- Analiza
- Wiadomości
„Rakiety przeciwokrętowe, budowa w Polsce.” Norweska oferta dla Orki
Kongsberg przygotował propozycję realizacji programu okrętu podwodnego nowego typu Orka dla polskiej Marynarki Wojennej. Oferta obejmuje między innymi nowe rakiety przeciwokrętowe do odpalania z wyrzutni torpedowej, okrętowy system walki oraz kooperację przy ewentualnym, wspólnym zakupie okrętów podwodnych z Norwegią.
Projekt wspólnego zakupu okrętu podwodnego przez Norwegię i Polskę, jako jedna z możliwości pozyskania tej klasy jednostek pływających przez Marynarkę Wojenną, pojawił się już w 2015 roku. Jak poinformował szef Inspektoratu Uzbrojenia generał brygady Adam Duda na Forum Bezpieczeństwa Morskiego w styczniu br..: „…Jedną z opcji jest udział w programie międzynarodowym i nie jest tajemnicą, że … jedną z tych opcji jest wspólne jego pozyskanie z Norwegią i Holandią. Być może, ponieważ Holandia jeszcze ostatecznie się nie wypowiedziała. To jest jedna z opcji, Ta decyzja jeszcze nie jest podjęta”.
Istnieją zarówno pozytywne, jak i negatywne aspekty takiego rozwiązania. Może ono bowiem spowodować opóźnienie programu Orka (pozyskania Okrętu Podwodnego Nowego Typu), którego rozpoczęcie od kilku lat jest odsuwane w czasie. Ostatnio stało się tak z powodu wprowadzenia do wymagań zdolności do użycia rakiet manewrujących, co było pretekstem dla kolejnego, kilkunastomiesięcznego przesunięcia terminu rozpoczęcia programu.
Kiedy sprawę wspólnego programu okrętów podwodnych podjął w 2013 roku ówczesny wiceminister Skrzypczak – Norwegia stwierdziła, że polski harmonogram jest zbyt szybki. Teraz wygląda raczej na to, że Polska jest za Norwegią biorąc pod uwagę przygotowanie merytoryczne procedury zakupowej. Dlatego opóźnienie może dotyczyć najwyżej dłuższej procedury ze względu na uzgadnianie stanowisk obu MW. Z drugiej strony na pewno może to być skompensowane przygotowaniem merytorycznym Norwegów.
Wspólny zakup okrętów podwodnych daje więc również zalety. Po pierwsze, daje możliwość skorzystania z doświadczeń i wiedzy Norwegii, która w przeszłości realizowała całościowe programy budowy i wprowadzenia na uzbrojenie okrętów podwodnych, siłami własnego przemysłu. Polska nie ma dużego doświadczenia w tej dziedzinie, ponieważ po 1989 roku nie przeprowadzano samodzielnego programu zakupu nowego okrętu podwodnego, nie mówiąc już o jego budowie w kraju. Tymczasem w ocenie specjalistów jest to jedno z bardziej skomplikowanych i czasochłonnych przedsięwzięć wśród programów modernizacyjnych sił morskich.
Brak doświadczenia wynika przede wszystkim z tego, że posiadane wcześniej i wykorzystywane obecnie okręty podwodne zostały przekazane do Marynarki Wojennej nie na zasadzie spełnienia określonych wymagań, ale ponieważ były dostępne, jak w wypadku Kobbenów czy wcześniej okrętów produkcji ZSRR. Nie wykonywano więc nigdy np. szczegółowych analiz technicznych i ekonomicznych od momentu zakupu aż do utylizacji.
Przebieg programu Orka, w tym ciągłe przesuwanie rozpoczęcia postępowania wskazuje na niedostatek wojskowych specjalistów, którzy posiadaliby wystarczającą wiedzę (techniczną i rynkową), aby prawidłowo i terminowo przeprowadzić procedurę, zakończoną wdrożeniem do służby w Marynarce Wojennej.
Ewentualna współpraca z Norwegią dałaby więc Polsce dostęp do dokumentacji i wiedzy jednego z najbardziej obecnie doświadczonych użytkowników okrętów podwodnych na świecie. Marynarka Wojenna RP dysponuje porównywalną kulturą techniczną i doświadczeniem jak Norwegia w zakresie operacyjnego wykorzystania tej klasy jednostek pływających. Oba państwa mają już doświadczenia w zakresie współpracy, uzyskane podczas i po przekazaniu Polsce przez norweską marynarkę wojenną pięciu okrętów podwodnych typu Kobben (z których cztery są wykorzystywane operacyjnie do dzisiaj).
Na przeszkodzie realizacji wspólnego zakupu mogą z kolei stanąć różnice w wymaganiach operacyjnych, związane z różnymi koncepcjami wykorzystania okrętów podwodnych. Wynika to z uwarunkowań geograficznych i roli tych jednostek w siłach morskich obu państw. Specjaliści wskazują, że może to dotyczyć np. założenia użycia okrętów do przerywania morskich linii komunikacyjnych. Norwegia będzie prawdopodobnie zainteresowana np. prowadzeniem szerzej zakrojonych działań na morzach arktycznych i na Atlantyku.
Obecnie Oslo planuje samodzielny zakup siedmiu okrętów podwodnych i analizy na ten temat trwają od 2-3 lat. Na przygotowanie przetargu w Norwegii wydano ponad milion euro. Z nieoficjalnych informacji wynika, że norweskie siły zbrojne określiły już podstawowe wymagania taktyczne i operacyjne. Jednocześnie władze deklarują wstępnie, że w wypadku podjęcia decyzji o realizacji wspólnego zakupu okrętów podwodnych, zostaną nieodpłatnie udostępnione stronie polskiej. Marynarka Wojenna więc mogłaby z nich skorzystać podczas realizacji programu Orka.
By do ewentualnej współpracy doszło, konieczne jest jednak założenie, żeby obie marynarki wojenne ujednoliciły wymagania techniczne. W tym wypadku nie narzucano by wzajemnie konkretnego typu okrętu, a jego wybór zostałby zaakceptowany przez obie strony. Oba ministerstwa obrony chcą to zrobić w przetargu otwartym.
Obniżenie kosztów programu i budowa wszystkich okrętów podwodnych w Polsce
Potencjalną zaletą współpracy w programie Orka jest również możliwość obniżenia kosztu zakupu okrętów podwodnych. Jest to zrozumiałe, ponieważ cena jednostkowa przy kupnie dziesięciu jednostek pływających będzie mniejsza, niż przy zakupie trzech (Polska) lub siedmiu (Norwegia). Norwegowie oszacowali, że przy programie realizowanym z Polakami - kupując siedem okrętów musieliby zapłacić taką cenę, jak w wypadku samodzielnego pozyskania sześciu jednostek. Z kolei oszczędności poniesione przez stronę polską miałyby wartość około połowy kosztów zakupu jednego okrętu (w porównaniu do samodzielnego zakupu trzech okrętów).
Z tego samego powodu wspólny zakup wpłynąłby również na ograniczenie kosztów szkolenia, stworzenia i utrzymania bazy części zamiennych, serwisowania i utrzymania okrętów, a związane z tym korzyści zostałyby rozłożone na cały okres eksploatacji, wynoszący 30 lat.
Norwegowie wskazują również na podejmowanie współpracy z polskim przemysłem stoczniowym. Jak dotąd jedynie francuski koncern DCNS zaoferował budowę okrętów podwodnych w Polsce. Zgodnie z informacją przekazaną przez Kongsberg istnieje zapewne szansa, by norweska marynarka wojenna mogła się zgodzić na produkcję lub kooperację w produkcji norweskich okrętów w polskich stoczniach. Zwiększyłoby to szybkość, z jaką nastąpiłaby amortyzacja inwestycji poniesionych, by taka produkcja w Polsce była w ogóle możliwa. Oczywiście decyzja w zakresie lokalizacji budowy okrętów należy do norweskiego MON i polskiego MON przy założeniu wspólnego programu.
Rakiety manewrujące – tak, ale później
Wiele wskazuje na to, że w Norwegii uzbrojenie okrętów w rakiety manewrujące traktowane będzie jako odrębna kwestia. Według nieoficjalnych deklaracji docelowo marynarze będą dążyć do dysponowania okrętami podwodnymi z tego rodzaju uzbrojeniem, ale obecnie dostępność pocisków na rynku jest ograniczona. Dlatego według naszych informacji obecnie norweskie władze zamierzają się skupić raczej na zapewnieniu zdolności do użycia rakiet manewrujących, niż samym wprowadzeniu tego rodzaju broni.
