Reklama

Wojsko, bezpieczeństwo, geopolityka, wojna na Ukrainie

Proces żołnierzy oskarżonych o znieważenie policjantów w Giżycku

Fot. Archiwum 15GBZ
Fot. Archiwum 15GBZ

W środę przed Sądem Rejonowym w Giżycku rozpoczął się proces trzech oficerów WP oskarżonych m.in. o znieważenie i naruszenie nietykalności policjantów wezwanych do awantury w miejscowym hotelu, która miała miejsce we wrześniu ubiegłego roku. Sprawa toczy się za zamkniętymi drzwiami.

Przed Sądem Rejonowym w Giżycku rozpoczął się w środę proces trzech oficerów WP oskarżonych m.in. o znieważenie i naruszenie nietykalności policjantów wezwanych do awantury w miejscowym hotelu. Sprawa toczy się za zamkniętymi drzwiami.

Środowa rozprawa trwała trzy godziny. Adwokaci wychodzący z sali sądowej powiedzieli dziennikarzom jedynie, że proces się rozpoczął i został odroczony do 20 kwietnia. Sprawa odbywa się z wyłączoną jawnością, ponieważ część zarzutów dotyczy zniesławienia i pomówienia. Takie procesy są jawne tylko na wniosek pokrzywdzonych, a w tym przypadku takiego wniosku nie złożyli.

Według prokuratury we wrześniu ub. roku trzej oficerowie 15. Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej wywołali awanturę w miejscowym hotelu. Gdy jeden z nich zaatakował barmana, obsługa wezwała patrol złożony z policjantki i strażnika miejskiego. Żołnierze byli agresywni i stawiali opór, więc wezwano na pomoc drugi patrol - policjanta i policjantkę.

Podczas wyprowadzania awanturujących się mężczyzn, na korytarzu zaatakowali oni policjantów. Funkcjonariusze użyli gazu i zakuli awanturujących się w kajdanki. W czasie interwencji policjanci doznali urazów kończyn i żeber; trafili na zwolnienia lekarskie. Podczas incydentu w hotelu żołnierze byli ubrani po cywilnemu, wszyscy byli pijani, mieli od 1,2 do 2 promili alkoholu w wydychanym powietrzu.

Poszkodowany przy interwencji w giżyckim hotelu strażnik miejski Marek S. mówił dziennikarzom przed procesem, że zachowanie żołnierzy było uwłaczające dla munduru i armii. "Jak nie potrafią, to powinni pić mleko, a nie alkohol" - stwierdził. Funkcjonariusz przyznał, że był zaskoczony okazywaną przez żołnierzy agresją i czuł, że "dobrze się to nie skończy". Pozostali poszkodowani ani oskarżeni nie chcieli rozmawiać z dziennikarzami.

Jak powiedział PAP reprezentujący poszkodowane policjantki mec. Andrzej Szydziński, bulwersujące w tej sprawie jest to, że oficerowie WP nie potrafili się zachować w miejscu publicznym. Adwokat mówił dziennikarzom przed rozprawą, że gdy żołnierze zobaczyli wezwanych przez obsługę hotelu funkcjonariuszy, "to ich poniosło". Nie chcieli podać personaliów, ani się wylegitymować. Dodał, że agresja z ich strony rosła i interweniujący policjanci zmuszeni byli użyć gazu i założyć żołnierzom kajdanki. "Wszystko jest na nagraniach (monitoringu)" - zaznaczył. Dodał, że poszkodowani wystąpili do sądu o zadośćuczynienia, które solidarnie mieliby zapłacić wszyscy oskarżeni. Policjant i obie policjantki chcą po 30 tys. zł, strażnik miejski - 10 tys. zł.

Śledztwo w sprawie incydentu w hotelu prowadziła początkowo Prokuratura Rejonowa w Giżycku. Oficerom postawiła zarzuty znieważenia i naruszenia nietykalności cielesnej policjantów; jednemu z nich dodatkowo podobny zarzut dotyczący osoby prywatnej. Wobec podejrzanych zastosowano poręczenia majątkowe - od 7 do 15 tys. zł.

Po kilku tygodniach śledztwo przejęła białostocka prokuratura okręgowa. Chodziło o to, by uniknąć zarzutu braku bezstronności prokuratury giżyckiej, która na co dzień współpracuje z miejscową policją.

Białostoccy śledczy zarzuty rozszerzyli również o zmuszanie do odstąpienia od czynności służbowych zarówno trójki policjantów, jak i strażnika miejskiego. Ściganiem z urzędu objęto też zarzuty zniesławienia i znieważenia dwóch osób cywilnych, pracowników hotelu. Jest też zarzut naruszenia nietykalności osobistej jednej z tych osób. Jak informowała prokuratura, oskarżeni nie przyznali się do zarzutów.

Kilka dni po incydencie w hotelu, dowódca 15. Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej wydał oświadczenie, w którym poinformował, że oficerowie, którzy brali udział w tym zajściu, nie są już żołnierzami tej jednostki. Rzeczniczka prasowa giżyckiej brygady wyjaśniła wtedy PAP, że "wszyscy przeszli do rezerwy kadrowej".

Oskarżeni to oficerowie z ponad 20-letnim stażem, mają za sobą udział w misjach poza granicami kraju. Płk Piotr B. był zastępcą dowódcy 15. Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej, ppłk Arkadiusz K. dowodził batalionem w tej brygadzie, a mjr Robert J. był jego zastępcą.

PAP - mini

 

 

Reklama

Komentarze (5)

  1. Podpułkownik Wareda

    Jedynie słowo na marginesie. W środę, przed Sądem Rejonowym w Giżycku, rozpoczął się proces (...) o znieważenie i naruszenie nietykalności policjantów (...). Wszyscy wiemy, że chodzi o proces oskarżonych o powyższe, trzech oficerów Wojska Polskiego. Świadomie, do czasu zakończenia procesu przed sądem i wydania wyroku, wstrzymam się ze szczegółowym komentarzem w tej sprawie. Ale fakt pozostaje faktem, że cała sprawa jest wyjątkowo śmierdząca oraz w sposób jednoznaczny i zdecydowany, kompromituje całą 15 Giżycką Brygadę Zmechanizowaną. Wstyd panowie oficerowie, daliście plamę na całej linii! Ponadto, określenie samego oskarżenia - "o znieważenie i naruszenie nietykalności" - jest, moim zdaniem, bardzo ... delikatne i niejednoznaczne. Znieważyć oraz naruszyć nietykalność osobistą, można również wówczas, kiedy przypadkowej osobie - w dowolnym miejscu i czasie - damy pstryczek w ucho lub w nos. Podkreślam: to będzie znieważenie oraz naruszenie nietykalności osobistej. Natomiast to, czego dopuścili się we wrześniu ubiegłego roku w Giżycku, trzej oficerowie Wojska Polskiego - w mojej ocenie - to był klasyczny, wręcz podręcznikowy przykład bandytyzmu, o który moglibyśmy posądzać jedynie zdemoralizowanych do szpiku kości bandytów! I pomyśleć, że nie mieli nawet żadnych skrupułów wobec kobiet - policjantek! Niesamowite! Rzeczywiście, ma rację wymieniony w powyższym artykule strażnik miejski, który stwierdził przed procesem, że: "jak ci żołnierze nie potrafią pić alkoholu, to powinni pić jedynie mleko". Od siebie dodam, że powinni pić wyłącznie mleko kobyle lub mleko kozie. Wyłącznie! Może wówczas, byliby w stanie w pełni zrozumieć swoje zachowanie pod wpływem alkoholu w miejscu publicznym? Zaznaczyłem na wstępie, ale powtórzę: nie do mnie należy szczegółowa ocena tego, co wydarzyło się w Giżycku, we wrześniu ubiegłego roku, ani tym bardziej, wydawanie wyroków w tej sprawie. Od tego jest niezawisły sąd! Dlatego też, z moją pełną, prywatną oceną powyższej sprawy, wstrzymam się do czasu wydania przez sąd prawomocnego wyroku. Podpułkownik (ret.) Janusz Wareda.

    1. Patcolo

      Panie Podpułkowniku to niech się Pan zdecyduje czy Pan ocenia czy nie. Bo według mnie już Pan ocenił i tak twierdzę z całym szacunkiem dla Pana osoby. W swojej codziennej pracy mam kontakt z oficerami WP i funkcjonariuszami Policji oraz zaznaczam, że nie jestem jednym, ani drugim. Jednakże z mojego doświadczenia życiowego i służbowego wynika w przeważającej mierze wyższość wykształcenia i profesjonalizmu w czynnościach zawodowych strażaków, wojskowych etc. nad Policjantami (nie będę tutaj rozwodził się nad zmniejszaniem na przestrzeni ostatnich 15 lat wymagań zarówno intelektualnych jak i psychologicznych wobec kandydatów/ek na Policjantów/ek oraz forsowanym równouprawnieniu). Zapis monitoringu potrafi zakłamywać rzeczywistość i do momentu, aż nie będzie miał Pan wglądu w akta proponuję nie wydawać teorii o bandytyzmie. Sprawa natomiast jest przykra zarówno dla tych żołnierzy jak i Policjantów/ek i strażnika. Z poważaniem Patryk Górski.

    2. Skoczek224

      Armia sama umie i powinna "prać swoje brudy". Z wtrącania się cywili nigdy nic dobrego nie wychodziło, więc może Kolego odpuść sobie, bo łatwo kreślić kariery klikając w klawiaturę.

  2. papuga

    "Policjant i obie policjantki chcą po 30 tys. zł, strażnik miejski - 10 tys. zł." To jest dobre

  3. liku

    Wojsko to było kiedyś. Dziś... Pamiętak parę lat temu byłem w maju w Ustce, grupa żołnierzy z polskiej marynarki wojennej kompletnie pijana, biła się i zachowywała się wulgarnie na głównym dreptaku przy ulicy Marynarki Polskiej... Kiedyś było to nie do pomyślenia, przyjechało by WSW ztłukli by ich pałami ,że hej.... Dziś ,żandarmeria nie istnieje a nawet jak istnieje to tylko na papierze...

  4. Tom

    To są doświadczeni żołnierze więc pochopne pozbywanie się ich z armii jest dużym błędem. Zwłaszcza teraz.

    1. tak to chyba wygląda

      Inne media podają, że w czasie tego incydentu żołnierze ci mieli być na poligonie. Mieli być na poligonie a poszli na imprezkę. Kogo pan bronisz? Jaki błąd? Jeśli zarzuty się potwierdzą i zostaną skazani nie ma innej możliwości jak ostateczny wylot z armii. Jako dowódcy jaki to jest wzór dla żołnierzy? Właśnie w przypadku takich sytuacji należy jak najszybciej pozbywać się takich ludzi z armii.

  5. werdi

    i tak to. Może i bardzo dobrzy żołnierze, ale swoim zachowaniem psują wizerunek armii. rozumiem że po misji człowiek musi odreagować, ale nie w taki sposób. Nie powinno być świętych krów w wojsku. Przypomina mi to historię z targów MSPO w Kielcach, jak jeden z generałów zachowywał się obcesowo lub innym razem zatrzymano go w Krakowie gdy prowadził pojazd mocno pod wpływem. Może to on swoim przykładem dawał i daje wzorzec dla następnych pokoleń?

Reklama