Grupa poszukiwaczy odnalazła na głębokości ponad pięciu tysięcy metrów pod powierzchnią Pacyfiku wrak amerykańskiego ciężkiego krążownika USS Indianapolis. Okręt został 72 lata temu storpedowany przez japoński okręt podwodny. Zatopienie jednostki, która dostarczyła na Tinian elementy bomby atomowej użytej do ataku na Hiroszimę, doprowadziło do śmierci ponad 800 marynarzy.
Odkrycie na dnie Pacyfiku
Poszukiwania wraku ciężkiego krążownika USS Indianapolis prowadził trzynastoosobowy zespół, na czele którego stał Paul Allen, jeden z założycieli Microsoftu. Rejon zatonięcia jednostki na Morzu Filipińskim został z kolei wyznaczony przez historyka Richarda Hulvera. Badania na obszarze 1500 km2 trwały kilka miesięcy, a o ich powodzeniu zespół odkrywców poinformował w sierpniu br.
Znalezisko zostało namierzone z wykorzystaniem bezzałogowego batyskafu R/V Petrel, który wykonał też pierwsze zdjęcia jednostki. Wrak USS Indianapolis spoczywa na głębokości ok. 5,5 km. Zgodnie z prośbą US Navy dokładna lokalizacja wraku będącego grobem amerykańskich marynarzy nie zostanie ujawniona. Odkrywcy natomiast planują dalszą eksploracje znaleziska przez kolejne kilka tygodni.
USS Indianapolis jest kolejnym dużym okrętem z II Wojny Światowej, którego wrak udało się zlokalizować. Niemiecki pancernik Bismarck spoczywający na dnie głębokości 4750 m na dnie Atlantyku odnalazła w 1989 roku ekspedycja Roberta Ballarda, znanego z odkrycia wraku słynnego liniowca pasażerskiego "Titanic". Ten sam badacz odnalazł w 1998 roku wrak lotniskowca USS Yorktown, który został zatopiony przez Japończyków podczas bitwy o Midway. W 2001 roku wyprawa poszukiwawcza kierowana przez Davida Mearnsa odnalazła z kolei szczątki ofiary Bismarcka - brytyjskiego pancernika HMS Hood.
USS Indianopolis - tajna misja i wielka strata US Navy
USS Indianapolis był zwodowanym w 1931 roku ciężkim krążownikiem klasy Portland. Pod koniec II Wojny Światowej okręt wykorzystano do tajnej misji dostarczenia z San Francisco na wyspę Tinian na Marianach Północnych wzbogaconego uranu i elementów bomby atomowej „Little Boy”, użytej później do zbombardowania japońskiego miasta Hiroszima. Rejs rozpoczął się 16 lipca 1945 roku wkrótce po teście Trinity – pierwszej historii detonacji bomby atomowej. Po wykonaniu misji jednostkę wysłano na Guam, skąd następnie udało się do bazy Leyte na Filipinach. Ten rejs okazał się jednocześnie ostatnim dla krążownika.
Czytaj też: 70 lat po Hiroszimie. Świat w cieniu broni jądrowej
W dniu 30 lipca 1945 roku, dwa dni po opuszczeniu Guam, gdy okręt znajdował się w odległości około 450 km na północ od Palau i 1000 km na wschód od Filipin, został on dostrzeżony przez japoński okręt podwodny I-58, dowodzony przez komandora Mochitsura Hashimoto. W stronę USS Indianopolis jednostka pływająca pod flagą Cesarskiej Marynarki Wojennej Wielkiej Japonii wystrzeliła cztery torpedy Type 95, z których dwie lub trzy (istnieją rozbieżności pomiędzy relacjami ocalałych marynarzy amerykańskich i japońskiego dowódcy) trafiły w okręt. Spośród 1195 oficerów i marynarzy US Navy znajdujących się na pokładzie, 300 do 400 zginęło w konsekwencji ataku i zatonięcia krążownika w czasie ok. 12 minut. Ocaleli członkowie załogi byli zmuszeni dryfować po Pacyfiku przez kolejne kilka dni, ponieważ dopiero 2 sierpnia 1945 roku zostali dostrzeżeni przez samolot patrolowy i rozpoczęto akcję ratowniczą. Z powodu ataków rekinów, odwodnienia i picia słonej wody większość z nich zmarła. Uratowano zaledwie 316 osób, spośród których do dziś żyje 22 marynarzy. USS Indianapolis stał się więc ostatnim okrętem nawodnym utraconym przez amerykańską marynarką wojenną w czasie II Wojny Światowej, a jego zatonięcie przyniosło największą jednorazową stratę w ludziach w dziejach tej formacji.
Długi cień tragedii
Po zakończeniu II Wojny Światowej historia USS Indianapolis powróciła wraz z procesem dowódcy jednostki Charlesa Butlera McVaya III. Proces oficera US Navy, oskarżonego o to, że wbrew procedurom nie płynął zygzakiem oraz o niewłaściwe przeprowadzenie akcji ratunkowej, odbił się szerokim echem w amerykańskich mediach i był jedynym tego typu postępowaniem wytoczonym dowódcy utraconego okrętu US Navy w tym okresie. Na proces ściągnięto nawet z Japonii dowódcę I-58 komandora Hashimoto, który zeznał jednak, że płynięcie zygzakiem nic by nie zmieniło, a USS Indianapolis skazany był na zagładę. W kwestii drugiego zarzutu udowodniono, że okręt zatonął tak szybko, iż McVay nie mógł uczynić nic więcej by ocalić załogę okrętu.
Sędziowie uznali jednak, że rezygnacja z zalecanego regulaminem płynięcia zygzakiem była naruszeniem regulaminu i skazali go na niską karę utraty 100 punktów promocyjnych. Pomimo tego, że McVay został wkrótce ułaskawiony, a punkty promocyjne zostały mu z uwagi na nienaganną służbę przywrócone, to z uwagi na wyrok skazujący i związany z nim brak możliwości zrobienia kariery w marynarce wojennej, oficer zdecydował się opuścić służbę w 1949 roku. 19 lat później, w 1968 roku ostatni dowódca USS Indianapolis popełnił samobójstwo. Podejrzewa się, że jednym z powodów tego kroku były wyrzuty sumienia związane ze sprawą USS Indianapolis i licznymi pretensjami ze strony rodzin ofiar tej tragedii. Dopiero w 2000 roku Kongres USA w specjalnej uchwale, podpisanej przez prezydenta Billa Clintona, ogłosił, że McVay został całkowicie oczyszczony ze stawianych mu zarzutów. Rok później US Navy ogłosiła, że jego karta służby została oczyszczona.
Ele Mele Dudki
Ile jeszcze lat/wieków będzie się snuło opowieści o bombach "A" zrzuconych na Japonię?!
Podbipięta
..Taka to moja smutna baśń z dzieciństwa....tyle o tem czytałem.R.I.P. Panowie marynarze.Rodziny od dziś wiedzą gdzie wasz grób.To zawsze pociecha.Jest gdzie puścić na wodę wianek ze świecą......