Przedstawiciele Kongsberga wskazują, że pociski mogą zostać pozyskane na bazie umowy międzyrządowej, w każdym czasie, a od rozpoczęcia budowy do wprowadzenia ich na uzbrojenie upłynie sześć lat. Ma to oznaczać, że taka decyzja może zostać podjęta później, choć takie rozwiązanie wiąże się z pewnym ryzykiem, dotyczącym np. dostępności uzbrojenia. Zarówno Polska jak i Norwegia mogą wybrać okręty, dostosowane od podstaw do przenoszenia pocisków manewrujących, nie muszą np. modyfikować istniejących jednostek.
Rakiety Kongsberga dla okrętów podwodnych z zasięgiem „500-600” km
Niezależnie od powodzenia koncepcji wspólnej budowy okrętów podwodnych dla Marynarek Norwegii i Polski, Kongsberg proponuje dostarczenie wyposażenia dla programu Orka. Dotyczy ona przede wszystkim: okrętowego systemu walki oraz rakiet przeciwokrętowych NSM w wersji podwodnej.
Koncern pracuje nad rakietą przeciwokrętową odpalaną z pokładu zanurzonego okrętu podwodnego, której zasięg będzie większy niż 500 km. Ma to umożliwić wejście w „lukę”, jaka powstała w krajach zachodnich po ograniczeniu prac nad podwodnymi wersjami rakiet Harpoon UGM-84 i Exocet SM-39.
Norwegowie już od kilku lat wspominali o pracach nad podwodną wersją pocisków NSM (Naval Strike Missile). Prezentowano makietę rakiety ze składanymi skrzydłami i statecznikami, umieszczoną w specjalnej kapsule przygotowanej do załadowania do standardowej wyrzutni torpedowej kalibru 533 mm.
Obecnie wiadomo jednak, że dla okrętów podwodnych budowana jest hybryda, łącząca w sobie zarówno podzespoły z rakiet okrętowych oraz brzegowych NSM, jak i lotniczych JSM (Joint Strike Missile) - opracowywanych przez Kongsberg wspólnie z amerykańskim koncernem Lockheed Martin przede wszystkim dla samolotów F-35 Lightning II. W tej chwili trwają prace nad tzw. „Studium Wykonalności” („Feasibility study”) oraz negocjacje z siłami morskimi Norwegii na temat ostatecznych wymagań taktyczno-technicznych.
Założeniem jest zastosowanie jak największej ilości już opracowanych i sprawdzonych rozwiązań. Dlatego Kongsberg współpracuje w tej sprawie m.in. z brytyjską firmą Babcock, która zajęła się pakietem dostosowawczym dla systemów startowych i wyrzutni torpedowej.
Wiadomo już jednak, że w nowej rakiecie nie będzie wykorzystany silnik startowy z NSM, ale zupełnie nowe rozwiązanie opracowane przez firmę Nammo. Zastosowany zostanie natomiast system naprowadzania z NSM, który został również wkomponowany do lotniczych rakiet „powietrze-ziemia” JSM.
Konstrukcja podwodnej kapsuły startowej ma pozwolić na odpalenie rakiety niezależnie od położenia okrętu. Kapsuła otwiera się dopiero po wyjściu z wody na wysokość 2-3 m i wtedy uruchamia się właściwy silnik startowy.
Norwegowie podkreślają że ich pocisk nie będzie w żaden sposób zamiennikiem amerykańskich rakiet Tomahawk i francuskich MdCN. O ile bowiem oba te pociski są typowymi rakietami do zwalczania celów lądowych, o tyle nowy pocisk Kongsberga będzie głównie dedykowanym uzbrojeniem przeciwokrętowym (podobnie jak NSM). Jego zasięg jest w tej chwili określony na 500-600 km.
Dodatkowo wiadomo, że wielkość kapsuły startowej (długość ok. 6,6 m) pozwoli na wykorzystanie nowego pocisku również na okrętach podwodnych typu 212A i 214. Kongsberg zakłada, że prototyp nowej rakiety będzie gotowy do końca 2019 r. Jako datę pełnej integracji na okręcie podwodnym wyznaczono 2024 rok. Wszystko to będzie możliwe, o ile finansowanie projektu zostanie zatwierdzone przez rząd Norwegii.
Kongsberg liczy przy tym również na zainteresowanie sił morskich Stanów Zjednoczonych, które rozważają możliwość zakupu rakiet NSM dla okrętów nawodnych i które mogą zdecydować się na zakup nowych pocisków dla floty podwodnej.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS