Reklama

Siły zbrojne

Ruszył proces zakupu okrętów Miecznik i Czapla. Nieprzejrzysty tryb wyboru oferentów

Inspektorat Uzbrojenia wykonał pierwszy krok w kierunku zakupu okrętów dla Marynarki Wojennej. Po pierwsze zaprosił potencjalnych wykonawców do rozmów w ramach dialogu technicznego. Po drugie określił pierwsze precyzyjne terminy, po jakich możemy się spodziewać konkretów co do prowadzonego postępowania.



Z zamieszczonych na stronie internetowej Inspektoratu Uzbrojenia (IU) informacji wynika, że termin zgłaszania do udziału w dialogu technicznym minie 17 czerwca 2013 r. Wtedy powinniśmy wiedzieć, kto wystartuje w ewentualnym przetargu oraz jakie mogą być nam zaproponowane okręty. Sam dialog ma być prowadzony w lipcu i sierpniu br. Jak to jednak w Polsce bywa - nie wszystko jest tu takie jasne, jak być powinno.

Po co dialog techniczny?

Celem dialogu ma być „…uzyskanie doradztwa umożliwiającego pozyskanie informacji do przygotowania opisu przedmiotu zamówienia”. Jego efektem ma być m.in. oszacowanie kosztów pozyskania eksploatacji i wycofania okrętów, sprecyzowanie uwarunkowań dotyczących logistyki i szkolenia, oszacowanie harmonogramu pozyskania tych jednostek, możliwość lokowania produkcji w polskim przemyśle stoczniowym oraz „ocena możliwości spełnienia przez oferowany Sprzęt Wojskowy wstępnie określonych wymagań”.

Więcej: Modernizacja Marynarki Wojennej szansą dla polskiego przemysłu zbrojeniowego. Zgoda ponad podziałami politycznymi

Ale tu jest jednak mały haczyk. Stocznie, które chciałyby odpowiedzieć na te zaproszenia nie wiedzą bowiem, jakie są te wstępne wymagania i swoje oferty składają w ciemno, oficjalnie opierając się na takich publikacjach jak ta.

Czy wiemy jakie okręty są potrzebne MW?

Tymczasem z zaproszenia wynika wyraźnie, że „wstępnie określone wymagania”  na nowe okręty już zostały opracowane. Niestety, jesteśmy jednym z niewielu demokratycznych krajów na świecie, gdzie te „wstępne wymagania” są trzymane w tajemnicy. Wiemy tylko nieoficjalnie, że Czapla ma mieć wyporność 1700 ton, a Miecznik 2100 t. Cały czas zmienia się zadania stawiane nowym jednostkom – szczególnie w odniesieniu do okrętu obrony wybrzeża.

Więcej: Marynarka Wojenna odnalazła wrak zaginionego ORP „Orzeł”?

Obecnie wiadomo, że ma on być przygotowany do zwalczania celów nawodnych, podwodnych, powietrznych i lądowych a nie musi już zwalczać min (takie wymaganie pojawiło się rok temu na konferencji prasowej w Gdyni). Co do Czapli określono jedynie, że ma ona pozwolić na „prowadzenie kontroli morskich szlaków żeglugowych, realizacji zadań reagowania kryzysowego i mieć zdolność do poszukiwania min morskich oraz niebezpiecznych ładunków podwodnych”.

Czego niestety nie zrobiono?

Po pierwsze nie opublikowano wstępnych wymagań, które pozwoliłyby ograniczyć już na początku liczbę wysłanych odpowiedzi. Osobiście znam kilkadziesiąt stoczni, które są w stanie zaproponować swoje rozwiązanie (jeżeli chodzi o okręt patrolowy) z tak ogólnie określonymi założeniami. Ale nie o ilość tutaj przecież chodzi. W ten sposób prawdopodobnie pojawi się więcej wykonawców w odniesieniu do okrętu patrolowego i nastąpi to, co zresztą przewidziano w zaproszeniu - „wydłużenie terminów prowadzenia dialogu”. W przypadku „korwety”, sprawa będzie prostsza, bo oferentów będzie na pewno mniej, chociaż w tym momencie prace nad okrętami mogą już przestać biec równolegle.

Więcej: Koniec Marynarki Wojennej RP – pierwsze niepokojące wnioski z „Białej Księgi”



Trudno mi jest zrozumieć, jak we wstępnych i niesprecyzowanych wymaganiach mogą się zawierać - jak to określił „IU” – „informacje wrażliwe”. Jedyną taką informacją na tym etapie mogą być zarezerwowane środki finansowe, chociaż i to coraz częściej na świecie przestało być regułą.

Po drugie, nie połączono programów Czapla i Miecznik pomimo, że założone wyporności pozwalają na oparcie się o ten sam projekcie kadłuba. W ten sposób toczone są dwa oddzielne postępowania, chociaż logicznie można by prowadzić jedno.

Czy można kogoś zaprosić i nie przyjąć?

Niestety, jak widać w przypadku Inspektoratu Uzbrojenia można. Ogłoszenie zaproszenia do dialogu przez IU można bowiem uznać rzeczywiście za krok niezbędny w procesie pozyskania nowych okrętów, gdyby nie istotny fragment w punkcie 6 obu tych dokumentów:

„…IU nie ma obowiązku prowadzenia dialogu technicznego ze wszystkimi podmiotami, które przesłały zaproszenie do udziału w dialogu. Jednocześnie IU zastrzega sobie prawo zaproszenia do dialogu również podmioty, które nie odpowiedziały na niniejszą informację.”

Nie mam żadnego prawa wątpić w złą wolę kogokolwiek w Inspektoracie Uzbrojenia. Ale wyeliminowanie chociażby jednej propozycji na wstępnym etapie nie może być dobrze widziane, o ile wcześniej nie określi się oficjalnie klarownych zasad tego odrzucenia. Można to było zrobić w zaproszeniu poprzez ustalenie wstępnych wymagań w odniesieniu do wykonawców lub zamawianych okrętów. Tego jednak nie zrobiono. W takim przypadku odmówienie udziału podmiotom bez wskazania przyczyn nie będzie miało nic wspólnego z równym traktowaniem potencjalnych oferentów. A to może być niezgodne z prawem.

Więcej: MON wybrał bezzałogowy pojazd podwodny dla Marynarki Wojennej

Podsumowując - równie dobrze można było samemu wysłać zaproszenia do wybranych przez siebie stoczni i efekt byłby dokładnie taki sam, jaki osiągnięto wstawiając informację na oficjalnej stronie Inspektoratu Uzbrojenia.

Maksymilian Dura

 
Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze

    Reklama