Reklama

Siły zbrojne

Syryjski „rozejm” - preludium do nowych walk

Mapa: Defence24.pl
Mapa: Defence24.pl

Zarówno ogłoszone w Syrii 30 grudnia „zawieszenie broni”, jak i wycofywanie z tego kraju sił rosyjskich to gra pozorów. Celem nie jest bynajmniej pokojowe rozwiązanie konfliktu, lecz przygotowanie nowej fazy operacji, wymierzonej w dżihadystów, przede wszystkim w prowincji Idlib. Jedynym realnym efektem „rozejmu” jest wyraźny podział w obozie dżihadystów, który ma ułatwić siłom rządowym odzyskanie kontroli nad całą zachodnią Syrią. Tymczasem Turcja utknęła pod Al Bab a Kurdowie kontynuują udaną operację izolacji Rakki - pisze dla Defence24.pl Witold Repetowicz.

Po całkowitym odzyskaniu kontroli nad Aleppo (poza kurdyjską dzielnicą Sheikh Maqsoud, kontrolowaną przez YPG) przez Assada, siły rządowe zaczęły szykować się do ofensywy w zachodniej i południowej części prowincji Aleppo. W zachodniej części chodziło przede wszystkim o zabezpieczenie miasta przed atakami, w tym ostrzałem rakietowym, ze strony znajdujących się na pozycjach pod miastem rebeliantów. W dalszej perspektywie chodzi też o przerwanie blokady szyickiej enklawy obejmującej miasta Fua i Kafarya, znajdującej się na północny-wschód od Idlibu. Syryjska armia znajduje się obecnie w odległości ok. 30 km od tej enklawy. Działania na kierunku południowym będą służyć natomiast zabezpieczeniu drogi (a zarazem trasy wsparcia logistycznego) Aleppo – Damaszek, która miejscami jest dramatycznie wąska (zwłaszcza na zachód od Hamy, gdzie zwęża się do 3 km między pozycjami rebeliantów i Daesh). Jednak odzyskanie pełnej kontroli nad Aleppo pozwoli wkrótce również na uruchomienie regularnych połączeń lotniczych między Aleppo a Damaszkiem (pierwszy cywilny lot miał miejsce 7 stycznia).

By przystąpić do pełnej ofensywy w zachodniej i południowej części Aleppo oraz w prowincji Idlib, siły rządowe postanowiły zabezpieczyć się najpierw na innych frontach. Temu właśnie między innymi ma służyć ogłoszony rozejm. Syryjska armia (SAA) zdobywając Aleppo znów bowiem zaniedbała swoje pozycje na froncie z Daesh, czego rezultatem było zdobycie przez siły „kalifatu” Palmyry (11 grudnia) oraz ofensywa na zachód, która doprowadziła do otoczenia bazy Tijas (T4) i zagroziła miastu Qarjatain. Palmyra po raz pierwszy została zdobyta przez Daesh w maju 2015 r. i niemal rok zajęło SAA jej odbicie (marzec 2016 r.). Siły rządowe usiłowały następnie przebić się do oblężonego od grudnia 2014 r. Dajr az-Zaur (bardziej precyzyjnie – zachodniej części miasta, obejmującej również lotnisko oraz bazę wojskową) jednak po zastosowaniu dość awangardowej taktyki tj. długim wysunięciu czoła natarcia bez zabezpieczenia tyłów, ofensywa ta szybko się załamała, a Daesh z powrotem zagroził Palmyrze. Sytuację SAA w Dajr az-Zaur pogorszyło amerykańskie zbombardowanie pozycji rządowych w tym mieście we wrześniu 2016 r. USA stwierdziło później, iż doszło do pomyłki, przy czym 2 miesiące wcześniej Rosjanie zbombardowali z kolei wspieraną przez USA i Jordanię (i walczącą przede wszystkim z Daesh, a nie z SAA) Nową Armię Syryjską w pustynnym Tanf (granica z Irakiem). Formacja ta szykowała się właśnie do (nieudanej) operacji opanowania miasta Al Bukamal, gdzie znajduje się główne przejście graniczne syryjsko-irackie.

Czytaj też: Iskandery w Syrii. "Pokaz rosyjskiego uzbrojenia" widziany z kosmosu

Siły rządowe wykorzystują „rozejm” również do wyparcia dżihadystów z okolic Damaszku. Chodzi zarówno o wschodnią Goutę (na północny-wschód od Damaszku) jak i zachodnią Goutę czyli Wadi Barada (północny-zachód od Damaszku), choć w tej pierwszej postępy SAA (i wspierających armię Palestyńczyków) są póki co umiarkowane. Jeśli chodzi o Wadi Barada to część sił znajdujących się w tym rejonie zawarła z SAA porozumienie i dobrowolnie opuściła tę enklawę (m.in. związana z al Kaidą Dżaisz Fateh al Szam z Bejt Dżin) i skierowała się do Idlibu. Z punktu widzenia tej części dżihadystów, która odrzuca rozejm i negocjacje pokojowe, taki ruch jest całkiem racjonalny. Muszą oni mieć bowiem świadomość własnych ograniczeń i konieczności skoncentrowania się na obronie priorytetowego dla siebie terytorium czyli Idlibu. Walki w Wadi Barada doprowadziły do zanieczyszczenia ujęć wody dla Damaszku, pozbawiając aż 5 mln ludzi (na terenach kontrolowanych przez Assada) dostępu do niej. ONZ uznała to za zbrodnię wojenną, o którą rząd oskarżył rebeliantów, którzy z kolei stwierdzili, że jest to wina bombardowań SAA. Odmówili jednak dostępu do tych ujęć wody, w celu ich naprawy. 8 stycznia władze syryjskie ogłosiły, iż dzięki rosyjskiej mediacji osiągnięto zawieszenie broni w Wadi Barada (a praktycznie kapitulację dzihadystów), jednak zostało to szybko zdementowane przez drugą stronę i SAA oznajmiła, iż przystępuje do szturmu.

Syryjskie i rosyjskie lotnictwo bombarduje też pozycje dżihadystów w prowincji Hama, Idlib oraz Aleppo, a także szykuje się do szturmu miasteczka Muhdża w prowincji Daraa. Według SOHR tylko 8 stycznia w walkach zginęło 101 osób (z rąk różnych stron konfliktu). Oficjalne komunikaty głoszą jednak, iż w zasadzie „zawieszenie broni” jest respektowane, a naruszenia są badane przez „wspólną komisję rosyjsko-turecką”. Wprawdzie 4 stycznia szef tureckiej dyplomacji M. Cavusoglu oświadczył, że naruszenia rozejmu przez siły Assada zagrażają planowanym na koniec stycznia rozmowom pokojowym w Astanie ale szybko spotkało się to z ostrą ripostą Iranu. Rzecznik irańskiego MSZ Bahram Ghasemi stwierdził, że to rebelianci naruszają rozejm i takie deklaracje Turcji są nieodpowiedzialne.

Problem Turcji polega na tym, iż musi się podporządkować decyzjom Rosji i Iranu, a jednocześnie stara się zachować twarz wobec związanych z nią dżihadystów, przekonując ich, że nie odstąpiła od żądania odejścia Assada. Trudno jednak uznać pozycję Turcji w tym nowym aliansie jako równorzędną skoro musi ona jednocześnie prosić Rosjan o wsparcie lotnicze dla swej nieudolnej, trwającej już ponad 2 miesiące ofensywy na Al Bab. Turcy chcą zdobyć to 60-tys. miasteczko by uniemożliwić Kurdom połączenie kantonów (terenu Efrin z resztą Rożawy) i najpierw sprzedali wschodnie Aleppo za zgodę Rosji na atak na al-Bab, a teraz muszą zapłacić dodatkową cenę za rosyjskie wsparcie. USA wycofały się bowiem ze wspierania tureckiej operacji „Tarcza Eufratu” po tym gdy Turcja zaczęła bombardować pozycje współpracującej z USA i prowadzącej obecnie natarcie przeciw Daesh w prowincji Raqqa, zdominowanej przez Kurdów koalicji Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF). Trudno prosić Rosjan o naloty w Al Bab i krytykować je w tym samym czasie w innych częściach Syrii. Ale to nie wszystko. Turcja doskonale wie i dawno pogodziła się z tym, iż Assad od władzy nie zostanie odsunięty, a rebelianci mogą co najwyżej liczyć na amnestię po kapitulacji i dokooptowanie kilku protureckich figurantów do rządu. Zadaniem Turcji jest więc zneutralizowanie części rebeliantów, którzy pozostają wobec niej lojalni. Plan ten na krótką metę może zadziałać ale gdy dzihadyści, którzy wciąż wierzą w odejście Assada, przekonają się o tym, że zostali oszukani, mogą szukać zemsty na Turcji.

Kwestia naruszeń rozejmu jest względna, gdyż nie jest do końca jasne, które frakcje rebeliantów i dzihadystów są uznane za terrorystów, a które za „umiarkowanych rebeliantów”. Pierwotna lista głównych organizacji akceptujących rozejm, ogłoszona przez rosyjski MSZ, obejmowała m.in. główne salafickie grupy tj. Dżaisz al-Islam oraz Ansar al-Szam (dotąd uznawane przez Rosjan za terrorystów), a także związane z Bractwem Muzułmańskim Fajlaq al-Szam. Jednak Ansar al-Szam od samego początku zachowywało dystans, co związane jest z walką frakcyjną wewnątrz organizacji. Część tej formacji, jednej z największych po Dżabat Fateh asz-Szam (czyli Al Kaidzie, JFS), wraz z obecnym jej liderem Alim al-Omar (a także ex-liderem Mohannadem al-Masri), opowiada się za ścisłą współpracą z Turcją, udziałem w jej operacji „Tarcza Eufratu” i podporządkowaniem się wytycznym Ankary w zakresie negocjacji pokojowych (tzw. frakcja rewolucyjna). Inna frakcja (dżihadystyczna) zdecydowanie odrzuca jednak udział w negocjacjach, rozejm, współpracę z Turcją i opowiada się za zjednoczeniem z JFS (które zostało wykluczone z negocjacji jako struktura al-Kaidy). Grupa ta, na której czele stoi m.in. ex-lider tej organizacji Haszem al-Szejk, dowódca jej sił w płn. Syrii Abu Saleh Tahhan oraz były przywódca religijny Abu Mohamed al-Sadeq, stworzyła 10 grudnia rozłamową strukturę o nazwie Dżaisz al-Ahrar. Jej celem jest zmuszenie (również siłą) jak największej liczby struktur Ahrar al-Szam do wycofania się z układów z Turcją i zwarcia szyków z JFS. To właśnie na tym tle na początku stycznia doszło do starć między JFS a „frakcją rewolucyjną” Ahrar al-Szam w Talamnus w prowincji Idlib. Kilka dni później JFS i Ahrar al-Szam wspólnie uderzyły na SAA w okolicach Salamiji. Dżaisz al-Ahrar stara się zresztą zebrać również inne grupy niezadowolone z negocjacji z Assadem (czyli realistycznie oceniające je jako kapitulację) tj. m.in. Fatah al-Szam, Liwa al-Haq, Harakat Nur ad-Din al-Zinki i ujgurskich dżihadystów z Turkiestańskiej Partii Islamskiej, by wszystkie te siły pod jednym dowództwem rozpoczęły współpracę z Al Kaidą.

Główne ugrupowania akceptujące rozejm również rozpoczęły konsolidację, powołując wspólne dowództwo. To ułatwi działania Rosjanom i Assadowi, którzy zażądają od Turcji neutralizacji (wycofania lub rozbrojenia) wiernych jej rebeliantów i zamknięcia szlaku wsparcia logistycznego dla Idlibu (przejście graniczne w Bab al-Salam). Reszta dzihadystów, nie chcąca przystąpić do rozmów i podejmująca współpracę z Al Kaidą, będzie uznana za terrorystów, co uzasadni bezwzględną rozprawę z nimi. Rosjanie zresztą uzupełnili to przedstawienie o tzw. wycofywanie swoich sił. Problem w tym, że to samo ogłaszali tuż przed ostateczną rozprawą ze wschodnim Aleppo, a odpływający lotniskowiec Kuzniecow faktycznie nie odgrywał zbyt ważnej roli w operacjach.

Czytaj też: Lotniskowiec "Kuzniecow" wraca do Rosji, ale czy jako bohater?

Turcja tymczasem, mimo wzmocnienia swego kontyngentu pod al-Bab aż do 8 tys. żołnierzy wciąż ponosi kompromitujące ją straty (m.in. utrata kilkunastu leopardów), a jej próba szturmu 8 stycznia znów skończyła się totalnym fiaskiem. Mimo to Turcy odgrażają się, że po zdobyciu al-Bab (które prawdopodobnie zostanie po prostu zrównane z ziemią) ruszą na Manbidż, wyzwolone przez SDF w sierpniu 2016 r. (z pomocą USA). Jest to wygodne dla Rosjan i Iranu, którzy chcą pozbyć się wpływów USA w Syrii i chcą to zrobić rękami Turków. Tymczasem SDF, które również zostało wykluczone z planowanych negocjacji w Astanie, odnosi duże sukcesy w ramach swojej operacji „Gniew Eufratu”, podchodząc wzdłuż Eufratu do strategicznej tamy Tabqah (największa elektrownia wodna w Syrii zasilająca m.in. całą Raqqę). Równocześnie inna grupa naciera z północy, z okolic miasteczka Til Semen. Trzeci front SDF na Raqqę szykowany jest po stronie wschodniej (od strony Asz-Szadadi). Wątpliwe by USA zrezygnowały z tak udanej współpracy.

Jest jeszcze jedna grupa rebeliantów, która nie zamierza brać udziału w negocjacjach w Astanie. Chodzi o Front Południowy, wspierany przez USA i Jordanię. Wprawdzie pojawiły się ostatnio informacje o złożeniu broni przez część związanych z nią oddziałów, a jeden z jordańskich dowódców oświadczył, iż kraj ten nie jest zainteresowany obaleniem Assada, lecz przywróceniem bezpieczeństwa na granicy i jej ponownym otwarciem, ale sytuacja może ulec jeszcze zmianie. W tej chwili sunnickie monarchie zostały bowiem zmarginalizowane w syryjskiej rozgrywce, co wynika m.in. z saudyjskiego osłabienia wojną w Jemenie. Jednak zbliżająca się turecka kompromitacja w świecie sunnickim (spowodowana współpracą z Iranem) może stworzyć nowe możliwości o ile Front Południowy i związane z nim Siły Męczennika Ahmada al-Abdo oraz Dżaisz Ahrar al-Aszair połączą swe siły z SDF. Umożliwiłoby to połączenie Rożawy z granicą jordańską. Póki co Dżaisz Ahrar al Aszair (operujący na pustyni przy granicy z Jordania i Irakiem) podjął nową ofensywę wypierając Daesh z niektórych terenów w okolicach Suwajdy, a Ahmad al Abdo wyparł Daesh z części obszaru wschodniego Qalamoun.

Odchodząca administracja Obamy pozytywnie odniosła się do inicjatywy rozmów w Astanie (przynajmniej deklaratywnie), ale J. Kerry podkreślił, że USA wciąż uznają rozmowy w Genewie za główne forum negocjacji. Obecnie jednak kluczowe znaczenie, zwłaszcza dla rozwoju wydarzeń w północnej, południowej i wschodniej Syrii, będą miały decyzje nowej administracji Trumpa.

Witold Repetowicz

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (9)

  1. yaro

    Moskwa zaprosiła administrację Donalda Trumpa do udziału w rozmowach pokojowych ws. Syrii w stolicy Kazachstanu, Astanie – poinformował dziennik „The Washington Post” Z informacji gazety wynika, że zaproszenie wystosował ambasador Rosji w Stanach Zjednoczonych Siergiej Kisliak w rozmowie telefonicznej z doradcą Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego Michaelem Flynnem 28 grudnia. -------------- Klęska polityki Obamy w sprawie wojny na bliskim wschodzie została przypieczętowana

    1. Polanski

      To Rosja wygrała czy przegrała w Syrii? Bo z tego wynika że nie mogą problemu Syrii rozwiązać nawet z udziałem Turcji. Amerykanie maja komfortowa sytuację. Tanim kosztem zyskują najwierniejszego z wiernych, sojusznika. Kurdów. Teraz tylko pomogą Kurdom utworzyć ich państwo i problem z głowy. Skoro Rosja opuściła Kurdów to przejmą ich Amerykanie. Kolejny przyczółek na Bliskim Wschodzie. Same plusy i to tanim kosztem. Teraz tylko podsycać niepokoje w Syrii w nieskończoność i gra gitara.

  2. nad wyraz zaciekawiony

    Należałoby jeszcze wspomnieć o roli Izraela, który z racji na swoje położenie jest żywotnie zainteresowany rozwojem sytuacji w Syrii. W przeszłości Tel Awiw był wielokrotnie oskarżany o wspieranie islamskiej rebelii przeciwko rządowi w Damaszku. W rejonie Wzgórz Golan dochodziło do ostrzałów prowadzonych przez izraelską artylerie na pozycje zajmowane przez wojska syryjskie. Jednym z ostatnich przykładów na izraelskie zaangażowanie w syryjską wojnę jest atak rakietowy (lotniczy?) przeprowadzony w nocy 12/13.01.2017 roku na lotnisko wojskowe pod Damaszkiem. Celem izraelskiego nalotu miały być składy broni przeznaczone dla libańskiego Hezbollahu. Warto przy tym wspomnieć, że szef izraelskiego rządu Benjamin Netanjahu już ponad rok temu potwierdził fakt “okazjonalnego” prowadzenia operacji wojskowych w Syrii przez siły zbrojne jego kraju...

  3. tak sobie czytam i myślę

    Czyli Rosja i Asad, w przeciwieństwie do USA, robią w Syrii dobrą robotę. I Turcja obala mit o dobrym wyszkoleniu NATO. Przy okazji: sprzedaż Leopardów do Turcji odbyła się dopiero po podpisaniu Turcji z Niemcami umowy o zakazie używania Leopardów przeciw Kurdom i w zadaniach ofensywnych za granicami Turcji. Ta umowa już nie obowiązuje, skoro Leopardy operują w Syrii i strzelają do Kurdów?

  4. kafir

    Trzeba spacyfikować starą Nusre to reszta "zmięknie".Zresztą USA już zaczęły działać zabijając ważnego typa z tej organizacji.

  5. AKMS

    Niby ciekawa analiza, dużo ciekawych informacji, ale: "Jednak zbliżająca się turecka kompromitacja w świecie sunnickim (spowodowana współpracą z Iranem) może stworzyć nowe możliwości o ile Front Południowy i związane z nim Siły Męczennika Ahmada al-Abdo oraz Dżaisz Ahrar al-Aszair połączą swe siły z SDF. Umożliwiłoby to połączenie Rożawy z granicą jordańską." Rożawa granicząca z Jordanią ;) Papier (także w wersji elektronicznej) przyjmie chyba wszystko

    1. Milimój

      Korytarzem wybitym na wschód i południe (albo i przez) Deir ez Zor, wzdłuż pustynnej granicy z Irakiem. Pod osłona lotnictwa (i być może żołnierzy) Amerykanów z Jordanii. Proszę popatrzeć na mapę. Dodatkowo byłby to bodziec do dogadania się skłóconych Kurdów irackich.

  6. fx

    Syria będzie drugim Afganistanem i przez lata będzie tam się toczyć wojna na wyniszczenie co będzie kosztowało Assada&Rosję mld $ i tysiące zabitych.USA niby przegrywa politycznie ale gospodarczo odetchnie i przerzuci koszty na Rosję która jet w tragicznej sytuacji finansowej czytaj 27 000 000 Rosja żyjących na granicy głodu.Putin robi te same błędy co ZSRR które próbowało utrzymać masę reżimów komunistycznych co samo przypłaciło bankructwem.

    1. lis

      W Afganistanie Rosja nie miał poparcia ani wsparcia lokalnej ludności tu jest inaczej. Choć warto zaznaczyć że w Afganistanie jak i tu fanatycy islamu mieli wsparcie z zewnątrz również w ludziach.

    2. opiekacz

      Nie tak dawno widziałem analizę, która pokazywała jak bardzo wzrosła sprzedaż broni przez Rosję właśnie dzięki udziałowi w tym konflikcie. Na oceny sytuacji przyjdzie czas za kilka lat.

    3. Statystyka nie kłamie

      W międzyczasie w bogatym USA z food stamp korzysta 40 milionów ludzi a co siódmy mieszkaniec żyje poniżej progu ubóstwa ale przecież wiadomo że tylko w Rosji jest biedota i rozwarstwienie społeczeństwa.

  7. bnd

    Żeby ten konflikt został jak najszybciej zakończony, to należałoby zaprzestać kupowania ropy w krajach arabskich Zatoki Perskiej. Brak środków finansowych przez te kraje dostatecznie wpłynie na działania sunnickich terrorystów.

  8. yaro

    To może rozszerzymy ten artykuł o nowe informacje: ----------- cytat ----------- Szef Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej, gen. armii Walerij Gierasimow oświadczył, że operacja wyzwolenia od terrorystów przedmieść Damaszka dobiega końca. „W tym okresie zostały rozbite duże formacje terrorystów w rejonie Hamy i Homsa. Od bojowników została oczyszczona prowincja Latakia, dobiega końca operacja wyzwolenia przedmieść Damaszku, odblokowana też została podstawowa magistrala łącząca stolicę Syrii z północną częścią kraju. Wyzwolone zostały miasta Aleppo i Al-Karjatajn, które mają kluczowe znaczenie".

  9. LL

    Jak zwykle dobry artykuł. Czysta analiza bez zbędnych opowieści. Pozdrawiam.

Reklama