Plaża na Wicku Morskim stała się w środę polem bitwy, kiedy żołnierze z 1. Batalionu Zmechanizowanego 7. Brygady Obrony Wybrzeża z Lęborka wyszli z leśnego ukrycia aby powstrzymać morski desant przeciwnika.
Ćwiczenie zostało zaplanowane jako obrona przed wielkim desantem wroga. W rzeczywistości naprzeciw ćwiczącym miał stać zaledwie jeden pluton piechoty zmechanizowanej. W rolę „nieprzyjaciół” wcielić się mieli żołnierze plutonu pochodzącego z 3. Batalionu Zmechanizowanego z Trzebiatowa. W skład ich sił zgromadzonych na okręcie desantowym ORP Poznań miały wejść cztery bojowe wozy piechoty BWP-1 i dwie amfibie PTS-M. Niestety wysoka fala sprawiła, że na lądzie wylądowała zaledwie jedna amfibia, a pozostałe pojazdy pozostały na pokładzie okrętu. Cóż było robić. Poznań zamknął przednią rampę, „przedefilował” przed linią obrony, a następnie wycofał się na pełne morze.
Brak strony atakującej spowodował, że nie można było doprowadzić do pojedynku pancernego za pomocą zamontowanego na pojazdach (agresorów i obrońców) laserowego systemu symulacji walki Czantoria. Urządzenie to miało informować o trafieniach pojazdów wiązkami laserowymi, zastępującymi zwyczajną amunicję. Na trafionych laserem pojazdach miały zapalać się lampy sygnalizacyjne.
Obrońcy mimo wszystkich tych trudności stanęli na wysokości zadania i po prostu wszczęli walkę w niewidzialnym nieprzyjacielem. Z lasu wyjechały błyskawicznie dwa czołgi T-72, które przedarły się przez wydmy i zajęły pozycje ogniowe na plaży. Towarzyszyło im kilka wozów BWP-1 wiozących piechotę. Na sygnały dawane racami świetlnymi żołnierze zajęli przygotowane uprzednio pozycje obronne. Rozpoczęła się kilkunastominutowa kanonada. W trakcie jej trwania służby medyczne musiały ewakuować załogę „zniszczonego” czołgu Piechurzy ostrzeliwali się do wyczerpania ślepej amunicji. Zanim to nastąpiło zaczęli wycofywać się w sposób ubezpieczony w kierunku linii lasu. Pod jego osłoną czekały ocalałe wozy piechoty, na które obrońcy mogli się załadować i wycofać z zagrożonego rejonu.
Ćwiczenia przeciwlotników
Tego samego dnia ćwiczyli żołnierze dywizjonów obrony powietrznej należące do 3. Warszawskiej Brygady Obrony Powietrznej. Operatorzy stacji radiolokacyjnych namierzali i wysyłali wirtualne rakiety w stronę latających nad poligonem Su-22. Na prawdziwe strzelanie – do samolotów systemu Szogun-Vermin - przyjdzie pora po raz pierwszy 21 września.
Mniej doświadczeni żołnierze 38. Dywizjonu OP mieli okazję po raz pierwszy w karierze strzelać ze starych ręcznych pocisków krótkiego zasięgu Strzała. Ich celem były flary wystrzeliwane na wysokość jednego kilometra.
(AU)
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie