„Niezawisimaja Gazieta” komentując reformy ukraińskiej armii stwierdza, że gruntowne zmiany jej sił zbrojnych będą wymagały od Kijowa dokonania wyboru, w jakim systemie bezpieczeństwa zbiorowego chce uczestniczyć.
Zapewne nieprzypadkowo prasowe spekulacje czołowej rosyjskiej gazety korelują czasowo z próbami wciągnięcia Ukrainy do Unii Celnej. Kraj nad Dnieprem jest bowiem najważniejszym powodem, dla którego Kreml wciąż bez końca projektuje kolejne struktury mające reintegrować przestrzeń postsowiecką. Przełom 2012/2013 to natomiast kolejna odsłona stołypinowskiego kija i marchewki...
Plany ukraińskich sił zbrojnych są znane od dawna. To prawda, że zakładają one profesjonalizację a tym samym redukcję wojska do 75 tys. nie oznacza to jednak, że Kijów ma zamiar rezygnować ze swojej neutralności. Wręcz przeciwnie! Nowa doktryna wojenna ratyfikowana przez prezydenta Wiktora Janukowycza definiuje Ukrainę jako państwo niezaangażowane.
To prawda z reguły status taki posiadają podmioty o dobrym położeniu geopolitycznym lub bardzo silne militarnie. Brak naturalnych granic Ukrainy czy wydatki rzędu 2 mld hrywien na modernizację armii (reszta to koszty jej utrzymania) nie odpowiadają archetypowi kraju neutralnego. Jednak polityka balansowania jest prowadzona przez wszystkich prezydentów Ukrainy od uzyskania przez nią niepodległości i tak silnie zakorzeniona w tamtejszych elitach, że nic nie wskazuje obecnie na to, by miało się to zmienić. Sprzyja jej zresztą również obecna sytuacja międzynarodowa, która w perspektywie krótkoterminowej zmusza Rosję do większego zaangażowania się w Azji Środkowej (możliwość destabilizacji Afganistanu po 2014 roku). Nie bez znaczenia w tym kontekście są także dobre relacje Kijowa z Białorusią, bez której Moskwa raczej niechętnie prężyłaby muskuły i większa aktywność NATO w Polsce i krajach bałtyckich (Anakonda-12, Steadfast Jazz 2013).
Piotr A. Maciążek
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie