Reklama
  • Wiadomości

USA: Demonstrator bojowego bezzałogowca trafi do muzeum

Amerykańska marynarka wojenna z powodzeniem przeprowadziła pierwsze tankowanie w powietrzu bezzałogowych bojowych samolotów pokładowych X-47B i … chce je wycofać do muzeum.

fot. Northrop Grumman
fot. Northrop Grumman

Zakończone sukcesem tankowanie w powietrzu dronów X-47B było ostatnim punktem programu badawczego rozpoczętego przez agencję zaawansowanych projektów obronnych DARPA (Defense Advanced Research Project Agency) jeszcze w 2004 r. Teraz oba testowane egzemplarze bezzałogowych samolotów bojowych, oznaczane jako Mav i Iceman, mają zostać wycofane i przekazane do muzeum – lub na składowisko starych samolotów w Arizonie.

Samo tankowanie dronów X-47B „Salty Dog 502” odbyło się u wybrzeży stanu Maryland. Przeprowadzając tą operację Amerykanie ostatecznie udowodnili, że bezzałogowe samoloty mogą wykonywać większość zadań, jakie są wyznaczane pokładowym statkom powietrznym. Należy przy tym zaznaczyć, że nie było to pierwsze tankowanie dronów w powietrzu, jednak nigdy jeszcze nie wykonano go z bezzałogowcami, które startują z lotniskowców.

Kontrakt na budowę X-47B był zawarty w 2004 r. przez agencję DARPA z koncernem Northrop Grumman, jako odpowiedź na takie same prace prowadzone przez amerykańskie siły powietrzne z dronami bojowymi X-45A. Dwa takie samoloty bezzałogowe zostały opracowane przez koncern Boeing i przeszły pełny program testów zawierający bardzo często skomplikowane scenariusze badawcze.

Jednak i w przypadku tych dronów po zakończeniu programu nie zdecydowano się na rozpoczęcie produkcji i przekazano bezzałogowce do państwowego muzeum lotnictwa i przestrzeni kosmicznej w Waszyngtonie (National Air and Space Museum) oraz do państwowego muzeum amerykańskich sił powietrznych (National Museum o the United States Air Force), które zorganizowano w bazie USAF Wright-Petterson w Riverside w stanie Ohio.

Program X-47B uznawany był jednak za o wiele bardziej zaawansowany niż X-45, przede wszystkim dlatego, że bezzałogowce X-47B miały startować i co najważniejsze lądować na lotniskowcach. Taki manewr jest do dzisiaj uważany za jedno z najtrudniejszych i najbardziej niebezpiecznych zadań wykonywanych przez pilotów lotnictwa morskiego. Teraz dodano do tego tankowanie w powietrzu, które wcześniej również było wykonywane tylko przez bardzo doświadczonych i wyszkolonych lotników.

Zdecydowano jednak, że oba X-47B „Salty Dogs” zostaną uziemione, podobnie jak wcześniej miało to miejsce z X-45. Amerykanie uznali, że docelowy, bezzałogowy samolot uderzeniowy, przeznaczony dla lotniskowców UCLASS (Unmanned Carrier-Launched Airborne Surveillance and Strike) będzie tak bardzo różnił się od dronów X-47B, że nie opłaca się ich utrzymywać w gotowości do latania. Dlatego zostaną one przekazane do muzeum, albo do składowiska samolotów w bazie sił powietrznych Davis Monthan w Arizonie.

Teraz trwa analiza dotychczasowych doświadczeń i wyników badań nad X-47B w celu określenia wymagań na docelowy bezzałogowiec klasy UCLASS. Okazuje się np., że możliwości dronów są tak duże, że amerykańska marynarka wojenna chce je sztucznie ograniczać. Dotyczy to m.in. autonomiczności. Drony pokładowe przy tankowaniu w powietrzu mogłyby latać przez ponad dobę, ale US Navy chce zachować dwunastogodzinne „cykle lotnicze” na lądowisku (podczas startów i lądowań załoga okrętu ma trudności z wypoczywaniem).

Ale najważniejszy jest opór samych pilotów, którzy poczuli się "zagrożeni" samolotami bezzałogowymi. Są przy tym wspierani przez admiralicję, która tylko szuka okazji by ograniczyć prace nad dronami. Podobna sytuacja miała miejsce również w siłach powietrznych, które skutecznie zastopowały całkiem dobrze rokujący program badawczo-rozwojowy X-45.

Czasu się już jednak nie uda cofnąć i gwałtowny rozwój systemów bezzałogowych prędzej czy później musi zostać zaakceptowany przez amerykańskich lotników. Walki w Libii i z tzw. Państwem Islamskim wyraźnie pokazały, że w wielu sytuacjach wysłanie samolotów załogowych nad terytorium wroga jest zbyt niebezpieczne bądź po prostu nieopłacalne. Można oczywiście zawsze użyć rakiet Tomahawk, ale jest to uzbrojenie „jednorazowego użytku” i nie ma szans by po ich wystrzeleniu można było przerwać i powtórzyć misję. Drony bojowe w tego rodzaju operacjach byłyby o wiele lepszym rozwiązaniem.

Zobacz również

WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]
Reklama
Reklama