- Wiadomości
1,5 roku po naszym apelu zabytki Westerplatte nadal niszczeją
Kiedy półtora roku temu pisaliśmy o tragicznym stanie, w jakim znajduje się Wartownia nr 4 na Westerplatte wydawało nam się, że kogoś poruszy rozpadający się dowód chwały polskiego oręża. Byliśmy jednak naiwni…
Rozpadająca się Wartownia nr 4 to hańba dla nas tym większa, że znajduje się ona na chronionym płotami i drutami kolczastymi terenie wojskowym. Po obejrzeniu zdjęć z Westerplatte, które zamieszamy w niniejszym tekście mówienie o więzi obecnych sił zbrojnych z historią jest co najmniej śmieszne. A przecież jeżeli żołnierze nie będą dbali o tradycję, to co ma ich motywować do działania? Tylko pieniądze?
My nie mówimy tu o jakiejś „sławojce” (chociaż Wartownia nr 4 teraz tak wygląda), ale o jedynym stałym elemencie polskiej obrony Westerplatte z września 1939 r., który zachował się praktycznie nienaruszony i na swoim starym miejscu.
Przypomnijmy, że polski system obrony Wojskowej Składnicy Tranzytowej składał się z pięciu Wartowni, Nowych Koszar z tzw. Wartownią nr 6 oraz sześciu placówek. Jeżeli chodzi o umocnienia polowe to zachował się jedynie stary bunkier – element placówki „Fort” oraz miejsca po placówkach: Elektrownia, Łazienki i stanowisko rkm kaprala Szamlewskiego.
Wartownia nr 2 została zniszczona podczas poszerzania toru wodnego, Wartownia nr 1 z tego samego powodu została przesunięta kilkadziesiąt metrów i dzięki temu zachowano ją w całości. Wartownia nr 3 jest zasypana i niedostępna wewnątrz dla zwiedzających, wartownia nr 5 została zniszczona podczas nalotu bombowego 2 września 1939 r. i po wojnie zasypana (zginęło w niej co najmniej pięciu obrońców), Wartownia nr 6 została zniszczona razem z Nowymi Koszarami i teraz jest pokazywana jako ruina (odgruzowana przez pasjonatów historii).
Jak wojsko szanuje tradycję i historię oręża polskiego?
W całości i na swoim miejscu przetrwała tylko Wartownia nr 4, którą uratowało to, że znajdowała się na zamkniętym terenie należącym do wojska. Paradoksalnie to, co Ludowe Wojsko Polskie jakoś zachowało w czasach komunistycznych teraz Wojsko Polskie doprowadza do ruiny w czasach demokratycznych. Być może rzeczywiście oficerowie polityczni wcześniej nie wiedzieli, z jak ważną pamiątką przedwojennej, „sanacyjnej” Polski mieli do czynienia, ale obecnie żołnierze zawodowi powinni być świadomi miejsca, w którym służą – i je szanować.
Tymczasem nadal nikt nie chce się do Wartowni nr 4 przyznać. Obiekt ten nie jest obecnie wykorzystywany i jako niedostępny dla zwiedzających stał się zbędny. Jego obecny tragiczny stan jest o tyle niezrozumiały, że Wartownia nr 4 znajduje się na terenie chronionym, tak więc to nie „złomiarze” (którzy nie mają tam dostępu), ale wojskowi doprowadzili do zerwania parkietów i ubrudzenia ścian. Kompletnie nie można też zrozumieć dlaczego wyrwano drzwi i powybijano część okien. Był to po prostu akt wandalizmu, bo nikt od żołnierzy przecież nie wymaga, by z opuszczonych budynków musieli zdawać okna i drzwi. Ktoś więc ukradł mienie wojskowe i należy odszukać tych złodziei, ale Prokuratura Wojskowa i Żandarmeria ma ważniejsze sprawy na głowie. A przecież nie jest to aż tak stara sprawa, ponieważ według naszych danych jeszcze w 2004 roku istniały drzwi od podpiwniczenia a okna nie były wibite.
