Położenie brytyjskiego ministra obrony jest tym trudniejsze, że brak decyzji uderza nie tylko w Royal Navy, która pilnie potrzebuje nowych okrętów, ale również w Szkocję, której obiecano przed referendum kontrakt na budowę fregat. Atmosferę podgrzała niefortunna wypowiedź pierwszego lorda admiralicji admirała George’a Zambellasa dla prasy amerykańskiej, że czteromiliardowy kontrakt będzie zlecony raczej za granicą, niż przedsiębiorstwom w Wielkiej Brytanii.
Tymczasem wszyscy pamiętają, że jeszcze w listopadzie 2014 r. sekretarz obrony Michael Fallon potwierdzał, że fregaty typu 26 będą budowane przez stocznię BAE Systems w Clyde. Według wielu specjalistów milczenie brytyjskiego rządu może potwierdzać wcześniejsze przypuszczenia, że z szumnie zapowiadanego wielkiego programu obejmującego trzynaście okrętów skończy się na maksymalnie ośmiu jednostkach.
Nie uspokaja również powszechnie cytowana wypowiedź rzecznika ministerstwa obrony Wielkiej Brytanii, który potwierdził, że żadna decyzja nie została jeszcze podjęta i że nadal są uzgadniane z BAE Systems pewne krytyczne wymagania odnośnie okrętów typu 26. „Rozmowy handlowe są w toku i trzeba jeszcze trochę czasu by mieć pewność, [że] dostarczamy najlepsze rozwiązanie dla sił morskich oszczędzając przy tym pieniądze podatników”. Problem tkwi w tym, że wcześniej mówiono o zakończeniu wszystkich przygotowań.
NAVY
Ufff,a już myślałem,że kroczą śladem Gawrona....!