Polityka obronna
Rosyjska broń chemiczna - nie straszak ale realne zagrożenie
Rosja nie będzie miała żadnych skrupułów by użyć broń chemiczną na Ukrainie, jeżeli tylko uzna, że przyniesie jej to korzyść. Po Syrii Rosjanie wiedzą bowiem, że nawet po zastosowaniu broni masowego rażenia, nikt nie będzie im w stanie niczego udowodnić. A tym bardziej ukarać.
Wojna w Syrii pokazała, że broń chemiczna może być stosowana bezkarnie i Rosjanie planując sposób prowadzenia operacji bojowych doskonale o tym wiedzą. Jeżeli więc uznają, że przyniesie im to to wyraźną korzyść to ją zastosują, podobnie jak wcześniej używali amunicję kasetową, termobaryczną oraz bomby fosforowe. Muszą przy tym spełnić tylko dwa warunki: do niczego się nie przyznać i działać na terenie, który chwilę później będzie kontrolowany przez rosyjskie wojska. Wtedy bowiem nie ma żadnej możliwości, by przeprowadzić odpowiednie dochodzenie i odszukać winnych w uczciwie prowadzonym postępowaniu.
Zestrzelenie malezyjskiego samolotu pasażerskiego 17 lipca 2014 roku przez rosyjski zestaw przeciwlotniczy „Buk-1M" jest typowym przykładem takiego podejścia. To że do zestrzelenia doszło w kontrolowanej przez Rosjan części obwodu Donieckiego, pozwoliło im zatrzeć ślady i ukryć sprawców, tak że do dzisiaj nie ukarano winnych tej zbrodni. Dokładnie tak samo może być w przypadku ewentualnego użycia broni chemicznej w ukraińskich miastach.
Oczywiście na Ukrainie jest inna sytuacja niż w Syrii, ponieważ broń chemiczna zostanie zastosowana najprawdopodobniej na terenie zdobywanym. Jest więc duża szansa, że w pierwszym momencie, informacja o użyciu broni masowego rażenia przedostanie się do szerokiej, światowej opinii publicznej. Jeżeli jednak Rosjanie natychmiast zajmą dany obszar, to ich aparat propagandowy jest w stanie wszystko przedstawić na swój sposób: albo wypierając się, by do czegokolwiek w ogóle doszło, albo, gdy to będzie niemożliwe, zrzucając winę na Ukraińców lub kraje zachodnie.
Przygotowanie do tego już się zresztą rozpoczęły, chociażby przez rozpuszczanie w Rosji pogłosek, że Amerykanie budują na Ukrainie laboratoria do badań nad bronią biologiczną. I nie ma tu znaczenia, że jest to nieprawdopodobne. Wystarczy, że uwierzą w to rosyjscy obywatele i oficjalnie władze takich państw: jak Chiny, Wenezuela czy Iran.
Najlepszym rozwiązaniem jest jednak nie przyznanie się do niczego. Tak działo się np. w Syrii, gdzie broń chemiczną używała wielokrotnie armia rządu Assada wspierana bojowo od końca września 2015 roku przez rosyjski kontyngent wojskowy. Pomimo tworzonych statystyk wskazujących na przypadki stosowania tam broni masowego rażenia, nikt nigdy się do tego nie przyznał i nikt nie został za to oficjalnie pociągnięty do odpowiedzialności.
Dużą winę mają w tym Rosjanie, ponieważ od czasu wprowadzenia przez nich wojsk interwencyjnych w 2015 roku, wszystko to co się działo później w syryjskich miastach z bronią chemiczną, odbywało się już za ich zgodą lub nawet z ich udziałem. Jedyne z czym żadna ze stron nie dyskutuje to z faktu, że Syria posiadała broń chemiczną. Władze syryjskie się zresztą do tego przyznały w 2012 roku ujawniając, że mają w magazynach m.in. gaz musztardowy, sarin i gaz bojowy VX w bombach, rakietach i pociskach artyleryjskich.
Broń chemiczna w Syrii
Pierwszy zarzuty w odniesieniu do reżimu Assada, że użył on broni chemicznej pojawiły się 23 grudnia 2012 r. To właśnie wtedy siedem osób miało zostać zabitych w Homs przez „trujący gaz". Syryjczycy zaprzeczyli, by w ogóle do takiej sytuacji doszło. Drugi przypadek zastosowania broni chemicznej miał miejsce 19 marca 2013 r. w dzielnicy Aleppo Khan al-Assel i na przedmieściach Damaszku al-Atebeh. Miało wtedy zginąć około 25 osób a kilkadziesiąt innych zostało rannych. W tym przypadku reżim Assada nie zaprzeczył, ale zrzucił winę na syryjskie siły opozycyjne. Następny atak przeprowadzono 24 marca 2013 r. w mieście Adra z użyciem bomb fosforowych, zabijając co najmniej kolejne dwie osoby i raniąc kilkadziesiąt.
Nigdy nie udało się jednak wysunąć konkretnych oskarżeń przeciwko Assadowi. Przykładowo 26 kwietnia 2013 r. prezydent Obama obiecywał, że Stany Zjednoczone i społeczność międzynarodowa będą współpracować, aby uzyskać „mocne dowody" na użycie broni chemicznej przez reżim Assada. W rejonie wojny i na terenach kontrolowanych przez siły rządowe było to jednak niemożliwe i takich dowodów nie uzyskano do dnia dzisiejszego.
Pewny swego Assad zgodził się nawet 14 sierpnia 2013 roku na zbadanie przez zespół inspektorów ONZ w Syrii trzech przypadków, w których istniało podejrzenie użycia broni chemicznej. Pozwolono jedynie na ustalenie, czy taką broń wykorzystano, jednak nie na wyjaśnienie, kto jej użył. Ostatecznie konwój przewożący zespół śledczy ONZ ds. broni chemicznej został zaatakowany i przez podobne zagrożenie komisja zagraniczna nie była w stanie odwiedzić wszystkich miejsc dotkniętych atakiem.
Większość informacji o przypadkach wykorzystywania przez reżim Assada broni chemicznej przekazywało Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka SOHR (Syrian Observatory for Human Rights). Od 2013 do 2018 roku organizacja ta odnotował 85 tego rodzaju ataków w Syrii. Tylko w 2013 wskazywano np. na:
- 13 kwietnia 2013 r., gdy na Aleppo zrzucono dwie „bomby gazowe" zabijając 12 osoby i raniąc;
- 29 kwietnia 2013 r., gdy niezidentyfikowany śmigłowiec zrzucił zbiorniki podobno zawierające broń chemiczną na miasto Saraqeb (zginęła 1 osoba);
- 21 sierpnia 2013 r., gdy przeprowadzono zmasowany atak bronią chemiczną (użyto prawdopodobnie sarin) na przedmieściach Damaszku z ponad tysiącem ofiar.
Dopiero tragedia pod Damaszkiem wzbudziła silną reakcję państw zachodnich i wtedy dla załagodzenia sytuacji do sprawy włączyli się Rosjanie. Rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow zaproponował 9 września 2013 r., by Syria umieściła swoją broń chemiczną pod międzynarodową kontrolą i ją zniszczyła. W zamian za to Stany Zjednoczone miały nie przeprowadzać ataku odwetowego, który był już poważnie rozważany.
Propozycja Ławrowa była „nie do odrzucenia", ale pojawiła się nieprzypadkowo. Rosjanie bez skrupułów nie dopuścili bowiem, by można było wykorzystać przeciwko Assadowi raport inspektorów ONZ z 16 września 2013 r., w którym potwierdzono użycie sarinu na „stosunkowo na dużą skalę" w dniu 21 sierpnia 2013 r. Nie wskazano jednak winnego, ponieważ to było poza zakresem sprawozdania. Inicjatywa Ławrowa nie pozwoliła, by to ostatecznie ustalić, ponieważ wszyscy skupili się na niszczeniu syryjskich zapasów.
Rozpoczęło się ono 1 października 2013 r. kiedy do Syrii przybył połączony zespół urzędników Organizacji ds. Zakazu Broni Chemicznej OPCW Organisation for the Prohibition of Chemical Weapons) i ONZ. Plan zakładał zniszczenie syryjskiej broni chemicznej nie później niż 30 czerwca 2014 r. Zadanie realizowano m.in. na morzu, na pokładzie amerykańskiego statku MV „Cape Ray".
