Przez przeszło pięć ostatnich lat, w których walczymy o odbudowę obrony terytorialnej wielokrotnie przekonaliśmy się, że zdecydowana większość zawodowych wojskowych nie chce i nie potrafi zrozumieć znaczenia oraz roli obrony terytorialnej w budowaniu strategicznej odporności Polski na agresję. Nagłośnienie sprawy OT wymusiło zrobienie czegoś, czego kompletnie nie rozumieją i czego nie czują. (…) Wydanie kevlarowych hełmów, ściągnięcie śmigłowców, zapewnienie 3 razy więcej środków pozoracji walki niż w czasie szkolenia podstawowego jest ważne, ale samo z siebie nie zastąpi systemowego pomysłu na funkcjonowanie obrony terytorialnej - pisze Wiktor Powiłajtis, Członek Zarządu Stowarzyszenia ObronaNarodowa.pl - Ruch Na Rzecz Obrony Terytorialnej.
W 2008 roku zlikwidowano w Siłach Zbrojnych RP Obronę Terytorialną. Decydenci tłumaczyli następnie, że Obrona Terytorialna nie została zlikwidowana – po prostu nie funkcjonuje w czasie „P”, natomiast funkcjonuje i rozwija się w czasie „W”. Dlatego też pododdziały (oddziały) OT w sile batalionu lub brygady występowały na każdym większym ćwiczeniu poligonowym. Ale tylko i wyłącznie teoretycznie – „na papierze”/ mapie. W praktyce, współdziałanie wojsk operacyjnych z OT wyglądało tak: np. dowódca pododdziału, np. plutonu piechoty zmechanizowanej otrzymywał rozkaz nawiązania kontaktu z batalionem OT.
Łącznik lub łącznicy udawał się na wyznaczone miejsce gdzie spędzał cały dzień na punkcie kontaktowym do którego nikt nie przybywał (i nie mógł przybyć skoro batalion OT brał udział w ćwiczeniu wyłącznie aplikacyjnie). Wyżsi oficerowie, z którymi członkowie naszego stowarzyszenia przy różnych okazjach mieli możliwość na ten temat porozmawiać, w takim stanie rzeczy problemu nie widzieli, wprost deklarując, że obrona terytorialna istnieje w Polsce wyłącznie w czasie „W”, a nie w czasie „P” więc zgrywanie czy ćwiczenia tego typu jednostek są zbędne.
Ilustrację tego typu myślenia stanowi wypowiedź „osoby wskazanej prawnie na naczelnego dowódcę Sił Zbrojnych (na czas W)” tj. Dowódcy Operacyjnego Rodzajów SZ gen. Marka Tomaszyckiego, który w wywiadzie dla wp.pl z 30.08.2015 r. stwierdził, że nie ma potrzeby szkolenia obrony terytorialnej w czasie pokoju, ponieważ o nadchodzącym konflikcie zbrojnym będziemy wiedzieli co najmniej z półrocznym wyprzedzeniem i ten czas będzie można wykorzystać na przeszkolenie żołnierzy obrony terytorialnej.[1] Tego typu publiczna deklaracja jednego z najważniejszych oficerów w Wojsku Polskim jest mocno niepokojąca.
Po pierwsze założenie, że potencjalny przeciwnik da nam pół roku na przygotowanie się do konfliktu zbrojnego jest, delikatnie mówiąc, naiwne. Po drugie, nawet gdyby tak było, pojawia się pytanie jak w te pół roku uda Siłom Zbrojnym RP się przeszkolić kilkaset tysięcy rezerwistów (w tym przygotować ich do prowadzenia działań nieregularnych w masowej skali jak wynika z pozostałej części wywiadu), jeżeli obecnie problemem jest przeszkolenie zakładanych kilkunastu tysięcy rezerwistów w skali roku. A co z przeszkoleniem rezerwistów dla wojsk operacyjnych?
Rzeczywiste szkolenie żołnierzy obrony terytorialnej zapewne więc będzie raczej wyglądało w ten sposób, że powoła się ich na przeszkolenie już po wybuchu konfliktu zbrojnego (względnie na kilka dni przed agresją przeciwnika), a przeszkolenie wobec braku czasu i środków (infrastruktura, instruktorzy, a wreszcie koncepcja) sprowadzi się do zaewidencjonowania oraz wydania umundurowania, wyposażenia i broni, a następnie wysłania na front. Nie wymaga szerszego rozwinięcia opisywanie jakie skutki spowoduje skierowanie do walki nieprzeszkolonych rezerwistów. Na marginesie jedynie stwierdzić należy, że taki scenariusz byłby zgodny z obecnie obowiązującymi przepisami, które do nadania przydziału mobilizacyjnego wymagają odbycia ćwiczeń wojskowych krótkotrwałych, a więc mogą się ograniczyć do dwóch dni (jednego na zaewidencjonowanie, drugiego na wydanie wyposażenia).[2]
W tym kontekście za niewątpliwy przełom uznaliśmy zapowiedzi „rzeczywistego” udziału w ćwiczeniu Dragon15 batalionu obrony terytorialnej złożonego z rezerwistów.
Wyobrażenie co do przebiegu i celów ćwiczenia dla przedmiotowego batalionu OT możemy budować wyłącznie na podstawie źródeł pośrednich – a więc oficjalnych[3] i nieoficjalnych relacji[4] z ćwiczenia. Natomiast już tylko na tej podstawie stwierdzić należy, że ćwiczenie – w zakresie w jakim dotyczyło batalionu obrony terytorialnej - poszło nie do końca we właściwym kierunku.
Na profilu Dowództwa Generalnego Sił Zbrojnych na Facebook możemy przeczytać, że „W środę 14 października br. żołnierze 5bOT uczestniczyli w zajęciach (...), których celem była nauka (...), a także desantowanie z pokładu śmigłowca.
W kolejnym wpisie możemy przeczytać o dalszych działaniach rezerwistów tworzących batalion OT: „W środku lasu, który podczas ćwiczenia jest terenem zajętym przez przeciwnika zorganizowali miejsce bytowania, a w tym: stanowiska ogniowe, kompanijny punkt rannych, punkt dowodzenia, miejsca bytowania stacjonarne i doraźne oraz schowki.”
Żołnierzom obrony terytorialnej może być przydatna nauka wyboru miejsca do lądowania śmigłowca, czy naprowadzania go do lądowania – jako element współdziałania z wojskami operacyjnymi. Natomiast w tym miejscu pojawiają się pytania – czy jest to priorytetowy element szkolenia obrony terytorialnej? Czy nie ma ważniejszych zagadnień do nauczenia? Czy skoro, jak mówią sami rezerwiści, część z nich została powołana na ćwiczenia po raz pierwszy do kilkunastu lat, to nie lepiej było czas i środki wykorzystać na szkolenie bardziej przydatne dla obrony terytorialnej? A przede wszystkim po co żołnierzom obrony terytorialnej nauka desantowania się ze śmigłowców? Czy nasycenie tym środkiem walki w Wojsku Polskim jest na tyle duże, że będzie on w dyspozycji obrony terytorialnej?
Czy istnieje jakaś koncepcja wykorzystania obrony terytorialnej w charakterze wojsk aeromobilnych? Powyższe pytania mają oczywiście charakter wyłącznie retoryczny. Nie sądzimy, żeby w MON ktoś chciał używać obrony terytorialnej w charakterze desantu. Przy obecnym nasyceniu Wojska Polskiego tym środkiem walki wojska obrony terytorialnej raczej również będą miały niewielką szansę na współdziałanie ze śmigłowcami. Tak więc chodziło o to co zwykle, czyli stworzenie ładnego faktu medialnego, kosztem celowości pod względem szkoleniowym.
Jeżeli szkolenie z udziałem śmigłowców dla obrony terytorialnej uznać jako wmontowany na siłę „wodotrysk”, to budowa owej „bazy partyzanckiej” powinna u każdego potencjalnego żołnierza obrony terytorialnej spowodować bardzo wiele wątpliwości. Zwłaszcza w kontekście tego, że przedmiotową bazę wizytowali Naczelny Zwierzchnik Sił Zbrojnych oraz Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych. A to oznacza, że ktoś uznał, że jest to coś czym można i należy się pochwalić. Wykonano więc bardzo dobrą pracę. W rzeczywistości owa „baza partyzancka” pododdziału w sile kompanii (batalionu?) na „terenie zajętym przez przeciwnika” świadczy o tym, że ktoś kto to wymyślił nie ma pojęcia o działaniach nieregularnych obrony terytorialnej. Ale po kolei. Jaki można odtworzyć przebieg scenariusza ćwiczenia? Rejon odpowiedzialności batalionu OT zostaje zajęty przez przeciwnika.
Batalion OT przechodzi do działań nieregularnych, czyli w tym wypadku buduje bazę w lesie – „stanowiska ogniowe, kompanijny punkt rannych, punkt dowodzenia, miejsca bytowania stacjonarne i doraźne oraz schowki”, wilcze doły, punkty uzdatniania wody. Z bazy prowadzi działania nieregularne - m.in. wykonuje zasadzki na konwoje przeciwnika (w tym wypadku na kolumnę prezydencką). Jednym słowem jak w filmach „Bołdyn”, „Barwy walki”, a z nowszych produkcji „Obława”, które wręcz zdają się być inspiracją dla scenariusza ćwiczenia. I w rzeczywistości zapewne z podobnym zakończeniem. Zwłaszcza przy obecnym zaawansowaniu technologicznym środków rozpoznania.
W tym miejscu pojawia się pytanie, dlaczego zamiast wzorować się na taktyce partyzantów radzieckich z lat 1941-43 nie sięgnięto po rodzime doświadczenia z tego samego okresu? Dlaczego nie wyciągnięto żadnych wniosków z misji w Afganistanie i Iraku? Jeżeli tego rodzaju sposób działania może być jeszcze niejako wymuszony w początkowym stadium działania w przypadku wojsk operacyjnych, które mają kilka pasów działania, więc nie ma możliwości z góry przygotowania ich do działań w konspiracji, to zupełnie jest niezrozumiałe w przypadku obrony terytorialnej. Pododdział obrony terytorialnej działa w rejonie odpowiedzialności, z góry przypisanym. Na dodatek w tym, w którym mieszkają tworzący go żołnierze.
Dlatego po zajęciu rejonu odpowiedzialności przez przeciwnika przechodzi do konspiracji, w szczególności ulega rozproszeniu, żołnierze zajmują uprzednio przygotowane miejsca ukrycia (tzw. "meliny"). Pododdział koncentruje się tylko na czas niezbędny do wykonania zadania. W ten sposób działała Armia Krajowa, nie ma też innego sposobu, żeby efektywnie prowadzić działania nieregularne na terenie zajętym przez przeciwnika. Warunkiem płynnego przejścia żołnierzy obrony terytorialnej z działań regularnych do konspiracji celem prowadzenia działań nieregularnych na masową skalę jest oczywiście odpowiednie wcześniejsze przygotowanie się do tego rodzaju działań. W szczególności przygotowanie skrytek, miejsc ukrycia, procedur. Dlatego obrona terytorialna nie może działać wyłącznie w czasie „W”, bo wtedy na takie przygotowania będzie już za późno.
Na marginesie jedynie wspomnieć należy, że w sytuacji modelowej, gdyby w Polsce istniała rzeczywiście obrona terytorialna, to w przypadku konieczności przejścia do działań nieregularnych wojsk operacyjnych w jej rejonie odpowiedzialności, do jej zadań należałoby również właśnie zakonspirowanie celem umożliwienia efektywnego dalszego prowadzenia walki żołnierzom wojsk operacyjnych. Kolejne pytania, które się nasuwają to dlaczego żołnierzy w XXI wieku uczy się wykonywać „wilcze doły” zamiast IED? Po co wykonuje się jakieś ziemianki, jeżeli regulamin każdej nowoczesnej armii świata zakazuje zajmować bazy patrolowej w działaniach nieregularnych na dłużej niż 24h oraz dwukrotnie zajmować tego samego miejsca, a przed opuszczeniem miejsca bazy usunąć wszelkie jej pozostałości?
Prawidłowe działania zgrupowania kompanijnego obrony terytorialnej w działaniach nieregularnych realizowaliśmy w ramach ćwiczenia w Ostrowcu Świętokrzyskim w 2014 roku.[5] Scenariusz ćwiczenia był następujący. Po agresji ze wschodu terytorium Niebieskich zostało opanowane przez przeciwnika w ciągu kilku dni do linii rzeki Wisły. Na zajętych terenach wojska obrony terytorialnej Niebieskich przeszły do działań nieregularnych na masową skalę, głównie w terenach zurbanizowanych. Niebiescy po uzyskaniu wsparcia od sojuszników szykują się do wykonania zwrotu zaczepnego celem odzyskania utraconych terenów.
W celu uzyskania dogodnych warunków do wyprowadzanie zwrotu zaczepnego przez wojska operacyjne Niebieskich pododdziały OT wspólnie z pododdziałami wojsk specjalnych rozpoczynają akcję „ZORZA”, w ramach której pododdziały OT dokonają zaskakujących ataków na punkty kontrolne i punkty dyslokacji wojsk wewnętrznych Czerwonych, a pododdziały wojsk specjalnych uderzą w punkty infrastruktury zaopatrzeniowej w celu całkowitego przerwania linii zaopatrzeniowych Czerwonych. Ćwiczące Zgrupowanie Kompanijne OT dostało zadania odbicia przedstawicieli miejscowej inteligencji zatrzymanych w charakterze zakładników przez Czerwonych. Zadanie wykonano w trzech fazach działania. W pierwszej skoncentrowano zakonspirowane pododdziały. Odbywało się to w ten sposób, że w wyznaczone rejony koncentracji przywożono ukrytą broń i wyposażenie, a członkowie pododdziałów przenikali do nich (w strojach cywilnych).
To była najważniejsza część ćwiczenia. W fazie wykonawczej wykonano siłami jednego plutonu uderzenie pozorowane na posterunek drogowy przeciwnika celem wywabienia sił osłaniających główny obiekt ataku, które następnie zniszczono w zasadzce. Tak osłabiony obiekt został opanowany i uwolniono przetrzymywanych zakładników. W fazie trzeciej pododdziały zostały zdekoncentrowane przechodząc ponownie do konspiracji, wyposażenie i uzbrojenie przewieziono na miejsca ukrycia. Zabezpieczenie medyczne realizowano poprzez odbieranie porażonych z uprzednio ustalonych punktów zabezpieczanych przez każdy z plutonów i rozwożono ich na wcześniej przygotowane miejsca ukrycia. Tak realizowana koncentracja pododdziałów trwała kilka godzin, a samo wykonanie zadania pół godziny. Całe ćwiczenie zrealizowano w niecałe dwa dni (w weekend, żeby nie kolidowało z obowiązkami zawodowymi ćwiczących).
Pojawia się pytanie kiedy, decydenci w MON wyciągną w końcu wnioski z naszej historii i przestaną sobie robić za pieniądze podatników szopkę z obrony terytorialnej? Zwłaszcza, że tego rodzaju „sztuka” jaka miała miejsce na ćwiczeniu Dragon15, jest robiona kosztem dwóch tygodni z życia cywili-rezerwistów, którzy doskonale zdają sobie sprawę z roli jaka została im przypisana oraz wartości przeprowadzanego ćwiczenia: „kilka dni spędzaliśmy nie tyle na przeprowadzaniu jakiś treningów czy ćwiczeń lub działań, ale na tym by przygotować tę bazę na przyjazd Prezydenta”, „było odczucie, że jesteśmy po prostu statystami i przygotowujemy pewną pokazówkę”, „klasyczny przypadek kiedy polityka wtrąca się w sprawy wojskowe”.[6]
Przebieg ćwiczenia nie jest dla nas oczywiście zaskoczeniem bądź szokiem. Przez przeszło 5 ostatnich lat w których walczymy o odbudowę obrony terytorialnej wielokrotnie przekonaliśmy się że zdecydowana większość zawodowych wojskowych nie chce i nie potrafi zrozumieć znaczenia oraz roli obrony terytorialnej w budowaniu strategicznej odporności Polski na agresję. Nagłośnienie sprawy OT wymusiło zrobienia czegoś czego kompletnie nie rozumieją i czego nie czują. Stąd taki a nie inny efekt. Wydanie kevlarowych hełmów, ściągnięcie śmigłowców, zapewnienie 3 razy więcej środków pozoracji walki niż w czasie szkolenia podstawowego jest ważne, ale samo z siebie nie zastąpi systemowego pomysłu na funkcjonowanie obrony terytorialnej.[7] Dlatego apelujemy, aby oprzeć odbudować obronę terytorialną jako komponent obywatelski – zgodnie z kierunkami wskazanymi w przygotowanej przez nas koncepcji Krajowego Systemu Obrony Narodowej.[8]
Koronnym argumentem przeciwko ćwiczeniom obrony terytorialnej w czasie „P” ma być rzekomy uboczny tego skutek w postaci wzrostu liczby etatów, a w konsekwencji wydatków na ich utrzymanie. Wbrew tym twierdzeniom możliwe jest zgrywania obrony terytorialnej w czasie „P” bez wzrostu liczby etatów. Wystarczy jedynie zagwarantować ochotnikom do obrony terytorialnej przydziały mobilizacyjne do tego rodzaju wojsk. Wtedy nawet w planie minimum, ćwicząc ochotniczo w ramach organizacji proobronnych (co oczywiście powinno być wspierane i nadzorowane przez organy państwa), mogą przygotowywać się do działania w czasie „W” wiedząc, że ich praca nie pójdzie na marne przez to że dostaną przydziały mobilizacyjne do innych jednostek niż obrona terytorialna lub poza ich miejscem zamieszkania. Więcej na ten temat w przywołanej już koncepcji Krajowego Systemu Obrony Narodowej.
