- Analiza
- Wiadomości
Bundeswehra na dnie. Resort obrony przedstawia plan naprawczy
Minister obrony Niemiec Ursula von der Leyen zaapelowała o zainwestowanie łącznie 130 mld euro na uzbrojenie Bundeswehry do 2030 roku, co jest równoznaczne ze znacznym zwiększeniem środków na zakupy sprzętu. Z raportu przedstawionego niemieckiemu parlamentowi wynika jednoznacznie, że armia jest przeciążona wykonywanymi zadaniami, a stopień gotowości znacznej części jednostek jest niski.

Szefowa resortu obrony Niemiec stwierdziła, że w celu zapewnienia prawidłowego wyposażenia Bundeswehry konieczne jest zainwestowanie 130 mld euro do 2030 roku. Jest to równoznaczne z koniecznością zwiększenia wydatków przeznaczanych na uzbrojenie (w 2016 roku na zakupy trafiło 4,7 mld euro), ale też ogólnego wolumenu budżetu obronnego. Obecne planowanie finansowe niemieckiej armii ma zakładać stopniowe, ale trwałe zwiększanie nakładów na obronę narodową.
Według Ursuli von der Leyen jest to spowodowane nie tylko koniecznością udziału w misjach zagranicznych (do czego, w pewnym stopniu, przygotowywała reforma Bundeswehry), ale też zwiększonym znaczeniem zdolności do operacji obrony terytorium kraju i obrony kolektywnej w obecnym otoczeniu geopolitycznym. Należy to odczytywać jako sygnał zaangażowania Berlina w ramach NATO, w celu uzyskania pożądanego poziomu zdolności do uczestnictwa w kolektywnej operacji obronnej. Warto przypomnieć, że w Republice Federalnej dostrzeżono zwiększone znaczenie wspólnej obrony po agresji Rosji na Ukrainę i to właśnie działania Moskwy są jedną z przyczyn dążenia do wzmocnienia Bundeswehry.
Czytaj więcej: Niemcy wracają do obrony kolektywnej
Niemcy zdecydowali się na odrzucenie systemu dynamicznego zarządzania sprzętem wojskowym, zakładającego niepełne ukompletowanie jednostek i powodującego znaczne obniżenie ich poziomu gotowości bojowej. Obecnie struktury Bundeswehry mają być wyposażone w stopniu pozwalającym na „elastyczne” wykonywanie zadań. Zakłada się więc uzyskanie zdolności użycia większej liczby jednostek, niż tylko wydzielonych do misji zagranicznych czy Sił Odpowiedzi NATO. W praktyce oznacza to dążenie do pełnego ukompletowania większości jednostek.
Decyzja o odejściu od „górnych granic” liczebności posiadanego sprzętu, wprowadzonych zgodnie z ostatnią reformą Bundeswehry wprowadza zmiany przede wszystkim w wojskach lądowych. Oznacza między innymi zwiększenie docelowej liczby czołgów Leopard 2 z 225 do 320, decyzję o utrzymaniu w służbie około 190 dodatkowych bojowych wozów piechoty, oprócz ok. 350 przewidzianych do pozyskania BWP Puma (możliwa jest modernizacja starszych wozów Marder), zwiększenie z 1170 do 1300 planowanej łącznej liczby transporterów Fuchs i Boxer (decyzja o zakupie dodatkowych Boxerów została już podjęta).
Zwiększona zostanie też docelowa liczba haubic samobieżnych PzH 2000 – z 89 do 101 oraz lekkich pojazdów opancerzonych Fennek – z 217 do 248. W Bundeswehrze ma pozostać docelowo zaledwie 38 wieloporowadnicowych wyrzutni rakietowych MARS II (zmodernizowany MLRS), tak jak planowano wcześniej – jednostki rezerwowe nie będą dysponowały sprzętem. Wymienione środki mają pozwolić na prawidłowe ukompletowanie istniejących struktur niemieckich wojsk lądowych, przyczyniając się do podniesienia stopnia gotowości bojowej.
Na uwagę zasługuje dążenie do posiadania około 190 dodatkowych BWP. Prawdopodobnie będą one w dużej mierze stanowić wyposażenie jednostek rezerwowych czy szkolnych – planowana docelowa liczba 350 Pum była do tego niewystarczająca zważywszy na potrzeby czynnych jednostek wojsk lądowych. Pomimo pewnego wzmocnienia, nadal słabością niemieckich wojsk lądowych pozostaną jednostki artylerii, dysponujące zaledwie czterema (obecnie – nie w pełni ukompletowanymi w sprzęt) batalionami artylerii o czym niżej. Natomiast podwyższeniu ma ulec poziom ich gotowości bojowej.
Deklaracja minister von der Leyen nastąpiła dzień po publikacji raportu pełnomocnika parlamentu ds. obrony Hansa Petera-Bartelsa. Z treści dokumentu wynika jednoznacznie, że niemiecka armia jest przeciążona zadaniami i poza siłami wydzielonymi do misji zagranicznych czy np. Sił Odpowiedzi NATO zdolna jest do prowadzenia działań jedynie w ograniczonym stopniu.
Jak już wspominano, niemiecka armia cierpi na braki personelu. Obecnie w czynnej służbie znajduje się około 177 tys. żołnierzy, podczas gdy struktura zakłada dysponowanie 185 tys. wojskowych (w tym 2,5 tys. miejsc dla rezerwistów). Wiele wątpliwości budzi też zarządzanie służbą żołnierzy Bundeswehry, które dodatkowo przyczynia się do pogłębienia problemów z gotowością bojową.
Jednym z podstawowych problemów niemieckiej armii pozostaje jednak polityka sprzętowa. W raporcie czytamy, że 345 batalion artylerii dysponował jedynie 60% sprzętu, potrzebnego do wystawienia komponentu do Sił Odpowiedzi NATO. Z 24 „planowanych” haubic PzH 2000 do dyspozycji było jedynie siedem, z czego sześć na dyżurze NATO Response Force i jedna służąca jako rezerwowa. Poseł Bartels zaznaczył, że inne elementy wyposażenia – radary artyleryjskie COBRA, wyrzutnie rakietowe MARS II, pojazdy Fennek i bezzałogowce KZO były ściągane z innych jednostek 10. Dywizji Pancernej i były dostępne tylko do szkolenia w ramach Sił Odpowiedzi.
Takie postępowanie zapewniło co prawda gotowość sił wydzielonych do szybkiej reakcji, ale musiało odbić się na gotowości pozostałych wojsk. Sprzętu, w tym pojazdów czy gogli noktowizyjnych brakowało też w 232 batalionie strzelców górskich. Wyposażenie, jakie było przekazywane żołnierzom, często ulegało awariom, a sama jednostka musiała oddawać swój sprzęt jednostkom, uczestniczącym w działaniach ekspedycyjnych.
Problemy dotyczyły też gotowości posiadanych jednostek sprzętu, a także opóźnieniu we wprowadzaniu uzbrojenia dla wyposażenia, które zostało już wdrożone (np. ppk Spike dla BWP Puma). Spośród 114 myśliwców Eurofighter 40% podlegało pracom (np. modernizacyjnym) w podmiotach przemysłowych, natomiast w eskadrach pozostawało 68 maszyn, z czego jedynie 38 w pełnej gotowości. Braki w zapasach części zamiennych spowodowały, że z 93 uderzeniowych Tornado jedynie 29 było zdolnych do działań.
Niewystarczające zakupy części, oraz nieadekwatne zdolności do utrzymania i napraw wpływały też na gotowość lotnictwa niemieckich wojsk lądowych. Zgodnie z treścią raportu z 43 maszyn Tiger "gotowych do lotu" było siedem, a z 40 wielozadaniowych śmigłowców NH-90 zaledwie pięć było gotowych do działań i do dyspozycji wojsk. W raporcie wyraźnie zaznaczono, że obecny stopień gotowości sprzętowej Bundeswehry jest niewystarczający, a „kryzys rosyjsko-ukraiński” nadał nowego znaczenia obronie kolektywnej, która może funkcjonować tylko wtedy, gdy Bundeswehra będzie w stanie dostarczać odpowiednie zdolności dla NATO.
Raport na temat wyposażenia niemieckiej armii i odpowiedź resortu obrony, w połączeniu z deklaracjami o „zrozumieniu” ministra finansów na temat potrzeby zwiększenia wydatków obronnych świadczą o tym, że władze federalne zdają sobie sprawę z niskiego stopnia gotowości armii i dążą do wdrażania środków zaradczych. Wdrażanie „programu naprawczego” dla niemieckiej armii będzie, w dużej mierze, procesem długotrwałym i jego efekty dla zdolności NATO będą w pełni odczuwalne dopiero po kilku latach, zwłaszcza zważywszy na obecną skalę zaniedbań.
Ponadto, obecne struktury Bundeswehry zapewniają jednak relatywnie dość ograniczone zdolności w obszarach związanych z prowadzeniem działań konwencjonalnych (przede wszystkim artyleria, OPL krótkiego zasięgu), nawet przy założeniu przywrócenia sprawności sprzętu i pełnego ukompletowania. W celu zapewnienia odpowiedniego poziomu zdolności do kolektywnej obrony należałoby również wziąć pod uwagę tworzenie nowych struktur, wzmacniając obszary szczególnie istotne na konwencjonalnym polu walki. Wskazany przez minister von der Leyen zakres środków na modernizację może wymagać niewielkiego zwiększenia udziału wydatków obronnych w niemieckim PKB, ale raczej na pewno nie spowoduje, iż Berlin będzie przeznaczał na obronę 2% produktu krajowego brutto zgodnie z wymogiem NATO.
Wreszcie, tak długofalowy program naprawy armii jest obdarzony znacznym ryzykiem politycznym i finansowym. Musi bowiem zostać zatwierdzony przez parlament, a następnie – co ważniejsze – utrzymywany, a nawet rozwijany przez kolejne rządy. W tym kontekście trzeba wspomnieć o kryzysie migracyjnym, który może potencjalnie wpłynąć destabilizująco na niemiecką scenę polityczną, wywołując – potencjalnie – trudne do przewidzenia skutki. Mimo wszystko, przedłożone przez minister von der Leyen plany wzmocnienia Bundeswehry powinno się oceniać jako krok w dobrym kierunku. Niemcy bowiem są i pozostaną bardzo istotnym członkiem NATO, a zdolności ich armii mają bezpośrednie przełożenie na potencjał obronny całego Sojuszu.
Czytaj więcej: Niemcy zwiększą budżet armii. Pośpieszna rezygnacja z poboru „błędem”
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS