Reklama

Siły zbrojne

„Nieuchwytny” terrorysta Belmokhtar przeżył amerykański nalot?

Myśliwiec F-15E Strike Eagle zrzucający bombę GBU-28. Fot. TSgt Michael Ammons/USAF via Wikipedia.
Myśliwiec F-15E Strike Eagle zrzucający bombę GBU-28. Fot. TSgt Michael Ammons/USAF via Wikipedia.

„Nieuchwytny” Mokhtar Belmokhtar być może jednak przeżył atak amerykańskich samolotów w Libii, twierdzą na Twitterze źródła zbliżone do organizacji terrorystycznej Ansar al-Asharia. W ciągu ostatniego weekendu Stany Zjednoczone dokonały bowiem nalotu na domniemaną kryjówkę lidera islamistów w Maghrebie.

Jeszcze wczoraj cały świat obiegła informacja, że jeden z obecnie najbardziej poszukiwanych terrorystów na świecie, Mokhtar Belmokhtar mógł zginąć w amerykańskim ataku lotniczym w Libii. Jednak wcześniejsze doniesienia zostały dziś zdementowane na Twitterze, przez podających się za rzeczników organizacji terrorystycznej Ansar al-Asharia.

Według komunikatu terrorystów rzeczywiście w trakcie amerykańskiego uderzenia lotniczego śmierć poniosło siedem osób. Jednak najważniejsze, że nie było wśród nich podstawowego celu, czyli terrorysty odpowiedzialnego m.in. za słynny atak na instalacje gazowe w Algierii w 2013 r. Po ataku władze Stanów Zjednoczonych potwierdziły jedynie, że próbowały namierzyć i zlikwidować Mokhtara Belmoktara. Lecz od razu dystansowały się od jakiejkolwiek jednoznacznej oceny skuteczności rajdu.

Chaosowi informacyjnemu sprzyja fakt, że uznawany rząd Libii, rezydujący obecnie w Tobruku/Al-Bajda nie jest w stanie kontrolować terytorium państwa, a tym bardziej w stu procentach potwierdzić zabicia poszukiwanego terrorysty. Przy czym to właśnie on wywołał obecną dyskusję o śmierci Mokhtara Belmoktara, twierdząc, że Amerykanom udało się go zabić. Tak samo można sceptycznie podejść do obecnego dementi ze strony ludzi podających się w mediach społecznościowych za Ansar al-Asharię.

Przypomnijmy, że do ataku miało dojść w weekend w nocy z soboty na niedzielę. Amerykańskie samoloty nadleciały nad ogarniętą wojną domową Libię i dokonały nalotu w rejonie miasta Adżdabija, zlokalizowanym na południe od Bengazi. Uderzenie miały przeprowadzić, według niepotwierdzonych źródeł dwa samoloty bojowe F-15E Strike Eagle, które zrzuciły na cel 500 funtowe bomby.

Cały czas nad miejscem akcji miały przebywać również maszyny rozpoznawcze, najprawdopodobniej chodzi o bezzałogowe statki powietrzne, dostarczające na bieżąco informacje do centrum dowodzenia. Przy czym z doniesień wywiadu w zaatakowanej lokacji miało odbywać się spotkanie dowódców organizacji terrorystycznej, w którym miał uczestniczyć sam Mokhtar Belmoktar.

Po ataku na budynki jednej z farm, do miasta Adżdabija próbowała się wedrzeć uzbrojona kolumna półciężarówek. Ich celem był najprawdopodobniej lokalny szpital. Sugeruje się, że chodziło o udzielenie pomocy poszkodowanym w ataku terrorystom. Doszło przy tym do ostrej wymiany ognia z milicjami znajdującymi się w Adżabiji. Walki doprowadziły ostatecznie do tego, iż terroryści wycofali się na pustynię. W samym ataku miały zostać poszkodowane nawet 33 osoby, przebywające w namierzonej lokacji.

Dziś sami terroryści przyznają się, że zabito siedmiu z nich. Według majora Mohammeda Hegazi, rzecznika prasowego rządu rezydującego w miastach Tobruk/ Al-Bajda, wśród ofiar znaleźli się dwaj obcokrajowcy, których przynależności państwowej nie podano oraz jeden Tunezyjczyk. Reszta ofiar miała pochodzić z Libii. Jednocześnie stuprocentowe potwierdzenie tożsamości zabitych wymagałoby, ze względu na zniszczenia, przeprowadzenia badań DNA.

Mokhtar Belmoktar jest uznawany za jednego z najbardziej niebezpiecznych i nieuchwytnych liderów terrorystów w rejonie Północnej Afryki. To właśnie za jego sprawą miało nastąpić nawiązanie współpracy pomiędzy różnymi organizacjami, które swego czasu skupiły się wokół Al-Kaidy Arabskiego Maghrebu, dokonując znaczących postępów chociażby w Mali. Lecz na przełomie 2012 i 2013 r. Mokhtar Belmoktar miał utworzyć własną organizację o nazwie al-Mulathamin, w której to jego samego nazywano już emirem.

Terrorysta obecnie pojawia się pod różnymi pseudonimami. Z racji utraty oka, w trakcie walk w Afganistanie, nazywany jest częstokroć jako „jednooki”, a także jako „pan Malboro”. Był on bowiem również zaangażowany w szmugiel papierosów oraz diamentów w regionie, co mają potwierdzać dowody zebrane przez służby z Francji. Na scenę światowego terroryzmu wypłyną jednak wraz z atakiem na instalacje gazowe w Ajn Amnas w Algierii w 2013 r.

W trakcie tego ataku zabitych zostało niemal czterdziestu zakładników, w tym wielu obcokrajowców. Wskazuje się także, że Mokhtar Belmoktar mógł być ściśle powiązany z atakiem na amerykański konsulat w Bengazi w 2012 r. Urodzony w Algierii Mokhtar Belmoktar miał być w przeszłości już wielokrotnie celem ataków. Jednak za każdym razem okazywało się, że uniknął śmierci, tak jak w przypadku ataku w 2013 r. w Mali. Stąd coraz częściej do długiej listy przydomków, dodaje się „nieuchwytny”.

Atak w rejonie Adżdabiji jest pierwszym uderzeniem powietrznym Stanów Zjednoczonych w Libii od 2011 r., a więc momentu obalenia długoletniego dyktatora, pułkownika Mu’ammara al-Kaddafiego. Jednak trzeba podkreślić, że po 2011 r. już dwa razy, zgodnie oczywiście z możliwymi do potwierdzenia danymi, amerykańscy komandosi wykonywali rajdy na terytorium libijskim. Chodzi o zatrzymanie dwóch terrorystów Anasa al-Libiego oraz Ahmeda al-Khattala. W poniedziałek miało dojść także do niepotwierdzonego jeszcze nalotu na konwój w rejonie miasta Sabha, na południu Libii. Jest to znana trasa przerzutu broni, ludzi oraz towarów w kierunku Nigru i Algierii.

Jednak nie można ani wykluczyć, ani też potwierdzić powiązania weekendowego nalotu z tym być może przeprowadzonym w poniedziałek. Co ciekawe w samej Libii coraz częściej dochodzi do zaciętych walk pomiędzy zwolennikami islamistów wiernych Al-Kaidzie i Da`ish. Tego rodzaju działania miały niedawno mieć miejsce m.in. w pobliżu miasta Darna. Libia obecnie pogrąża się w chaosie na skalę umożliwiającą spokojne funkcjonowanie wszelkich organizacji terrorystycznych. Jednocześnie z racji kryzysu związanego z falami imigrantów na Morzu Śródziemnym coraz częstsze są pytania na ile terroryści są w stanie czy może już dokonali przerzutu swoich komórek z Maghrebu do Europy, właśnie drogą morską.

dr Jacek Raubo

Reklama
Reklama

Komentarze (2)

  1. kez87

    Nasi "amerykańscy przyjaciele" powinni wreszcie przyznać,że na sprawach bliskiego wschodu się kompletnie nie znają.Tymczasem znów wyciągane są historie o rzekomej broni chemicznej Assada,który jest właściwie jedynym sensownym bezpieczeństwem przed rozlaniem się islamistycznej zarazy z ISIL.W dodatku dzięki konfliktowi na Ukrainie (Majdan był niestety ze wsparciem naszych wywiadów i to wie każdy kto ma choć trochę rozumu) na pomoc Rosji ze zrobieniem porządku z islamskimi ekstremistami nie ma co liczyć. W rezultacie to my jako Polska i Europa tradycyjnie utoniemy w tym gów..., ponieważ USA jest za daleko by być krajem narażonym na jakąś nadzwyczajną ekspansję islamistów czy "gorący" konflikt z Rosją.A Amerykanie (na co najwyraźniej liczą) po raz kolejny dorobią się na zrównaniu Europy z ziemią a potem odbudowie gruzowiska...

  2. Luka

    Ciekawe jest ostatnie zdanie w tym artykle, i ciekawi mnie czy ludzie "humanitarni" wogóle biorą to pod uwagę?