Na zakończenie, jako swoiste podsumowanie, chcielibyśmy przywołać słowa już wcześniej przez nas cytowanego uczestnika ćwiczenia: „Do ostatniego dnia ćwiczeń ponad połowa ludzi przebywała na zwolnieniu (...) i tak na chłopski rozum lepiej by chyba było przeznaczyć te pieniądze dla jakichś pasjonatów, czy też ochotników. No cóż, ochotnik zawsze będzie w stanie wykonać dane zadanie lepiej niż człowiek do tego zmuszony” oraz „nasuwa się pytanie, kogo będą wzywali na tego rodzaju ćwiczenia rezerwy za powiedzmy kilkanaście lat”.[9]
Wiktor Powiłajtis, Członek Zarządu Stowarzyszenia ObronaNarodowa.pl - Ruch Na Rzecz Obrony Terytorialnej
[1] „(...) Ale tak naprawdę, jeżelibyśmy szykowali się do dużego konfliktu, to jesteśmy w stanie zawczasu rozpoznać symptomy jego narastania - od 180 do 360 dni przed tym, zanim potencjalny przeciwnik osiągnie zdolność do wykonania jakiegokolwiek uderzenia. A to jest ten czas na to, że nawet rezerwy niewyszkolone jesteśmy w stanie wyszkolić.” http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Gen-Marek-Tomaszycki-minimum-180-dni-tyle-bedziemy-miec-czasu-zanim-uderzy-wrog,wid,17785195,wiadomosc.html?ticaid=115eb5
[2] § 2 ust. 3 Rozporządzenia Ministra Obrony Narodowej z dnia 6 lutego 2015 r. w sprawie przydziałów mobilizacyjnych i pracowniczych przydziałów mobilizacyjnych w zw. z § 4 Rozporządzenia Ministra Obrony Narodowej z dnia 3 czerwca 2004 r. w sprawie ćwiczeń wojskowych żołnierzy rezerwy
[3] https://www.facebook.com/media/set/?set=a.1682401655311741.1073741936.1399184616966781&type=3 ; https://www.facebook.com/media/set/?set=a.1680890708796169.1073741915.1399184616966781&type=3
[7] Tamże.
[8] http://obronanarodowa.pl/news/display/475/
obywatel podatnik
Czyli jednak mięso armatnie. Dobrze, że się w to nie bawię.
Gnom
Spójrz w kwity.
Tomek
Całkiem sensowna wypowiedź.
TAAAk a skąd wezmą te nowe egzemplarze?
ito
Przeczytałem tekst- i wybaczcie, ale osoby proponujące przygotowywanie formacji przeznaczonej wyłącznie do działań konspiracyjnych na terenie zajętym przez przeciwnika sprawiają na mnie wrażenie słabujących na umyśle. W polskich warunkach? Daję dwa miesiące od powołania formacji na znalezienie się nazwisk tworzących ją osób w sieci. Jeśli będą to dokumenty ściśle tajne specjalnego znaczenia- w ciągu pół roku zobaczymy je w telewizji. A KAŻDY zainteresowany będzie miał kompletne listy, plany dyslokacji i regulaminy zanim wkroczy o Polski. Sens obrony terytorialnej to wsparcie profesjonalnej armii uderzeniowej w jej działaniach- i w związku z tym formacje te powinny brać udział w normalnych ćwiczeniach, ale realnie i z uwzględnieniem ich specyfiki (nazwijmy to "lekką piechotą")- z opcją zejścia do podziemia i kontynuowania walki w razie niepowodzenia. Ale w mocy pozostaje kwestia wyłowienia jej członków przez ewentualnego okupanta. Obroną może być tylko powszechność (czyli powrót poboru- w formie powszechnego szkolenia żołnierzy, nie byłej polskiej "zetki", w której ludzie głównie tracili czas). I dopiero w oddziałach szkolonych rutynowo (a nie zbieranych specjalnie) wyłanianie przyszłych grup konspiracyjnych z ograniczeniem zbierania takiej grupy do nie mniej niż batalionu- żeby każde przyszłe "wygarnianie" musiało objąć co najmniej kilkaset osób. To oczywiście narzuca też styl pracy z tymi grupami dowództwa/instruktorów od samego początku- pamiętajmy, że kiedy jest źle najpowszechniejszym zwierzęciem jest donosiciel. Dalsze szkolenie grup powinno się odbywać SKRYCIE (spływ kajakowy/ rajd/popijawa itd itp). Tylko rozpuszczenie tych grup w masie ludzkiej daje szansę na ich przetrwanie. Następna sprawa- partyzanci po lasach dobrzy byli wojnę światową temu- dziś podstawowym elementem szkolenia powinna być walka w mieście (ale nie Stalingrad na Boga!- i też nie Powstanie Warszawskie. Sięgnięcie do doświadczeń iracko-afgańskich wydaje się dobrym pomysłem). I w końcu- żeby cała sprawa miała sens muszą nastąpić gruntowne zmiany w prawie- niestety dla kolejnych pokoleń rządzących- albo rybki, albo akwarium- albo utrzymujemy zamordystyczną ustawę o broni i amunicji, albo organizujemy OT mogącą obrzydzić (przez przewidywane kłopoty i wielkość koniecznych do utrzymania terenu pod kontrolą sił) ewentualnemu napastnikowi sam pomysł napadania na Polskę.
Kilo
" To oczywiście narzuca też styl pracy z tymi grupami dowództwa/instruktorów od samego początku- pamiętajmy, że kiedy jest źle najpowszechniejszym zwierzęciem jest donosiciel. Dalsze szkolenie grup powinno się odbywać SKRYCIE (spływ kajakowy/ rajd/popijawa itd itp). " To juz chyba lepiej docisnac srube na cwiczeniach i dokladnie, z nagrywaniem wrecz monitorowac kursantow niz bawic sie w elitarne rzekome popijawy, ktore szybko z rzekomych stana sie prawdziwe w ramach kolka wzajemnej adoracji.
stary
Pani i Panowie! Temat jest wałkowany od dawna, również na forum defence24. I większość z Was ma rację. Przepraszam za grubiańskie porównanie: jeden chce kucharkę do gotowania, drugi do d.. dawania. Fakty, wg mnie, są następujące: 1. Poza granicami Polski jest ok.miliona osób zdolnych nosić broń, o tyle mniej jest w kraju. 2. Ci, którzy pozostali, w większości nie są przeszkoleni do walki na współczesnym polu walki i przy użyciu współczesnej techniki. Część nie ma nawet szkolenia z zakresu przysposobienia obronnego. 3. Z komentarzy na różnych forach wynika, że znaczna część dyskutantów nie zamierza nadstawiać głowy " za Polskę Tuska, Kaczyńskiego, Millera". Na zamkniętym portalu dla lekarzy sonda wykazała, że połowa respondentów w razie konfliktu zamierzała uciekać (tylko dokąd?) 4. Istnieją grupy pasjonatów, zainteresowanych z pobudek patriotycznych czy przygodowych szkoleniem się w celu obrony Ojczyzny. Trzeba im to umożliwić i ukierunkować szkolenie. Część widzi siebie w roli macho, idącego z granatem na czołg, inni chcą ochraniać ludność cywilną i tworzyć podziemne państwo. Niech specjalizują się w tym, co zamierzają, ale trzeba wszystkim uświadomić, że są umiejętności podstawowe: rozumienie rozkazów, precyzyjne wydawanie komend i rozkazów, medyczna samopomoc i pomoc koleżeńska, posługiwanie się bronią osobistą: bezpieczeństwo, konserwacja, celowanie do celów statycznych i ruchomych, postępowanie w obliczu aktów terroru i zamachów ( b. aktualne!) etc. 5. Obawy przed represjami najeźdźcy: jeżeli społeczeństwo masowo będzie uczestniczyć w szkoleniach, to jest mało prawdopodobne, by wróg był w stanie zniszczyć wszystkich zdemobilizowanych żołnierzy, policjantów, strażaków, leśników, myśliwych oraz absolwentów kursów OT i OC. 6. Szkolenia obronne tworzą więź i umacniają patriotyzm Praktycznie mamy już do czynienia z III w. św. Szczęśliwie nie toczy się na naszym terytorium. Pilnie potrzebujemy służby wartownicze, służbę zdrowia nakierowaną na niesienie pomocy w warunkach improwizowanych, zaplecze sapersko-techniczne, łącznościowców. Pomóżmy chętnym.
Jan
Co za nonsens że przedstawia się Rosję jako naszego wroga,dlaczego tak jest?? Czy ideologia Rosjan jest wroga wartościom jakie cenimy?Czy zagraża nam rosyjski terroryzm o podłożu choćby islamskim? Czy Rosjanie organizowali zamachy lub prowokacja zbrojne na terenie RP? Czy istnieja pretensje terytorialne Rosji do ziem RP? Czy istnieją konflikty polskich i rosyjskich mniejszości narodowych? Czy jest duża mniejszość rosyjska w Polsce ? Czy ewentualny rosyjski okupant na jakimś obszarze mógłby liczyć na pełne wsparcie miejscowej ludności? Czy sama Polska z całym obecnym potencjałem militarnym jest jakimś (choćby teoretycznie) zagrożeniem dla FR? Czy wreszcie Rosja z powodu autoryzowanej napaści zbrojnej na RP była skłonna ryzykować konflikt z całym NATO? Czy jest możliwa u nas infiltracja zielonych mówiących wschodnim językiem ludzików ze wschodu?? Na wszystkie te pytanie odpowiedź jest :NIE A więc KTO w to nas dziś wkręca?? Oczywiście jako niepodległe państwo jak RP powinno mieć nie tylko armię ale cały system obrony terytorialnej-nie trzeba tu wymyślać niczego nowgo ,jełsi obywatele są traktowani przez państwo podmiotowo i się z nim utożsamiają można ich szkolić i można dać im dostęp do broni w sposób określony w odpowiednich przepisach. Mój kuzyn przechodził na studiach przeszkolenie wojskowe,potem regularne ćwiczenia,w domu ma cały ekwipunek,moździerz,karabin maszynowy-tylko amunicja ostra jest w zbrojowni ale już amunicję do Glocka ma wdomu .Regularnie miał ćwiczenia rezerwistów nawet z wyjazdami do sąsiednich kantonów ,miał szkolenia wojskowe prowadzone przez zawodowców.Kuzyn urodził się w Szwajcarii ,mój wujek wyemigrował tam w 1969 roku.Gdy powiedziałem mu że u nas nie ma ćwiczeń rezerwy -to był bardzo zdziwiony,gdy dodałem że o prawie do posiadania broni decyduje oficer policji(często były milicjant lub jego syn) to śmiał się ze mnie że to chyba nie możliwe,po czym poważnie dodał że szkolenie wojskowe i posiadanie broni oraz gotowośći do obrony ojczyzny(własnego domu ,ulicy,miasta,kantonu) jest obowiązkiem każdego Szwajcara i czynnikiem jednoczącym te 4 narody w 1 państwie.
tak sobie zauważam
-Czy ideologia Rosjan jest wroga wartościom jakie cenimy? Ideologia państwa Rosyjskiego jest wroga samostanowieniu narodów, wolnosci osobistej, wolności sumienia, wolności gospodarczej, nie zdażyło się Rosji potraktować państwa słabszego po partnersku. Ideologia większości Rosjan niestety ogranicza się do przetrwania. -Czy zagraża nam rosyjski terroryzm o podłożu choćby islamskim? A dlaczego terroryzm może być tylko islamski? Rosja prowadzi swój terroryzm za pomocą szantażu energetycznego (który jest zupełnie jawnie głoszony w państwowych dokumentach jako element polityki zagranicznej), wyprzedzającym użyciem broni atomowej nawet przeciw państwu takiej broni nie posiadającemu oraz użyciem swych sił zbrojnych (jawna doktryna wojenna) -Czy Rosjanie organizowali zamachy lub prowokacja zbrojne na terenie RP? przez całe dwudziestolecie międzywojenne, z róznym nasileniem, organizowali dywersję, zamachy, napady zbrojne na miasta, organizowali i finansowali organizacje wywrotowe. Następnie zniknęli kilkaset tysięcy Poaków, od Katynia po daleką Syberię. A na koniec okupowali nasz kraj przez 49 lat, a przez 46 lat uszczęśliwiali nas swymi marionetkami w postaci zarządu PRL. Po szczegóły odsyłam do bogatej literatury. -Czy istnieja pretensje terytorialne Rosji do ziem RP? Do ziem nie, do suwerenności i niepodległości tak. A własciwie sprowadza się to do tego samego: TAK. -Czy istnieją konflikty polskich i rosyjskich mniejszości narodowych? Nie, ale problemem nie jest konflikt z narodem rosyjskim, tylko z jego władzami. -Czy jest duża mniejszość rosyjska w Polsce ? nie. I co z tego? -Czy ewentualny rosyjski okupant na jakimś obszarze mógłby liczyć na pełne wsparcie miejscowej ludności? A po co mu pełnie wsparcie? Wystarczy bierne posłuszeństwo. -Czy sama Polska z całym obecnym potencjałem militarnym jest jakimś (choćby teoretycznie) zagrożeniem dla FR? A dlaczego ma byc? My chcemy z nimi żyć jak sąsiedzi, na równych prawach. Nie potrzebujemy im zagrażać. -Czy wreszcie Rosja z powodu autoryzowanej napaści zbrojnej na RP była skłonna ryzykować konflikt z całym NATO? Putin to nie jest idiota. Widać od dłuższego czasu, że gra na rozbicie jedności NATO i UE. Gdy mu się uda rozbić NATO, co go powstrzyma? -Czy jest możliwa u nas infiltracja zielonych mówiących wschodnim językiem ludzików ze wschodu?? Tylko głupiec wyklucza infiltrację zielonych ludzików i ogranicza ich język do wschodniego. Nie ważne jaki język, ważne dla kogo pracują.
TRĄBKA
witam szanowny Panie ( zwracam się do pana o nicku spłókownik )...moja emocjonalność ...wynikła z prawd oczywistych ...a kwestii OT nie podjąłem ..po co brać za coś ..kiedy "rdzeń chory " WP ..A dzisiejszym mundurowym decydentom i uprę się przy słowie ich "dworom" nie zależy na OT tylko jak przetrwać uprawiając mniemanologię sztabowo -administracyjną ,poligonową (czego artykuł dobrze przedstawia)...chce się tworzyć pospolite ruszenia zwane OT ..jeśli wojska strikte operacyjne są pełne ułomności ...to OT przedstawiane w różnych konfiguracjach nie ma racji bytu ..by coś założyć to trzeba mieć potencjał -ludzki materiałowy techniczny ,a przede wszystkim ludzki .proszę spojrzeć jakim dysponują nawet te nasze pożal się boże chore WKU czy WSzW ...typowy "volkssturm" ...chyba rozumie pan mój sarkazm i niedopowiedzenia
OLo
W doktrynie sowieckiej i obecnie w rosyjskiej duże znaczenie przykłada się do działań na zapleczu wroga.Trzeba się liczyć z tym że w czasie kiedy armia zawodowa będzie próbowała zatrzymać wroga, na jej zapleczu różnego rodzaju grupy uzbrojone w lekką broń będą próbowały zdezorganizować tyły. Takie grupy dywersyjne zaatakują np. lotniska, mosty, magazyny ,stanowiska łączności czy dowodzenia,transport itp. Kto ich powstrzyma ? Detektyw Rutkowski ? Już to przerabialiśmy w 1939 i co ? I nic ! Leśne oddziały paryzanckie to przeszłość. Partyzantka miejska ma rację bytu, ale szkolić trzeba na długo przed wojną ! Nic nie da kopanie studni kiedy już się pali ! Duża część naszej kadry to bezpłodne pasibrzuchy, przydałaby się jakaś czystka. Wypowiedzi ludzi na wysokich stanowiskach wołają o pomstę do nieba ! I nasuwa się pytanie jak Oni się tam dostali ? A wróg patrzy jacy jesteśmy słabi i się śmieje , jak to mawiał pewien sierżant przed wojną ! OT ma pilnować zaplecza, w ograniczonym zakresie uczestniczyć w działaniach obronnych i dostarczać przeszkolonych ludzi na uzupałnienia armii zawodowej. Zwykle jest tak że wojnę zaczynają zawodowcy,a kończą amatorzy. Zwykle dlatego że Paanom Oooficerom brakuje zdolności logicznego myślenia i odrobiny wyobraźni !
m
Wygląda na to, że mało kto widzi rolę OT na czas wojny czy sytuacji kryzysowych, albo widzi ją w krzywym zwierciadle przez pryzmat walk partyzanckich podczas II w.ś. Tymczasem w epoce defoliantów, nokto- i termowizji taka taktyka działania będzie trudna do realizacji i kto wie czy w ogóle możliwa, zaś bataliony i brygady OT mogłyby uzupełniać i ubezpieczać działania wojsk operacyjnych również blisko linii styczności wojsk, pozwalając im na w miarę swobodne manewry i lepsze wykorzystanie zawodowych i używających skomplikowanej technologii sił. Nowocześnie uzbrojona lekka piechota, jeżeli postawić przed nią realistycznie skalkulowane zadania może stanowić poważny atut, szczególnie nasycona bronią p-panc. i ppzr,, żeby nie była bezbronna wobec środków napadu powietrznego i sił pancerno-zmechanizowanych (WP wciąż nie posiada np. nowoczesnego, jednorazowego granatnika klasy AT4 w miejsce RPG-76). Masowa obrona OT przy znacznym osłabieniu wojsk operacyjnych będzie możliwa raczej głównie w oparciu o duże aglomeracje miejskie, co w praktyce oznaczałoby kilka "powstań warszawskich" jednocześnie, co wydaje się w dzisiejszych uwarunkowaniach społeczno-politycznych niewykonalne i nawet niecelowe, gdyby sojusznicy opuścili Polskę. Natomiast przemyślane jej użycie do ścisle określonych zadań tj. np. zwalczanie dywersji, pomoc w utrzymaniu terenu, osłona rejonów opuszczonych przez związki taktyczne operacyjne WP, opóźnianie działań wojsk do czasu przybycia czołówek WP (w postaci np. jednostek szybkich na KTO czy we współdziałaniu z lotnictwem), stawianie mostów w oparciu o starszy park mostowy, wycofywany sukcesywnie z WP np. PP-64 Wstęga, ochrona ludności itp. - to wykonalne zadania (o korzyściach z posiadania OT w czasie pokoju czy kryzysu nie wspomnę). Ważniejszym problemem w obliczu postępującej w świecie technicyzacji sił zbrojnych jest posiadanie oprócz OT, selekcjonowanej i ustawicznie szkolonej rezerwy, w postaci nie mięsa armatniego, lecz specjalistów m.in. z zakresu łączności, obsługi współczesnych ppk, ppzr, obsług radarów, specjalistów medycyny pola walki, działań psyops itp. Tych nie wyszkoli się na poczekaniu, a od czasów prac nad doktryną Ogarkowa czas rozwinięcia wojsk nie liczy się w miesiącach, tylko godzinach - co wyżsi oficerowie powinni wiedzieć bez uwag z dołu.
ParabellisTV
Czy polskie bataliony ON powstrzymały Niemcy od uderzenia w 1939? Czy DOSAAF powstrzymał armię niemiecką od uderzenia w 1941? Czy Volkssturm powstrzymał Armię Czerwoną w 1945?
Gottard
W 2014 roku zawiązane ad hoc przez cywilów i praktycznie nieuzbrojone bataliony ochotnicze powstrzymały agresję na Ukrainę. Gdy niewielka, profesjonalna armia z doświadczeniem na misjach schowała sie do mysiej dziury i bez jednego wystrzału oddawał kolejne połacie kraju. Pierwsza kontrofensywa to odbicie Mariupola wykonana wyłącznie siłami ochotników z Dnipro i Donbas. Jeden batalion Dnipro zatrzymał lipcową ofensywę pancernej sowieckiej dziczy na Mariupol i miasto uratowali kolejny raz. Obrona terytorialna, ale prawdziwa na wzór Finlandii, Szwecji czy Szwajcarii w sile 700 tys. zapewni bezpieczeństwo Polski. Głupie komentarze bez sensu proszę sobie zachować na Onet czy Pudelek.
niezastary
Polskie bataliony ON zostały zmarnowane przez pomysł sztabowców aby je użyć jak wojsk operacyjnych. Folkssturm już nie miał szans nic zmmienić. Popatrz na taki kraik (w porównanie z Sowietami) jak Finlandia, która zmobilizowała około 70 % społeczeństwa i zatrzymała Stalina
Extern
A czy którakolwiek z tych formacji była pomyślana jako pogromca armii regularnej. No chyba nikt przed nimi takich zadań nie stawiał i cudów nie oczekiwał. Nawet Amerykańska Gwardia Narodowa będąca chyba najlepiej wyposażoną tego typu formacją na świecie jest określana jako milicja mająca wspierać armię regularną..
zby79
Z ciekawością przeczytałbym raporty o przygotowywaniu Rosji do wojny na Ukrainie, które powstały rok przed konfliktem.
oleum
Wilcze doly hahahahahahahahhaha. Pewnie ktos do jakiegos ministra czy oficera przyszedl z makietka - jak w drugiej czesci Vabanku, zeby wypromowac ten pomysl. Wszystko w tym kraju jest dowcipem podszytym niekompetencja. Panstwo tylko udaje, ze dziala a armia harcerzy tylko udaje armie. Na czas W to ja sie zakonspiruje solowo z dala od tych generalow, admiralow i ministra, ktory powinien siedziec w Tworkach
DYMEK
Daj spokój, szkoda czasu na tłumaczenia. WSZYSTKIE ćwiczenia w tym kraju to żenada i pokazówka. Wszyskie ćwiczenia zawsze kończą się wynikiem pozytywnym i realizacja zadań z minimalnymi stratami. Najlepsze jeja były jak wróg atakował nasze wybrzeże próbując wysadzać desant a nasza marynarka go odparła bez strat...hahahahaha..z czym do ludzi, kpina i tyle. Wilcze doły? szkoda że jeszcze nie napisali, że Ci żołnierze z OT siedzieli w tych zasadzkach w nocy przy ognisku słuchając starego dowódcy z oddziałów liniowych, opiekuna, spiewali piesni i ostrzyli kosy na sztorc. Rano powinna rozegrac się wielka bitwa, 85% strat w oddziale ale po 50 latach powstanie kolejny filmowy gniot sławiący odwagę żołnierzy. Kraj wykształconych ludzi, historyczne doświadczenia w walce partyzanckiej....zero wniosków z przeszłości...nic...czarna magia....kopią wilcze doły..hahahaha....to może by się nauczyli jak detonowac ładunki wybuchowe zdalnie przez komórkę?..nie?,...no tak dla naszej armii to SF....
kos
Nie jestem fanem "Antonio" ale chyba tylko ten Pan jest w stanie dokonać zmian, lepiej albo gorzej ale jednak zmian.
SIBI
Raczej gorzej, a już na pewno kosztowniej.
CB
Wilcze doły może brzmią śmiesznie, ale w pewnych sytuacjach mogą się sprawdzić. Mnie zastanawia pewność Generała, bo z tego co wiem wszystkie, podobno najlepsze instytucje wywiadowcze Ameryki przeoczyły ruską akcję na Krymie. No chyba, że pan Generał mówi o przygotowaniach nowych PSZ po zajęciu Terytorium.
Mireq
Sporo tu komentarzy, to dobrze, to znaczy że wielu ludziom zależy, to dobrze bo to znaczy że w końcu będą dobre owoce.
sko
Na starym sprzęcie powinni walczyć (i też regularnie okresowo rotacyjnie ćwiczyć) rezerwy wojsk liniowych. OT to nie "czołgiści-rezerwiści". Wyjątek to ew. artyleria holowana. OT jako (zintegrowane z armią !) uzupełnienie nie powinno być zastępstwem sił liniowych ale poszerzeniem. Od jed. liniowych może OT jedynie przejąć/wspomóc f-cje patrolowe. OT w obronie stacjonarnej przeciwko jed. reglarnym to syt awaryjna. Dla OT potrzebne są grom spike m98 i dron-nowe a nie z demobilu.
Hetman Polny
Ciekawe wnioski panie sko, ale tylko jedno pytanko. Skąd wziąć kasę na te gromy (powiedzmy sobie szczerze, są już niewiele warte, a następców nie widać), na te spiki, na te m98 (też nic wartościowego), no i na te drony? Może pan wie, bo ja jakoś nie dostrzegam żadnych rezerw w budżecie MON. Jak się utnie pensje i emerytury to kandydatów do wojska nie będzie. Patriotyzmu też się szybko nie wykrzesze, bo młódź nasza durna się robi i pusta, wiele razy słuchałem roty przysięgi (już tej nowej) młodego rocznika przy rozwiniętych sztandarach i fladze państwowej na maszcie w akompaniamencie gwizdów gówniarzy. Sorry, taki mamy klimat.
sko
armia bardzo lubi izolację ułatwiającą zachowanie tajemnicy ale to błąd utrudniający integrację ze społeczeństwem, z oddziałami OT I nawet z rezerwami. Tymczasem obrona kraju wymaga integracji tych czynników. Cóż-służby spec. muszą być czujne i na serio. Integracja powstrzymuje też procesy demoralizacji-zarówno w armii jak i społeczeństwie a oba te procesy mają niestety u nas miejsce.
badger
Sprawa jest prosta ochotnicy naoglądali się zdjęć JWK, Formozy, Gromu czy Agatu i teraz każdy chce być specjalsem, co drugi ma brodę i chce być jak "Wir" i mieć zrobione TC3 no bo lans. Komu się będzie chciało uczyć przygotowywać czy oznaczać lądowisko dla śmigłowca. Tu trzeba się poczuć jak Specjalsi. ;-)
Aureliusz III
No wlasnie, chce byc a nie chce wygladac. Zasadnicza roznica, a skoro zrobil TC3 to zle? Ze dla lansu, ale wiedza/umiejetnosci zostaly. Przepraszam za brak ogonkow - ten terminal tak ma (na razie).
aktive
pacek odwolany wiec te temat powinien ruszyc
Gottard
Większość kolegów jakoś nie może jakoś zaakceptować prostego faktu że w tzw. WP, dzięki moskiewskiej ścieżce kariery ( kariera dla zera) na najwyższych stanowiskach są nam powstawiani skończeni idioci. O czym świadczy choćby ten opisany - przecież typowy - kociokwik z tą niby OT. Bez opcji ZERO we wojsku nic się nie zmieni, tego się nie da zreformować. Spróbujcie zreformować dom wariatów aby tam było normalnie, zwyczajnie się nie da. Pacjentom trzeba podziękować i wywalić na zbitą twarz. Armie należy zbudować od nowa na dowódcach-absolwentach zachodnich Akademii w USA czy UK. Leśnym dziadkom i ich plecakom dziękujemy, won za Don.
Extern
Spokojnie spokojnie nie przesadzaj. Nie wiadomo z kim i o co przyjdzie Polakom kiedyś znowu walczyć. Nie powinniśmy się zamykać na żaden kierunek z którego mogą do nas napływać idee i technologie. Teraz jest moda na zachód to zrozumiałe i tylko tam patrzymy, efektem tego jest to że często nie zauważamy ciekawych rozwiązań pojawiających się i po drugiej stronie świata. Przykład, kiedyś wiedziałem zdjęcie Chińskiego żołnierza z granatnikiem snajperskim, coś jak nasze RPG-40 tylko dłuższe z celownikiem, może ciekawa koncepcja może warto, dlaczego tego nawet nie rozważyć. Oczywiście to tylko przykład. Musimy pamiętać że pycha kroczy zwykle przed porażką.
tak tylko zauważę
to co czytam w artykule to jakieś horrendalne nieporozumienie. Zarówno ze strony MON jak i autora tekstu. Obrona terytorialna jako partyzantka? Obie strony nie mają najwyraźniej pojęcia o partyzantce. Przypomnę po krótce, że to co ogólnie nazywamy partyzantką, składa się z dwóch elementów: stałych oddziałów "leśnych" oraz siatki. Świetnym przykładem są działania na Podlasiu z lat 45-47, gdzie partyzanci oczyścili z komunistów spore obszary. Oddziały stałe składały się przeważnie z dobranych ochotników, były najczęściej w nieustannym ruchu, a przede wszystkim nieustannie ćwiczyły. Były to wyszkolone i zgrane jednostki regularnej armii stosujące nieregularną taktykę. Bardzo ważna była w nich obsada dowódcza - typ watażki/zagończyka/niespokojnego ducha. "Hubal" w regularnym wojsku nie bardzo mógł się odnaleźć, jego kariera przebiegała opornie i "pod górkę", jako dowódca partyzancki był w swoim żywiole. Drugim ważnym elementem była znajomość terenu, a trzecim SIATKA. Siatka to "zwykli ludzie", mieszkańcy, gospodarze, na codzień niczym się nie wyróżniający. Ich zadania to wywiad, łączność, logistyka, wsparcie. Żaden oddział nie był w stanie funkcjonować bez dobrze zorganizowanej i rozwiniętej siatki. Wszystko jednak zależało od terenu. Na wschodzie II RP, w ogromnych puszczach przebywały duże oddziały, nieraz w sile regularnego batalionu, dysponujące nawet transportem samochodowym i artylerią (oczywiście zdobyczną). Mogły stacjonować w stałych bazach (np. takich jak wyśmiana przez autora tekstu w filmie Obława). W centralnej Polsce, a zwłaszcza w dużych miastach oddziały stałe nie występowały - nie maiły się gdzie ukryć. Z kolei na obecnym wschodzie polski operowały oddziały w sile plutonu kompanii (przeliczając na regularne) a koncentrowały się tylko na czas pewnych działań. Jak wyglądało to w praktyce? Siatka odpowiadała za rozpoznanie celu, całą "robotę" wykonywali "leśni". Siatkarze czasem stanowili ubezpieczenie. Niszczenie sił wroga? Który oddział partyzancki samodzielnie i świadomie wchodził w takie rzeczy??? Partyzanci zazwyczaj atakowali słabszego przeciwnika, ewentualnie większe, ale zdemoralizowane, niechętne do walki oddziały. Czyli zawsze z dużą szansą na zwycięstwo. Wchodzenie w walkę ogniową to bezsens. Celem partyzantów nie jest niszczenie sił, a niszczenie infrastruktury, ochrona ludności, ewentualnie odbijanie więźniów, likwidacja osoby itp. Jeśli prześledzimy działalność partyzantów, okaże się, ze większość ich działań wykonują dziś formacje zwane siłami specjalnymi, inaczej komandosami. Weekendowe wojsko przy najlepszych chęciach nie jest w stanie podołać takim zadaniom. Czy tak trudno zauważyć, że oba opisane ćwiczenia (te MONu i te Pasjonatów) zupełnie nijak się mają do tego co robił KEDYW lub WiN? Czy tak trudno zauważyć, jak duże straty ponosiły oddziały ad hoc zwoływane do przeprowadzania akcji i porównać je do opanowywania całych miasteczek przez oddziały leśne? W ćwiczeniu Pasjonatów mamy osobny transport broni, następnie PRZENIKANIE (SIC!) żołnierzy, a po akcji znów przenikanie i transport - a przeciwnik śpi? Ćwiczenie MON jest równie kuriozalne - kompania piecze kiełbaski w zagajniku, a jej dowódca pewnie przez radio omawia z przełożonym zadanie... Najważniejszą bronią partyzantów jest TAJEMNICA. MON tworzy partyzantkę? Kpina! Po zajęciu terytorium przeciwnik w pierwszej kolejności będzie się starał zatrzymać ludzi potencjalnie niebezpiecznych, jak np. członków władz, wojska, organizacji paramilitarnych. Naiwnością jest zakładać, że nie zdobędzie żadnych list z danymi. Skuteczną partyzantkę jest w stanie stworzyć wyłącznie wywiad/kontrwywiad z ludzi, których nie można powiązać z oporem przeciw najeźdźcy. Trzeba ich wyszkolić i zaopatrzyć w sposób tajny na wzór przedwojennej Dywersji Pozafrontowej - dzięki temu podziemie zorganizowane zostało już 2-3 miesiące po kampanii wrześniowej. Każda inna metoda to wyrok śmierci. Do czego zatem ma być OT? OT ma sens jedynie jako część regularnej armii. Zwarte oddziały piechoty zmotoryzowanej, a nawet zmechanizowanej czy pancernej (na starszym sprzęcie), artylerii i służb (w tym logistyka), jako uzupełnienie i zwiększenie ilościowe wojsk zawodowych. Zadania, które zdolna jest wykonywać OT to obrona stała i ruchoma, ochrona tyłów, działania przeciw desantowe i przeciwdywersyjne, oraz ewentualne kontrataki taktyczne. Oczekiwanie od OT działań zaczepnych to brak wyobraźni. Nie jesteśmy państwem bogatym, stać nas na utrzymywanie 3,5 dywizji w czasie pokoju. OT to tani sposób na zwiększenie tej liczby powiedzmy dwukrotnie. A to już siły pozwalające realnie planować obronę z kierunku Kaliningradu. Oczekiwanie ćwiczeń OT z Gromem jest śmieszne, to strata czasu dla jednych i drugich.
123spark
"OT ma sens jedynie jako część regularnej armii" Tu się fundamentalnie nie zgadzam. Na całym świecie "OT" pod postacią grup terrorystycznych daje łupnia przeważającym siłom wroga i sieje terror, u nas niby ma nie mieć sensu. Popatrz sobie na historię konfliktów ubiegłego dziesięciolecia, czas nieregularnych milicji, zakonspirowanych, będących faktycznie cywilami, działających nawet nie na tyłach ale gdziekolwiek można zadać mniejsze czy większe straty. To o czym mówisz to historia, z której warto się uczyć, ale czas poszedł do przodu, pojawiły się rpg, IED, komputery i internet, sieci peer to peer, telefonia komórkowa, sieci społecznościowe.
