Reklama

Geopolityka

Polska polityka wobec Merkel. "Współpraca i ochrona własnych interesów"

Fot. Bundesregierung / Steins
Fot. Bundesregierung / Steins

Zbliżające się wybory do Bundestagu i wzrastająca popularność socjaldemokratów rodzi pytania o przyszłość niemieckiej polityki zagranicznej. Ewentualna wygrana Martina Schulza oznaczałaby utrzymanie kursu wyznaczonego przez obecny rząd, jednak mogłaby oznaczać zaostrzenie retoryki w kontaktach ze Stanami Zjednoczonymi, co stawiałoby Polskę w trudnej sytuacji na arenie międzynarodowej. Również współpraca z rządem Angeli Merkel, choć potrzebna, niesie ze sobą wiele trudnych wyzwań, na przykład konieczność przeciwstawiania się koncepcji polityki migracyjnej.

Rola, jaką Niemcy odegrały w czasie kryzysu gospodarczego i migracyjnego, a także w konflikcie na Ukrainie, była papierkiem lakmusowym potwierdzającym kluczowe znaczenie tego kraju we współczesnej Europie. Konsekwentnie budowana pozycja gospodarcza Berlina, połączona ze sprawną dyplomacją oraz efektywnym soft power spowodowała, że rezultat jesiennych wyborów zaważy w ogromnej mierze na przyszłości Polski i Europy.

Będzie to czwarta kampania wyborcza, w której Angela Merkel wystartuje jako kandydatka chadeków do fotela kanclerza Niemiec. Mimo uzyskania oficjalnej nominacji poparcie dla szefowej niemieckiego rządu spada. Według badań przeprowadzonych na zlecenie gazety "Bild" przez ośrodek badań opinii publicznej Insa, SPD z 31-procentowym poparciem wyprzedza chadeków, którzy mogliby liczyć na 30 proc. głosów. Jeśli socjaldemokraci porozumieliby się z Die Linke i "Zielonymi", lewicowe ugrupowania mogłyby liczyć na 48 proc. głosów. Taki wynik nie daje niemieckiej lewicy niezbędnej większości, jednak w przypadku ponownych negocjacji dotyczących utworzenia wielkiej koalicji przewaga and chadekami oznacza lepszą pozycję negocjacyjną. 

Na poprawę wyników na niemieckiej lewicy wpłynęły zmiany personalne w partii. Sigmara Gabriela, dotychczasowego lidera ugrupowania i wicekanclerza w koalicyjnym rządzie CDU/CSU i SPD, zastąpił szef Parlamentu Europejskiego Martin Schulz. Jak pokazują badania "Deutschlandtrend", polityk cieszy się wysoką popularnością. Gdyby kanclerz Niemiec był wybierany bezpośrednio, Schulz otrzymałby 50 proc. głosów, a Merkel 34 proc. 

Były szef Parlamentu Europejskiego znany jest z krytyki pod adresem państw Europy Środkowej w związku z ich stanowiskiem w czasie kryzysu migracyjnego. Niemiecki polityk negatywnie oceniał działania polskiego rządu w związku z prowadzoną polityką wewnętrzną. W wywiadzie dla tygodnika "Der Spiegel" Schulz stwierdził, że wybór Donalda Trumpa na prezydenta USA w wysokim stopniu zagraża demokracji. Jego zdaniem w planach amerykańskiego prezydenta jest podział Europy i zniszczenie europejskiego rynku wewnętrznego, a dotychczasowe postępowanie Trumpa nazwał "Kulturkampfem". Schulz wyrażał się także krytycznie o działaniach Rosji, która jego zdaniem "próbuje wywierać wpływ na Unię Europejską", dzięki wspieraniu skrajnie prawicowych ugrupowań politycznych. Niemiecki polityk jest także zwolennikiem sankcji nałożonych na Rosję.

Wzrost poparcia dla SPD jest to również efekt polityki prowadzonej przez kanclerz Merkel, a zwłaszcza jej postawy wobec kryzysu migracyjnego. Z danych zaprezentowanych przez telewizję ARD wynika, że zdaniem 50 proc. respondentów imigracja wpływa niekorzystnie na Niemcy, natomiast 33 proc. jest odmiennego zdania. Na wyniki wpłynął atak terrorystyczny przeprowadzony w Berlinie w grudniu ubiegłego roku oraz nagłośnione przypadki przestępstw popełnianych przez obcokrajowców - 62 proc. Niemców obawia się wzrostu przestępczości w wyniku napływu uchodźców. Merkel jest także krytykowana przez własny obóz polityczny, szczególnie przez przedstawicieli bawarskiej CSU. Polski rząd zdołał się skutecznie przeciwstawić naciskom na wymuszenie przez UE i Niemcy przyjęcia imigrantów z Bliskiego Wschodu. 

Kluczowe pozostaje pytanie, czy ewentualna zmiana na stanowisku kanclerza Niemiec przełoży się na kondycję europejskiego bezpieczeństwa. Rząd Merkel popiera obecność amerykańskich wojsk w Europie i zaangażowanie Bundeswehry w obronę wschodniej flanki NATO, czego dowodem jest wysłanie niemieckich żołnierzy na Litwę. Pani kanclerz zajmuje także zdecydowane stanowisko w sprawie konfliktu na Ukrainie i popiera sankcje wobec Rosji. Szczególnie znaczące było jej stanowisko w początkowej fazie konfliktu, kiedy sprzeciwiła się naciskom części środowiska politycznego i biznesowego postulującym łagodniejsze działania wobec Kremla po zajęciu Krymu.

Powstaje pytanie, na ile ewentualna wygrana SPD mogłaby wpłynąć na zmianę tego kierunku. Z jednej strony nie da się nie zauważyć zmiany świadomości zagrożenia ze strony Rosji również wśród polityków socjaldemokratów. Z drugiej jednak strony, ewentualna koalicja z Die Linke (Lewica) i Zielonymi przypuszczalne oznaczałaby złagodzenie stanowiska wobec Moskwy. Jeszcze bardziej prawdopodobne w takiej sytuacji byłoby ponowne osłabienie zaangażowania w rozbudowę sił zbrojnych, czemu sprzeciwia się Lewica i część Zielonych.

Poważne zmiany mogą też dotyczyć przyszłości integracji europejskiej. Zarówno Merkel, jak i Schulz opowiadają się za mocniejszą integracją europejską. Podczas szczytu na Malcie kanclerz Merkel mówiła o istnieniu Unii Europejskiej "dwóch prędkości", czyli większej współpracę zainteresowanych tym państw. Mimo rozbieżności dotyczących polityki migracyjnej i koncepcji przyszłości UE, kanclerz Niemiec jest skłonna kontynuować dialog z Warszawą, zwłaszcza że jest świadoma zagrożenia ze strony radykalnych partii, jak Alternatywa dla Niemiec czy francuski Front Narodowy. Te stronnictwa polityczne domagają się nie zmian w UE, nawet potencjalnie niekorzystnych z punktu widzenia planów Merkel, ale wręcz demontażu transatlantyckiej architektury bezpieczeństwa. A temu Merkel się sprzeciwia, i między innymi jest skłonna współpracować ze stabilnym polskim rządem pomimo kwestii spornych.

Nie jest wykluczone, że Martin Schulz jako kanclerz przyjąłby znacznie ostrzejszą retorykę wobec Polski czy krajów V4, gdyż jeszcze jako przewodniczący Parlamentu Europejskiego opowiadał się za używaniem "siły" (rozumianej np. jako sankcje w UE czy izolacja polityczna) wobec krajów odmawiających przyjęcia uchodźców.

Widać więc wyraźnie, że polska dyplomacja stoi przed szeregiem wyzwań, jeśli chodzi o współpracę z Niemcami. Istotne jest, aby kontynuować współdziałanie tam, gdzie jest to potrzebne obu stronom (np. w ramach NATO), nie ulegając jednak presji w obszarach, gdzie działania Berlina są dla Polski niekorzystne (np. polityka migracyjna). Dotyczy to też umiejętnego i twardego, z polskiego punktu widzenia, kształtowania współpracy wojskowo-przemysłowej. Udział Polski we wspólnych projektach może być bardzo korzystny, ale tylko pod warunkiem odpowiedniego zabezpieczenia interesów krajowego przemysłu. Natomiast kooperacja w ramach NATO jest niezbędna dla obu stron i musi być realizowana niezależnie, na przykład od przebiegu poszczególnych przetargów zbrojeniowych.

Powściągliwość Merkel w komentowaniu nieprzychylnych Niemcom wypowiedzi nowej administracji amerykańskiej pokazuje, że zależy jej na kontynuowaniu bliskich relacji z Waszyngtonem, co z polskiej perspektywy jest bardzo ważne. Pogorszenie relacji między USA, z którymi łączy nas szczególnie współpraca w dziedzinie bezpieczeństwa, a Niemcami będącymi dla nas kluczowym partnerem gospodarczym stawiałoby Warszawę w niezwykle trudnym położeniu. 