Teraz wojsko już nie musi nic robić, ponieważ resztą zajmuje się przyroda. Do Wartowni nr 4 nie prowadzi już żadna ścieżka. Po przebiciu się przez wysokie pokrzywy i zarośla przed oczami ludzi znających historię staje smutny budynek z dachem, który coraz bardziej się załamuje, z tynkiem, który się coraz bardziej sypie, z urwanymi rynnami i z roku na rok powiększającym się grzybem. Zgroza.
Czy Ministerstwo Obrony Narodowej zatroszczy się o „swój” zabytek?
Prawdą jest, że wojsko nie ma pieniędzy na ochronę obiektów historycznych. Ale Wartownia nr 4 jest wpisana na listę zabytków i nie można tego w żaden sposób ignorować odwracając głowę. Istnieją także środki na remonty budynków wojskowych, a budynek nr 26 na Westerplatte nadal się do takich zalicza. Ponadto według Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Gdańsku „…to właśnie właściciel terenu w myśl ustawy o ochronie zabytków, powinien dbać o swoje dobro”.
Półtora roku temu sami próbowaliśmy odszukać instytucję, która poczułaby się odpowiedzialna za stan całego terenu byłej Wojskowej Składnicy Tranzytowej, ale jak się okazało bezskutecznie. Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Gdańsku nie planował jakichkolwiek inwestycji na terenie Westerplatte. Podobnych planów nie miał Urząd Miejski w Gdańsku, odsyłając nas do „Muzeum II wojny światowej”. To muzeum było jednak zajęte swoimi wizjami inwestycyjnymi za setki milionów złotych dotyczącymi „…ludności cywilnej, jej losów i cierpień...” i nie zamierzało się więcej zajmować: ani popadającą w ruinę Wartownią nr 4, ani pozostałymi 25 obiektami Westerplatte, które przecież znajdują się pod ochroną państwa po umieszczeniu ich na liście zabytków.
W tym roku już wiemy, że ustne deklaracje ludzi tam pracujących nie mają żadnego znaczenia. A przecież Wartownia nr 1, którą opiekuje się Muzeum Historyczne Miasta Gdańska pokazuje, że może być inaczej. Półtora roku temu proponowaliśmy, by zastanowić się nad sposobem wyeksponowania Wartowni nr 4 i jej udostępnieniem dla zwiedzających. Nikt się tym nie przejął.
Na razie nie ma szans by wrócić do dawnych planów budowy Muzeum Westerplatte. A szkoda, bo istniejący projekt Igora Strzoka kosztowałby kilkanaście razy mniej niż to, co zaprezentuje nam „Muzeum II wojny światowej”.
Sugerowaliśmy np. przesunięcie płotu, by obiekt ten był bardziej dostępny, wynajęcie budynku np. harcerzom lub stowarzyszeniom historycznym, które mogłyby tam trzymać swoje zbiory. Wartownia jest bowiem jeszcze do uratowania, a co więcej - może być o wiele lepiej wyeksponowana niż „jedynka”. W Wartowni nr.1 nie ma bowiem możliwości pokazania podpiwniczenia, skąd żołnierze prowadzili ogień do nacierających Niemców. W „czwórce” podczas jej użytkowania wojsko zrobiło wejście do piwnicy i dzięki temu jest dostęp do wszystkich znajdujących się na dole pomieszczeń.
Szukamy w MON pieniędzy na zabytki „wojskowe”
Ale najważniejsze jest teraz zabezpieczenie budynku Wartowni nr 4. Środki można wbrew pozorom łatwo znaleźć. Jeżeli wojsko nie może sobie z tym poradzić to pomogą miłośnicy historii, którzy dostarczą jakieś stare drzwi, oszklą okna i naprawią rynny. Na razie. Jednak trzeba im ten teren udostępnić.
Artykuł ten powinien się ukazać 1 września. Ale dla Wartowni nr 4 nie ma już czasu. Dlatego 1 września znowu napiszemy, co się dzieje na terenach wojskowych na Westerplatte. A potem znowu i znowu... Bo może wreszcie kogoś ruszy sumienie.
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]