czarnyopal
Całkowicie się z Tobą zgadzam, wielu naszych generałów należało by odesłać na zasłużony wypoczynek, nie mają bowiem pojęcia o tym czym się powinni zajmować, już kiedyś to pisałem że pomysł z wyszkoleniem jakiejkolwiek formacji w przeciągu trzech miesięcy jest idiotyzmem który powstał w głowie człowieka który nie miał nigdy nic wspólnego z wojskiem a na dodatek ktoś równie chory umysłowo tenże pomysł lansował, nazywajmy rzeczy po imieniu. Pozdrawiam
Extern
OO tyle racji w tym tekście, OT ma się zająć zadaniami na które szkoda liniowych jednostek. Służba w OT ma mieć inny cel i tyle. A może i po klęsce armii regularnej kadry z tych jednostek będą zaczątkiem ruchu oporu, ale i tak trzeba będzie ten ruch oporu zaprojektować raczej od nowa w oparciu o rzeczywistość jaka nastanie po klęsce, dzisiaj tego nie jesteśmy w stanie przewidzieć jaką formę przybierze ewentualna okupacja naszych ziem. Dodatkowo problem po klęsce z OT będzie taki, że jak to już tu pisano, osoby z tej formacji w większości zostaną wyłapani, podobnie jak wszyscy ci od strzelca, harcerze itp. Okupant jak już to wcześniej robił, uderzy w ludzi którzy mogli by być przyszłym kręgosłupem oporu. Dlatego albo struktury przyszłego ruchu oporu trzeba będzie zakładać w głębokiej konspiracji jeszcze przed wybuchem wojny, albo po prostu przygotować cały naród wcześniej pod kontem bo ja wiem patryjotyzmu, gromadzenia zapasów, przygotowania strzeleckiego (kbks dla młodzieży w szkole, myśliwi, może nawet nie rejestrowana broń do obrony miru domowego) z nadzieją że jak trzeba będzie to ktoś to zrobi i może jakoś odzyska naszą ojczyznę.
prawnik
Nie przeczytałem do końca (ale przeczytam :) z tym, że ( aby nie zapomnieć bo jestem stary 43 lata :) nasuwa mi się pierwszy komentarz ,zresztą do słusznej koncepcji .Otóż wnioski afgańskie i irackie chyba nie do końca mają zastosowanie do europejskiego teatru działań ( nawet partyzanckich ).Ponadto niestety muszę totalnie skrytykować koncepcję ukrywania się,melin, przechodzenia do podziemia zdejmowania mundurów itd.Otóż wróg ( czytaj Rosja ) bardzo chętnie sięgnie do koncepcji opracowanej jeszcze za okupacji niemieckiej tzw. polskich organizacji bandyckich ( czytaj na polski polskiego podziemia ) Po prostu żołnierze OT bez mundurów i oznaczeń narodowych nie będą korzystali z ochrony konwencji genewskich (zostaną rozstrzelani lub powieszeni bez sądu ) Oczywiście nie podejrzewam Rosji o zbytni humanitaryzm ale regularni żołnierze (nawet teoretycznie ) mają większe szanse niż cywile z bronią
Piotrek
Historia uczy, że w przypadku Rosji nawet żołnierze w mundurach nie mają co liczyć na korzystanie z ochrony konwencji genewskiej .. zatem nie ma sensu tego wyciągać ;)
Extern
A czy tą walkę partyzancką to musimy tak od razu rozpoczynać po klęsce wojsk regularnych. Widać że z tego OT projektowanego przez oficerów wojsk regularnych to raczej nic nie będzie. To są zupełnie inne taktyki. Już Hubal to przećwiczył i przegrał. Jeśli będziemy walczyć nieprzygotowani straty będą duże a wyniki słabe. Może trzeba będzie zastosować podejście jakie stosowała AK przez długi czas czyli przygotowywanie struktur i środków czekając na sprzyjającą ku zrywowi okoliczność.
ByT
Rosja Sowiecka nie była sygnatariuszem konwencji Genewskiej.....
Erich von Klinkerhoffen
Drogi Autorze, Pewnie tego nie przeczytasz, a nawet gdyby to na pewno zignorujesz, ale zapraszam do polemiki innych czytelników. Niestety mimo szczerych chęci Autora tekstu i całego Zarządu ON.pl, oraz świetnych planów realizowanych w sztabach ćwiczeń "Kompania w ..." same ćwiczenia wypadają raczej marnie. Co z tego, że dowodzący zakładają wykonanie zadań takich jak odbijanie zakładników, skoro wyniki tychże są nieweryfikowalne. Dzieci, tak tak, dzieci w wieku 18-20 lat wysyłane są na "misje samobójcze" żeby kilku lepiej wyszkolonych księgowych, prawników i menadżerów z Grup Szybkiego Reagowania ubranych w SUEZy mogło poodbijać sobie zakładników. Widzicie odwalanie "sztuki" w MONie, ale już nie u siebie. Ważne, że medialnie można pokazać sztab i kilka grupek chłopców i dziewcząt strzelających ze ślepaków. Zamiast snuć jakieś strategiczne wizje na temat wykorzystania OT proponuję poćwiczyć trochę u podstaw. Co z tego, że organizujecie szkolenia unitarne, dowódców i KWM skoro potem połowa stanu na waszych ćwiczeniach nigdy na nich nie była. A druga połowa wie, że dzwoni tylko nie wie, w którym kościele. Proponuję schować dumę do kieszeni, przeprosić się z FOPem i przyjąć minimum programowe MON. Oni potrafili załatwić to z MONem w ciągu 3 miesięcy, a Wy nie potraficie dogadać się z nimi od 3 lat. Mimo wszystko życzę powodzenia bo zapału młodzieży nie wolno marnować. Nie wmawiajcie im tylko, że są komandosami, bo na zajęciach wychodzi to marnie. Znajcie swoje miejsce w szeregu.
mm
Na ostatnich ćwiczeniach w Siedlcach można było zaobserwować bardzo zróżnicowany poziom wyszkolenia i wyposażenia. Tak to wygląda, jak ćwiczenia przeprowadzane są w oparciu o bardzo różne grupy ludzi z różnych organizacji. Dlatego nie na miejscu jest porównywanie ćwiczeń organizacji proobronnych i ćwiczeń organizowanych przez MON. Od MONu wymagałbym więcej profesjonalizmu niż od ludzi, którzy spotykają się i zgrywają po raz pierwszy w życiu raz w roku. A niby jak MON weryfikuje przebieg ćwiczeń poligonowych? Nigdy nie widziałem, żeby ćwiczenia przebiegły niezgodnie z założonym scenariuszem. Co do FOP, to proponuję się zapoznać z organizowanymi przez nich szkoleniami. Sztandarowy produkt FOP, to szkolenie z musztry dla klas mundurowych w celu stworzenia pododdziałów reprezentacyjnych. Wiem, że to bardzo fajne, ale ma się nijak do działań bojowych. Znam kilku komendantów organizacji zrzeszonych w FOP i już po samym składzie na kilometr śmierdzi mi to kółkiem wzajemnej adoracji, który przez 3 godziny potrafi rozprawiać o kolorze wstążki przy pamiątkowym medalu. Realia są takie, że każde ćwiczenia zgrywające organizowane przez ON.pl skupiają nie tylko członków ON.pl, ale także inne organizacje, na których wyszkolenie stowarzyszenie nie ma wpływu. Ćwiczenia takie mają zgrać takie grupy i wskazać braki w wyszkoleniu oraz wyciągnąć wnioski na przyszłość. Wyglądają marnie? Proszę mi wskazać lepiej zorganizowane ćwiczenia organizacji proobronnych. Może Ciechanowiec 2015? Tam to dopiero byli "komandosi". Jak to Pan określił "dzieci" szturmujące budynki po zjeździe na linach, świetnie wyglądają,ale nijak się mają do rzeczywistości. Nikt nikomu nie wmawia, że jest komandosem, a nawet takie podejście jest gaszone w zarodku. Mówię tutaj o projekcie LPOT. Jak jest gdzie indziej nie wiem i mało mnie to obchodzi. Wskazywanie miejsca w szeregu proszę sobie darować, bo nie zauważyłem, że ma Pan do tego kompetencje.
Hetman Polny
Panie von coś tam, wprawdzie nie mam korzeni pruskich, ale całkowicie i z ochotą pana popieram.
