Reklama

Siły zbrojne

Seryjne zabójstwo po próbie gwałtu w rosyjskiej armii. Powrót "fali"

Fot. mil.ru
Fot. mil.ru

Jeden z rosyjskich szeregowych na Zabajkale, szykanowany i zagrożony przez starszych „kolegów” zabił w samoobronie sześciu innych żołnierzy oraz dwóch oficerów. W rosyjskich mediach od razu pojawiły się opinie, że „diedowszczyzna” (w polskim wojsku określana jako „fala”) ponownie zaczęła być problemem w siłach zbrojnych Rosji.

Informacje o „diedowszczyźnie” (ros. „diedowszczyna”) od kilku lat bardzo rzadko wyciekały poza rosyjskie jednostki wojskowe. Zjawisko to jednak prawdopodobnie istniało, o czym przypomniały tragiczne wydarzenia z 25 października 2019 r. Tego dnia szeregowy Ramil Szamsutdinow zabił sześciu swoich „kolegów” oraz dwóch oficerów w jednostce wojskowej w wiosce Gornyj w Kraju Zabajkalskim.

To co można byłoby normalnie potraktować jako zabójstwom ma jednak podłoże o wiele bardziej skomplikowane. Winny wielokrotnego zabójstwa twierdzi bowiem, że działał w samoobronie, próbując się chronić przed gwałtem zaplanowanym tego dnia przez starszy rocznik i przełożonych. Szamsutdinow broni się wskazując, że wcześniej to samo spotkało innych młodszych żołnierzy i nie chciał się zgodzić, by z nim postąpiono tak samo.

Co gorsza, oficjalnie uznawany za zabójcę oskarża kadrę oficerską, do której zgłaszał szykany, i która również miała uczestniczyć w biciu i poniżaniu poborowych. Sytuację Szamsutdinowa pogarszał jeszcze fakt, że wcześniej skonfliktował się ze swoim bezpośrednim przełożonym. Szczególnie agresywny miał być jeden z sierżantów, który bił, poniżał i wyłudzał pieniądze od poborowych, i który zresztą został zastrzelony w czasie incydentu. Nie mając możliwości ucieczki żołnierz postanowił więc się bronić sam.

Zgodnie z oczekiwaniami specjalna komisja dochodzeniowa z rosyjskiego Ministerstwa Obrony nie stwierdziła przypadków prześladowań poborowych i młodszego rocznika w jednostce wojskowej, w której służył Szamsutdinow. Liczba ofiar jest jednak na tyle duża, że sprawa przestała być tylko wewnętrznym problemem rosyjskiej armii. Zwraca się uwagę na samego Szamsutdinowa, który nie wygląda na zdeprawowanego mordercę, wyraził skruchę, że z jego ręki zginęło też dwóch przypadkowych kolegów oraz zachowuje się racjonalnie. Co więcej, jego oskarżenia wydają się być wiarygodne i łatwe do sprawdzenia.

image
Fot. mil.ru

Bitych, poniżanych i okradanych z pieniędzy żołnierzy było bowiem na pewno więcej i dzięki mediom społecznościowym będzie można do nich bardzo łatwo dotrzeć. Dodatkowo Szamsutdinow nie był „zwykłym” poborowym, ale synem byłego oficera rosyjskiego ministerstwa spraw wewnętrznych, byłego uczestnika wojny w Czeczenii. Świadomy tej tradycji żołnierz zgłosił się więc na ochotnika do wojska cztery miesiące wcześniej, chcąc kontynuować tradycje rodzinne. Teraz za to grozi mu dożywotni wyrok więzienia.

Wyrok może być rzeczywiście wysoki, ponieważ szeregowy Szamsutdinow nie żałuje swojego czynu, poza niepotrzebną śmiercią dwóch niewinnych kolegów. Dodatkowo rosyjska armia surową karą może chcieć odstraszyć przed tego rodzaju samoobroną. Co ciekawe, nie wskazuje się przy tym jednocześnie na przyczynę zdarzenia, czyli „diedowszczyznę”.

Tymczasem to negatywne zjawisko przynosi nie tylko ukrywane powszechnie samobójstwa w armii, ale również zabójstwa, do jakich dochodzi w „samoobronie”. Tak było np. w 2017 r., gdy jeden z poborowych uciekł z bronią i amunicją po wcześniejszym zastrzeleniu na strzelnicy dwóch innych szeregowych oraz oficera (oraz zranieniu jeszcze jednej osoby). Wtedy za przyczynę śmierci trzech ludzi uznano załamanie psychiczne żołnierza. Nie można się więc dziwić, że doszło do kolejnego zdarzenia tego rodzaju.

I tym razem resort obrony nie wyciągnął wniosków i zgodnie z przekazanym mediom komunikatem uznała, że „według wstępnych danych z miejsca zdarzenia, działania żołnierza mogły mieć miejsce z powodu załamania nerwowego spowodowanego osobistymi okolicznościami niezwiązanymi ze służbą wojskową”.

Może to oznaczać, że w rosyjskiej armii „diedowszczyzna” (a w marynarce wojennej „godkowszczyna”) zaczęły być znowu traktowana jak w Armii Czerwonej – jako nieodłączny element szkolenia wojskowego. Przypadek Szamsutdinowa świadczy również o tym, że w procederze tym biorą udział, i to masowo, kadry oficerskie – czynnie lub biernie ( przez tolerowanie tego rodzaju negatywnych zachowań).

Informacje o wypadkach nadzwyczajnych są systemowo ukrywane, szczególnie jeżeli chodzi o przyczyny. Natomiast znane są statystyki z początku lat 2000 – szczególnie dotyczące przypadków samobójstw i bójek. Liczba tych ostatnich wyraźnie rosła i przynosiła również ofiary śmiertelne. Znane są też przypadki wymuszania pieniędzy od poborowych przez kadrę – w tym oficerów oraz wykorzystywania poborowych do prac w „zaprzyjaźnionych” firmach państwowych i prywatnych. Proceder ten nie tylko był niezgodny z prawem, ale dodatkowo obniżał poziom gotowości żołnierzy do działań, którzy nie przechodzili całego cyklu szkolenia bojowego.

Co ważne, informacja o tych nieprawidłowościach nie pochodziła często z samej armii, ale z organizacji zajmujących się obroną praw człowieka i żołnierzy jak np. „Matki żołnierzy z Sankt Petersburga”. Oznacza to, że system kontroli rosyjskiego wojska nie działa prawidłowo, a przypadki wykorzystywania żołnierzy są ukrywane. Było to widoczne w przypadku prac dla firm, które po kontrolach nie były już realizowane na zewnątrz – ale wewnątrz jednostek wojskowych.

Tworzeniu statystyk nie sprzyja również sam kodeks karny, w którym nie ma artykułu dotyczącego przemocy ze strony personelu wojskowego (chociaż jest o naruszeniu ustawowych zasad stosunków między personelem wojskowym w przypadku braku między nimi relacji podległości oraz o nadużyciu władzy). Nie sprzyja temu dodatkowo charakter służby związany z ciągłym niebezpieczeństwem. Dodatkowo nie ma „klucza geograficznego” do tych zdarzeń, które mogą mieć miejsce zarówno na słabo zaludnionej Syberii jak również w takich miastach jak Sankt Petersburg.

Przykładem może być przypadek rekruta rannego w październiku 2017 r. czasie sparingu w jednej z jednostek wojskowych w Obwodzie Leningradzkim. Oficjalnie powodem jego stanu (przebywał przez pewien czas w śpiączce) był nieszczęśliwy wypadek podczas szkolenia, ale organizacje pozarządowe są pewne, że chodziło o pobicie. Podobny przypadek miał miejsce w Chabarowsku, gdy żołnierz rosyjskiej gwardii zginął - oficjalnie podczas egzaminu na bordowy beret.

W nagłaśnianiu takich sytuacji przeszkadzają zmiany wprowadzone w marcu 2019 r. w ustawie „O statusie personelu wojskowego”. Poprawki zabraniające żołnierzom wykorzystywania telefonów komórkowych na terenie jednostek wojskowych miały z założenia zapobiec naruszaniu zasad ochrony informacji niejawnej – np. poprzez robienie zdjęć lub filmów i lokalizację aktywności telefonów komórkowych. W rzeczywistości nie pozwoliło to także rejestrowania przypadków naruszania prawa i spowodowało, że żołnierze czują się jak więźniowie – bez wolnego dostępu do mediów.

Duże znaczenie w określeniu rzeczywistego wymiaru „diedowszczyzny” ma także nieprzychylna polityka informacyjna Minoborony. Jej zasady z założenia zakładają ukrywanie pewnych zdarzeń, jako coś wewnętrznego, jak również dyskredytowanie organizacji zewnętrznych, zajmujących się losami wojskowych. Wywołuje to efekt mrożący, co według mediów był szczególnie widoczne w przypadku „Matek żołnierzy Sankt Petersburga”.

Do tragicznych wydarzeń z 25 października 2019 r. wydawało się, że sytuacja w Rosji uległa znacznej poprawie i „diedowszczyzna” została ostatecznie zniknęła z rosyjskich sił zbrojnych. Duży wpływ na to miało m.in. skrócenie w 2008 r. służby zasadniczej z dwóch lat do roku. Nie ma więc już tak dużej luki wiekowej między żołnierzami starszymi a przychodzącymi do jednostek. Teraz może się jednak okazać, że „diedowszczyzna” nadal istnieje, tylko że wszystko odbywa się pod przykryciem regulaminów i programów treningowych. Przemoc psychiczna i fizyczna w odniesieniu do żołnierzy może się bowiem objawiać również poprzez zmuszanie do wyczerpujących ćwiczeń fizycznych, wyraźnie wykraczających poza trening wymagany przez program szkolenia.

image
Fot. US Navy

Ten problem dotyczy zresztą nie tylko Rosji. Także w innych krajach, w tym w Polsce, zdarzały się przypadki sadystycznego traktowania podwładnych przez przełożonych, jak również sytuacje gdy żołnierze torturami nazywali „normalne” dla wojska ćwiczenia fizyczne i próbowali w ten sposób wpływać na kadrę (nawet w formie szantażu).

Znalezienie tej granicy pomiędzy trudnym szkoleniem wojskowym a znęcaniem się jest więc problemem, z którym muszą sobie poradzić nie tylko Rosjanie.

Reklama

Komentarze (29)

  1. horus

    Temat aby dokopać Rosji ,kto czyta a był w poborowych temat rzeka.Oczywiście w armii USA-y i w zachodnich to jest temat TABU tam uśmiech i poważanie TYLKO DLA KOGO,tam neima fali ,tam jest luksus,żyć nie umierać,poprostu zakłamanie czysta propaganda.

    1. werte

      W US Army to temat tabu? Nonsens. Różnicą w USA jest fakt że tam żołnierz po fali jeśli nie dostanie wsparcia dowódców lub sądy wojskowego idzie do sądu cywilnego. Wiesz ile takich spraw wytoczono? Masę. Niektóre były bardzo głośne medialnie. Zwłaszcza gdy w grę wchodzi molestowanie kobiet. Do tego masz znane filmy z Hollywood o fali w jednostkach i to z największymi sławami. Co nie dziwi bo Hollywood ma alergię na wojsko od dekad. Zatem jakie zakłamanie i tabu? W Rosji natomiast gdzie obywatel ma tyle do gadania w strukturze co nic a w armii jeszcze mniej i jego głos na Syberii mało kto słyszy, pozostaje tylko wygarnąć z kałacha albo pogodzić się z tym że możesz nie dożyć końca służby. O skargach w sądzie możesz zapomnieć. Znasz przykłady takich spraw z Rosji? O różnicy świadczy istnienie w Rosji Komitetu Matek Żołnierzy Rosji to organizacja powstała jeszcze za ZSRR. Po co? Ano właśnie po to żeby młodzi chłopcy mieli jakiekolwiek szanse gdy armia wyciągnie po nich łapy. Wiesz jakie były podstawowe postulaty - 1) zniesienie pracy przymusowej (bo armia ZSRR i teraz też to tania siła robocza bez kontroli, człowiek to niewolnik posyłany do dowolnej pracy bez żadnych regulacji, 2) demilitaryzacja wymiaru sprawiedliwości - skąd ten postulat? Ano stąd że w ZSRR i obecnie to armia i sędziowie w mundurach oceniają jakiekolwiek skargi żołnierzy. Efekty jakie są każdy widzi. 3) Wprowadzenie cywilnej służby zastępczej - bo w ZSRR nie można było mieć swoich przekonań a odmowa służby to dezercja i obóz. KMŻ nie zakończył działania wraz z rozpadem ZSRR niestety bo temat nie znikł i spraw jest nadal masa. Wojna w Czeczenii, dezercje i fala. ZSRR się rozpadł ale w temacie rosyjskiej armii nic się właściwie nie zmieniło. Medialnie też prasa milczy albo stara się wyciągać elementy życiorysu chłopaka które mogą odstręczyć od niego społeczeństwo, a kino rosyjskie jeśli już pokazuje temat to w sposób taki że chłopak poddany fali najpierw cierpi ale potem robi się twardy i już wszyscy go lubią w jednostce. A on sam uważa że fala jest potrzebna i pożyteczna. Z taką ideologią mającą poparcie Kremla człowiek idący do armii nie ma szans i armia się nie zmieni. Więc jak chcesz porównywać te dwa podejścia do tematu to najpierw skończ z czystą propagandą od siebie.

    2. Julian

      Jakby tutaj... Może tak: w większości armii zachodnich NIE MA poborowych. Rozumi elf? Nie ma. Armia jest zawodowa jak w USA albo ochotnicza jak w UK.

  2. dim

    Do zasadniczej służby powoływano wszystkich. Migania się praktycznie nie było. Podstawowa forma było to 24, 18 lub 12 m-cy i zazwyczaj według wyboru poborowego (o wyjątkach powiem dalej). 24 miesiące trwała służba w Atenach lub Salonikach. 18 m-cy służba w innych miastach. 12 miesięcy, jeśli w odległych od świata zielonych garnizonach, w praktyce zawsze na północnej i wschodniej granicy. Ateńczycy i ci z Salonik zwykle wybierali zielene garnizony, dzieciaki z pipidówek zwykle prosiły o skierowanie do Aten lub Salonik. Zajęcia w jednostce trwały 8 godzin. Zawsze jakaś część teoretyczna, plus praktyka. Na koniec zajęć bardzo poważnie traktowana "klasówka" z tematów zajęć poprzednich dni. Teoretyczna, czasem praktyczna. UWAGA UWAGA ! Kto zaliczył sprawdzian pozytywnie, a nie miał tego dnia służby, był już wolny ! Mógł iść gdzie oczy poniosą czy motor, prywatne auto powiezie. Pod warunkiem - uwaga ! - pod warunkiem, że w swoich ciuchach cywilnych, gdyż za mundur płaci społeczeństwo. Ale kto był "wzorowym żołnierzem" mógł wychodzić w mudurze. Uwaga ! - mundurowego poborowego natychmiastowo zabierały z drogi auta prywatne, podwieźć na auto-stop. Za mundurowymi rozglądały się dziewczyny na dyskotece... W jednostce należało stawić się na godzinę bodaj 22:00 (tu nie jestem pewien, pamięć). Jednak kto nie zaliczył "klaskówki" oczywiście nie miał wyjścia, musiał zostać w koszarach, uczyć się czy trenować jeśli były to umiejętności praktyczne... Aż zaliczy. A co trzeci dzień wypadała służba całodobowa, wtedy zostawało się oczywiście w jednostce. Podobnie w wypadku skarg mieszkańców na zachowanie się jakiegoś żołnierza w jego czasie wolnym - co było jednak wielką rzadkością. Fala ??? W zwykłej służbie i zwykłej jednostce nie było takiego zjawiska. Owszem, bywali mocno naciskani fizycznie i psychicznie, ale to w godzinach i w ramach ćwiczeń, potem już nic. Od tego co opisałem, było kilka wyjątków. Była służba w bazach marynarki wojennej - bodaj 21 miesięcy w standardzie, mimo że to był dopiero prawdziwy koniec świata, na jakiejś wysepce... W Dodatku do marynarki kierowano bez pytania. Zwykle ludzi już wyszkolonych jako marynarze, w cywilu. Z tym, że w Grecji marynarka zawsze wyróżniała się szczególnie wysoką etyką oficerów.... - tak było około roku 1989... Służbę uważano wtedy za honor młodego człowieka i całej rodziny. Na porządnym greckim statku handlowym, kapitan i załoga, gdy dowiedzieli się (chyba od armatora), że dostanę powołanie do wojska (mimo wtedy 31 lat) przychodzili do mnie składać szczere gratulacje... - Potem pozmieniało się, służbę skrócono do bodaj 9 m-cy, poziom bardzo spadł, spadł etos - zaczęły się zwolnienia ze służby osób "z plecami", jednostki 1000-osobowe na zielonej granicy stoją puste, z obsadą 130... itd... złe plotki niosą nawet, że nikt nic tam nie robi. - ale wróćmy do wcześniejszego systemu, gdyż ważnej rzeczy nie dopisałem. Mianowicie, że żołnierze, którzy założyli już rodzinę, mieli obowiązek służby 12-miesięcznej i tylko w jednostce możliwie najbliżej swego miasta (zawsze w tym samym województwie), tak by dzieci zawsze miały tatę. Z czego jednak... wyłączano marynarzy. Dzieci,nie dzieci... jakżeś sobie wybrał taki zawód, jeszcze w cywilu, to go ciągnij :). Potem wprowadzono też półroczną służbę wojskową - ale to już baaardzo późno - dla takich, co to jedno wojsko odbyli wcześniej w jakiejś Rosji czy w Polsce... Uwzględniane były przypadki losowe - prawdziwe losowe, nie te naciągane. I wtedy wolno było wykupić się od służby wojskowej. Kiedyś sporą sumą, potem inflacja, kwoty nie podnoszono aż stała się symboliczna. Bez czego jednak nie byłoby np. paszportu. Znęcanie się... - owszem. Bezgraniczne od strony psyche i ciężkie fizycznie. Ale to na ćwiczeniach, w jednostkach i szkołach komandosów. Tylko dla ochotników. I wyobraźcie sobie - wolno to filmować. Bywa w youtube. Brrr...

    1. Konn

      Współczuję. Brzmi to jak zwyczajne niewolnictwo. Całe szczęście, że dzisiaj już tak nie jest.

  3. Obserwator

    Seryjne zabójstwo polega na dopuszczeniu się trzech lub więcej morderstw w oddzielnych epizodach. W związku z powyższym można uznać, że tytuł przedmiotowego artykułu jest nieprawidłowy i nie oddaje charakteru opisywanego zdarzenia...

  4. Aaa

    Wojsko uczy, wychowuje i rozwija

  5. MW

    Kilka lat temu odbylem miesieczna podroz po Rosji, od Moskwy po Bajkal. Jedna z osob u ktorej zostalem na kilka nocy byl chlopak po sluzbie zasadniczej. Opowiadal o przemocy, korupcji, gwałtach, regularnym ponizaniu, narkotykach, alkoholu. Niczego pozytecznego sie tam nie nauczyl tylko jak unikac problemow i przetrwac. Rosyjska armia wiec moze i wyglada dobrze w liczbach i na zdjeciach ale w rzeczywistosci to patologia i uklady mafijne, masy zolnierzy o niklej wartosci bojowej. Jak zawsze - jak cos im wychodzi to ze wzgledu na duza liczebnosc i slabosc wroga.

  6. werte

    Skoro żołnierz rosyjski musiał się bronić przed swoimi kolegami to jak ocenić szanse polskich cywilów podczas ewentualnego konfliktu? On przynajmniej miał broń. Rząd w Warszawie pilnuje aby Polacy nie mieli do niej dostępu.

    1. bender

      Do analizy skuteczności technologii stealth lepiej użyć wiedzy z zakresu historii jej rozwoju i współczesnych aplikacji, niż znajomości współczesnego kina rozrywkowego. Stealth na F-22 i F-35 jest akurat bardzo skuteczne w zakresie fal używanych właśnie przez R77. Choć przyznam, że wizja jednorazowego Ilji Muromca XXI wieku z 50 x R77 ma w sobie potencjał komiczny. Ale nie zrażaj się, per aspera ad astra.

    2. big man

      W 1939 r. Naród Polski był uzbrojony w ponad 20 %. I co ?

    3. kilkaset tys rewolwerów czarno prochowych jest w PL i co i nic :)

  7. Jakub

    Służyłem 1,5 roku,do 15 było wszystko regulaminowo,po 15 rządziła fala,więcej było usługiwania starszym żołnierzom niż poniżania.Kadra o wszystkim wiedziała .Raz był przypadek gdy dziadzia pompował młodego,zrobiła się z tego afera lecz chłopaki się dogadali starszy zapłacił odszkodowanie i skończyło się tylko 3 miesiacami w Orzyszu dla napastnika.Pozdrawiam służących w jw1276 Cybowo.Jakub jesień 1990

    1. Grzesiek

      Uśmialem się! Od kiedy kadra to przychodziła do roboty o 7.00? Po pierwsze to od 8-16!! Po drugie to po 16 też ktoś był. Fala była to fakt i być miała ,ale z twojej wypowiedzi wynika,że nie byłeś w wojsku??

    2. 3233

      u mnie akurat było 7:30-15:30 bo tak latał pociąg i co?

    3. Krzysiek

      Uśmiałem się. A gdzie Jakub napisał, że kadra przychodziła na 7.00. Napisał tylko, że do 15.00 było regulaminowo. Niby dlaczego fala miała być w wojsku ? Bo degeneraci mieli się wyżyć ? Z twojej wypowiedzi wynika, że albo w wojsku nie byłeś, albo byłeś jednym z deganaratów.

  8. bender

    Chłopina z artykułu chciał służyć swojej ojczyźnie, ale ojczyzna w postaci degeneratów z jednostki chciała od niego tylko zadu, a on nie był gotowy aż do takiego poświęcenia, więc wyrwał kilka chwastów. Teraz zmierzy się z ogromem obłudy swojego kraju i dostanie surowy wyrok. Przy odrobinie szczęścia jego historia otrzeźwi kilku co bardziej ogarniętych młodzieńców, którzy zrezygnują z zaszczytnego obowiązku i w ten sposób uratują swoje życie lub chociażby rzyć.

    1. mixer

      Nic dodać, nic ująć.

  9. Szach mat w jednym ruchu.

    Jestem pod wrażeniem wyposażenia indywidualnego na pierwszym zdjęciu.

    1. Dzied Maroz

      No i co cię boli ? Że mają broń, hełm, kamizelkę i maskę p-gaz ? Może idą na wartę albo są na punkcie kontrolnym. Co mieliby mieć jeszcze przy sobie ?

  10. tak sie wydaje

    Jednostka w której służył jest w mieście granicznym, na granicy z Chinami. W tej sytuacji żołnierze maja uproszczony dostęp do broni i amunicji. Chłopak "pociągnął" pewnie serią "po wsiech" o czym świadczą jego słowa żalu wobec smierci niewinnych dwóch kolegów...

  11. Urko

    Nie wierzę w tę "samoobronę". Bardziej niż możliwe, że facet miał jakieś problemy z "kolegami", ale to wątpliwe, by ktoś miał tak mało instynktu samozachowawczego, by próbował poniżać, czy gwałcić uzbrojonego człowieka. Do tego są lepsze okazje. Bardziej prawdopodobne, że wcześniej mu coś zrobili a on tylko czekał, na moment gdy dostanie broń do ręki, by się zemścić. Albo inaczej, może tylko nie zrozumiał jakiegoś głupiego żartu. Takie fatalne pomyłki też się zdarzają. Fakt ustalony, że zabici przez niego żołnierze byli pijani. Dwóch z nich miało następnego dnia wyjść do cywila i postawiło swoim kolegom wódkę. Jak pamiętam z dawnych czasów, tacy ludzie raczej nikogo nie gwałcą, bo nie są za bardzo przytomni...

    1. Logika

      Widzę że ludzkiego charakteru nie znasz.

    2. Podoficer PP

      Ludzie po alkoholu tracą hamulce, stają się agresywni i nabierają ochoty na seks (w tym wypadku niestety z mężczyzną).

    3. Urko

      Najwyraźniej od czasów, gdy ja byłem w wojsku coś się zmieniło. Wtedy z gwałcącymi żołnierzami to raczej tylko okoliczni mieszkańcy miewali jakieś problemy. Jeśli już ktoś już używał służbowej broni na własny rachunek, to raczej tylko po to by strzelić we własną głowę. A jeśli ktoś trafił "kolegę" to zawsze okazywało się, że to było niechcący...

  12. Quantico

    Nie "seryjne" a "masowe". Seryjne byłoby wtedy, gdyby zabił ich w dłuższym odstępie czasu. Jeśli wziął broń i zastrzelił ich jednego po drugim - mamy do czynienia z zabójstwem masowym.

  13. Stirlitz

    Niestety w rosyjskiej armii wylewanie frustracji dowództwa na żołnierzach to codzienność. Rozładowują w ten sposób ciągłe kłamstwa, ludobójstwo do którego zmusza kreml zwykłych żołnierzy w Donbasie czy w Syrii.

    1. Kościuszko

      Toś kolego dorobił praktykę dp teori...

    2. mgnienie wiosny

      "ludobójstwo do którego zmusza kreml zwykłych żołnierzy w Donbasie czy w Syrii" A poza tym wszyscy zdrowi?.

  14. Kiks

    Czy powinno nas to martwić? Raczej nie.

    1. zeus89

      Raczej tak. Po pierwsze bestialski potencjalny wróg nie jest gwarancją przestrzegania jakichkolwiek traktatów, a po drugie nie jest to problem tylko armii rosyjskiej. Nie wiem jak dziś w Polsce bo nie mamy zasadniczej służby wojskowej ale kiedyś koty miały przerypane.

    2. bender

      Napisałeś, że nie wiesz, ale przecież wiesz: nie ma poboru, nie ma fali. Kropka.

  15. Az

    Na wschodzie bez zmian. Niestety jestem przekonany, że gdyby u nas przywrócić pobór to wróciła by patologia i demoralizacja lat 90. Takie bandyckie wojsko nie jest krajowi potrzebne.

  16. Patriota

    Mini o 6 potencjalnych najeźdźców mniej ,niech tak dalej robią w Rosji to sami się załatwia . A mycia możemy co najwyżej patrzeć i kręcić głową jaka ta Rosja dziwna, że zamiata pod dywan to wszystko. Może jak zacznie ludzi im w armii brakować to zaczną myśleć ,jak na razie Syria ,Donbas im wystarcza .

  17. zwolec

    Byłem widziałem - siedziałem 2x w Orzyszu za pobicie podoficerów dyżurnych i nie udowodnioną próbę otrucia kompani - bo próbowano mnie w 2 jednostkach traktować jak jeża - fali nie ciągnąłem a regulaminowo nie dali rady - po prostu wystarczyło odczekać, skopać kilku osobom dupska i podtruć kompanię skażoną kawą - gdy 200 chłopa jak jeden leci do kibla bo im żołądki wywraca wtedy zyskujesz szacunek, chwile potem zostałem uznany za niezdolnego do służby. Z żółtymi papierami nie chcą mnie nawet widzieć na ćwiczeniach rezerwy. A po studiach to było z górki - zatrudniając obecnie ok 40 osób w Czechach (niestety dla Polski żywotne interesy z Polska nie łącza mnie z racji ożenku z Czeszką) może mi i wojsko i rządzący dumna kiedyś a pokraczna obecnie Polską co najwyżej nadmuchać w "trombkę"

  18. zeus89

    Przecież to nie jest przypadłość tylko rosyjskiego wojska, ani w ogóle tylko wojska. Wojsko, Szkoły, więzienia. Jak w szkołach jest? W każdej klasie znajdzie się ktoś prześladowany przez rówieśników i nauczyciele nigdy nie widzą problemu, a jak już taki uczeń się obroni to wina jest jego i on jest za to karany. W sumie mówię z doświadczenia bo złamałem "koledze" nos w gimnazjum :) Przegwizdane miałem ale w sumie do dziś mi z tym dobrze.

    1. Sebo

      Wiele racji masz...

  19. ciekawy

    Ciekawe rzeczy o tym jak wyglądała służba w sowieckich jednostkach mogliby opowiedzieć byli żołnierze stacjonujący w polsko-sowieckim garnizonie Wędrzyn. Dla młodych żołnierzy z całej Rosji służba w ich wojsku to był istny horror. Jak widać mimo upływu wielu lat niewiele się tam zmieniło.

  20. Wiem co piszę

    Tylko w taki sposób mógł chłopak obronić się przed bandą samców.

  21. zLoad

    Po to dostaja bron do rak - wlasnie do tego , aby sie bronic. Wszystko jest tak jak powinno byc.

  22. As

    Podczas mojej służby przez dwa lata można było materiał dla prokuratora zbierać, ale żyje.

  23. Szach mat w jednym ruchu.

    Ciekawe jak by opublikowali kompleksowe dane. Np.z ostatnich 10-lat? Skala jest pewnie duża?? Niestety nie sądze,aby do tego doszło! Jako ciekawostkę mogę powiedzieć,że na początku 20-w,kara cielesna dalej była stosowana w jednej armii w europie. Wiecie w jakiej??

    1. Nic nie będzie opublikowane bo tam jedno co się zmieniło od czasu Związku Radzieckiego to nazwa kraju na Rosja a cała reszta patologii toczących ten naród pozostała bez zmian Oni mentalnie nadal sa na poziomie swych rodaków którzy w 1920 i w czasie llWŚ nieśli kaganek postępu na Zachód Jak wyglądało to niesienie to wszyscy wiemy i dltgo nie jestem zdziwiony ze takie rzeczy mają tam miejsce

  24. misjonarz weteran

    Jako były poborowy wyznam, że miałem też myśli zabójcze w stosunku do fali, ale co niektórzy zrozumieli, że mam dość poniżającego traktowania i wystraszyli się. Potem było tylko lepiej. Nie wolno pozwalać na zbyt dużo nikomu, bo łeb odstrzelić może każdy, kto dostanie broń. O tym się zapomina i wina jest po stronie przełożonych, czyli kadry oficerskiej 100%, bo to od nich zależy w zasadzie wszystko.

  25. zxcvb

    Granica jest prosta - poligon, a jednostka. Na ćwiczeniach można wymagać prawie wszystkiego, ale po powrocie na teren jednostki powinien być spokój i psychiczny odpoczynek. Myślę, że wypowiedzeniu przez oficera szczerego zdania: "chcieliśmy was złamać, ale się nie daliście" każdy rozumie, że było to na potrzeby ćwiczenia.

    1. ursus

      Panie kolego, ale tu sprawa dotyczy nie tylko wycisku, ale również gwałtów, które powinny być niedopuszczalne niezależnie od miejsca. Nie wszystko można zrzucić na "potrzeby ćwiczenia" i trzeba rozgraniczyć test charakteru od powiedzmy to wprost przestępstwa.

    2. Kościuszko

      A wiesz ile czasu spędza w polsce żołnierz na poligonie??? Myślę że w tym czasie byś nikogo, niczego nie nauczył...

Reklama