Siły zbrojne
Defence24 Day: Jak łączyć komponenty polskich i natowskich sił zbrojnych?
W czasie panelu dyskusyjnego „Interoperacyjność i kompatybilność rodzajów sił zbrojnych - wyzwania współczesnego pola walki” nie tylko oceniono proces łączenia ze sobą różnorodnych komponentów Sił Zbrojnych RP, ale również spróbowano wyjaśnić, jak na ten proces wpłynęła wojna w Ukrainie. Zwrócono przy tym uwagę przede wszystkim na potrzeby jeżeli chodzi o system łączności oraz sposób integrowania w Polsce systemu IBCS.
W panelu dyskusyjnym w ramach konferencji Defence24Day dotyczącym interoperacyjności i kompatybilności Rodzajów Sił Zbrojnych wzięli udział:
- gen. bryg. Wojciech Marchwica – Szef Sztabu Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych;
- płk Piotr Chodowiec – Szef Zarządu Kierowania i Dowodzenia P-6 Sztabu Generalnego WP;
- płk Zygmunt Malec – Szef Zarządu Wsparcia, Dowodzenia i Łączności, Inspektorat Rodzajów Wojsk, Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych;
- Bill Lamb – Senior Programs Director Multi-Domain Mission Command operating unit Northrop Grumman;
- Manfred Scheiring – Secure Communications Sales Menager CEE, Rohde & Schwarz;
- Krzysztof Skrzypiński – Dyrektor ds. Rozwoju, Grupa WB.
Moderatorem spotkania był redaktor serwisu Defence24 – płk rez. Jacek Dankowski. Zwrócił on już na wstępie uwagę, że „interoperacyjność i kompatybilność może zaistnieć wtedy, kiedy budowane są zdolności pozwalające siłom zbrojnym osiągnąć gotowość do odparcia ataku potencjalnego przeciwnika. Te zdolności są tworzone pod określonego przeciwnika, który jest zdefiniowany w analizach środowiska bezpieczeństwa".
Płk Dankowski podsumował także, że brak sukcesów armii rosyjskiej w odniesieniu do mniejszej liczebnie armii ukraińskie wynika właśnie z lepszej kompatybilności i interoperacyjności sił zbrojnych Ukrainy. Na to samo zwrócił również uwagę generał Marchwica oceniając, że Rosja całkowicie „pokpiła sprawę" natomiast Ukraina wyciągnęła wnioski z 2014 roku. Nie mógł jednak określić zakresu tych zmian, ponieważ Ukraińcy starają się bardzo utrzymywać w tajemnicy swoje możliwości oraz posiadane zasoby.
Ocenił za to, że w Polsce nie ma jeszcze wdrożonych tak wielu rozwiązań by można było mówić o tzw. wielodomenowości, czyli w skrócie: o „połączeniu wielu sensorów z wieloma efektorami i oddaniu tego do dyspozycji poszczególnym ośrodkom decyzyjnym". Prace w tej dziedzinie jednak trwają, czego przykładem może być sposób wdrażania systemu IBCS. Sposób ten został przybliżony przez Billa Lamba z koncernu Northrop Grumman.
Przypomniał on, że IBCS jest zintegrowanym systemem dowodzenia obroną powietrzną, stworzonym w US Army (amerykańskich wojskach lądowych) i rozwijanym przez ponad 10 lat. Jego założeniem obecnie jest połączenie wszystkich elementów obrony przeciwlotniczej (w tym systemów Patriot i THAAD) jednym systemem dowodzenia. W grudniu 2021 roku została podpisana umowa z Northrop Grumman na taki system i obecnie ruszyła faza produkcyjna. Później rozpocznie się faza prób i testów w warunkach zbliżonych do rzeczywistych. Kolejnym etapem będzie osiągnięcie zdolności operacyjnej, co planowane jest nawet pod koniec 2022 roku.
W przypadku Polski Lamb przyznał, że koncern Northrop Grumman „otrzymał już decyzję o połączeniu w ramach jednego zapytania zdolności programu Narew i drugiej fazy programu Wisła. Jest to bardzo istotny krok naprzód w programie modernizacji polskich sił zbrojnych, który będzie korzystał z systemu IBCS jeżeli chodzi o łączności i dowodzenia". Chodzi tu o integracje polskich sensorów we współpracy z polskim przemysłem obronnym oraz koncernem MBDA. „W ten sposób Polska otrzyma IBCS jako gotowy element dowodzenia i kierowania, do którego będą podłączone efektory oraz sensory w jednej sieci".
Lamb zapowiedział, że zostanie dostarczony tzw. „IBCS Pilot" i że Northrop Grumman będzie „współpracował z PGZ po to, by wspierać rozwój centrów dowodzenia i łączności, zarówno w programie Narew, jak i Wisła". „IBCS Pilot to de facto stojak ze sprzętem sieciowym (routery, serwery, przełączniki) i do tego dochodzi oprogramowanie. Pozwala to polskiemu sektorowi dołączać do tego te najważniejsze elementy sprzętowe i skończyć cały program. Chodzi o współpracę z polskim przemysłem, by dostarczyć zarówno rozwiązania dla Narwi, jak i Wisły".
Lamb odniósł się również do konieczności integracji w przyszłości innych systemów, w pierwszej kolejności samolotów F-35 i systemów rakietowych HIMARS. Przypomniał , że „IBCS to system modularny jeżeli chodzi o architekturę. Pozwala on na integrację dużo większą niż systemy niezaprojektowane w tej architekturze". Lamb ujawnił też, że w 2021 roku były realizowane w Stanach Zjednoczonych testy, w których wzięły udział trzy samoloty F-35. Jak się okazało samoloty te były w stanie dostarczyć informacji do sieci nadzoru sytuacji powietrznej i systemu kierowania ogniem. W czasie tych testów dołączone również radar z Piechoty Morskiej, zwiększając tym samym jeszcze bardziej świadomość sytuacyjną.
W przeszłości pomocą w osiągnięciu pewnej interoperacyjności w systemach obrony powietrznej miał system transmisji danych Link 16. Obecnie to „IBCS pozwala na osiągnięcie rzeczywistej integracji, w tym nie tylko z samolotami F-35, ale z satelitami rozpoznawczymi w podczerwieni, wykrywającymi start rakiet, jak również z marynarką wojenną". W ocenie Lamba „Polska posiada odrębne systemy dowodzenia dla każdej domeny z własnym systemem łączności, więc interoperacyjność jest dużym wyzwaniem. Dzięki IBCS pojawia się możliwość osiągnięcia wyższego poziomu integracji."
Istnienie tego problemu zasygnalizował również pułkownik Chodowiec. Zapytany przez moderatora o największe wyzwania dla polskich sił zbrojnych i generalnie NATO jeżeli chodzi o systemy C4ISR, zwrócił on uwagę właśnie na system łączności, który ma „zapewnić przekazanie całej informacji i uzyskanie przez dowódców świadomości sytuacyjnej". Płk Chodowiec podkreślił również, że według niego „zasadniczą zdolnością Sił Zbrojnych jest zdolność do dowodzenia, a elementem zapewniającym tą zdolność jest właściwie zorganizowany system łączności, bez którego systemy rażenia stają się mało skuteczne, nie działa logistyka, itd.".
Mówiąc o interoperacyjności należy sobie przede wszystkim postawić pytanie: „Z kim?" oraz „na jakim poziomie". Według płk. Chodowca na poziomie politycznym i strategicznym polskie siły zbrojne posiadają pełną interoperacyjność. Do tego wykorzystuje się system stacjonarny zabezpieczony „kryptografią natowską". Gorzej jest z zapewnieniem łączności na poziomie operacyjno-taktycznym, która „nie jest problemem, ale wyzwaniem". I nie chodzi tylko o połączenie się „na zewnątrz" ale o interoperacyjność wprowadzanych platform.
Pułkownik Chodowiec ocenił, że są one bowiem „najczęściej kupowane z własnym systemem łączności i trudno jest wpłynąć na ten gotowy produkt podczas zakupu. Później jednak trzeba to połączyć w jednym systemie... Problemem staje się wtedy warstwa transmisyjna czyli radio. Skończył się czas radia analogowego. Obecnie w cyfrowych radiostacjach każdy producent ma swoje „weaveformy" i do tego dochodzi szyfrowanie... Wyzwaniem dla naszego, krajowego przemysłu jest budowa urządzeń radiowych na potrzeby platform bojowych chociaż na naszym rynku wzajemnie kompatybilnych".
Płk Chodowiec podkreślił jednak, że to nie są „luki w zdolnościach pod kątem łączności". Dodał jednak, że „poszczególne komponenty, np. system kierowania ogniem w artylerii, obrona przeciwlotnicza, siły powietrzne stanowią swego rodzaju wyspy. Jeżeli więc obrona przeciwlotnicza i artyleria sama w sobie ma możliwość wymiany informacji to problem robi się w momencie, kiedy trzeba wymieszać szyki". Jako przykład został podany proces pozyskania czołgów Abrams, które „przyjdą do Polski kompletne" i nie ma zgody, by te czołgi polonizować. Podobnie nie ma planów, by polonizować samoloty F-35.
Pułkownik Chodowiec przypomniał, że system łączności jest czymś wtórnym. Najpierw musi być opisany system walki: jak, kto i czym będzie dowodził i w jakim ugrupowaniu. Dopiero z tymi danymi można zorganizować system łączności. Nie ma też urządzeń łączności uniwersalnych do wszystkiego.
Z kolei pułkownik Malec przypomniał, że kompatybilność nie dotyczy tylko łączności (radia, radiolinii, itp.), ale także oprogramowania (które musi być również zgodne). On jednak zwrócił uwagę, że „wojsko składając zamówienie na jakiś system bardzo precyzyjnie określa, czego oczekuje: jakie protokoły, jakie informacje musza być dostępne, w jaki sposób ta wymiana informacji musi następować. To daje możliwość chętnym do udziału w danym przetargu do tego, żeby to spełnić". Jest to pierwszy etap uzyskiwania zdolności. Kolejnym etapem są testy i cały proces wymiany informacji z producentem.
Płk Malec podkreślił przy tym, jak duże znaczenie w usuwaniu tych problemów mają ćwiczenia NATO CWIX (Coalition Warrior Interoperability eXercise). Są to bowiem natowskie ćwiczenia organizowane od wielu lat z udziałem wszystkich chętnych podmiotów przemysłowych państw NATO, jak również poszczególnych armii mogących sprawdzić swoje możliwości, swoją kompatybilność i wymianę informacji: w specjalnych rozwiązaniach i aspektach. Przemysł ma natomiast możliwość pokazania tego, czym poszczególne siły zbrojne są rzeczywiście zainteresowane.
To potrzeby wojska są bowiem tym, co decyduje o systemach wykorzystywanych w czasie CWIX. „Ćwiczenie to jest bardzo dobrą platformą by zaprezentować swoje możliwości i rozwiązania oraz by pokazać, że to co zostało wyprodukowane jest kompatybilne, zgodne z innymi rozwiązaniami, które są już wykorzystywane". Są przy tym wyznaczone instytucje eksperckie, które pomagają w tym zadanie. W Polsce jest to np. Dowództwo Komponentu Obrony Cybernetycznej".
Potwierdzeniem wychodzenia naprzeciw tym potrzebom była wypowiedź Krzysztofa Skrzypińskiego z Grupy WB, który potwierdził, że zmiany będą też wprowadzone w Zautomatyzowanym Zestawie Kierowania Ogniem Topaz. Są one wymuszane m.in. wnioskami z wojny w Ukrainie, która jest o tyle ważniejsza niż np. działania w Afganistanie, że mamy tu do czynienia z konfliktem pełnoskalowym. Te zmiany wynikają np. z tego, że bezzałogowe statki powietrzne są tam wykorzystywane zarówno do rozpoznania dla potrzeb całych sił zbrojnych, jak i konkretnie do kierowania ogniem artylerii.
W ocenie Grupy WB jesteśmy jednak w o tyle dobrej sytuacji, że te założenia wynikające ukraińskiej wojny zostały tak naprawdę w dużej części już wcześniej wdrożone, dzięki odpowiednim wymaganiom napisanym przez polskie wojsko. „Mądrością zarządzających polską artylerią było zdecydowanie się na zakupy: nie pojedynczych rozwiązań typy sensor lub armata, ale kompleksowe wdrażanie systemów do sił zbrojnych". Przykładem tego mają być dwa ostatni rozwiązania: dywizjonowy moduł ogniowy Regina samobieżnych haubic 155 mm Krab oraz kompanijny moduł ogniowy 120 mm moździerzy Rak. „Te systemy zostały uzupełnione w międzyczasie przez systemy bezpilotowe".
„Systemy artyleryjskie dostarczane do wojska miały jednak od samego początku obejmować elementy rozpoznania, dowodzenia oraz integrację tego wszystkiego, ale także zwiększyć autonomiczność działań poszczególnych elementów tego ugrupowania". Np. dywizjonowy moduł ogniowy nie musi zawsze działać w ugrupowaniu dywizjonu. „Kluczem jest dostarczenie całego systemu, który jest po prostu zintegrowany".
Dyrektor Skrzypiński wyjaśnił dodatkowo, że pewne zasady integrowania się na różnych poziomach są wypracowywane przez natowski komitet ASCA (Artillery Systems Cooperation Activities). W ramach ASCA łączone są różne, większe ugrupowania, co najmniej na szczeblu dywizjonu (lub baterii w przypadku tak ważnych systemów jak np. HIMARS). Odbywa się to poprzez wypracowanie wspólnych protokołów, pozwalających na wymianę informacji pomiędzy różnymi systemami artyleryjskimi. „Dwa lata temu polskie wojsko podjęło decyzję o włączeniu się do prac komitetu ASCA... HIMARS zostanie dostarczony do Polski z interfejsem ASCA. Kiedy Topaz zostanie scertyfikowany z protokołem ASCA to TOPAZ może w tym momencie dowodzić HIMARS-em".
Co ważne przedstawiciel Northrop Grumman potwierdził, że „wspólnie pracując moglibyśmy zintegrować Topaz również z IBCS". „IBCS został zaprojektowany jako system modularny i otwarty. W związku z powyższym nie mamy zbyt wielu ograniczeń jeżeli chodzi o możliwości, które można zintegrować w tą otwartą architekturę. W Stanach Zjednoczonych robimy system dla naszej artylerii i staramy się zintegrować go z IBCS, żeby uwzględniać również precyzyjne uderzenia dalekiego zasięgu".
W czasie dalszej dyskusji Manfred Scheiring wykazał, że jego firma Rohde & Schwarz może pomóc w zwiększeniu interoperacyjności i kompatybilności poszczególnych elementów polskich sił zbrojnych. W tym celu już przeprowadzono szereg intensywnych testów w różnych państwach, w tym w Polsce. Potwierdziły one kompatybilność rozwiązań Rohde & Schwarz z istniejącymi systemami zarządzania polem walki. „Zdolności przesyłania danych firmy Rohde & Schwarz są tak naprawdę przełomowe... Możemy tak dopasować oprogramowanie, aby użytkownik mógł dopasować się do aplikacji, której szuka, do swoich potrzeb".
„Jesteśmy otwarci na użytkownika, tak żeby użytkownik mógł podjąć decyzję, jakie zastosowanie chce wykorzystać... żeby zapewnić najlepszą wydajność sieci łączności, które planuje się wdrożyć. Rohde & Schwarz jest przygotowany na przyszłość" Scheiring przypomniał, że w Polsce to Marynarka Wojenna jest kluczowym klientem firmy Rohde & Schwarz. Firma te jest jednak również zaangażowana w Siłach Powietrznych (w samolotach F-16 i śmigłowcach) i mógłby też być wykorzystana w Wojskach Lądowych, w tym do naprowadzania systemów artyleryjskich, i to na cele znajdujące się poza linią widzenia.
Tym bardziej, że w ofercie Rhode & Shwartz są jeszcze rozwiązania z zakresu wojny elektronicznej, a tego rodzaju sprzęt wykazał swoją wartość w czasie wojny w Ukrainie. „Ukraina nie została pokonana, ponieważ ma wyższy poziom dostępu do informacji uzyskanej od swoich sojuszników i to jest kluczowe. Umiemy projektować takie systemy, które odpowiadają na te wezwania. Mamy tez wiele rozwiązań. Chodzi więc tylko o przeanalizowanie potrzeb i opracowanie konkretnych wymagań po to, aby dostarczyć takie dostosowane rozwiązanie".
Z kolei dyrektor Krzysztof Skrzypiński przypomniał o coraz większych możliwościach małych dronów jeżeli chodzi o wojnę elektroniczną. „Udało się zminiaturyzować pewne rozwiązania i to co było wcześniej niedostępne dla platform powietrznych krótkiego zasięgu teraz może być na nich zastosowane. Daje to elastyczność wykorzystania takiego systemu (nie trzeba wysyłać dużego samolotu). System bezzałogowy o wiele łatwiej wysłać do wykonania takiej misji, szczególnie jeżeli ta informacja z rozpoznania elektronicznego trafi prawie w czasie rzeczywistym do centrum analizy. Skupiamy się na tym, żeby zwiększyć możliwość rozpoznania radioelektronicznego bazując na tanich i dosyć mobilnych systemach powietrznych. To także będzie integrowane w projektach, które obecnie prowadzone są w Polsce i będą dostarczone w najbliższych latach".
W swoim podsumowaniu dyskusji pułkownik Chodowiec przypomniał, że wojskowy system łączności składa się z dwóch podsystemów: stacjonarnego i polowego. Stacjonarny, bazujący na infrastrukturze telekomunikacyjnej kraju, zapewnia komfortowe warunki pracy z praktycznie nieograniczonym pasmem transmisyjnym, „ale usypia naszą czujność". W czasie konfliktu zbrojnego ważniejszy jest polowy system łączności, który powinien być całkowicie autonomiczny i niezależny od infrastruktury telekomunikacyjnej kraju.
Z informacji tej wynika bardzo ważny wniosek: „dowódcy muszą mieć świadomość, że ten system będzie działał i będzie bezpieczny, ale będzie miał ograniczone możliwości transmisyjne. Trzeba więc ćwiczyć funkcjonowanie dowództw w zdegradowanym środowisku informacyjnym, gdzie nie mamy dostępu do wszystkich systemów, gdzie mamy ograniczenia do niektórych usług. Planując działania zbrojne trzeba zakładać, że system stacjonarny będzie: jak nie czasowo, to nawet całkowicie wyłączany, niszczony. Dlatego tak istotny jest rozwój systemu polowego. W wojsku najważniejsze jest bezpieczeństwo, niezależność, autonomiczność i trwałość tego systemu. Będzie on miał jednak mniejsze możliwości, np. od telefonii komórkowej."
Z kolei pułkownik Malec zwrócił uwagę, że „połączony obraz sytuacji operacyjnej jest wdrażany przez instytucje natowską dosyć długo. Ale mamy nasze, narodowe rozwiązania, które są wdrożone w siłach zbrojnych i system zarządzania polem walki na poziomie sztabowym ma taką zdolność. Szef Sztabu Generalnego naciska i wskazuje jako konieczność używanie tego systemu przez wszystkie wojska nie tylko Wojska Lądowe, ale również Siły Powietrzne i Marynarkę Wojenną".
Według generała Marchwicy „to, co obserwujemy na Ukrainie nie oznacza, że w razie konfliktu spotkamy się w Polsce dokładnie z tym samym. Wszelkie wnioski, jakie wyciągamy z tego, co się teraz tam dzieje, transponujemy na prawdopodobny sposób działania przeciwnika, kiedy nastąpi groźba bezpośredniego zagrożenia w naszym kierunku".
Dlatego zwrócił uwagę na potrzebę:
- rozwijania wielodomenowości (czyli integrację wielodomenową sensorów i efektorów), bo to pomoże nam sprawniej zarządzać polem walki;
- rozbudowy systemów antydostępowych i to w każdej domenie (w powietrzu, na lądzie, na morzy i w cyberprzestrzeni);
- rozbudowy systemów głębokiego rażenia (myśląc o rażeniu ogniowym, psychologicznym, cybernetycznym i przy użyciu wojsk specjalnych);
- rozbudowy zdolności tworzenia i posiadania połączonego obrazu sytuacji operacyjnej;
- zastosowanie zasad OPSEC-u i StratComu jeśli chodzi o Ukrainę.