- Analiza
- Wiadomości
Polskie śmigłowce bez broni przeciwpancernej. "Konieczne wypełnienie luki"
Polskie śmigłowce bojowe, co nie jest tajemnicą, nie posiadają dziś realnej zdolności do zwalczania czołgów i innych ciężej opancerzonych pojazdów przeciwnika. Mi-24, jedyne w Wojsku Polskim śmigłowce szturmowe, od wielu lat są pozbawione pocisków kierowanych ze względu na brak tych rakiet, pochodzących z Rosji. Same maszyny są zaś przestarzałe i na granicy wyczerpania resursów. Przedstawiona na MSPO redefinicja Planu Modernizacji Technicznej również nie poprawia tej sytuacji, odsuwając w czasie zakup śmigłowców uderzeniowych „Kruk” co najmniej do 2019 roku. Wobec zagrożeń wynikających z rosyjskiej aktywności militarnej potrzebne jest wypełnienie tej luki.
Śmigłowce, przede wszystkim wielozadaniowe, to od kilku lat jeden z ważnych tematów dyskusji na temat modernizacji Wojska Polskiego. W cieniu przetargu na wspólną platformę i wskazania przez poprzednie kierownictwo MON maszyn H225M Caracal pozostała kwestia śmigłowców zdolnych do prowadzenia rozpoznania oraz zwalczania sił przeciwnika, przede wszystkim za pomocą uzbrojenia kierowanego. Śmigłowce uderzeniowe oraz inne maszyny posiadające możliwość przenoszenia pocisków kierowanych pełnią bardzo istotną rolę na współczesnym polu walki.
Szybkość i mobilność pozwala na ich elastyczne zastosowanie. Pociski kierowane, zwłaszcza zdolne do rażenia celu zza osłony lub w trybie „wystrzel i zapomnij”, umożliwiają nie tylko wsparcie własnych sił, ale też rozpoznanie i precyzyjne rażenie istotnych celów z precyzją trudnodostępną np. dla artylerii. Wobec tej ostatniej, śmigłowce mogą też pełnić rolę rozpoznania i kierowania ogniem, wraz ze środkami bezzałogowymi.
Tego typu zdolności powinny być szczególnie brane pod uwagę w siłach zbrojnych kraju który, tak jak Polska, może czekać konfrontacja z wojskami dysponującymi dużymi siłami pancernymi oraz wysokim nasyceniem środkami przeciwlotniczymi. W takiej sytuacji wsparcie sił lądowych przez samoloty może być bardzo utrudnione, jeśli nie niemożliwe. Jedynym środkiem oddziaływania w tym zakresie mogą być śmigłowce, operujące poniżej horyzontu działania wielu ze środków obrony powietrznej, korzystając z osłony przeszkód terenowych i możliwości lotu na niskim pułapie.
Śmigłowce szturmowe Mi-24 – kurczące się możliwości
Obecnie zdolności działania polskiego lotnictwa Wojsk Lądowych w zakresie śmigłowców uzbrojonych są od wielu lat tematem niedostatecznie nagłośnionym. Można wręcz powiedzieć, że przemilczanym. Sytuacja zaś jest krytyczna.
Po pierwsze, jedyne śmigłowce mogące przenosić uzbrojenie kierowane, dokładnie zaś rosyjskie pociski przeciwpancerne, to maszyny szturmowe Mi-24 i lekkie wielozadaniowe Mi-2. Są to jednak zdolności czysto teoretycznie, gdyż ostatnie rakiety odpalono z nich wiele lat temu. Śmigłowce Mi-24, które brały udział w działach kontyngentu w Iraku i Afganistanie w ogóle nie miały na wyposażeniu pocisków kierowanych, dysponując jedynie uzbrojeniem strzeleckim i niekierowanymi, bardzo niecelnymi rakietami 57 mm.
Drugi problem jest znacznie poważniejszy, gdyż dotyczy wyczerpywania się resursów wspomnianych powyżej maszyn. Wszystkie eksploatowane obecnie śmigłowce Mi-2 i zdecydowana większość Mi-24 miały być wycofane z eksploatacji do roku 2022. Większość z nich powinno być jednak uziemionych w ciągu najbliższych 4 lat, a proces lawinowego wycofywanie zacznie się za około dwa lata. Wynika to z ich wieku, zużycia i przede wszystkim kurczących się zapasów części zamiennych. Dla wielu kluczowych elementów nie ma alternatywy poza zakupem w Rosji.
Z tej przyczyny zbyt późno jest już raczej na próby „rewitalizacji” i modernizacji polskich Mi-24, na przykład poprzez dodanie nowoczesnej awioniki i pocisków kierowanych. Tego typu zabiegi, wraz z modernizacją układu napędowego, przeprowadzono np. na Ukrainie w ramach programu Mi-24PU-1, wprowadzając na uzbrojenie krajowe pociski kierowane typu Barier-W i Stugna-P. Bardziej ambitny program realizowany przez firmę DANEL z RPA na potrzeby sił zbrojnych Algierii i Azerbejdżanu, noszący nazwę Mi-24 Super Hind, obejmował zastosowanie uzbrojenia i awioniki ze śmigłowca Denel Rooivalk, łącznie z rakietami Ingwe i Mokopa oraz działkiem 20 mm. Jednak dla Polski droga ta jest już raczej zamknięta.
