Geopolityka
Ukraina: obawy wobec bezpieczeństwa granicy z Białorusią
Ukraina i Białoruś przez lata nie traktowały się wzajemnie jako źródło potencjalnego zagrożenia, w związku z czym nie odczuwano pilnej potrzeby wyposażania granicy; teraz wraz z tzw. kryzysem migracyjnym sytuacja się zmienia - mówi PAP Wołodymyr Horbacz z Instytutu Współpracy Euroatlantyckiej.
"Jest tam po prostu las. Można zbierać grzyby i nagle nieświadomie znaleźć się na Białorusi" - opisuje granicę ukraińsko-białoruską w rozmowie z PAP ekspert z kijowskiego centrum analitycznego. Jak podkreśla, ta część ukraińskiej granicy bardzo długo nie była ani delimitowana, ani demarkowana. "Granica ta faktycznie istnieje przede wszystkim na mapach, nie jest wyposażona na ziemi. Są strażnicy graniczni, są słupy graniczne, ale oprócz tego nie ma tam nic więcej..." - podkreśla Horbacz.
Granica ukraińsko-białoruska ma długość 1084 km, z czego ok. 750 km to granica lądowa, a 325 km rzeki; ok. 120 km przypada na strefę wykluczenia wokół czarnobylskiej elektrowni atomowej.
Czytaj też: Białoruś: rosyjskie myśliwce przy granicy
"Do niedawna Ukraina nie odczuwała poważnych zagrożeń ze strony Białorusi i możliwe, że z tego powodu nie zajmowała się wyposażeniem tej granicy. Obecnie wraz z pojawieniem się tzw. kryzysu migracyjnego, migracyjnego ataku na granice litewskie i polskie ze strony Białorusi, Ukraina poczuła to samo zagrożenie i mobilizuje siły do obrony granicy na północy" - wskazuje ekspert. Na razie - jak poinformowały władze - na granicę Ukrainy z Białorusią skierowano 8,5 tys. wojskowych i policjantów i wyznaczono 10 odcinków, które zostaną dodatkowo wzmocnione. Trwa tam operacja specjalna.
Jak dodaje rozmówca PAP, obecnie z terytorium Białorusi również może pochodzić militarne zagrożenie rosyjskie pod adresem Ukrainy. Zauważa przy tym, że "podczas gdy w przypadku Białorusi mamy do czynienia z hipotetycznym zagrożeniem, to w przypadku Rosji jest to istniejące zagrożenie militarne - działań zbrojnych, wtargnięcia rosyjskich wojsk". Zaznacza, że pod względem bezpośredniego wtargnięcia wojskowego wyposażenie granicy nie jest tak istotne, ponieważ to nie powstrzymuje sprzętu wojskowego i dużych jednostek.
Granica z Rosją po wybuchu wojny w 2014 r. w wielu miejscach została lepiej wyposażona, na pewnych odcinkach, np. w obwodzie sumskim, wykopano rowy, zamontowano różne konstrukcje - kontynuuje kijowski politolog. "Nie można jednak mówić, że jest to silna, solidna, wyposażona granica" - ocenia. Wiąże się to z zagrożeniem przemytu, w tym przemytu ludzi, a także przedostawania się do kraju grup dywersyjno-zwiadowczych.
W ubiegłym tygodniu minister spraw wewnętrznych Ukrainy Denys Monastyrski zaapelował do parlamentu o wydzielenie środków z budżetu na przyszły rok na wyposażenie granicy Ukrainy z Białorusią i Rosją. Według jego szacunków na ten cel potrzebnych jest 17 mld hrywien. Minister zapowiada, że "wielka budowa inteligentnej granicy" z Rosją i Białorusią, która ma ruszyć w przyszłym roku, pozwoli na 100-procentową kontrolę nad tymi odcinkami. Ukraina ma jeszcze "tysiące kilometrów" niewyposażonej granicy - zaznaczał w październiku podczas wizyty w obwodzie ługańskim, gdzie odwiedził zbudowany niedawno odcinek na granicy z Rosją.
"Plany te są realne, jednak będą wymagać nakładów finansowych i czasu. Niestety jest to już opóźnione - można było zrobić to wcześniej" - ocenia Horbacz.
Długość lądowej granicy z Rosją to 1974 km, w tym odcinek długości 409 km znajduje się w części obwodów donieckiego i ługańskiego, które nie są kontrolowane przez rząd w Kijowie.
Jak mówi PAP Horbacz, Ukraina bardzo długo prowadziła rozmowy z Rosją i Białorusią w sprawie delimitacji i demarkacji granicy; według niego Kijów był inicjatorom tego procesu, ale Białoruś i Rosja "przez te 30 lat nie wykazywały takiej chęci". Jeśli chodzi o Białoruś, to nie widziano praktycznej konieczności wyposażania granicy: "ani Białoruś Ukrainie, ani Ukraina Białorusi nigdy nie zagrażała", do tego Białoruś spoglądała na Rosję i nie spieszyła się z działaniami w ramach tego procesu - wskazuje Horbacz.
W przypadku Rosji szczególnie "długo trwały rozmowy w sprawie granicy w Cieśninie Kerczeńskiej - które niczym się nie zakończyły - i na Morzu Azowskim"; Moskwa nie godziła się na rozwiązania w tej sprawie - zaznacza politolog. "Rosja nie chciała precyzyjnej demarkacji z Ukrainą, najwidoczniej mając nadzieję na przywrócenie radzieckiego czy rosyjskiego imperium, któremu wewnętrzne granice były niepotrzebne" - podsumowuje ekspert.
Arribo
Normalnie mam retrospekcje czy jak? Przypomina mi się Polska '39
xXx
Dokładnie - Ukraina jest otoczona z 4-stron przez Rosję, która może sobie wybierać, gdzie i jak uderzyć.
DaIej patrzący
Migranci mogą spróbować forsować granicę UA idąc wzdłuż rzeki Prypeć. Przy odrobinie szczęścia to będzie ich ostatnie prosta.
RUDY
Czego oczekiwała Ukraina? Udało jej się przed swoimi właścicielami nałożyć sankcje na Białoruś, a teraz robi zaskoczoną minę i oburza się, dlaczego Białoruś odwróciła się od Ukrainy.
x95
Zgadza się - Białoruś była faktycznie sojusznikiem Ukrainy. Łukaszenko bardzo się starał pomagać Ukrainie, narażając się wręcz Rosji. Spokojnie Ale Ukraina nie prowadzi samodzielnej polityki i stąd takie decyzje.
Powiem więcej, w zasadzie nie wiadomo kto rządzi na Ukrainie.
Kiks
No strasznie "narażał się" ruskim. I pomagał cały czas Ukrainie sam będąc, zresztą do tej pory na ruskiej kroplówce, to z czego i czym pomagał sam niewiele mając?