- Opinia
- Analiza
Powszechne przeszkolenie obronne AD 2022 [OPINIA]
Ministerstwo Edukacji i Nauki przyjęło rozporządzenie wprowadzające zmiany do podstawy programowej przedmiotu Edukacja dla Bezpieczeństwa, które będą obowiązywać od nowego roku szkolnego. Celem tych zmian było dostosowanie do obecnych realiów, po wybuchu pełnoskalowej wojny na Ukrainie. W praktyce może to być jedynie początek drogi, a sprawa wymaga dużo szerszej dyskusji. Przedstawiamy opinię Radomira Korsaka.

Z uwagą i zainteresowaniem przeczytałem opinię Piotra Małeckiego i Marka Kuleszy na temat Edukacji dla Bezpieczeństwa opublikowaną 15 marca 2022 w Defence24.pl Opinię na tyle ważną i interesującą, że postanowiłem podzielić się swoimi przemyśleniami w tym obszarze. Źle się dzieje kiedy polityka i ideologia wkrada się do edukacji. Jeszcze gorzej, kiedy te zjawiska dotyczą bezpieczeństwa, bo bezpieczeństwo jest apolityczne więc wpływ polityki i ideologii nie wróży niczego dobrego dla edukacji dla bezpieczeństwa.
Zobacz też
Osobiście jestem przeciwnikiem takiej nazwy przedmiotu, który w szkole podstawowej i w liceum miałem pod nazwą Przysposobienie Obronne łącznie przez trzy lata. Taka formuła edukacji obronnej była realizowana w latach 80. ubiegłego wieku, a mój wiek pozwala mi na takie wspomnienia. Interesowało mnie wojsko i byłem w harcerskiej drużynie Czerwonych Beretów. Dlatego podręczniki do PO były dla mnie ciekawe. O ile w szkole podstawowej był jeden, o tyle o na poziomie szkół średnich były inne dla LO, inne dla szkół zawodowych i technicznych lub rolniczych.
Tak, były profilowane pod konkretny rodzaj szkoły, inne aspekty wzmacniano w szkołach technicznych a inne w szkołach rolniczych, bo inny był profil absolwenta i inna rola w przygotowaniach obronnych na czas „W". Było to przemyślane. Nie było większej indoktrynacji politycznej – tylko na wstępie głupoty o „agresywnym" NATO i „socjalistycznym" Układzie Warszawskim.
Ale z perspektywy młodzieży to było mało istotne. Wiele zależało od nauczyciela. W podstawówce uczył nas tego przyuczony matematyk, ale w LO była już nauczycielka, która miała pojęcie, o tym co z nami robi. Miała swoją pracownię i magazyn sprzętu szkoleniowego łącznie z magazynem broni strzeleckiej i amunicji oraz przekrojami szkoleniowymi broni bojowej, zgodnie z ówczesnym etatowym wyposażeniem Wojska Polskiego. Było to ciekawe dla większości uczniów, w każdym razie męskiej części. Zajęcia były na wysokim poziomie, można powiedzieć modelowym – zdaje sobie sprawę, że również wtedy nie zawsze to tak wyglądało, ale moje doświadczenia są jednoznacznie pozytywne.
Co mi dało Przysposobienie Obronne?
Po pierwsze: uczyło dyscypliny pracy w zespołach, meldowania i musztry. Pomagało mi to funkcjonować sprawniej w harcerstwie. Nauczyło porządku w pracy, hierarchii w dowodzeniu i kierowaniu, meldowania o etapach realizacji postawionych zadań. Uczyło analizy, ewaluacji i monitorowania realizowanych projektów i zadań, dyscypliny pracy i czasu.
Po drugie: w połączeniu z geografią w szkole i zajęciami terenowymi w harcerstwie nauczyło mnie topografii i terenoznawstwa. Czytania mapy i nawigacji lądowej. Nie było GPS, które można zafałszować sygnał albo wyłączyć czy zakłócić, a kompas i busola stały się bardzo przydatne w chodzeniu po górach w oparciu o mapy papierowe. Kiedyś korzystano tylko z takich.
Po trzecie: nauczyłem się pierwszej pomocy i bandażowania na poziomie perfekcyjnym. Po wielu latach na kursie podstawowym w GOPR opanowałem program dla ratowników w tym zakresie bardzo szybko i bardzo dobrze. Poza tym wielokrotnie w życiu bardzo mi się to przydało zarówno w domu, autoratownictwie jak i w trasie podczas udzielania pomocy poszkodowanym na szlaku lub w wypadkach komunikacyjnych.
Po czwarte: nie stanowiła dla mnie tajemnicy łączność z wykorzystaniem radiostacji wojskowych jak i polowych linii telefonicznych – budowaliśmy na zlotach skautowych systemy łączności na zgrupowaniach po kilka tysięcy ludzi w terenie przygodnym bez żadnego kłopotu, pomimo tego że nie mam wykształcenia technicznego.
Po piąte: nie są dla mnie tajemnicą zagrożenia ze strony broni masowego rażenia (CBRN) zarówno w życiu codziennym, podczas katastrof komunikacyjnych czy zdarzeń terrorystycznych, jak i w sytuacji konfliktu. Wiem co robić – kłopot w tym, że nikt nie wie czy i gdzie mamy sprzęt ochronny CBRN na wypadek zagrożenia....terrorystycznego lub wojennego.
