Reklama

Technologie

Wspólne działania śmigłowców i bezzałogowców. Amerykańska wizja przyszłości

Fot. U.S. Army
Fot. U.S. Army

Armia amerykańska zamierza przeprowadzić w tym roku pierwszą próbę startu systemu bezzałogowego z pokładu śmigłowca - w przyszłości ma to zmniejszyć uzależnienie od infrastruktury startowej i pozwolić na opracowanie nowych sposobów współdziałania śmigłowców i bezzałogowców autonomicznych.

Dokonano już wyboru systemu bezzałogowego, będzie to dron ALTIUS (Air-Launched, Tube-Integrated Unmanned System), który zostanie odpalony z pokładu śmigłowca, najprawdopodobniej UH-60 Black Hawk. Próba przewidziana jest na przełom lata i jesieni. Zgodnie z zapowiedzią Laynego Meritta, głównego inżyniera wydziału rozwoju lotnictwa w centrum badawczym, rozwojowym i inżynieryjnym technologii lotniczej i rakietowej armii amerykańskiej, w trakcie pierwszego testu nie dojdzie jeszcze do startu rozumianego jako wystrzelenie systemu bezzałogowego.

image
Fot. areai.aero

Meritt poinformował, że próba będzie miała na celu zebranie danych związanych ze startem maszyny bezzałogowej ze śmigłowca. Test będzie miał miejsce na niewielkiej wysokości, pozwoli na zrozumienie zagadnień aerodynamicznych, związanych ze skomplikowanym opływem powietrza wokół rozdzielających się maszyn, dostarczy też danych związanych z dynamiką takiego startu. Dopiero po ich przeanalizowaniu dojdzie do właściwego rozdzielenia się drona i śmigłowca, najprawdopodobniej podczas drugiej próby.

W jej trakcie armia planuje wykorzystać standardową wyrzutnię - albo niekierowanych pocisków rakietowych, albo pocisku Hellfire, z której w 2019 r. zostanie wystrzelony bezzałogowiec.

Zdaniem amerykańskich naukowców zajmujących się tym zagadnieniem, wystrzelenie drona będzie zdecydowanie różnić się od odpalenia pocisku rakietowego. Te dysponują bowiem napędem pozwalającym na osiągnięcie stosunkowo wysokiej prędkości startowej. W przypadku systemów bezzałogowych ich systemy napędowe są bardzo zróżnicowane, nie są też one zdolne do osiągnięcia wysokich prędkości, start może więc też zostać zakłócony przez działanie wirnika helikoptera.

Zdaniem Merritta przeprowadzenie prób tego rodzaju jest niezbędne do osiągnięcia zdolności operacyjnych przez jednostki wykorzystujące jednocześnie systemy załogowe i bezzałogowe w nowy, niespotykany dotychczas sposób. Dotychczasowe działania prowadzone przez pilotów AH-64E współpracujących z dronami Shadow wymagają uwagi operatora drona. Oznacza to całkowite skupienie jednego z członków załogi śmigłowca na pilotowaniu Shadowa i konieczność przekazania kontroli nad bezzałogowcem operatorowi naziemnemu w razie nagłej potrzeby.

Analitycy armii amerykańskiej przewidują, że w przyszłości działania takie prowadzone będą na jeden z trzech sposobów. Pierwszy, stosunkowo tradycyjny, gdy operator będzie przebywał z dala od kontrolowanej maszyny, częstokroć prowadząc całą formację bezzałogowców. Drugi zakłada działania systemów bezzałogowych o różnym stopniu autonomiczności w formacji maszyn załogowych. Ostatni sposób ma polegać na wykorzystywaniu niezależnych systemów bezzałogowych, w razie potrzeby wystrzeliwanych ze śmigłowców na standardowej wysokości działań bojowych maszyn tego rodzaju.

Oznacza to jednak, że bezzałogowce nie będą mogły rozpoczynać wykonywania misji od zrzutu z pokładu jednostki latającej - śmigłowce działają najczęściej zbyt nisko, by coś takiego mogło być możliwe. Drony będą musiały być wystrzeliwane. Dzięki temu będzie też można wykorzystywać je do zadań innych niż rozpoznawcze i - w ograniczonym stopniu - do ataków, jak ma to miejsce obecnie. Przyszłościowe drony wystrzeliwane przez śmigłowce będą mogły być wabikami, stacjami przekaźnikowymi, systemami wskazującymi cele, stacjami zagłuszającymi. Będą też mogły przenosić zaopatrzenie, czy bronić innych maszyn przed zagrożeniami - już samo to zmieni sposób działania całych formacji powietrznych.

Oczywiście - będzie to możliwe jedynie w przypadku osiągnięcia autonomii działania - całkowitego lub przynajmniej częściowego wyeliminowania konieczności nadzoru przez człowieka.

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (2)

  1. Clash

    I nasze Mi 2 tez beda wspolpracowac z dronami i spiwajacymi lawkami

  2. Dd

    Opisana powyżej problematyka dla naszych pilotów wojskowych. latających na niemalże nieuzbrojonych i wiekowych Mi (2, 8, 14, 17 i 24), jest jak \"Gwiezdne wojny\" i inne historie since-fiction. Oni funkcjonują w innej galaktyce i takie rzeczy oglądają w tv.

Reklama