Opracowany przez koncern BAE Systems pojazd Archerfish został wybrany jako efektor (CommonNeutraliser) systemu AN/ASQ-235 w 2003 r. Jego zadaniem ma być niszczenie przez bezpośrednie uderzenie min dennych i kotwicznych przy sterowaniu całą operacją z pokładu śmigłowca MH-60S.
Obecnie dowództwo NAVSEA planuje zawrzeć z BAE Systems kontrakt na dostawę 966 ładunków Archerfish w trzech wersjach: EX 64 Mod 0 Archerfish, EX 65 Mod 0 Archerfish i EX 66 Mod 0 Archerfish. Planowany jest również zakup dodatkowego wyposażenia – w tym szpul ze światłowodem, dzięki którym można sterować pojazdem i w czasie rzeczywistym oceniać widziany jego kamerami obraz dna.
Amerykanie nie ujawnili jeszcze kosztów całego przedsięwzięcia, ale wiadomo, że nie udało się zejść z ceną pojazdu tak, by była ona niższa niż koszt niszczonej przez niego standardowej miny morskiej. A to było przecież celem wszystkich prac nad zdalnie sterowanymi, jednorazowymi pojazdami do niszczenia min.
Porażka, czy po prostu przeszacowanie
Mina to najbardziej efektywny środek walki na morzu biorąc pod uwagę „koszt – efekt”, ponieważ pomimo, że jest to środek walki bardzo tani, wymaga kosztownych systemów przeciwdziałania i dużej ilości czasu. A tym najczęściej się po prostu nie dysponuje.
Jeżeli chodzi o czas to w połowie lat dziewięćdziesiątych wydawało się, że znaleziono rozwiązanie. Miały być nim pojazdy podwodne jednorazowego użytku, które sterowane przez światłowód, odszukują wykryte obiekty podwodne i po pozytywnej identyfikacji, niszczą je uderzając w nie swoją głowicą bojową.
Od razu pojawiło się wiele rozwiązań tej klasy, w których dążono nie tylko do uzyskania pożądanego efektu – a więc skutecznego niszczenia miny, ale również starano się ograniczyć cenę. Najbardziej znanymi takimi rozwiązaniami są proponowane przez niemiecką firmę Atlas Elektronik pojazdy Sea Fox, francuską firmę ECA - pojazdy K-Ster, norweski koncern Kongsberg – pojazdy Minesniper, Politechnikę Gdańską –pojazdy Głuptak no i oczywiście Archerfish.
Niestety samo założenie, że pojazd niszcząc minę ulega również zniszczeniu nie dawało zbyt dużego pola manewru. Koszy akumulatorów, silnika, kamer i systemów sterowania okazały się na tyle duże, że zaczęto wątpić w możliwość zbudowania tej klasy uzbrojenia, który byłby akceptowalny ekonomicznie.
Dodatkowo podwodne pojazdy jednorazowego użytku przyśpieszają działanie, ale w przypadku jednostek nawodnych nie tak jak się spodziewano. Okazało się, że po wykryciu podejrzanego obiektu i jego identyfikacji i tak trzeba się wycofać na bezpieczną odległość, wyciągnąć inne pojazdy podwodne i dopiero później wysłać ładunek niszczący.
Dlatego nadal wykorzystuje się duże, zdalnie sterowane pojazdy podwodne, które poza samym poszukiwaniem i identyfikacją min mogą przenosić zdalnie odpalane ładunki wybuchowe. Taki ładunek (np. polski Toczek) jest o wiele tańszy niż koszt samobieżnego, jednorazowego ładunku wybuchowego. Dodatkowo nadal pełne ręce roboty będą miały grupy płetwonurków – minerów, którzy jak się okazuje nadal są najskuteczniejszym i najtańszym środkiem niszczenie min.
W oryginalny sposób próbowali temu zaradzić Niemcy, którzy z pojazdu jednorazowego Sea Fox stworzyli pojazd wielokrotnego użytku, dostarczający tylko nim odpowiednio przygotowany i zdalnie odpalany ładunek wybuchowy Cobra. Sam pojazd jest odzyskiwany natomiast koszt Cobry to jak się okazuje tylko 15% ceny Sea Foxa. Takie rozwiązanie już zastosowano do zniszczenia około 150 niebezpiecznych przedmiotów (bomb, torped i różnej amunicji z czasów II wojny światowej) znalezionych pod wodą podczas budowy gazociągu na dnie Bałtyku.
A jednak przydatne
O ile można dyskutować nad opłacalnością stosowania jednorazowych samobieżnych ładunków przeciwminowych na okrętach, gdzie jest możliwość wykorzystywania „odzyskiwalnych” pojazdów podwodnych i płetwonurków, o tyle w przypadku systemów lotniczych oraz systemów bezzałogowych stanowią one idealne rozwiązanie.
Trudno sobie bowiem wyobrazić wysyłanie płetwonurków z będącego w zawisie śmigłowca i potem ich podejmowanie z wody, gdy można zniszczyć minę za pomocą dronu. Podobnie jest w przypadku zdalnie sterowanych systemów przeciwminowych. Zakłada się, że w przyszłości będą musiały one wykonywać wszystkie operacje związane z oczyszczaniem dna morskiego – od wykrycia obiektu minopodobnego, poprzez jego lokalizację identyfikację i zniszczenie. Wtedy najlepszym rozwiązaniem jest po prosty zamontowanie na jego pokładzie kilku pojazdów jednorazowego użytku i natychmiastowe reagowanie, gdy napotka się niebezpieczeństwo. Tak uczynił między innymi koncern BAE System montując na swoim zdalnie sterowanym pojeździe przeciwminowym Talisman kilka ładunków Archerfish i tak zrobiła ECA stosując na swoich dronach nawodnych system opuszczania do wody samobieżnego ładunku do niszczenia min K-Ster.
Amerykanie kupując ładunki Archerfish postąpili więc słusznie, oczywiście gdy słusznym jest również założenie o skuteczności lotniczych systemów przeciwminowych. A z tym zawsze można dyskutować.