Reklama

Siły zbrojne

„Iskandery” będą zwalczać okręty?

Fot. mil.ru
Fot. mil.ru

Rosyjskie siły zbrojne planują wykorzystać wyrzutnie rakietowe systemu „Iskander” jako element systemu obrony wybrzeża. Ich głównym celem mają być duże okręty desantowe w trakcie realizowania zadań amfibijnych.

Zgodnie z informacją przekazaną przez agencję TASS, jeszcze w 2020 roku brygady rakietowe wojsk lądowych mają rozpocząć szkolenie w zwalczaniu dużych okrętów desantowych. W ten sposób ma zwiększyć się potencjał uderzeniowy rosyjskiej marynarki wojennej - jeszcze bardziej dywersyfikując zestaw pocisków rakietowych możliwych do wykorzystania w ataku na jednostki pływające.

Wykorzystać lukę w obronie przeciwlotniczej i przeciwrakietowej 

Rosjanie doskonale zdają sobie bowiem sprawę, że większość przeciwlotniczych systemów okrętowych nie jest przygotowana do zwalczania pocisków lecących torem balistycznym. Dlatego treningi w wykorzystaniu brygad rakietowych wojsk lądowych, w ramach systemu obrony wybrzeża, mają się odbywać w sposób cykliczny i obejmować jak największą liczbę tych jednostek.

Przeszkodą jest sam charakter rakiet systemu Iskander, które nie były przygotowywane do zwalczania celów nawodnych, a bardziej do atakowania stacjonarnych obiektów lądowych. Dlatego pierwsze próby wykorzystania tego systemu w obronie wybrzeża przeprowadzone w tym roku były związane z niszczeniem sprzętu bojowego przeciwnika dopiero w momencie jego wyokrętowania z okrętów desantowych. Ćwiczenie tego rodzaju były przeprowadzone dla potrzeb Floty Czarnomorskiej.

Wykorzystano w tym celu baterie systemu „Iskander” rozstawione na poligonie koło miejscowości Krasnodar, około 70 km od wybrzeża. Próba polegała na „elektronicznym” odpaleniu rakiet w oparciu o dane pozyskane z własnych okrętów, statków powietrznych i dronów. Działania te miały według Rosjan zapobiec zajęciu wybrzeża Morza Czarnego. „Iskandery” w tych manewrach nie służyły jednak do zwalczania okrętów, ale sprzętu z nich wyładowywanego.

Wiele niewiadomych - komentarz 

W rosyjskim komunikacie jest wiele niewiadomych. Po pierwsze nie wiadomo ile brygad rakietowych wojsk lądowych ma być przygotowywanych do wspomagania rosyjskiej marynarki wojennej. Takich jednostek jest obecnie w Federacji Rosyjskiej prawdopodobnie trzynaście i tylko część z nich będzie rozwijana w rejonach przybrzeżnych – szczególnie w okolicach Morza Bałtyckiego i Czarnego.

Po drugie, nie wiadomo w jaki sposób rakiety balistyczne będą wykorzystywane do atakowania ruchomych jednostek pływających. Jak na razie Rosjanie wstępnie zakładają, że głównym celem ich „Iskanderów” będą duże okręty desantowe, które podczas wyładowywania sprzętu mają być nieruchome. Wymagałoby to jednak bardzo szybkiego czasu reakcji, związanego z przekazywaniem pozycji atakowanych jednostek pływających praktycznie w czasie rzeczywistym.

„Iskandery”, które oficjalnie mają zasięg maksymalny: 400-500 km będą więc musiały być przesuwane bliżej wybrzeża, by pociski dolatując znalazły cele ataku we wskazanym miejscu. Uderzenie musi być przy tym bardzo dokładne, ponieważ błąd trafienia pocisku Iskander CEP (Circular Error Probable) określa się obecnie na 10-30 m. W przypadku celów lądowych jest to akceptowalne biorąc pod uwagę siłę rażenia głowicy bojowej. W przypadku okrętów, nie trafienie bezpośrednio w pokład o szerokości od 13 do 32 m jest jednoznaczne z trafieniem pocisku w wodę i nie spowodowaniem większych uszkodzeń.

Rosjanie oczywiście twierdzą, że „Iskandery” dorównują celnością nadbrzeżnym, rakietowym systemom przeciwokrętowym i przewyższają je zasięgiem, co jednak nie jest do końca prawdą. Rakiety z takich systemów jak „Bał” i „Bastion” mogą bowiem atakować szubko poruszające się cele nawodne na odległościach od 200 do nawet 500 km. Jak na razie „Iskandery” są więc lepsze jedynie w zwalczaniu sił desantowych już wyładowanych na brzegu.

Tymczasem sami Rosjanie uważają, że atakowanie okrętów jest priorytetem, ponieważ neutralizacja piechoty morskiej już po wylądowaniu jest o wiele trudniejsze. Tym bardziej, że załadunek sił z dużych okrętów śmigłowcowo-desantowych na jednostki bezpośredniego desantowania i helikoptery transportowe może się obecnie odbywać w dużej odległości od brzegu.

Reklama
Reklama

Komentarze (1)

  1. robol

    ruski tu się prężą i straszą. a i tak wiadomo, że zjedzą ich chińczycy . jak stwierdzą, że idą na moskwę, to nic ich nie zatrzyma. a putin straszy swoich obywateli nato ?!