Reklama

Siły zbrojne

Kryzys w Grecji? - nie w zbrojeniówce

Od prawej: sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen i minister obrony Grecji Panos Panagiotopoulos - fot. NATO
Od prawej: sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen i minister obrony Grecji Panos Panagiotopoulos - fot. NATO

W opublikowanym 7 stycznia br. w NY Times artykule, Judy Dempsey opisuje szokujące dla wielu dane dot. greckiego budżetu obronnego. Okazuje się, że ogarnięty kryzysem finansów publicznych kraj, wydaje na utrzymanie sił zbrojnych, relatywnie najwięcej pieniędzy, po Stanach Zjednoczonych, spośród wszystkich państw NATO.



W czasie gdy europejskie państwa członkowskie NATO znacząco redukują swoje budżety obronne (od 2009 średnio o 15%), Grecja pozostaje jedynym, który przeznacza na wydatki tego rodzaju ponad 2% swojego PKB - dokładnie 2,1%.

Grecji nie straszne światowe kryzysy finansowe - w 2008 r. wydatki na obronność sięgały 3,1% PKB. W ostatnich dwóch latach, gdy kryzys dotarł do Hellady, odsetek ten uległ obniżeniu do 2,1% PKB, i mimo kurczącego się PKB i dochodów do budżetu, państwo to wciąż wydaje na ten cel ok. 9,5 mld euro.

Czy jednak Grecja wydaje te pieniądze mądrze? Niech odpowiedzią będzie fakt, że 75% tych kwot przeznaczane jest na utrzymanie wojskowego i cywilnego personelu podległego resortowi obrony. To jeden z najwyższych wskaźników w NATO.  Personel ten stanowi jednocześnie 2,7% ogółu siły roboczej w kraju - również jeden z najwyższych wyników w Sojuszu.

To właśnie brak reform kadrowych oraz bardzo małe zaangażowanie w misje zagraniczne (Grecja ma obecnie w Afganistanie 10 żołnierzy) i wątpliwości co do przejrzystości umów zbrojeniowych to główne zarzuty stawiane publicznie przez NATO Grekom.

Jest jednak kilka powodów, dla których dalsze cięcia nie następują. Pierwszym z nim jest nierozstrzygnięty spór z Turcją o północny Cypr i przybrzeżne złoża gazu. Obawy przed Turcją, członkiem tego samego układu wojskowego do którego należy Grecja, mają jednak głównie uzasadnione historycznie podłoże psychologiczne, co wykorzystują skrzętnie greccy wojskowi. Ponadto argumentują, iż w 2012 r. tureckie lotnictwo co najmniej raz naruszyło przestrzeń powietrzną Grecji.

Innym powodem jest problem bezrobocia. Cięcia w resorcie obrony oznaczałoby wysłanie na ulicę (i to dosłownie) kolejnych młodych Greków, co mogłoby zaognić protesty.

(MMT)
Reklama

Komentarze

    Reklama