Do wypadku doszło w niedzielę 7 czerwca około godziny 14.20. Jak na razie nie podano przyczyny zatonięcia ukraińskiej jednostki pływającej. Od samego początku założono, że kuter wpłynął na minę. Przyczyna stoi pod znakiem zapytania, ponieważ Rosjanie raczej nie odnieśliby korzyści z ograniczania dostępu do ukraińskiego wybrzeża.
Co więcej wybuch miny morskiej spowodowałby przypuszczalnie o wiele większe straty niż w rzeczywistości ponieśli Ukraińcy. Wiadomo, że na jednostce znajdowało się siedem osób (osiem według ukraińskiego ministerstwa obrony). Udało się uratować sześciu członków załogi, przy czym jeden zmarł w szpitalu z odniesionych ran. Nie był to jednak pogranicznik, ale czterdziestopięcioletni mieszkaniec Mariupola. Los jednego członka załogi nie jest znany.
To już drugi przypadek zaatakowania ukraińskich jednostek pływających na Morzu Azowskim. Pierwszy miał miejsce w sierpniu 2014 r., gdy dwa kutry zostały ostrzelane z brzegu za pomocą kierowanych pocisków przeciwpancernych. Wtedy również zginęli ukraińscy marynarze.
[sic!]
"Kuter wpłynął na minę [...] Rosjanie raczej nie odnieśliby korzyści z ograniczania dostępu do ukraińskiego wybrzeża" - to może po prostu Ukraińcy wpłynęli na własną minę
Afgan
Mina morska by rozerwała taką małą jednostkę na kawałki i nikt by nie przeżył. Obstawiam użycie PPK na przykład Kornet odpalonego z brzegu lub z innej jednostki, na przykład z motorówki separatystów. Poza tym co na pokładzie robił jakiś cywil, który zmarł później w szpitalu ?