Po szóste: w wieku 15 lat wiedziałem jak bezpiecznie posługiwać się bronią palną długą i krótką. Dziś, jako instruktor strzelectwa z 25-cioletnim stażem uważam, że już wówczas byłem świetnie wyszkolony. Potrafiłem składać i rozkładać ówczesna broń etatową WP (kbk AK, PM wz. 63, kb MOSIN, PPSZ wz. 41, PPs wz. 43, pistolet TT). Potrafiłem też posługiwać się granatami F-1 i RG-42. A co najważniejsze, potrafiłem strzelać celnie i bezpiecznie z karabinka na 50 m.
Na tej podstawie twierdzę, że system dom – szkoła – harcerstwo - klub sportowy (trenowałem biathlon i strzelectwo oraz łucznictwo) działał skutecznie. Nauczyłem się w trakcie PO wielu rzeczy, które przydawały mi się w życiu dorosłym, więc mogę powiedzieć że system funkcjonował sprawnie.
To wszystko zostało wywrócone po przemianach ustrojowych. Bardzo dobrze, że one nastąpiły, bo dały nam wolność i demokrację oraz wielką swobodę wyboru własnej drogi w życiu. Niestety za tymi zmianami nie nadążyły władze oświatowe. Zamordowano szkolne wyszkolenie obronne i strzeleckie. W wielu obszarach słusznie, bo ryzyko wojny atomowej się obniżyło. Zmieniły się układy sił i geopolityka, ale zagrożenia wojenne pozostały, a terrorystyczne się pojawiły. Dowodem jest między innymi wojna na Ukrainie.
Początkiem degeneracji przygotowania obronnego w szkolnictwie było zignorowanie zmiany ustawy o broni i amunicji. Odpowiada za to konkretnie dwóch oficerów oddelegowanych do pracy w MEN na przełomie XX i XXI wieku, którzy uznali że broń w szkołach jest niepotrzebna. Tak odpowiedzialność można zawsze spersonalizować tylko trzeba wiedzieć i nie bać się. To wtedy ustawowo pozbawiono szkoły broni, a wielu dobrych nauczycieli PO straciło z automatu uprawnienia do prowadzenia szkolenia strzeleckiego. Uważam, że nie bez winy są PZSS i LOK, które mogły lobbować aby podstawa piramidy szkolenia strzeleckiego nie została rozmontowana. Można to było uporządkować, ale nie mordować. W każdym sporcie i aktywności obowiązuje zasada piramidy, najszersza podstawa, a każdy wyższy poziom mniejszy aż do szczytu – elity.
Czy można to jeszcze uratować? Tak.
Wystarczy otworzyć szkoły dla NGO i je wspierać, tworzyć i wspierać Uczniowskie Kluby Sportowe, popularyzować problematykę szkolenia obronnego, Obrony Cywilnej, którą zlikwidowano jednym ruchem pisząc nową ustawę. Wspierać rozwój zawodowy nauczycieli, tych którzy chcą edukować dla obronności. Zaangażować MEiN, MON, WOT, Ministerstwo Sportu, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Najlepsze rozwiązania to często te najprostsze. Trzeba tylko chcieć i nie przesadzać z regulacjami, dać swobodę dzieciom i młodzieży i ich liderom. Oczywiście Państwo musi stworzyć ramy, a treści podrzuci życie.
Do niedawna żaden wojskowy nie był w stanie powiedzieć jak będzie wyglądała współczesna wojna w Europie, dzisiaj po 24 lutego br. już to wiemy. Czy trzeba uczyć o Międzynarodowym Prawie Humanitarnym Konfliktów Zbrojnych? Tak, wystarczy godzina, żeby wszyscy wiedzieli że są zasady prowadzenia wojen. Tego, że są bandyci i terroryści, którzy się nie trzymają zasad prawa wojennego i muszą być sądzeni za zbrodnie wojenne. Tego można nauczyć na jednej godzinie lekcyjnej, a nie wypełniać tym znaczną część podstawy programowej, przez co brakuje czasu na zajęcia praktyczne. Już na historii można to uzupełnić o wiedzę w jaki sposób i dlaczego podpisywano konwencje międzynarodowe oraz co było podstawą procesów w Norymberdze, a także o ludobójstwie i dlaczego sądzi się zbrodniarzy wojny na Bałkanach w latach 90. XX w.
Gdyby szkolenie z pierwszej pomocy trwało od poziomu końca edukacji przedszkolnej do edukacji magisterskiej, to nie mielibyśmy kłopotu z kulturą i umiejętnością udzielania pierwszej pomocy. Nie do policzenia jest, ile żyć można by było uratować dzięki takiej powszechnej wiedzy paramedycznej w społeczeństwie.
Gdyby szkolenie strzeleckie w ramach WF-u prowadzono od szkoły podstawowej do poziomu magisterskiego, to większość Polaków miałaby kompetencje strzeleckie pozwalające na bezpieczne i skuteczne użycie broni. I byliby przygotowani do reagowania na zagrożenia, także te terrorystyczne. Nie wspominam o poziomie wyszkolenia ogniowego funkcjonariuszy publicznych służb i zawodowego wojska. Poziom byłby wysoki a koszty minimalne.
Gdyby szkolenie w zakresie OC prowadzono od szkoły podstawowej do poziomu magisterskiego to nie byłoby problemu z ratownictwem i przetrwaniem obywateli RP podczas kryzysów i klęsk żywiołowych, nie wspominając o zagrożeniu wojennym.
Radomir Korsak
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]