Reklama

Kwitnyk został oficjalnie przyjęty na uzbrojenie SZU w grudniu 2012 r., jednakże produkcja seryjna, jeśli w ogóle była wdrożona, to była na minimalnym poziomie. Głównym problemem była oczywiście wysoka cena samego pocisku (200 tys. hrywien). Problem formalnego przyjmowania na wyposażenie armii nowych wzorów uzbrojenia, które jednakże nie były w rzeczywistości zamawiane przez wojsko, a co za tym idzie produkowane seryjnie, dotyczyło nie tylko pocisku kierowanego.

Siły Zbrojne Ukrainy (SZU) były chronicznie niedoinwestowane, a przemysł zbrojeniowy nakierowany na eksport. Mankamentem pocisku są także (były?) rosyjskie części, które z oczywistych powodów stały się niedostępne i musza zostać całkowicie zastąpione ukraińskimi komponentami.

Pocisk Kwitnyk (kwietnik) opracowały NWK Progress oraz biuro CKB Tocznist. Kwitnyk waży 48 kg, przy długości 120 cm (dla porównania analogiczny rosyjski Krasnopol waży ok. 50 kg, przy długości 130 cm). Pocisk naprowadzany jest półaktywnie laserowo, czyli z zastosowaniem podświetlania celu przez odpowiednie urządzenie. Samonaprowadzająca się głowica 9E421 waży 2,5 kg i pracować może w temperaturach w zakresie -40 do +50 stopni C. Zasięg pocisku mieści się w granicach 3-20 km. Pocisk może porażać różne cele, np. punkty dowodzenia, pojazdy pancerne w ruchu etc.

kwitnyk 2
Fot. progres.inf.ua

Pocisk korygowany jest dużo dłuższy niż klasyczny analog. Składa się z dwóch części, które szybko i łatwo można ze sobą scalić zaraz po wyjęciu ze skrzyni amunicyjnej. Po wystrzeleniu pocisku odstrzeliwana jest osłona głowicy naprowadzającej i rozkładają się elementy korygujące lot (skrzydełka i stateczniki). Po podświetleniu obiektu laserem pocisk uderza w cel i dochodzi do jego zniszczenia z użyciem głowicy odłamkowo-burzącej.

Pociski Kwitnyk 152 mm i Kwitnyk-E 155 mm przeszły w 2012 r. pomyślnie strzelania poligonowe. Ten ostatni prezentowany był na salonie IDEX-2007 r., w 2012 r. Odbyto nim strzelania w trakcie dużych manewrów “Perspektywa-2012”.

Z powodu skąpych informacji niewiele można powidzieć o szczegółach użycia bojowego pocisku w Donbasie. Nie ma ogólnie dostępnych informacji ani na temat ilości użytych pocisków, ani tym bardziej – co zrozumiałe - na temat jego efektywności. Latem 2014 roku  sztab ATO stwierdzał tylko ogólnie, że przeciwko terrorystom na wschodzie Ukrainy artyleria ukraińska stosuje amunicję kierowaną. “Wykorzystujemy “Kwitnyk”. Jeden wystrzał – koszt 200 tys. hrywien. Pocisk odłamkowo-burzący z laserowym naprowadzaniem. Drogo, ale efektywnie” - miał powiedzieć anonimowy członek sztabu ATO.

Znając realia konfliktu można być prawie pewnym, że strzelanie pociskiem kierowanym, jeśli rzeczywiście miało miejsce, to miało raczej charakter incydentalny. Nie można wykluczyć, że miało na celu sprawdzenie zachowania się pocisku w realiach bojowych. Zastanawia fakt, że nie podaje się do publicznej wiadomości (np. w formie kontrolowanego przecieku) informacji o użyciu tej precyzyjnej amunicji, a byłaby to przecież dobra reklama samego uzbrojenia i ważny element wojny informacyjnej.

Można się domyślać, że jeśli doszło do zastosowania bojowego pocisku Kwitnyk to cel dla artylerii został podświetlony np. przez pododdział specnazu. Problem jednak w tym, że w warunkach wojny o Donbas, wyposażenie sił specjalnych było słabe i chodzi tu m.in. o same wskaźniki celów, jak i elementy łączności. Barierą mogły być więc nie tylko stosunkowo nikłe zapasy amunicji kierowanej, ale także uwarunkowania taktyczne.

Trudno powiedzieć, czy w chwili obecnej pocisk jest produkowany seryjnie. Wiadomo tylko, że według doniesień prasowych jeszcze w kwietniu 2015 r. „Ukroboronprom” poszukiwał partnera w celu uzyskania potrzebnych komponentów. Z końcem listopada 2014 r. płk. Szostak z szefostwa planowania SZU stwierdził w jednym z wywiadów, że aż 70% komponentów pocisku Kwitnyk kal. 152 mm było pochodzenia rosyjskiego (analog Krasnopola), co spowodowało przerwę w produkcji (Szostak: z produkcji pocisku „przyszło zrezygnować”).

