W ciągu najbliższej dekady nasz kraj ma wydać na modernizację niebagatelną sumę 45 miliardów dolarów, z czego około 10 mld ma pochłonąć budowa systemu obrony przeciwlotniczej krótkiego i średniego zasięgu, oraz obrony przeciwrakietowej niższej warstwy. Polska, jako członek NATO nie może dystansować się od potrzeb sojuszu. Niewykluczone, że w niedalekiej przyszłości zagrożenie atakami za pomocą pocisków balistycznych wzrośnie. Tymczasem budowa odpowiedniej sieci obrony wymaga czasu i trzeba tworzyć ją już teraz – mówił podsekretarz stanu ds. polityki obronnej Robert Kupiecki.
CZYTAJ TAKŻE: Co dalej z Tarczą? Amerykanie mają wątpliwości (ale naciskają na Polskę)
W tej chwili mówi się o kupnie/produkcji sześciu baterii – to zbyt mało aby zapewnić ochronę całego terytorium, jednak wystarczająco dużo, żeby mieć udział w zintegrowanym systemami obrony NATO, osłonić najważniejsze obiekty na terenie Polski (np. bazy myśliwców F-16), czy móc brać udział w misjach mających na celu ochronę sojuszników, takich jak prowadzona obecnie w południowej Turcji, gdzie Patrioty niemieckie, holenderskie i amerykańskie bronią kilku miast przed pociskami syryjskimi. Posiadanie takiej obrony jest znacznie lepsze niż kompletny jej brak – przekonywał Czesław Juźwik z Biura Bezpieczeństwa Narodowego – bez niego Polska jest narażona - i zależna od pomocy innych – na każdy atak z użyciem pocisków balistycznych.
CZYTAJ TAKŻE: Rosyjski system obrony powietrznej S-500
Większa część konferencji poświęcona była rozważaniom o tym jaki powinien być przyszły system obrony. Najczęściej padał przymiotnik „kompatybilny” z systemami NATO, co wskazywałoby jako faworyta rozwiązania amerykańskie Raytheona (system Patriot) i dyskwalifikowało propozycję izraelską (David’s Sling). Otwarte pozostaje pytanie jak gigantyczna inwestycja wpłynie na kondycję polskiej zbrojeniówki. Czy przyczyni się do jej rozwoju, czy też jej rola ograniczy się wyłącznie do produkcji najprostszych i najtańszych elementów systemu?
Maciej Szopa