Reklama

Siły zbrojne

Rosjanie reanimują stocznie na Krymie. Remont "okrętu-symbolu"

„Alrosa” – fot. mil.ru
„Alrosa” – fot. mil.ru

Rosyjskie ministerstwo obrony poinformowało o remoncie i modernizacji 27-letniego okrętu podwodnego „Alrosa” projektu 877B typu Paltus/Warszawianka (według NATO Kilo). Problem w tym, że jednostka stoi na stoczni już od czerwca 2014 r.

Celem komunikatu Ministerstwa Obrony nie było więc tak naprawdę poinformowanie o prowadzonych pracach, ale prawdopodobnie o wskazanie, że „modernizacja” jest prowadzona w „trzynastej” stoczni remontowej w Sewastopolu na Krymie. Jednak informacje, które miały pokazać obłożenie pracą krymskiego przemysłu okrętowego bardziej wywołują zdziwienie, niż "zachwyt". „Trzynastka” bowiem wcześnie nie przeprowadzała kompleksowych prac modernizacyjnych na tego typu okrętach podwodnych, a jedynie doraźne remonty (przykładowo remont główny tej jednostki przeprowadzano od lipca 2011 r. w bałtyckiej stoczni w Kronsztadzie).

Zresztą nie było nawet takiej potrzeby, ponieważ „Alrosa” jeszcze do niedawna była jedynym okrętem podwodnym projektu 877 na wyposażeniu Floty Czarnomorskiej. Co więcej chodzi o modernizację stosunkowo „wiekowej” jednostki pływającej, której budowa w Niżnym Nowgorodzie zaczęła się w maju 1988 r., i która została wprowadzona do linii w grudniu 1990 r. Modernizacja (a nie jak wyraźnie zaznaczono tylko remont) musi więc polegać na gruntownej wymianie podsystemów pokładowych, do czego na Krymie nie ma ani personelu technicznego, ani odpowiednich technologii.

Dodatkowo mamy tu do czynienia z unikalnym egzemplarzem okrętu projektu 877, który po modernizacji został jako jedyny wyposażony w pędnik strugowodny zamiast klasycznych śrub. Według oficjalnych danych, dzięki temu rozwiązaniu „Alrosa” jest najcichszą jednostką typu Paltus. Problem jest w tym, że nikt w Rosji nie chce się przyznać, dlaczego w takim razie później budowane okręty ponownie otrzymywały tylko śruby.

Co więcej wszystko, co jest potrzebne do prowadzenia prac modernizacyjnych trzeba teraz transportować z Rosji drogą lotniczą lub morską, a to wymaga czasu i drastycznie zwiększa koszty. Podobna sytuacja jest zresztą z innymi, nawodnymi jednostkami pływającymi. Krym zaczyna więc coraz bardziej odczuwać izolację, co prędzej czy później będzie musiało się zakończyć upadkiem poszczególnych zakładów stoczniowych. Albo ich coraz większym dofinansowywaniem.

O tym, że trwające od 8 miesięcy prace remontowe nie zbliżają się do końca może świadczyć również druga część komunikatu Minoborony, w którym wskazuje się na szkolenie załogi „Alrosy” na innych okrętach podwodnych typoszeregu 887636 Warszawianka (według NATO Kilo), które mają wejść na stan Floty Czarnomorskiej: „Noworossijsk” (B-261), „Rostow-na-Donu” (B-237) i „Krasnodar” (B-265). Może to oznaczać próbę „zagospodarowania” ludzi na czas przeciągającej się modernizacji. Tymczasem w większości powinni oni nadzorować prace mało doświadczonych w tej dziedzinie stoczniowców.

Okręt symbol

„Alrosa” będzie jednak dalej modernizowana, ponieważ w pewnym sensie stała się ona symbolem walki o "rosyjskość" Krymu i Floty Czarnomorskiej. Przez pierwsze dwa lata służby okręt brał bowiem udział w normalnych działaniach, ale 13 marca 1992 r. część załogi postanowiła złożyć przysięgę na wierność Ukrainie.

OP typu Kilo
„Alrosa” – fot. mil.ru

Dwóch dyżurnych marynarzy zabarykadowało się jednak w przedziale siłowni grożąc wysadzeniem okrętu, a dodatkowo wachtowy na kei zdążył powiadomić oficera dyżurnego w brygadzie. Ten podjął kroki, które ostatecznie zapobiegły przejęciu jednostki przez Ukraińców. Pozbawiony pełnej załogi okręt od 1992 r. stał na cumach, oficjalnie z powodu braku akumulatorów. Gotowość operacyjną przywrócono na nim dopiero w maju 1996 r., a więc po 4 latach.

W wyniku porozumienia z 1997 r. okręt wszedł ostatecznie w skład rosyjskiej części Floty Czarnomorskiej. Wtedy też podniesiono na nim banderę rosyjską oraz 19 września 1997 r. nadano mu imię „Alrosa”.

Reklama

Komentarze

    Reklama