TRĄBKA
KIEDY OCZYŚCI SIĘ struktury MON oraz Sztab Gen....oraz inne sztabiki ...i szkółki ..pełne iluzjonistów od papieru ..uprawiających mniemanologie ....miejsce pracy wojskowego to poligon, plac taktyczny ..a nie biurowce ..gdzie 80-% ich wytwórczości to bzdety nie mające nic do prawdziwej "wojaczki" oderwane od realiów sztuki wojennej ...zabierz takiemu drukarkę to popadnie w histerie lub depresje ..bo nie będzie mógł wydrukować ryzy papieru .pełnego chorych urojeń tabelek i obliczeń ..nie wnoszących nic dla obronności ..dzisiejszy wojskowy powinien 6 miesięcy siedzieć na poligonie ,szkoleniach a drugie 6 miesięcy dopracowywać teorię z praktyką ...a tymczasem porobili sobie stanowiska utworzyli własne "dwory " i knują jak komu dokopać jak podstawić nogę ..jak wykopać nie swego ..jak załatwić stanowisko swemu ...komu aportować kogo gnębić .A najlepiej gnębić tych w linii .bo najłatwiej jest tam sprawdzać "porządki" ...zamiast wspólnie razem opracowywać w praktyce najlepsze rozwiązania to taki nasłany urzędas w mundurze opracowuje metody jak dokopać żołnierzowi z "lini"...ARMIA jest chora uciekła w mniemanologię ..gdzie priorytetem jest ilość dokumentów ,załączników ,rozkazów ..które po weryfikacjach zaprzeczają zdrowemu funkcjonowaniu armii ..i te dziwne ćwiczenia sztabowe ..które zalatują SCIENCE FICTION...Ktoś powie że to dynamika działań i zmian w armii wymaga tylu działań ....to nie dynamika działań to CHAOS W ARMII ..spowodował lawinę bzdetów ..."tzw dialogi " "kto ważniejszy "...i te kompetencje na zasadzie ten ważniejszy kto jest politycznie porawniejszy ...i tak namnożyło nam się na stanowiskach "wojskowych politycznych klakierów "...CZY TO ZDROWE że 65 % armii to nie żołnierze tylko urzędasy w mundurach czy aby proporcje nie powinny być odwrócone .. Przypominam zgodnie z konstytucją i aspektami moralnymi i składaną przysięgą WOJSKO POLSKIE jest APOLITYCZNE ...I CO
spółkownik
Szanowny Panie TRĄBKA, tak ogólnie to jest w tym pana oświadczeniu dużo buntu i zdrowego rozsądku, tylko po co ta nienawiść? Zgadzam się, wojsko nasze jest chore, wymaga naprawy i to radykalnej, ale wykrzykiwanie nad chorym inwektyw nie uczyni go zdrowym. Trzeba to co pan krzyczysz, spokojnie i po ludzku napisać i publikować gdzie się da. To na pewno będzie znacznie skuteczniejsze. Jako były oficer Sztabu Generalnego WP chcę pana zapewnić, że nie robiłem sobie "dworów" i nie sprawdzałem nigdzie porządków. Coś albo ktoś się panu pomieszało. Takich relacji - urzędasy (65%) i reszta na szczęście w siłach zbrojnych nie ma, troszkę pan przegiąłeś w ferworze walki klasowej. Aczkolwiek nie powiem, żeby struktury kadr i relacje pomiędzy korpusami osobowymi mi się podobały. Nie, nie podobają mi się, są złe i wymagają rychłej poprawy. To chyba skutek zatrudnienia aż dwóch instytucji od kadr - P1 w Sztabie Gen. i Departamentu Kadr MON. Zaś co do mniemanologii, wie pan, ..prawdę mówiąc nie bardzo jarzę o co panu chodzi. Był taki profesor Jan Tadeusz Stanisławski, znakimity komik, ale nie zatrudniłbym go w armii. Do kabaretu z nim,.. Cała reszta tj. ta dynamika, sługusy i inni ślizgacze, tu pełna zgoda, to wynik negatywnej selekcji kadrowej, na którą ani ja, ani pan nie mamy wpływu. Zdaje mi się, a nawet mam pewność, że w kręgach polityczno-wojskowych liczy się bardziej oficer posłuszny, niż oficer zdolny. To tyle na ten temat. Co się zaś tyczy OT, no właśnie.. nic pan o tym nie napisałeś, a rzecz cała o to przecież idzie.
pragmatyk
Przez 25 lat nie potrafilismy stworzyc sprawnego ,dobrze zorganizowanego państwa.Sami ministrowie z afery taśmowej dobrze to wiedzieli ,ale nic nie potrafili z tym zrobic oprócz gebowania .To odbija sie jak w soczewce na wojsku , ktore jest i nic poza tym.Być moze ci , ktorzy zgineli w Smoleńsku mieli jakieś koncepcje ,ale nic z tym nie zrobiono.Najwyższy czas zacząć organizować normalne państwo ,czy sie to uda rządzącym ,czy skończy sie tak jak zawsze na deklaracjach.Trzeba ogromnej determinacji jak na początku lat 90-tych.Praca od podstaw i spójna koncepcja panstwa na miarę wspólczesnych wyzwań.
Hetman Polny
Zapytam wprost – jaka jest uczciwa wartość bojowa przeciętnego batalionu OT, czytaj pospolitego ruszenia? Odpowiadam – bez trudu rozpędzi go kompania czołgów zawodowego wojska i to w niecałe pół godziny. Zrobi z nich miazgę!! Żywiołem jednostek pospolitego ruszenia są na ogół konflikty asymetryczne, albo wojny domowe, bądź powstania, albo inne jeszcze półwojny, czy też bratobójcze „ruchawki”, innymi słowy takie dramatyczne momenty dziejów, w których tocząca się walka zbrojna przyjmuje postać miękkiego starcia. Gdy użycie ciężkiej broni jest albo ograniczone, albo sporadyczne, albo w ogóle go nie ma, brak także innych instrumentów bojowych regularnego starcia. Tylko w takich przypadkach wojsko „amatorów” może okazać się użyteczne, zwłaszcza gdy sprzyja mu dogodny teren. Potwierdzają to wspomnienia polskich partyzantów różnej proweniencji – dawali sobie nieźle radę, gdy walczyli z policją, żandarmerią lub innymi formacjami pomocniczymi okupanta, natomiast gdy pojawiały się regularne oddziały Wehrmachtu od razu robiło się gorzej. We współczesnych warunkach konfliktu wysokiej intensywności mnogość półżołnierzy – półcywilów uzbrojonych w broń lekką, kierowanych przez „przyuczoną” rezerwę oficerską to stanowczo za mało, aby zrównoważyć wywiad satelitarny, nowoczesne lotnictwo, precyzyjne środki rażenia i zmasowany pancerny atak. Pamiętajmy o tym – proszę. Dlatego zdecydowanie popieram poniższą wypowiedź pana "ciekawego", który to owe pytania wprost z ust mi wyjął. Uważam, że zamiast rozwijać to do czego zobowiązalismy się w Brukseli w 1999 roku, kiedy wstępowalismy do NATO, czyli porządną armię zawodową, tracimy parę i środki, a przede wszystkim czas na próżne gadanie o obronie terytorialnej - panaceum na wszystkie bolączki naszej armii. NIE PANOWIE POLITYCY!! DOŚĆ TEGO, DOŚĆ TYCH BZDUR!!! Polski nie obroni ani słaba armia zawodowa, ani powołane na chybcika bataliony strzelców w brązowych beretach. Takie banialuki świetnie się nadają na pracę doktorską, ale my tu na forsę gramy panowie. Polskę obroni dobrze wyposażone i wyszkolone Wojsko Polskie wspólnie z sojusznikami z NATO. Bo po to do tego NATO wstępowaliśmy. A poza tym, kto i gdzie szkoliłby kadry oficerskie, a także podoficerskie do formacji OT? Nie chodzi mi tylko o kadry plutonów i kompanii, ale również i te wyższe, szczeble batalionów, pułków, brygad i dywizji. Bagatela – lekko licząc do masowego OT potrzeba grubo ponad sto tysięcy oficerów i podoficerów. Zawodowa armia jest zbyt skromnym narzędziem szkoleniowym, aby te niemałe potrzeby kadrowe zaspokoić. Chyba, że zakładamy, iż tak naprawdę armia ta służyłaby głównie do szkolenia kadr OT, a jej funkcjonowanie w ramach NATO byłaby tylko propagandową przykrywką. Nie wróżę sukcesu takiej koncepcji. II wojna światowa pochłonęła olbrzymią daninę krwi polskiej. Po wojnie czcimy bohaterów, składamy hołdy corocznie, zapalamy znicze i… wystarczy. Dlatego dzisiaj na coraz śmielsze próby aplikacji kolejnej powtórki z historii, odpowiadam – dziękuję, to już przerabialiśmy. Od zrywów z motyką na słońce wolę chłodną kalkulację, a ta podpowiada mi, iż po tylu gorzkich doświadczeniach Polacy zasługują na rozsądek w polityce oraz na dobre zawodowe wojsko zdolne do obrony państwa. Oczywiście, wspólnie z innymi armiami NATO.
Tomasz Stelmach
Wartość bojowa dobrze wyszkolonej obrony terytorialnej jest podobna do tego co reprezentują sobą oddziały "Prawego Sektora" w zachodniej Ukrainie głównie one walczyły z separatystami. Efektywność ta jest też podobna do oddziałów Czeczeńców w pierwszej i drugiej wojnie czeczeńskiej. Czyli mogą zadać wrogowi bardzo duże straty wykorzystując własny teren.
123spark
Czy uważasz, że OT nie ma leżeć w okopach i czekać na te jadące czołgi? OT ma czekać w konspiracji, gdy już te czołgi wjadą i pokonają naszą dzielną armię zawodową. Gdzieś będą musiały stacjonować, ich załogi będą musiały gdzieś mieszkać i coś jeść. Będą transporty kolejowe, będą drogi i mosty, konwoje, bazy. Nie kapujesz? Miękkie podbrzusze.Taka jest na całym świecie partyzantka. OT nie ma służyć do otwartej walki z wrogiem coś ci się kompletnie pomieszało. Nie rozumiem skąd ten pomysł. Słyszałeś o ostrzałach baz w Afganistanie czy o IED?
art
powiedz to Szwajcarom.....