Co jeśli nie zdążymy z „Krukiem”?
Rozwiązaniem problemu odchodzących na emeryturę Mi-24 jest program śmigłowca uderzeniowego „Kruk”, którego realizacja w ramach PMT miała zapewnić dostawy nowych maszyn od 2020 roku, a więc de facto „w ostatniej chwili”. Plan ten został jeszcze przyspieszony w 2014 roku w wyniku doświadczeń z konfliktu ukraińsko-rosyjskiego w Donbasie i zakładał rozpoczęcie o 3-4 lata wcześniej. Decyzja o wyborze maszyn uderzeniowych powinna była zapaść w bieżącym roku, wraz z określeniem ich liczby. Obecnie jednak pojawiają się wiarygodne informacje o przesunięciu tej decyzji na rok 2019, co de facto oznacza realizację pierwszych dostaw śmigłowców „Kruk” w chwili, gdy będziemy wycofywać ze służby ostatnie Mi-24.
Oznacza to dalsze upośledzenie możliwości wsparcia powietrznego wojsk lądowych. Wszystko to, w sytuacji podwyższonego zagrożenia na wschodniej flance, ze strony przeciwnika dysponującego znacznymi siłami pancernymi. Realne potrzeby są znacznie większe od obecnej liczebności śmigłowców szturmowych.
Obecnie na trzy dywizje istniejące w Wojsku Polskim mamy jedną brygadę lotniczą (wyposażoną, przynajmniej teoretycznie, w 28 śmigłowców szturmowych Mi-24). Nie wchodząc tu w rozlegle analizy, należy powiedzieć, że aby zapewnić trzem istniejącym dywizjom realne wsparcie śmigłowców uderzeniowych, należałoby do każdej z nich przypisać odrębną brygadę lotniczą. W jej skład powinny wchodzić co najmniej trzy klucze śmigłowców uderzeniowych „Kruk”, oraz co najmniej jeden klucz śmigłowców wsparcia pola walki, posiadających możliwość przenoszenia uzbrojenia kierowanego. To pokazuje skalę wieloletnich zaniedbań procesu modernizacji Sił Zbrojnych i potrzeb z tego wynikających - bardzo trudnych do sfinansowania przy obecnym poziomie wydatków obronnych 2 proc. PKB.
Istotne decyzje. Czym i jak walczyć?
Równie istotny i pilny jak decyzja dotycząca pozyskania śmigłowców uderzeniowych i wsparcia bojowego jest dla Polski wybór odpowiedniego systemu uzbrojenia. Obecnie nie posiadamy na wyposażeniu sił zbrojnych przeciwpancernych lub wielozadaniowych pocisków kierowanych o zasięgu kwalifikujących je do użycia na śmigłowcach. Rakiety Spike-LR, produkowane przez Mesko, mają zbyt mały zasięg, aby móc być skutecznie wykorzystywane przez śmigłowce uderzeniowe.
Konieczne jest pozyskanie pocisków przeciwpancernych o zasięgu co najmniej 6-8 km, aby umożliwić działanie spoza zasięgu części systemów OPL potencjalnego przeciwnika. W grę wchodzą tutaj przede wszystkim rakiety Spike-ER i Spike-NLOS, o zasięgu odpowiednio 8 i 25 km, (zgodnie z deklaracją producenta mogą zostać spolonizowane w wypadku decyzji o ich zakupie, podobnie jak miało to miejsce ze Spike-LR), oraz amerykańskie pociski Hellifre, kierowane laserowo lub za pomocą radaru milimetrowego o zasięgu 8 km. Wybrany pocisk powinien trafić nie tylko na uzbrojenie maszyn uderzeniowych „Kruk” oraz tańszych śmigłowców wsparcia wypełniających istniejąca lukę, a także bezzałogowców, a być może również pojazdów naziemnych, takich jak BWP Borsuk. Pociski kierowane mogłyby też stanowić uzbrojenie maszyn wsparcia pola walki, np. zmodernizowanych Głuszców pokazanych na MSPO lub także zaprezentowanych na kieleckim salonie, a wcześniej na ćwiczeniach Anakonda Black Hawków z PZL Mielec.
Wybór odpowiedniego pocisku jest o tyle istotny, że powinien być on znany w momencie podpisywania umów dotyczących śmigłowców uderzeniowych „Kruk”, ale też uzbrojonych bezzałogowców „Zefir”. Obie platformy powinny dysponować tymi samymi typami pocisków kierowanych, podobnie jak śmigłowce wsparcia, gdyż wszystkie trzy typy maszyn będą współdziałać. W tym kontekście należy też podjąć decyzje o kompozycji struktury organizacyjnej jednostek uzbrojonych śmigłowców mających wspierać działania sił lądowych. Specjaliści są jednak zgodni docelowa liczba powinna być znacznie wyższa, niż 32 maszyny przewidziane do pozyskania w programie Kruk.
Trzeba jednak jasno powiedzieć, że całkowity brak zdolności rażenia pojazdów opancerzonych bronią kierowaną mocno negatywnie oddziałuje na zdolności Sił Zbrojnych, stąd też powinno się podjąć jak najszybsze działania, zmierzające do stopniowego wyeliminowania tej "luki".
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS