżeniu ryzyka realizacji scenariusza agresji na państwa wschodniej flanki. Znacznie bardziej niekorzystna dla bezpieczeństwa sojuszników USA jest natomiast potencjalna rezygnacja z pocisków manewrujących, które mogą być wykorzystane do uderzenia odwetowego po ograniczonym ataku jądrowym.

 

Reklama
Reklama

Komentarze (10)

  1. krzys

    Tylko ja nie widzę w tym nic dziwnego. Jaka jest różnica między stanem 3 tys głowic a 30 tys głowic? Militarnie żadna, jedno i drugie pozwala na to samo - zrównać z ziemią każdego przeciwnika, od strony ekonomicznej już różnica zasadnicza, koszt utrzymanie "drugiej opcji" jest 10 razy wyższy niż pierwszej. A w praktyce broń nieużywana wcale. A teraz przesuńmy te środki finansowe na broń konwencjonalną, którą to i USA i Rosja dość intensywnie ostatnio używa. Może nawet nie tyle na ilość co jakość tej konwencjonalnej, do której zaliczę też narzędzia do szpiegowania czy zakłócania zabawek wroga.

    1. Tomek72

      Wygląda na to, że masz rację ... choć ja tych liczb nie jestem w stanie "militarnie policzyć / zważyć" Chyba bym jednak wolał, aby ta broń atomowa była rozdysponowana pomiędzy zaufanych sojuszników. Chodzi o ewentualne uwarunkowania traktatowe. USA nie może sprzedać tej broni sojusznikom np Polsce, ale nawet gdyby miało to oznaczać utworzenie np Amerykańskiej Legii Cudzoziemskiej - oczywiście w ramach NATO. Np "Polska Brygada - Legii Cudzoziemskiej USA", "Niemiecka Brygada - Legii Cudzoziemskiej USA" "Finansowanie w ramach NATO" Polacy szkoliliby się i stacjonowaliby w USA, Amerykanie w Polsce i innych krajach NATO. Współpraca, budowa relacji - szkolenie i doskonalenie. Wiem, pomysł szalony, ale USA nie może sprzedać tej broni sojusznikom np Polsce - szkoda niszczyć taki potencjał. Oczywiście całość musi być modernizowana. Myślę, że byłaby też korzyść skali a Rosja musi te wydatki finansować samodzielnie i widać jak to się odbija na jej gospodarce.

    2. marcin

      Chodzi o to,że jak odpalisz 3 tys głowic,to przeciwnik może je zniszczyć.Ale jak 30 tys,to już inna bajka...

  2. bmc3i

    wygląda na to, że Obama jak rozpoczął pierwsxą kadencję kompromitacją z resetem, tak swoistą klamrą chce zakonczyć drugą.. Jak Rojsnie śmiali się z niego wówczas, nazywając go amerykańskim Jelcynem, tak i teraz będą sie z niego nabijać na koniec. I jak oni mają wierzyć w demokrację?

  3. Tom

    Obama jest politykiem zupełnie nie odpowiedzialnym. Jego polityka doprowadzi do tego że kraje polegające na amerykańskim parasolu atomowym dojdą do wniosku że nie ma już parasola. Konsekwencje są łatwe do przewidzenia.

  4. Arek

    Słuszna doktryna. Co to za broń która może zniszczyć ziemię ? Taka broń to pomyłka. Liczy się taka broń która wyeliminuje chirurgicznie przeciwnika. Broń jądrowa nie ma przyszłości - chyba że chcemy unicestwić planete na które żyjemy, a więc sami siebie ....

    1. rcicho

      Bron jadrowa daje w zasadzie pewnosc ze jestes bezpieczny i nikt ci wojny nie wypowie. To potezny czynnik odstraszajacy i bron ktora warto miec. Jak trzeba bedzie sie beda jej uzywac. generalnie gdyby NATO zaatakowalo Rosje na szerokim froncie to "grzybki atmowe" w Europie bylyby pewne. Co innego potyczka z USA czy Chinami bo one sa w stanie odpowiedziec bo posiadaja w swym arsenale wiele srodkow na te okolicznosc. USA nie beda ryzykowaly stracia z Rosja po to by pomscic Polske czy Rumunie. W wielkiej polityce licza sie tylko wlasne interesy. polacy tego na razie nie rozumieja. Naiwnie wierza w sojusznikow :)

  5. mix

    Mogliby nam dać kilka bombek a jak Izraelowi. Nie moglibyśmy tym narobić zbyt wiele niechcianego przez usa zamieszania ale zniszczyć jakieś pojedyncze instalacje/bazy już tak!

  6. m

    Oby przeczytali to ludzie mający wpływ na sprawy obronności w Polsce: żadne bazy, żadne szpice i cały ten PR nie zmienią niczego, jeżeli wreszcie nie stworzymy liczącej się armii. Sojusze są uzależnione od koniunktury, a własna zdolność militarna jest konkretnym narzędziem dostępnym w każdych okolicznościach.

    1. Ernest Treywasz

      Chyba jest już za późno. Rosja zmieniła priorytety zbrojeniowe. Zamiast jak najszybszego wdrażania T-14 Armata i Suchoja PAK FA, modernizują duża liczbę t-72 do standardu B3M, zamawiają sprawdzone Su-30. To znaczy że przewidują apogeum napięcia politycznego, w którym decydujący będzie rzeczywisty potencjał "w polu" raczej szybciej niż później. Mamy mało czasu. Raczej kilka miesięcy niż lat.

  7. wutang

    Doktryna jest tylko kawalkiem papieru. Przychodzi rozkaz i dowodca bazy/okretu musi go wykonac bez ogladania sie na aktualna doktryne uzycia broni atomowej.

  8. Afgan

    Prawda jest taka że era Obamy przemija i jest on już nic nie znaczącym figurantem obecnie.

  9. Janek

    USA jak wielki kraj może robić co mu się podoba. Lepiej, że są liderem w rozbrajaniu i w stabilizowaniu sytuacji w różnych regionach świata niż ma się tam pojawić jakaś "dobra zmiana" i podzielą świat na trzy części z Rosją i Chinami i nikt im nie podskoczy.

  10. edi

    Tym sposobem doprowadzą do tego że kolejne państwa jak wcześniej Izrael czy teraz Iran pójdą po swoja broń atomową.