Reklama


Przykładem tego jest sytuacja do jakiej doszło 18 marca br., mniej więcej o godzinie 23 czasu polskiego w dzielnicy Shobra, w której mam przyjemność się zatrzymać.  Wszystko zaczęło się od meczu piłki nożnej w jednej ze szkół. W wyniku wcześniejszych nieporozumień i emocji związanych z grą, jeden z uczestników zaatakował zawodnika drużyny przeciwnej nożem. Na skutek zadanych obrażeń, ofiara zmarła na miejscu. Napastnikiem prawdopodobnie był syn szejcha Gamala Sabera, założyciela ruchu "Lazim Hazim".



Rodzina ofiary nie pozostała bierna i jej członkowie zaczęli gromadzić się pod budynkiem gimnazjum na ul. Shobra, a następnie udali się pod mieszkanie zabójcy. Wkrótce rozpętała się mini-wojna uliczna, a w ruch poszły broń palna, koktajle mołotowa i kamienie. Według danych Ministerstwa Zdrowia zginęły kolejne dwie osoby, a kilka zostało rannych. Inne źródła mówią nawet o 7 zabitych i 7 rannych.

W wyniku starć zdemolowano wiele witryn sklepowych i prywatnych samochodów. Dlatego też, ruch na przeważnie zatłoczonej ulicy następnego dnia istotnie zmalał, a wiele sklepów nie zostało otwartych.

Sytuacja zmusiła do interwencji służby bezpieczeństwa, którym udało się zapanować nad wydarzeniami wczesnym rankiem. Na wszelki wypadek kilka wozów opancerzonych pozostało następnego dnia w niewielkiej odległości od miejsca zdarzeń.

Obrazuje to, że spokojna wydawałoby się na pierwszy rzut oka dzielnica, może zmienić się w centrum walk. Dzięki stosunkowo łatwo dostępnej broni -  jak słyszałem AK-47 można dostać na czarnym rynku już za 2000 funtów egipskich, i braku regularnych patroli policji, wystarczy niewielka iskra, aby wywołać niebezpieczne dla życia i mienia postronnych osób starcia.

Z ostatniej chwili: 19 marca, na ulicy Shobra na nowo rozgorzała uliczna bitwa. Słychać strzały. Wielu mieszkańców ma kłopoty z powrotem do domu. 



Warto dodać, że epicentrum przemocy w Kairze znajdowało się jednak od początku zeszłego weekendu na wzgórzu al-Mokattam, gdzie mieści się siedziba Bractwa Muzułmańskiego. Egipskie służby oraz młodzieżówka Bractwa musiały odpierać tłumy agresywnej młodzieży przeciwnej rządom tej muzułmańskiej organizacji. Byli zabici i ranni.

Marcin Toboła
Reklama
Reklama

Komentarze