Wojna na Ukrainie
Jak Ukraina produkuje uzbrojenie pomimo wojny [KOMENTARZ]
Ukraina rozbudowuje swój przemysł obronny mimo zagrożenia. Kijów ma tutaj pewne nieoczywiste atuty, choć wsparcie finansowe zachodnich partnerów jest kluczowe.
Na Ukrainę udała się niedawno polska delegacja, której celem było zbadanie możliwości eksportu i współpracy przemysłowej. Obok samej możliwości sprzedaży na Ukrainę sprzętu, warto zastanowić się jak i dlaczego w realiach wojny funkcjonuje tamtejszy przemysł. Niedawno Portal Defense News opisał przypadek duńskiego zaangażowania w pomoc Ukrainie i tamtejszemu wojsku. Jednym z priorytetów Kopenhagi stało się wsparcie ukraińskiego przemysłu obronnego. Produkowane przez Kijów haubice, pociski czy drony uderzeniowe dalekiego zasięgu stanowią przykład kooperacji, która – być może – znajdzie naśladowców wśród innych państw europejskich.
Dlaczego duńskie władze decydują się właśnie na taką formę wsparcia? „Dania ma bardzo ograniczony krajowy przemysł zbrojeniowy, ale ma dużo pieniędzy” – powiedział Jacob Funk Kirkegaard, starszy pracownik naukowy brukselskiego think tanku ekonomicznego Bruegel, cytowany przez Defense News. Według danych podanych przez duńskie Ministerstwo Obrony w ubiegłym roku model realizowany przez rząd w Kopenhadze mógł w ten sposób przynieść ukraińskiemu przemysłowi blisko 600 milionów euro. Istotnym atutem duńskiego planu ma być szybsze dostarczanie broni na front.
Cena i szybkość
Dania to pierwszy kraj NATO, który po pełnoskalowej inwazji Rosji bezpośrednio kupił broń na Ukrainie (i dla Ukrainy - red.) W lipcu ubiegłego roku Duńczycy zamówili 18 ukraińskich armatohaubic samobieżnych kalibru 155 mm 2S22 Bohdana. Pierwsze zamówienie zostało w pełni dostarczone już w połowie września 2024 roku. Zdaniem duńskiego ministra obrony w krajach Europy Zachodniej tak szybkie dostarczenie zamówionego sprzętu byłoby praktycznie niemożliwe.
Za kolejny atut broni produkowanej na Ukrainie należy też uznać przywoływaną już w tym tekście cenę. Według danych podanych przez Defense News (portal powołuje się na źródła ukraińskie) samobieżna haubica Bohdana kosztuje około 2,5 miliona dolarów, zaś konkurencyjna haubica Caesar kosztuje ponad 4 miliony za sztukę.
Dlaczego działa ukraińska zbrojeniówka?
Warto zwrócić uwagę na czynniki, które powodują konkurencyjność ukraińskiego przemysłu obronnego. Obok tych oczywistych, jak doświadczenie bojowe, są to też koszty pracy w przemyśle (według Defense News trzykrotnie niższe niż w Polsce i Rumunii oraz ośmiokrotnie niższe niż w Niemczech). Ukraiński przemysł obronny, włącznie z firmami prywatnymi produkującymi np. małe drony zatrudnia aż 300 tys. osób, to jest prawie połowa liczby zatrudnionych w zbrojeniówce w całej Europie.
Oznacza to, że na Ukrainie można wykonywać prace, które byłyby nieopłacalne względnie trudne do realizacji w przemyśle europejskim działającym w warunkach pokojowych, choć oczywiście produkcja jest utrudniona przez oddziaływanie ogniowe Rosji, dywersję, przerwy w dostawach prądu itd., jednak Rosji nie udaje się zniszczyć potencjału Ukrainy, dzięki rozproszeniu oraz maskowaniu przemysłu, ale i skutecznej obronie powietrznej poza obszarem frontowym i przyfrontowym. Pamiętajmy, że większość rosyjskich środków napadu powietrznego mimo wszystko jest przechwytywana przez Ukraińców (poza rakietami balistycznymi).
Paradoksalnie więc obok innowacji i dostosowywania się do działań w warunkach bojowych, kluczowe są zasoby osobowe - nie tylko inżynierskie ale też zaangażowane bezpośrednio w produkcję. Pokazuje to też, że Ukrainie z dość dużym powodzeniem udało się zmobilizować gospodarkę. Oczywiście produkcja na Ukrainie nie odbywa się autarkicznie, ale w kooperacji z partnerami z UE i NATO, czego przykładem są choćby wspomniane haubice Bohdana, ale też import komponentów i materiałów np. do amunicji, których Kijów sam nie produkuje.
Jednocześnie jednak dla Kijowa kluczowe jest wsparcie finansowe zachodnich partnerów. Ukraińska zbrojeniówka wytwarza obecnie towary za równowartość 16 mld euro, to jest około 67 mld złotych. To więcej niż całe coroczne wydatki polskiego MON do 2021 roku włącznie, licząc z emeryturami wojskowymi i pensjami pracowników cywilnych wojska. To też potwierdza tezę o niskich kosztach pracy (podobnie do pewnego stopnia jest w przemyśle rosyjskim). Oczywiście nie ma też ograniczeń regulacyjnych (np. środowiskowych) jakie są w UE.
Możliwe byłoby nawet dwukrotne zwiększenie produkcji, ale nie ma na to pieniędzy. Potwierdza się więc po raz kolejny teza, że Zachód nie wykorzystuje wszystkich posiadanych możliwości, bo ani zamówienia w „droższym” przemyśle zachodnim (dostarczającym jednak inne elementy, np. obrony powietrznej, wozy bojowe) ani w „tańszym” ukraińskim nie są realizowane w pełni mocy produkcyjnych.
Barierą są nie tylko obawy o eskalację konfliktu, jak mogłoby być np. w wypadku systemów uderzeniowych, ale też po prostu pieniądze. Można oszacować zbrojeniówki Zachodu (np. Niemiec, gdzie moce przemysłu są większe niż zapotrzebowanie i budżet armii) jak i Ukrainy byłyby w stanie „zaabsorbować” co najmniej 30-50 mld dolarów dodatkowych zamówień na rzecz Kijowa rocznie, ale nikt nie chce wyłożyć tych pieniędzy. To przekłada się na większe straty ukraińskiej armii i ryzyko dalszej utraty terytorium.
A osobną sprawą, nad którą trzeba będzie się pochylić, będzie rola przemysłu obronnego Ukrainy po wojnie, względnie po zawieszeniu broni. Z jednej strony będzie konkurentem dla państw UE i NATO, szczególnie w wybranych obszarach. Z drugiej - ewentualne odcięcie finansowania spowodowałoby utratę zdolności ale i uderzenie w i tak już osłabioną gospodarkę Ukrainy. No i wreszcie: jest ryzyko, że nawet niewielka część osób pracujących dziś w ukraińskiej zbrojeniówce może zaangażować się w działanie na rzecz grup przestępczych, dostarczając im systemów bezzałogowych czy materiałów wybuchowych. O wszystkich tych zagrożeniach trzeba mówić już dziś.
współpraca Jakub Palowski
WIDEO: Abramsologia stosowana, czyli wszystko o M1 | Czołgiem!