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (2)

  1. Janek

    Gospodarka Niemiec i gospodarki (łącznie) państw grupy Wyszehradzkiej (Czechy, Węgry, Słowacja, Polska) w relacjach import-export są bardziej powiązane ze sobą (wymiana jest większa) niż gospodarka Niemiec z Francją czy Wielką Brytanią. Jesteśmy na siebie skazani. Nie wszystkim - w chwili obecnej - może się podobać charakter naszej gospodarki, będącej podwykonawcą/montownią dla niemieckich firm, ale nie oszukujmy się - to oni cieszą się dłużej wolnością gospodarczą i to oni w chwili obecnej posiadają bardziej zaawansowaną technologię. Nie jest to powód do lamentu, ale raczej okazja do czerpania wzorców od naszych sąsiadów. Przecież Wielkopolanie wygrali powstanie wielkopolskie przeciwko Niemcom, bo na wzór pruski organizowali życie gospodarcze i społeczne naszego narodu, pracą u podstaw. Powinniśmy pogodzić się nz ich pozycją w Europie (oczywiśćie nie rezygnując ze wspólnej retoryki imigranckosceptycznej państw V4) i budować swoją własną pozycję by obok Francji stać się ich równomiernym partnerem w przyszłości. Nasze polskie firmy jeżeli rynek europejski jest zbyt ciasny, niech zaczną ekspansję na rynki mniej konkurencyjne (biedniejsza część Azji, Afryka, Ameryka Południowa), tak jak robi to Ursus. W ten sposób rozbudowując swój kapitał, można robić przejęcia firm zachodnioeuropejskich i budować swoją markę na tamtym rynku, tak jak Wielton.. Powinniśmy przecierać gospodarcze szlaki na Ukrainie, otwierać się na Białoruś. Zapraszać niemieckie firmy do robienia biznesu, wspólnie Relacje z wizyty pani Merkel oraz słowa Kaczyńskiego i Szydło to dla mnie kamień z serca. Wydawało mi się że będą nadal brnąć w retorykę antyniemiecką. Oczywiście powinniśmy zrobić porządek z prasą i to również na wzór niemiecki - gdzie obcy kapitał nie ma nic do odegrania w prasie opiniotwórczej/politycznej. Koncepcja "Międzymorza" gdzie wszystkie kraje mówią jednym językiem i to zgodnym z naszą racją stanu to mżonka. Dowodem są chociażby Węgry. Koncepcja Międzymorza powinna polegać na tym, że Polska staje się silna gospodarczo, kulturowo i militarnie, do takiego stopnia że państwa Europy środkowo-wschodniej same będą brnąć do współpracy z nami. Aby to się ziściło, musimy każdy dzień pokoju w ramach UE i NATO rozwijać nasze zdolności gospodarczo-militarne. Bliska mi idea endecka i nie spodziewałem się że kiedykolwiek będę nalegał na współpracę z Niemcami czy uważał że UE i NATO to sprzyjające nam narzędzia, ale taki jest fakt. Ortodoksyjność endeków mieniąca się politycznym realizmem, wymusza na mnie by tak twierdzić. Czasami dumę i honor należy schować do kieszeni, bo siła jest decydującym czynnikiem w geopolityce. Tak więc nic nie pozostaje nam jak zakasać rękawy i budować dobre relacje z sąsiadami. W Polsce nigdy nie było lepiej, nawet w Polsce szlacheckiej bo chłopi nie mieli zbyt wiele. Ale zawsze może i powinno być lepiej.

    1. rmarcin555

      @Janek Po pierwsze to nie ma V4 i nigdy nie było. Dla Czechów i Słowaków jesteśmy nieco bardziej cywilizowaną wersją Rosjan. Po drugie zachodnia Europa nie zapomni nam imigrantów długo. Po trzecie to Niemcy i Francja konkurują ze sobą w tych samych obszarach bo są krajami wysokorozwiniętymi. Po czwarte: wizyta Merkel niczego nie zmieni - powstanie Europa dwóch prędkości. Po piąte: potencjał demograficzny i gospodarczy Niemiec i Francji bije nas na głowę. Nawet gdybyśmy startowali z tego samego punktu nie mamy ich szansy dogonić w ciągu 100 lat. Po szóste: Kaczyński jasno powiedział co sądzi o Ukrainie. Po 7dme: państwa Europy środkowo-wschodniej stają się gospodarczo silne same, bez naszej pomocy. Polityka zagraniczna PIS jest katastrofą.

  2. Victor

    Może się mylę ale chyba Berlin jest jeszcze ostatnim (oprócz Warszawy) zwolennikiem kontynuowania polityki sankcji wobec Rosji. Dzisiaj Trup stwierdził, że wcale nie jest pewien, że Rosjanie są w Donbasie i należy to zbadać. Kilka dni temu Orban gościł Putina i krytykował sankcje chwaląc NS2. Chyba w niektórych kwestiach jesteśmy z Berlinem na siebie skazani.

Reklama