Reklama

Rezygnacja z broni odstraszania jaką są niewątpliwie rakiety manewrujące dalekiego zasięgu na okrętach podwodnych tak naprawdę może być uzasadniona dopiero teraz, a więc po zakończeniu dialogu technicznego. Dopiero dzisiaj bowiem przedstawiciele Ministerstwa Obrony Narodowej mogą dysponować pełną wiedzą na temat możliwości tego systemu uzbrojenia i kosztów jego wprowadzenia do Marynarki Wojennej.

Dlaczego bano się rakiet manewrujących

Ministerstwo Obrony Narodowej w jednej sprawie ma całkowitą rację. Wykorzystanie rakiet manewrujących nie jest sprawą prostą. W przypadku wcześniej kupowanych torped i rakiet przeciwokrętowych działano według zasady: „kup i zapomnij”. Marynarka Wojenna więc coś dostawała, a później okręt sam dbał o wskazanie celu dla systemów uzbrojenia i jego zniszczenie. A „na górze” już nic nikogo nie interesowało.

Pierwszy sygnał, że coś się musi zmienić pojawił się po wprowadzeniu Nadbrzeżnego Dywizjony Rakietowego. Kupiono bowiem również rakiety, których zasięg jest dużo większy niż 200 km. Wymaga to już wskazania celu i to nie przez sensory należące do NDR, ale ze znajdującego się wyżej systemu dowodzenia. Zorientowano się o tym jednak dopiero po dostawie baterii.

I taka sama sytuacja jest w przypadku rakiet manewrujących. Gdyby specjaliści Marynarki Wojennej wpisali do wymagań operacyjnych na okręty podwodne rakiety manewrujące, musieliby jednocześnie zmusić np. służby rozpoznania w Sztabie Generalnym do zaplanowania systemu wskazania celu dla tych pocisków – a to przerastało daleko sposób myślenia przynajmniej dużej części naszych strategów wojskowych.

W przypadku rakiet manewrujących trzeba bowiem wskazać cele ataku daleko na terytorium przeciwnika i to jeszcze w czasie pokoju, a nasze wojsko zasadniczo nie planuje wkraczania na terytorium znajdujące się poza naszymi granicami (no może poza żołnierzami wojsk specjalnych). Decydując się na to trzeba przeanalizować znaczenie każdego obiektu dla potencjalnego przeciwnika, czyli odpowiedzieć na pytanie: jak uderzyć jedną rakietą by maksymalnie zaszkodzić przeciwnikowi. Taką bazę celów trzeba dodatkowo aktualizować i co więcej – trzeba nią objąć nie tylko obiekty przy naszych granicach, ale np. w okolicach Murmańska czy Kamczatki.

Obszar „rażenia” jest tak duży, ponieważ okręty podwodne mogą działać z wód międzynarodowych, których przeciwnik nie może zabezpieczyć w taki sposób jak np. na Bałtyku. Będzie to również związane z całkowitą zmianą podejścia do okrętów podwodnych, których głównym zadaniem przestanie być już zwalczanie transportu morskiego, a torpedy zaczną być zabierane tylko do samoobrony a nie ataku. Przy takim podejściu może się okazać, że każdy okręt podwodny może zabierać nawet do 10 rakiet manewrujących. A to jest już duży problem dla przeciwnika.

Sposób wskazania celów dla rakiet manewrujących

Im dokładniej wskazany jest cel ataku tym większy skutek może zostać osiągnięty i tym mniejsze będą straty uboczne. Dlatego razem z rakietami manewrującymi musi został kupiony lub opracowany odpowiedni system planowania misji. Chcąc w pełni wykorzystać możliwości tego systemu uzbrojenia nie wystarczy bowiem jedynie wskazać pozycję (naprowadzenie za pomocą GPS), ale trzeba również opracować profil poziomy i pionowy lotu oraz wczytać dane dla podsystemu rozpoznawania celów.

Sposób uzyskiwania potrzebnych danych oraz ich rodzaj jest niejawny zarówno u Francuzów (pocisk MdCN) jak i Amerykanów (pocisk Tomahawk), ale na podstawie schematu lotu tych rakiet można go zgrubnie określić. Zawsze więc jest to opuszczenie środowiska wodnego w kapsule startowej, z której rakieta startuje dopiero po wypłynięciu na powierzchnię. Wtedy uruchamia się (później odrzucany) silnik startowy, rozkładane są skrzydła i otwiera się wlot dla silnika turboodrzutowego. Zapłon tego silnika następuje więc już po opuszczeniu wody i od tego momentu rakieta porusza się w oparciu o dane z systemu nawigacji inercyjnej i GPS, według zadanego toru i na zadanej wysokości. Sposób dolotu do wskazanego punktu na brzegu zależy głównie od okrętu podwodnego.

Po dodarciu do tego punktu potrzebne już są dane uzyskane wcześniej z systemu wskazywania celów. Rakiety manewrujące mogą bowiem przebić się przez system obrony przeciwlotniczej dzięki wykonaniu w technice stealth (tutaj przewagę ma nowszy pocisk MdCN) oraz poprzez lot na bardzo małej wysokości z wykorzystaniem nierówności terenu (co jest szczególnie przydatne w rejonach górzystych). W tym celu potrzebna jest mapa rzeźby terenu, którą najlepiej otrzymać z satelitów radiolokacyjnych – takich samych jakie Niemcy chcieli sprzedać Rosjanom. Radar taki pozwala bowiem na dokładne wskazanie wysokości odpowiednich punktów terenowych i pokazuje obraz, jaki z góry widzi rakieta podczas lotu.

W ostatniej fazie lotu zaczyna działać system naprowadzania wykorzystujący obraz cyfrowy (model) celu. Dzięki temu rakieta może zidentyfikować obiekt ataku i uderzyć w jego najbardziej czułe miejsce.

Jak widać system rozpoznania nie jest niczym skomplikowanym i przy współpracy z krajami sojuszniczymi jest możliwe ograniczenie kosztów jego stworzenia. Należy bowiem pamiętać, że rakiety manewrujące będą polskim wkładem w system reagowania paktu NATO, co może nam pomóc w zdobyciu potrzebnych danych. Przy czym automatycznie zwiększy się nasze znaczenie jako sojusznika.

Inne „groźne” problemy techniczne i cenowe

Same rakiety manewrujące nie wymagają jakichkolwiek, specjalnych działań w odniesieniu do okrętów podwodnych o ile wcześniej zaplanowało się ich użycie (np. poprzez zaprojektowanie w odpowiedni sposób przedziału uzbrojenia i zamontowanie dłuższych wyrzutni torpedowych). Są to pociski, które umieszcza się w podobnych budową kapsułach jak rakiety przeciwokrętowe o takiej średnicy jak standardowe wyrzutnie torpedowe NATO 21”, podobnie też się je przechowuje i przeładowuje (korzystają np. z tego samego systemu przeładowania amunicji w przedziale uzbrojenia).

Sterowanie rakietami manewrującymi odbywa się z normalnych konsol operatorskich w centrali (BCI) po wgraniu odpowiedniego oprogramowania. Konieczne jest jedynie opracowanie odpowiedniego schematu łączności z okrętem podwodnym– zapewniającej przekazanie wskazania celu (z danymi o jego położeniu) i komendy do startu rakiet (najlepiej na falach bardzo długich – odbieranych pod wodą) oraz zamontowanie bloku systemu kierowania strzelaniem.

Oczywiście sam problem wskazania celu i przekazania decyzji o ataku, to coś czego nigdy do tego czasu w Polsce nie robiono. Marynarka Wojenna staje więc przed okazją by przełamać następną barierę, którą i tak trzeba będzie złamać planując kupienie w przyszłości broni precyzyjnej dalekiego zasięgu np. dla samolotów F-16. Jest to więc proces, który i tak musi zostać przeprowadzony – i im wcześniej tym lepiej.

Ponadto cena tych rakiet jest mniejsza od tego czym nas się straszy. Tomahawki kosztują około 1,5 miliona dolarów natomiast jeden MdCN to koszt około 2,43 miliona euro. Dla porównania najnowsza francuska ciężka torpeda Artémis – FTL (future torpille lourde) ma kosztować 2,3 miliona euro.

W ten sposób – już bez samostraszenia, Ministerstwo Obrony Narodowej podejmie w najbliższym czasie odpowiednią decyzję. Po dialogu technicznym będzie to już jednak decyzja przemyślana, którą trzeba będzie poprzeć konkretnymi argumentami. Ważne w tym wszystkim jest to, że później będzie można sprawdzić (np. poprzez posłów lub senatorów), jakimi przesłankami kierowało się w tej sprawie wojsko.

Reklama
Reklama

Komentarze (31)

  1. yolo

    z tego co czytam i pisze to najlepsza oferta jest francuska takich możliwości i uzbrojenia nie dają inni oferenci poza tym kilka krajów już zamówiło ich okręty i to w znacznie większej ilości niż my chcemy to powinno dać nam do myślenia. i co najważniejsze tylko oni dają nam możliwości pełnej kontroli nad okrętami i uzbrojeniem ..

  2. marek

    no to panowie - do szkoly !!!! w koncu latwiej jest sie czegos nauczyc niz zbudowac.....zachciewa nam sie na sile produkowac helikoptery ( 100 szt) czolgi, samoloty, Okrety - w tym podwodne....podobno taniej, szybciej i lepiej, zachciewa sie dronow na miare filmow SF.....a zaplanowac trase dla 20 -40 rakiet to juz problem....dziesieciolecia tracimy na podjecie decyzji = Panowie decydenci - byl czas w naszej historii, ze Rzecpospolita to bylo cos co sie w Europie liczylo, idzcie do muzeun, popatrzcie jak nasi hetmani wyciskaja soki ze swoich bulaw, ze zlosci i bezsilnosci.Chcesz niec pokoj - szykuj sie do wojny - to madre slowa, chyba, ze nam nie zalezy.....to zlikwidujmy armie, kupmy troche bialych flag, podzielmy nasze panstwo pomiedzy sasiadow ....i zaspiewajmy nasz nowy hymn: Polska dawno juz zginela no a MY zyjemy obca reka wszystko wziela szable przerdzewiely....

    1. j

      ale pitolisz...

  3. wqq

    Problem uzbrojenia okrętów podwodnych w rakiety manewrujące dalekiego zasięgu niestety przygniótł albo przerósł "NASZYCH" admirałów .Mam rozumieć że dalekie rozpoznanie terytorium potencjalnego przeciwnika nigdy nie było brane pod uwagę przez naszych planistów i strategów .Jak widać w tej materii nie powstała żadna infrastruktura .Jak można myśleć o prowadzeniu wojny w XXI w (nawet obronnej) nie mając wiedzy o aktualnej dyslokacji sił przeciwnika jego infrastrukturze zaopatrzeniowej czy produkującej na rzecz armii daleko za linią frontu .Chciałoby się powiedzieć iż ludzie odpowiedzialni za obronność naszego państwa to zwykli DYLETANCI , ci w mundurach i ci w garniturach.Może na początek MON wyposaży się w dwa lub trzy satelity rozpoznawcze a potem zaczniemy snuć plany wyposażenia OP w rakiety manewrujące dalekiego zasięgu , rakiety balistyczne z głowicami typu A ( jak niektórzy oczekują) .W innym wypadku będziemy zdani na łaskę danych wywiadowczych obcego państwa co nie zawsze może nastąpić .Nie można wytłumaczyć tego brakiem środków finansowych .Powtórzy się historia jak z F-16 które do nie dawna nie posiadały sensownego uzbrojenia więc iż użyteczność była wątpliwa. Panowie politycy "dom z reguły zaczyna się budować od fundamentów" a nie od dachu" .Rozpoznanie z kosmosu to dobrze ulokowane środki które mogą procentować w przyszłości i zapewnią niezależność w ewentualnych działaniach obronnych naszej armii.

  4. generał

    Nato na naszych oczach przestaje istnieć,Niemcy prowadzą wrogą politykę wobec Polski,to fakt bezsporny. Jakie rozwiązanie ?....o.p tylko z rakietami manewrującymi ,apeluję o rozpoczęciu prac nad pozyskaniem kilkudziesięciu głowic jądrowych,puki nie jest za póżno.

    1. ryszard56

      Słusznie napisane popieram

    2. edek0-0

      a czy znasz tzw porozumienie o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej ktorej sygnotariuszem jest Polska? Troche sie zagłębij w temat a pozniej wypisuj pobożne życzenia....

  5. aom

    bardziej mnie zastanawia dlaczego Niemcy nie chcą nam sprzedać U214 z mozliwoscia przenoszenia pociskow mane. choć Izraelowi sprzedali cytat " nie były one na wyposażeniu niemieckich okrętów podwodnych i że nic nie wiedziano o ich możliwościach oraz cenie" ....czy to Rosja wymusila na Niemcach???

    1. ryszard56

      chyba tak,Izrael swoje wyposarzył w rakiety Popeye Turbo S2cm zasięg 1500 km i ładownośc 200 kg

  6. ryszard56

    po co nam okręty bez rakiet manewrujących,to tak jak kupić nowoczesny czołg bez nowoczesnej amunicji skandal

  7. andy

    niestety bez radykalnej zmiany naszej elity generalskiej w większości szkolonej w sowieckich uczelniach nie bedziemy mieć szansy na obronę naszej niepodległości ... , rozwój ,wzrost naszego potęcjału gospodarczego , a przedewszystkim znaczenia politycznego - przetarg i kwestie związane z wyborem okrętu podwodnego jak w soczewce pokazuje w jakim punkcie jesteśmy i analiza tego nie napawa żadnym optymizmem , wręcz budzi strach

    1. jurex

      Problem w tym, że generalicja po kursach w zachodnich uczelniach stała się bardziej bojażliwa niżli po uczelniach radzieckich (tak po radzieckich-dbajmy o czystość ojczystego języka).Radzieccy, wg niektórych tu piszących byli bardziej nastawieni agresywnie . I tu przywołam " plany wojny z Zachodem " odkryte w Sztabie Generalny WP. A tak na poważnie przestańcie panowie "pieprzyć" o sprawach , na których znacie się tyle co świnia na żegludze parowej.

  8. Gość

    To niech rakiety manewrujące wprowadzą do wspominanych wymagań ,albo całkiem niech z tych okrętów zrezygnują. Polacy nie powinni płacić tak ogromnych pieniędzy za broń, która nie w pełni mogłaby być wykorzystana. Dla polski kwoty wydane na te okręty są ogromne. Broni mamy mało i zakupienie jeszcze takiej z której nie w pełni moglibyśmy skorzystać to irracjonalne.

  9. WARS

    ...nadal twierdze, ze nie potrzebne sa nam "kutry podwodne straszace takiez kutry sowieckie"(czyli OP bez pociskow manewrujacych) na Baltyku... kilka mld na zabawki dla MW ? Za taka decyzje...Trybunal Stanu !

    1. darek

      W ogóle do czego są OP potrzebne? Wszystko co można załadwać na OP, można taniej i effektywniej umiescić na wyrzutniach lądowych.

  10. RedAktor

    1. NSM ma zasięg mniejszy niż 200km - Norwegowie pracuja nad zasięgiem 250km.. 2. Ile broni stand off ( w tym rakiet samosterujących z morza ) użyto w Linii - jakieś 3 setki ( USA ,GB ) . Co znaczy kilkanaście naszych na Rosję ( raczej na każdym okręcie będzie do 2 jednostek ognia po 4 szt ) . 3. O tym , że trzeba dalekie rozpoznanie zorientowano się po zakupie NDR - jaśli tak było faktycznie to.. nie napiszę co myślę o owych "specjalistach" bo nie zostanie to "puszczone ". Dzieci co grają w strategie wiedzą takie rzeczy .. 4. Faktyczna strategiczność ewentualnego naszego systemu na oop będzie działała do .. pierwszego odpalenia ( rakiety - pierwszej rakiety) . Strategicznością bedzie niepewność przeciwnika co do miejsca i czasu ataku.. Po odpaleniu pocisków ktoś taki jak Rosja przyjmie cios - raczej bez wielkiego uszczerbku . Atak na cele cywilne (systemy energetyczne miast itp ) nie wchodzi w rachubę .. Po zakończeniu działań ( kiedyś to musi nastąpić ) MSZ Rosji świetnie to wykorzysta - vide działania w sprawie Ukrainy .. 5. Łączenie rakiet na okrętach podwodnych z ew kupionymi dla F16 ( system strategiczny) nie ma sensu - F16 z taką bronią to nie strategiczność to działania taktyczne ... Faktem jednak jest , że oop ( działające poza Bałtykiem ) mogą nieco odciągnąć rosyjskie systemy obronne ( ich część ) od teatru działań w Polsce dając F16 sposobność do choćby częściowego ataku swoymi systemami dalekiego zasięgu. I w tym aspekcie wielkość terytorialna Rosji może zadziałać przeciwko niej ( nawet Rosja nie będzie w stanie zabewnić pokrycia systemami defensywnymi całego swojego terytorium ). Zatem oop z rakietami samosterującymi jako furtka dla F16... Hmm może warto taką optykę lansować - może MW znajdzie poparcie w PSP ..??? Karkołomne...?? może nie ... !!!

    1. z prawej flanki

      - do negatywnego bilansu naleźaloby jeszcze doliczyć ew.straty od obrony powietrznej przeciwnika i jakiegoś jednego czy drugiego niedolota od wewnetrznej usterki a wyjdzie nam cala kosztowna nieoplacalność tego przedsiewziecia traktowanego przez co poniektórych jako narodowy czynnik strategicznego odstraszania. Atak na tzw. "cele wraźliwe"? Odpowiedzia z pewnościa bedzie (przy konwecjonalnym konflikcie) odwetowy taktyczny atak jadrowy na jakiś kluczowy dla nas obiekt ; podobnie jednoznaczne dyplomatyczne ostrzeźenie moźe teź ten nasz najbardziej potencjalny przeciwnik - wydać juź po nabyciu przez Polske tego typu jednostek wyposaźonych w pociski manewrujace. Kto zatem wtedy podejmie Ryzyko uźycia ich w takich warunkch? Reasumujac ; cala ta dyskusja czy mamy sie uzbroić po zeby w jednego , drugiego a nawet trzeciego (!) podwodnego nosiciela takiej broni jest zwyczajnym biciem piany a gdyby nawet komuś tam na górze wpadla jednak taka opcja do glowy i do realizacji - bedzie to doslownym wyrzuceniem pieniedzy polskiego podatnika w baltyckie plycizny i oceaniczne glebiny (a gdzie poza Baltykiem zaplecze i baza manewrowa dla tych jednostek?). Zreszta watpie ,aby przy nieustannej mizerii budźetowej bylo nas stać na wiecej aniźeli max. jedna ,no dwie takie jednostki - trzy ,to juź fantazje Pana Siemoniaka. Czyź moźe to w ogóle w jakiś znaczacy sposób poprawić nasze bezpieczeństwo? Nicanic.

  11. Razparuk

    Lepiej mieć pociski w standaryzowanych kontenerach na naczepach....koszty 10x mniejsze, skuteczność ta sama. Porażenie celów na "kamczatce" przy pomocy polskiej floty po prostu zbądźmy milczeniem.

    1. skiud

      Można porazić, mając pociski samosterujące w kontenerach na kontenerowcu, lub trawlerze rybackim.

  12. Raven

    Prosiłbym Pana Durę o nie powtarzanie ciągłego błędu związanego z ceną pojedynczego pocisku Tomahawk. Amerykanie obecnie kupują tylko pociski Tomahawk block IV, których cena oscyluje w granicach 500000$ za sztukę czyli 3 razy mniej niż cena pocisku block III. Na eksport są przeznaczone obecnie jedynie pociski block IV i ich cena nawet dla Polski nie powinna przekroczyć 1mln$

    1. oskarm

      Raven, a skad ty wziales taki niski koszt? Sadzisz, ze amerykanskie dokumenty budzetowe klamia? Te 1,5 mln USD to sredni koszt oamahowka w 2014 i 2015 roku wraz z pojemnikami transportowymi i startowymi. Sam pocisk kosztuje troche ponad 1 mln USD, tylko nez kapsul go nie odpalisz....

  13. Rocco

    Bardzo dobry txt , ale los OP jest już przesądzony od dawna bo gratyfikację decydenci już przyjęli za szkodą dla Polski

    1. aircrash

      U212/214 najgorszymi okrętami świata? Znalazłoby się parę osób, które polemizowałyby z tą opinią.

  14. Zan

    Jak dla mnie to bez znaczenie czy okręty będą miały pociski manewrujące czy nie. Najważniejsze jest to żebyśmy w ogóle mieli pociski manewrujące!!! Czy to z lądy czy z wody nie ma znaczenia.

  15. acs

    Pewnie, że Generalicji nie potrzebne jest uzbrojenie. Musieliby mieć ambicje. Dla nich lepiej pozostać przy stawiaczach i nieszczycielach min. Emeryturka się dla nich liczy. OP tylko z pociskami manewrującymi.

  16. zenek

    do- Maksymilian Dura polacy to krolstwo kielbasy swietych pomnikow demagogow politykow korupcji i idiotow a takze szpiegow zagranicznych zeby dotrzec do umyslow ludzi w polsce wlasnie trzeba pisac tak jak pan pisze!! brawo!

    1. Dariusz Kortals

      Popieram i podpisuję się pod Pana opinią

  17. jacuś

    wydawanie kasy na OP z samymi tylko torpedami mija się z sensem, jeśli OP to tylko z rakietami manewrującymi !

  18. Waldek

    Takie okrety przystosowane do przenoszenia pociskow manewrujących są nam niezbędnie potrzebne. Polska po cichu przygotowuje sie do pozyskania broni jądrowej, która jest jedynym skutecznym sposobem odstraszenia potencjalnego agresora. Brań tą pozyskamy prawdopodobnie za ok 15 lat i potrzebne są gotowi nosiciele tej broni. Nie bedziemy wtedy rozpoczynac od nowa procedury zakupu tego typu sprzętu, który można nabyć wcześniej i przygotować sie do jego zaadaptowania do potrzeb przenoszenia broni jądrowej.

    1. Testosteron

      nie wiem co bierzesz ale chyba za dużo - do stworzenia broni jądrowej trzeba mieć jaja a u nas same kastraty;)))

    2. Daniel

      Broń atomowa? Za 15 lat? Polska? Wytrzezwiej, to nie forum Modern Warfare 7, a serwis Defence24.

    3. Razparuk

      Polska "brudna bombę-głowice" może miec w max 2 tygodnie. Działającą atomówkę w dość duzej obudowie w pół roku, głowicy wielostopniowej,modularnej atmowówki nigdy bo do tego trzeba miec modele matematyczne napisane po testach...nikt ich nie da

  19. Oywatel

    żądam kary śmierci dla tych Panów, którzy zadecydowali o takim kształcie zakupów NDS oraz wizji technicznych danych okrętów podwodnych dla PMW. SKANDAL.

  20. Michał

    Rozumieć zatem należy, że decyzję o rezygnacji z pocisków manewrujących podjęli nie marynarze (na opublikowanych zapisach wideo z zebrań SKON mówiono o gestorze, czyli MW) a "mądre" głowy w zielonych mundurach ze Sztabu? Jakoś mnie to nie dziwi! Wystarczy przeczytać książkę gen. Polko "Gromowładny" by mieć jakieś tam pojęcie jak generałowie i oficerowie ze Sztabu są zorientowani jak powinny wyglądać nowoczesne Siły Zbrojne. Albo przejrzeć wojskowe i nie tylko fora by mieć obraz tego kim jest aktualny Szef Sztabu (oficer, który nie dowodził nigdy w karierze siłami większymi niż pluton!) czy Dowódca Generalny. Cóż, po co się wysilać intelektualnie przy wprowadzaniu nowoczesnego uzbrojenia skoro w wyobraźni wielu z SG wojna będzie wyglądać tak samo, jak ją prowadził Żukow!

    1. jaan

      To mi przypomina sytuację kiedy dział rozwoju XEROX opracował mysz komputerową. Z zachwytem prezentował swój wielki sukces i przełomowy wynalazek przed zarządem. Scena była niezwykła. Zarząd firmy podawał między sobą mysz komputerową trzymając za kabelek w taki sposób jakby podawali sobie zdechłego szczura trzymając go za ogon. A robili to z wielką dezaprobatą, niezrozumieniem i pogardą. Nasza generalicja była nauczona wykonywać rozkazy wielkiego brata. Myślenie lateralne, innowacyjne nie idzie w parze z wieloletnim sposobem myślenia i funkcjonowania w armii.

  21. z prawej flanki

    no to albo podwodny nosiciel rakiet strategicznych (dla nas) ,albo torpedowe patrole pod Królewcem i bitwy konwojowe na Baltyku ; bo z czegoś tu marynarka musi zatem definitywnie zrezygnować aby nie wystapila pewna ,źe tak określe - niemoźliwa do pogodzenia rozbieźność zadań dla tych okretów.

    1. z lewej flanki

      "Podwodny nosiciel rakiet strategicznych"... Odsyłam Pana z prawej flanki do uzupełnienia swojej wiedzy z zakresu Normy Obronnej pt. Klasyfikacja Okrętów albo co najmniej do Jane's Fighting Ships, Combat Fleets lub Weyers Flotten Taschenbuch, ostatecznie do wikipedii, żeby tam zobaczył co to jest okręt podwodny nosiciel rakiet strategicznych i czym się różni od okrętu podwodnego z rakietami manewrującymi typu cruise lub okrętu podwodnego torpedowego a dopiero potem komentował...

  22. tolek

    a czy danych o takich celach można by było pozyskać od naszych sojuszków np:USA?

  23. ziom

    Brawo dla Pana M Dury. MON najpierw określił wstępne wymagania i zawęził liczbę dostawców do takich a nie innych, a potem dopiero rozpoczęła się poważniejsza dyskusja czy OP powinny mieć rakiety manewrujące. Chyba powinno być odwrotnie! I jeszcze Siemoniak sugeruje lobbying. Rakiety manewrujące to tak zasadnicza broń, o takim strategicznym znaczeniu, że ta kwestia powinna być przemyślana na samym początku, panie Siemoniak. Mówimy o zabawkach wartych miliardy złotych za sztukę. Ja jako podatnik nie chcę, by MON wywalało miliardy na import kupy żelastwa co strzela tylko zwykłymi torpedami, a kosztuje jak kilka stadionów na Euro za sztukę. To samo potrafią obecne OP. Koszt do efektu nijak się nie równoważy. Wyrzucanie pieniędzy w wodę. Te same pieniądze można wydać mądrzej - np doposażając Wojska Lądowe albo SP, bo mają większe potrzeby, niż zakup drogich operujących jedynie na Bałtyku przepłaconych motorówek.

  24. adr

    Z dwojga ,,złego" jeśli do MW maja trafić OP tej kategorii co U212/214 Scorpene to powiny one byc przystosowane do strzelania pociskami manewrujacymi dalekiego zasiegu. Osobiscie biorac pod uwage środki na modernizacje bardziej jestem przekonany jednak do instalacji takich pocisków w ,,cywilnych" kontenerach na ladzie, a dla MW kupiłbym mniejsze jednostki takie jak Andrasta albo duzo wiekszą liczbe niz 3 miniaturowych OP.Cele wysokiej wartości na terenie Rosji znajduja się nie tylko w okolicach Murmańska, z każdego miejsca w Polsce można takie siegnać za pomoca pocisków MdCN/Tomahawk ale żeby to przyniosło efekt trzeba odpalic ich sporą ilość.Odpalenie 30 pocisków na pewno było by bolesne spowodowałoby straty, ale nie udzmy sie że zatrzymało by w potencjalnym przyszłym konflikcie masowa armie rosyjską, sparalizowało system dowodzenia albo logistyczny, na dłusza mete sparalizowało system przesłu węglowodorów albo zastraszyło społeczeństwo.30 pocisków mogłoby odstraszyc np Niemców albo inne ,,postheroiczne" społeczeństwa zachodniej europy ale nie Rosje.300 pocisków to juz co innego, wycelowne w stanowiska dowodzenie, lotniska czy wezły logistyczne mogło by poprawić sytuacje armii operacyjnej wspartej przez hipotetyczną OT, albo grozba umieszczenia tych pocisków w elektorwniach jadrowych powstrzymac rosjan od grozby badż użycia taktycznej broni jadrowej. Za jeden OP mozna miec nie 30 a conajmniej 100 pocisków, za kolejny skompletować kilka baterii za trzeci stowrzyć elementy wskazywania celów. I zostanie jeszcze na małe badz miniaturowe OP dla MW.

  25. oskarm

    Aby mowic o sensownosci uzbrojenia okretow podwodnych w pociski manewrujace nalezy: 1) sprawdzic, czy OP z API jest w stanie tam w ogole sie dostac niepostrzezenie (np: w zanurzeniu pocznajac od Szetlandow), moim zdaniem nie i to jest powodem szukania przez Australijczykow zupelnie nowych, wiekszych konstrukcji. 2) przytoczyc koszty calego przedwsiewziecia a nie koszt samych pociskow. a) Po pierwsze jaki jest koszt zbudowania systemu do lacznosci podwodnej bardzo niskich czestotliwosci, tak by okret faktycznie mogl z niego korzystac okret na Morzu Barnetsa. b) za zakup 5 urzadzen programujacych i 20 Tomahawkow dla fregat F-100 mieli zaplacic 171,2 mln USD (uwzgledniajac inflacje od 2008). Do tego doliczyc koszt kapsuly dla OP (0,3 mln USD szt.). Wersja UGM jest drozsa od wersji dla okretow nawodnych. Laczny koszt tych 30 pociskow na okretach wyniuslby ok. 432 mln zl (bez systemu lacznosci). 3) i tu pojawia sie kolejna kwestia, czy nie taniej wyszloby umieszczenie tych pociskow po 4 na Jelczach, w czasie pokoju stojacych w pojedynczych schronochangarach odpornych na subamunicje kasetowa. Najlepiej w okolicach lotnisk czy innych obiektow ktore w przyszlosci maja byc chronione przez nowe zestawy OPL? W czasie zagrozenia bylby one rozpraszane i ukrywane np: w lasach itp.

    1. Adam

      2) szczególnie że rakieta MdCN wymaga okrętu klasy Barracuda który jest trzy razy droższy od branych do tej pory pod uwagę Scorpene.

    2. jaan

      Jakich Jelczach. Tak jak Rosjanie na kontenerach.