Siły zbrojne
„Nieuchwytny” terrorysta Belmokhtar przeżył amerykański nalot?
„Nieuchwytny” Mokhtar Belmokhtar być może jednak przeżył atak amerykańskich samolotów w Libii, twierdzą na Twitterze źródła zbliżone do organizacji terrorystycznej Ansar al-Asharia. W ciągu ostatniego weekendu Stany Zjednoczone dokonały bowiem nalotu na domniemaną kryjówkę lidera islamistów w Maghrebie.
Jeszcze wczoraj cały świat obiegła informacja, że jeden z obecnie najbardziej poszukiwanych terrorystów na świecie, Mokhtar Belmokhtar mógł zginąć w amerykańskim ataku lotniczym w Libii. Jednak wcześniejsze doniesienia zostały dziś zdementowane na Twitterze, przez podających się za rzeczników organizacji terrorystycznej Ansar al-Asharia.
Według komunikatu terrorystów rzeczywiście w trakcie amerykańskiego uderzenia lotniczego śmierć poniosło siedem osób. Jednak najważniejsze, że nie było wśród nich podstawowego celu, czyli terrorysty odpowiedzialnego m.in. za słynny atak na instalacje gazowe w Algierii w 2013 r. Po ataku władze Stanów Zjednoczonych potwierdziły jedynie, że próbowały namierzyć i zlikwidować Mokhtara Belmoktara. Lecz od razu dystansowały się od jakiejkolwiek jednoznacznej oceny skuteczności rajdu.
Chaosowi informacyjnemu sprzyja fakt, że uznawany rząd Libii, rezydujący obecnie w Tobruku/Al-Bajda nie jest w stanie kontrolować terytorium państwa, a tym bardziej w stu procentach potwierdzić zabicia poszukiwanego terrorysty. Przy czym to właśnie on wywołał obecną dyskusję o śmierci Mokhtara Belmoktara, twierdząc, że Amerykanom udało się go zabić. Tak samo można sceptycznie podejść do obecnego dementi ze strony ludzi podających się w mediach społecznościowych za Ansar al-Asharię.
Przypomnijmy, że do ataku miało dojść w weekend w nocy z soboty na niedzielę. Amerykańskie samoloty nadleciały nad ogarniętą wojną domową Libię i dokonały nalotu w rejonie miasta Adżdabija, zlokalizowanym na południe od Bengazi. Uderzenie miały przeprowadzić, według niepotwierdzonych źródeł dwa samoloty bojowe F-15E Strike Eagle, które zrzuciły na cel 500 funtowe bomby.
Cały czas nad miejscem akcji miały przebywać również maszyny rozpoznawcze, najprawdopodobniej chodzi o bezzałogowe statki powietrzne, dostarczające na bieżąco informacje do centrum dowodzenia. Przy czym z doniesień wywiadu w zaatakowanej lokacji miało odbywać się spotkanie dowódców organizacji terrorystycznej, w którym miał uczestniczyć sam Mokhtar Belmoktar.
Po ataku na budynki jednej z farm, do miasta Adżdabija próbowała się wedrzeć uzbrojona kolumna półciężarówek. Ich celem był najprawdopodobniej lokalny szpital. Sugeruje się, że chodziło o udzielenie pomocy poszkodowanym w ataku terrorystom. Doszło przy tym do ostrej wymiany ognia z milicjami znajdującymi się w Adżabiji. Walki doprowadziły ostatecznie do tego, iż terroryści wycofali się na pustynię. W samym ataku miały zostać poszkodowane nawet 33 osoby, przebywające w namierzonej lokacji.
Dziś sami terroryści przyznają się, że zabito siedmiu z nich. Według majora Mohammeda Hegazi, rzecznika prasowego rządu rezydującego w miastach Tobruk/ Al-Bajda, wśród ofiar znaleźli się dwaj obcokrajowcy, których przynależności państwowej nie podano oraz jeden Tunezyjczyk. Reszta ofiar miała pochodzić z Libii. Jednocześnie stuprocentowe potwierdzenie tożsamości zabitych wymagałoby, ze względu na zniszczenia, przeprowadzenia badań DNA.
Mokhtar Belmoktar jest uznawany za jednego z najbardziej niebezpiecznych i nieuchwytnych liderów terrorystów w rejonie Północnej Afryki. To właśnie za jego sprawą miało nastąpić nawiązanie współpracy pomiędzy różnymi organizacjami, które swego czasu skupiły się wokół Al-Kaidy Arabskiego Maghrebu, dokonując znaczących postępów chociażby w Mali. Lecz na przełomie 2012 i 2013 r. Mokhtar Belmoktar miał utworzyć własną organizację o nazwie al-Mulathamin, w której to jego samego nazywano już emirem.
Terrorysta obecnie pojawia się pod różnymi pseudonimami. Z racji utraty oka, w trakcie walk w Afganistanie, nazywany jest częstokroć jako „jednooki”, a także jako „pan Malboro”. Był on bowiem również zaangażowany w szmugiel papierosów oraz diamentów w regionie, co mają potwierdzać dowody zebrane przez służby z Francji. Na scenę światowego terroryzmu wypłyną jednak wraz z atakiem na instalacje gazowe w Ajn Amnas w Algierii w 2013 r.
W trakcie tego ataku zabitych zostało niemal czterdziestu zakładników, w tym wielu obcokrajowców. Wskazuje się także, że Mokhtar Belmoktar mógł być ściśle powiązany z atakiem na amerykański konsulat w Bengazi w 2012 r. Urodzony w Algierii Mokhtar Belmoktar miał być w przeszłości już wielokrotnie celem ataków. Jednak za każdym razem okazywało się, że uniknął śmierci, tak jak w przypadku ataku w 2013 r. w Mali. Stąd coraz częściej do długiej listy przydomków, dodaje się „nieuchwytny”.
Atak w rejonie Adżdabiji jest pierwszym uderzeniem powietrznym Stanów Zjednoczonych w Libii od 2011 r., a więc momentu obalenia długoletniego dyktatora, pułkownika Mu’ammara al-Kaddafiego. Jednak trzeba podkreślić, że po 2011 r. już dwa razy, zgodnie oczywiście z możliwymi do potwierdzenia danymi, amerykańscy komandosi wykonywali rajdy na terytorium libijskim. Chodzi o zatrzymanie dwóch terrorystów Anasa al-Libiego oraz Ahmeda al-Khattala. W poniedziałek miało dojść także do niepotwierdzonego jeszcze nalotu na konwój w rejonie miasta Sabha, na południu Libii. Jest to znana trasa przerzutu broni, ludzi oraz towarów w kierunku Nigru i Algierii.
Jednak nie można ani wykluczyć, ani też potwierdzić powiązania weekendowego nalotu z tym być może przeprowadzonym w poniedziałek. Co ciekawe w samej Libii coraz częściej dochodzi do zaciętych walk pomiędzy zwolennikami islamistów wiernych Al-Kaidzie i Da`ish. Tego rodzaju działania miały niedawno mieć miejsce m.in. w pobliżu miasta Darna. Libia obecnie pogrąża się w chaosie na skalę umożliwiającą spokojne funkcjonowanie wszelkich organizacji terrorystycznych. Jednocześnie z racji kryzysu związanego z falami imigrantów na Morzu Śródziemnym coraz częstsze są pytania na ile terroryści są w stanie czy może już dokonali przerzutu swoich komórek z Maghrebu do Europy, właśnie drogą morską.
dr Jacek Raubo
kez87
Nasi "amerykańscy przyjaciele" powinni wreszcie przyznać,że na sprawach bliskiego wschodu się kompletnie nie znają.Tymczasem znów wyciągane są historie o rzekomej broni chemicznej Assada,który jest właściwie jedynym sensownym bezpieczeństwem przed rozlaniem się islamistycznej zarazy z ISIL.W dodatku dzięki konfliktowi na Ukrainie (Majdan był niestety ze wsparciem naszych wywiadów i to wie każdy kto ma choć trochę rozumu) na pomoc Rosji ze zrobieniem porządku z islamskimi ekstremistami nie ma co liczyć. W rezultacie to my jako Polska i Europa tradycyjnie utoniemy w tym gów..., ponieważ USA jest za daleko by być krajem narażonym na jakąś nadzwyczajną ekspansję islamistów czy "gorący" konflikt z Rosją.A Amerykanie (na co najwyraźniej liczą) po raz kolejny dorobią się na zrównaniu Europy z ziemią a potem odbudowie gruzowiska...
Luka
Ciekawe jest ostatnie zdanie w tym artykle, i ciekawi mnie czy ludzie "humanitarni" wogóle biorą to pod uwagę?