Osiągnięcia ukraińskich biur naukowo-technicznych, w tym NWK Progress, są także interesujące z polskiego punktu widzenia. W 2013 r. w trakcie MSPO-2013 nastąpiło zbliżenie polsko-ukraińskie. W prasie ukraińskiej pisano wówczas o przekazaniu Polsce licencji na produkcję pocisków Kwitnyk, co miało otworzyć dla firmy ukraińskiej rynek NATO-wski.

W trakcie MSPO-2014 Centrum Rozwojowo-Wdrożeniowe Telesystem-Mesko prezentował projekt polskiej amunicji precyzyjnej kalibru 155 mm (dedykowanej dla Kraba i Kryla), który rozwijany jest oficjalnie we współpracy z ukraińską firmą Progress. Konstrukcja bazuje na ukraińskim “kwietniku”, który zresztą, jak wspomniano, przygotowywany był już wcześniej pod amunicję NATO – 155 mm.

Według dostępnych informacji Telesystem-Mesko planuje również wdrożyć urządzenie podświetlające wiązką laserową (LPC-1 z zasięgiem 5 km).

Użycie pocisków kierowanych słono kosztuje, poza jednak efektem bojowym (bardzo duża szansa zniszczenia celu punktowego) znacznie upraszcza także proces logistyczny. Na ten aspekt zwracał uwagę m.in. generalny konstruktor CKB Tocznist, który stwierdzał, że 16 pocisków Kwitnyk może wykonać zadanie, na które należałoby zużyć ok. 800 pocisków klasycznych.

Marcin Gawęda

Reklama
Reklama

Komentarze (14)

  1. inżynierZ

    koszt tego pocisku jest tak wysoki ponieważ produkcja jest praktycznie prototypowa .W przypadku produkcji seryjnej koszt spada kilkakrotnie.Warto podjąć współpracę z ukraińcami mając w tle narastające kłopoty rosji ocierające się o bankructwo.Dziś 77 rubli za 1 dolara ropa pomiędzy 30-25 $ to pachnie krachem putinolandii.

    1. dropik

      realnie to nikt nie wie jaki jest koszt. Hrywna straciła znacznie na wartość stąd cena może wydawać się niska (dla porównania Excalibur ok 200-250 tys zł, a zwykła amunicja z meska ok 20000 zł). Jeśli będziemy produkować taką amunicję to z pewnością nie będzie to mniej niż 100000 zł za sztukę.

    2. Victor

      Możesz podać źródło? Bo na dziś to 55 rubli za dolara a nie 77. I ropa po 66 dolarów a nie twoje 30. Też bym życzył Rosji bankructwa, ale to myślenie życzeniowe nie poparte faktami.

  2. Obserwator

    W czasie walk w Doniecku na małą skalę użyto artyleryjskich pocisków burzących kalibru 152 mm, naprowadzanych na cel podświetlony wiązka laserową 30F39 Krasnopol. Okazały się skuteczne wobec ukraińskiej techniki bojowej.

    1. Pepe

      Przecież was tam nie ma

  3. dropik

    zwykła amu + XM1156 = najtansza amunicja precyzyjna. Niemcy swoimi haubicami osiągali 90% celność (5 m od celu) z 27km. Amerykanie 109tkami strzelali z celnością CEP =50-60m. Do 2018 mają to poprawić do 30m.

    1. WojtekMat

      Problem jest nie tyle w celności co we wskazaniu celu. Strzał do z góry określonego celu ma sens wtedy , kiedy ten cel jest dokładnie określony i zlokalizowany i nie może się przemieszczać. Naprowadzanie laserowe ma tę zaletę, że to operator w końcowej fazie lotu pocisku wskazuje dokładnie miejsce w które pocisk ma trafić. Oczywiście warto mieć oba typy pocisków.

  4. dropik

    która to zachodnia firma opracowała element sterujący dokręcany do zwykłej amunicji w miejscu zapalnika i zamieniający pocisk w kierowany przy pomocy gps. Podejrzewam że to najtańsza opcja na taką amunicję - pewnie. Nasi zapewne pracują nad podświetleniem z drona.

    1. wvs

      Producent to Orbital ATK z USA, nazywa sie PGK (Precision Guidance Kit). Uzywane dla 155 mm jak rowniez jest wykonanie dla amunicji mozdziezowej 120 mm.

  5. dropik

    Dobrze kombinuję, że taki pocisk wymaga stałego podświetlenia celu? Wszak podświetlający nie wiedzą kiedy pocisk zostanie wystrzelony, a leci on te kilkanaście lub więcej sekund. W jakiś sposób można to zautomatyzować ?

    1. Extern

      Może synchronizują zegarki przed akcją :-). a tak poważnie to pewno przez radio. W końcu nie jest to broń taka prawdziwie frontowa tylko wymaga wcześniejszego przygotowania akcji, wysłania zwiadowcy, partyzanta, drona itp. z odpowiednim sprzętem w rejon celu. Swoją drogą to możliwości zastosowania tej broni nie są aż takie szerokie w czasie regularnych działań jak się wydaje w pierwszym zachwycie.

    2. M.M

      W angielskiej wikipedii jest artykuł o pocisku Krasnopol - wprowadzonym w 1985 pierwowzorze. Wedłu wiki działa to w ten sposób, że obserwator przez radio prosi o ostrzał podając namiar celu jak dla klasycznego pocisku. Detektor detektor wiązki laserowej w pocisku ma zasięg ok. 1 km. W momencie wystrzelenia jednostka artylerii automatycznie wysyła sygnał wzywający obserwatora do podświetlania. Lektura wiki uświadomiła mi, że wszyscy tu podniecamy się technologią, którą Rosjanie mają od 30 lat. I pozwolili skopiować ukruańcom dając im 70% swoich komponentów.

  6. wqq

    Idea pocisku naprowadzanego chyba nie jest już tajemnicą , pozostaje tylko zdolność pozyskania podzespołów elektronicznych wytrzymujących bardzo wysokie przeciążenia . Gdzie tam polskiemu przemysłowi obronnemu do takich wysublimowanych rozwiązań skoro nawet nie jest w stanie wykonać porządnego nie kierowanego pocisku pod kalibrowego do Leoparda?. NASZ przemysł obronny jest bardzo skuteczny w utrzymywaniu miejsc pracy ale nie koniecznie w produkcji zaawansowanej techniki wojskowej. Licencja na cokolwiek to nie wszystko ( patrz obecne perturbacje Ślązaka po wodowaniu) , trzeba jeszcze mieć sprzęt , doświadczenie i wiedzę a tego okazuje się że brak na każdym etapie planowania czy produkcji.

  7. Vertigo13

    . Excalibur I, ten z GPS to ~$70k/sztukę Excalibur II ma dodatkowo laser sensor, ceny nie znam, pewnie droższy, Vulcano włoski/niemiecki pewnie w zbliżonej cenie niemożliwe by części rosyjskich nie dało się zastąpić czymś po tej stronie, 20 km to mało ale cena to ~$10-13k, należało by się mocno zdziwić gdyby Mesko było tym niezainteresowane ~

  8. Viggen

    Jakie są losy APR ?Czy to także był chwyt wizerunkowy- http://www.defence24.pl/news_amunicja-precyzyjna-przyszlosc-polskiej-zbrojeniowki

  9. Kiks

    Hm, kupujemy pontony, namioty, mundury i.. kwietniki. Idzie dobre?

  10. Opiekacz

    To wychodzi 30.000 płn za pocisk. Prawie darmo. Bardzo ciekawy koncept.

    1. M.M

      Tak, gdybyśmy mieli kupować je na Ukrainie, z Rosyjskimi podzespołami, w cenach sprzed wojny. Ale my chcemy je produkować w Polsce ( za polskie a nie ukraińskie pensje), wykorzystując podzespoły powstałe na zachodzie, najlepiej w Polsce. One będą musiały być droższe niż te 200.000 hrywien, nawet bez kosztów licencji i badań nad zastąpieniem podzespołów z Rosji.

  11. Rastafaraj

    Licencja?

  12. scifer

    A czy wiadomo jak daleko jest posunięty proces realizacji projektu w MESKO?

  13. WojtekMat

    I to jest kierunek w którym powinniśmy koncentrować działania. Mamy dobre wojska specjalne a taka amunicja zwielokrotniła by możliwości ich wykorzystania. Operator oznacza/oświetla cel a artyleria dalekiego zasięgu wystrzeliwuje pociski w zadany rejon. Dywizjon Krabów z odpowiednią amunicją i parę drużyn specjalsów jest w stanie w ten sposób sparaliżować przeciwnika w obrębie do 40 km od linii frontu. Na upartego do oznaczania celów można wykorzystać też drony. Niestety, obawiam się, że nasi decydenci myślący kategoriami II Wojny Światowej nie są w stanie tego zrozumieć. Dla nich w dalszym ciągu liczy się tylko ilość.

    1. 123

      20 km?! Chyba sobie jaja robią Nie po to inwestujemy w 155 L/52 by na 20 km strzelać... Ten kwitnyk to się do Dany nadaje...

    2. Vvv

      Tak tak, w klasycznym konflikcie bedziemy rzucać wojska specjalne by podświetlaly cel :) a ruskie beda głupie pomimo ze beda miec przewagę we wszystkim. Jest jeszcze amunicja naprowadzana przez gps i tutaj nie potrzebujemy żadnego opromieniowania

    3. fhn

      Dobra konstatacja, may względnie dobre wojska specjalne i tyle, cała reszta to relikt minionej epoki.

  14. Dziuba

    200 tyś. hrywien to ok 33 tyś. zł. produkowane w Mesko pewnie 50 tyś. zł (i co trzeci eksploduje w magazynie), czyli 50 mln za 1000 pocisków. wcale nie tak drogo.