Reklama
  • Wiadomości

Co wydarzyło się na ARA "San Juan"? Koniec poszukiwań okrętu

Marynarka Wojenna Argentyny poinformowała, że statek „Seabed Constructor” z amerykańskiej firmy Ocean Infinity przerwał działania nad wrakiem okrętu podwodnego ARA „San Juan”. W ten sposób z sukcesem zakończyła się trwająca dokładnie dwanaście miesięcy akcja poszukiwawcza argentyńskiego okrętu podwodnego.

Zdjęcie wyrzutni torpedowych wraku okrętu ARA „San Juan”. Fot. Armada Argentina
Zdjęcie wyrzutni torpedowych wraku okrętu ARA „San Juan”. Fot. Armada Argentina

Zgodnie z krótkim komunikatem argentyńskiej marynarki wojennej prowadzący poszukiwania statek wsparcia przemysłu offshore „Seabed Constructor” z amerykańskiej firmy Ocean Infinity, po wydobyciu ostatniego z wykorzystywanych autonomicznych pojazdów podwodnych Hugin 6000 (AUV nr 2), opuścił rejon poszukiwań i popłynął do portu Kapsztad w Republice Południowej Afryki. Znajdująca się na pokładzie tej jednostki trzyosobowa grupa obserwatorów z Armada Argentina oraz kilku członków rodzin zaginionych marynarzy przejdą tam na ląd i powrócą do Argentyny drogą lotniczą przy wsparciu argentyńskiego attaché marynarki w Afryce Południowej.

image
Norweski statek do wsparcia przemysłu offshore „Seabed Constructor” podczas poszukiwań wraku okrętu ARA „San Juan”. Fot. Armada Argentina

Amerykańska firma Ocean Infinity w pełni zrealizowała zadanie postawione jej przez Argentyńczyków w kontrakcie. Nie tylko bowiem odszukała wrak okrętu podwodnego ARA „San Juan”, ale wykonała również pełną dokumentację filmową i fotograficzną, pozwalającą na zidentyfikowanie zaginionej jednostki pływającej.

image
Zdjęcie kiosku wraku okrętu ARA „San Juan”. Fot. Armada Argentina

Część z tych materiałów została przedstawiona przez argentyńską marynarkę wojenną na specjalnie w tym celu zorganizowanej konferencji prasowej 17 listopada 2018 r. Chociaż końcowy raport nie jest jeszcze gotowy to pewne wnioski już zostały wyciągnięte i do ich potwierdzenia użyto materiał fotograficzny pozyskany ze statku „Seabed Constructor”. Wybrano trzy zdjęcia, które bez jakichkolwiek wątpliwości potwierdzają, że znaleziony na dnie okręt to ARA „San Juan”, a właściwie to, co z niego zostało. Wybrane fotografie pokazują najbardziej charakterystyczne detale zaginionej jednostki pływającej. Pierwsza z nich przedstawiała sześć dziobowych wyrzutni torpedowych kalibru 533 mm w układzie charakterystycznym dla okrętów podwodnych typu TR-1700. Na dwóch pozostałych fotografiach przedstawione były: kiosk oraz leżącą oddzielnie śruba wraz z częścią wału. Oczywiście widać na niej tylko pięć płatów, ale przypuszcza się, że dwa pozostałe są zakopane w piasku.

image
Zdjęcie śruby wraz z elementem wału pochodzących z wraku okrętu ARA „San Juan”. Fot. Armada Argentina

Układ i stan sfotografowanych elementów wskazuje na to, że na okręcie musiało dojść do implozji. Wyrzutnie torpedowe są odsłonięte, a więc zerwana została osłona dziobowa kadłuba sztywnego, który zachowała się w całości wraz z częścią mieszkalną. Oderwana jest również osłona kiosku, który leży na lewej burcie odsłaniając charakterystyczny ster głębokości z prawej strony. Oddzielnie leży też śruba z oderwaną częścią wału, co również wskazuje na rozerwanie okrętu na wiele części.

Części te są rozrzucone na obszarze 90x100 metrów na średniej głębokości 907 metrów (jest to obszar z obecnością kanionów podmorskich i głębokość nie jest równa). Przyznano się, że ARA „San Juan” znajduje się w odległości około 600 km od portu Comodoro Rivadavia, czyli na wysokości połowy zatoki San Jorge. Jest więc w rejonie, gdzie już prowadzono poszukiwania. Argentyńczycy tłumaczą się jednak, że nie mieli wtedy do ich prowadzenia odpowiedniego sprzętu – takiego, jaki znajduje się np. na statku „Seabed Constructor”.

image
Pokład zadaniowy statku „Seabed Constructor” podczas poszukiwań wraku okrętu ARA „San Juan”. Fot. Armada Argentina

Obecnie przypuszcza się, że po awarii jednej z baterii akumulatorów poruszający się w zanurzeniu okręt zaczął się niekontrolowanie zanurzać i na głębokości większej od krytycznej (poniżej 400 m) kadłub został zgnieciony ciśnieniem wody. Niewielki obszar rozrzucenia elementów wskazuje jednak, że rozerwanie kadłuba nie było natychmiastowe, a następowało stopniowo i zakończyło się bardzo blisko dna. Załoga musiała więc wiedzieć, co ją nieuchronnie czeka słysząc i czując hałas rozrywanych na zewnątrz elementów wyposażenia. Implodowały bowiem wszystkie części okrętu poza kadłubem sztywnym. Materiał fotograficzny pokazuje, że zachował się on w całości, ale jest w niektórych miejscach wgnieciony do środka.

Zresztą już wcześniejsze zdjęcia sonarowe z autonomicznych pojazdów podwodnych Hugin 6000 wskazywały wyraźnie, że na dnie znajdują się oddzielnie cztery duże części okrętu (kadłub sztywny, kiosk, rufa i opływnik dziobowy), oraz bardzo wiele różnej wielkości elementów zewnętrznych (np. zbiorniki sprężonego powietrza) oddzielonych w czasie podwodnej implozji. Szczegóły poznane zostały jednak dopiero dzięki dokumentacji fotograficznej wykonanej za pomocą zdalnie sterowanego robota podwodnego. Dokumentacja ta była prawdopodobnie na tyle dokładna, że nie zdecydowano się jeszcze na wydobycie na powierzchnię wybranych elementów wraku.

Teoretycznie było to możliwe, ponieważ na pokładzie rufowym pracującego dla amerykańskiej firmy Ocean Infinity norweskiego statku do wsparcia przemysłu offshore (Offshore Supply Ship) „Seabed Constructor” znajduje dźwig o udźwigu 250 ton, który może podnosić różne elementy z głębokości nawet 6000 m. Powrót tej jednostki do Kapsztadu oznacza, że Argentyńczycy nie zdecydowali się jeszcze na taką operację. Będą jednak musieli wrócić do wraku, ponieważ do dokładnego zbadania stanu kadłuba trzeba więcej zdjęć i to wykonanych różnymi kamerami, zamontowanymi na różnych robotach podwodnych.

image
Autonomiczne pojazdy podwodne wykorzystywane do poszukiwań przez firmę Ocean Infinity. Fot. oceaninfinity.com

Jak na razie argentyńska marynarka wojenna twierdzi, że nie ma sprzętu do wydobycia wraku swojego okrętu podwodnego. Znajduje się on bowiem na zbyt dużej głębokości, by zeszli do niego nurkowie, a więc zadanie to mogą realizować jedynie specjalistyczne: autonomiczne (AUV) i zdalnie sterowane (ROV) pojazdy podwodne. Argentyńczycy zastrzegają się, że biorą pod uwagę możliwość wydobycia elementów kadłuba, jednak koniczne jest wcześniejsze określenie ich dokładnej wagi oraz stanu technicznego (czy np. wytrzymają w całości operację wyciągania na powierzchnię).

Ma w tym pomóc pełna dokumentacja przekazana przez firmę Ocean Infinity, co zresztą zostało zawarte w podpisanej w połowie tego roku umowie z Amerykanami (którzy wycenili swoje prace tylko na 7,5 miliona dolarów). Jest to potrzebne chociażby po to, by wyjaśnić dlaczego nie zadziałał żaden z systemów alarmowych, jaki powinien znajdować się na zaginionym okręcie podwodnym (np. radioboja ratownicza).

Jak na razie w Argentynie ogłoszono trzydniową żałobę narodową.

Zobacz również

WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]
Reklama
Reklama