Ostatecznie założonego terminu nie udało się dotrzymać, przede wszystkim dlatego, że syryjskie zapasy broni chemicznej okazały się o wiele większe niż zakładano. Dodatkowo władze w Syrii ukryły część swojego uzbrojenia „C" i je cały czas wykorzystywały w walkach. Przypadków było tak dużo, że Rezolucją Rady Bezpieczeństwa nr 2235 z 7 sierpnia 2015 r. powołano specjalną jednostkę śledczą, która miała ustalić odpowiedzialnych za zgłoszone ataki z użyciem broni chemicznej w Syrii. Przed komisją, we wrześniu 2015 roku, na syryjskim terytorium pojawiły się jednak rosyjskie wojska.
O użycie broni chemicznej zaczęto oskarżać wtedy tzw. „państwo islamskie". Ataki powtarzały się zresztą okresowo. Chlor gazowy zastosowano np. w Aleppo 7 września 2016 r. a niezidentyfikowane gazy bojowe 13 grudnia 2016 r. - na kontrolowanych przez islamistów terenach prowincji Hama.
Przy akceptacji Rosjan zastosowano broń chemiczną w ataku na prowincję Idlib - 4 kwietnia 2017 r. I znowu zebrała się Rada Bezpieczeństwa, Amerykanie opublikowali swój raport wskazujący na reżim Assada jako odpowiedzialnego za tą zbrodnię, ale skończyło się na niczym. Rada Bezpieczeństwa ONZ nie przyjęła nawet rezolucji przedłużającej mandat komisji dochodzeniowej OPWC-ONZ z powodu veta Rosji (Chiny i Kazachstan wstrzymały się od głosu, Boliwia i Rosja głosowała przeciw). Była to swoista zemsta za raport komisji z 26 października 2017 r. uznający reżim Assada za winnego użycia sarinu w ataku z 4 kwietnia 2017 r. w Khan Sheikhoun i „państwo islamskie" za użycie iperytu w Umm Hawsh we wrześniu 2016 r.
Tymczasem broń chemiczna była używana za akceptacją Rosjan cały czas, w tym np.:
- 24, 25 i 30 marca 2017 r. na południu od Al-Latamina (użyto sarinu);
- 13 i 22 stycznia, 1 lutego i 7 kwietnia 2018 r. w Douma w Damaszku (gazowy chlor);
- 4 lutego 2018 r. w dzielnicy Al Talil w Saraqib;
Po co Rosjanie mogą użyć broni chemicznej na Ukrainie?
Napaść na Ukrainie i próba zagarnięcia siłą obcego terytorium są dowodem na to, że rosyjskie władze kompletnie nie przejmują się umowami międzynarodowymi i prawem. Są więc również w stanie złamać konwencję o zakazie broni chemicznej CWC (Chemical Weapons Convention), którą zresztą wcześniej podpisały. Konwencja ta nie tylko zakazuje używać tego rodzaju broni masowego rażenia, ale również prowadzenia nad nią badań, produkowania i składowania.
Tymczasem wiadomo na pewno, że Rosjanie cały czas testują „bojowe chemikalia" i je mają. Świadczą o tym chociażby zamachy na rosyjskich opozycjonistów: Siergieja Skripala w Salisbury w Wielkiej Brytanii w 2018 roku oraz Aleksieja Nawalnego w Rosji. W obu tych przypadkach zastosowano „nowiczoki", bojowe środki trujące o działaniu paralityczno- drgawkowym.
Broń chemiczną zastosowano prawdopodobnie również 26 października 2002 roku, w operacji odbicia teatru na Dubrowce w Moskwie, opanowanego przez czeczeńskich terrorystów. Rosjanie poinformowali później, że przed atakiem oddziałów specjalnych do teatru wpuszczono gaz usypiający, by można było zneutralizować Czeczenów bez strat wśród zakładników. Operacja się jednak nie udała. Rosyjskim żołnierzom z oddziałów „Alfa" i „Wympieł" rzeczywiście udało się zastrzelić wszystkich 40 terrorystów, ale przy okazji śmiertelnie zatruto 129 zakładników.
O tym, że użyto wtedy broni chemicznej może świadczyć chociażby fakt, że lekarzom udzielającym pomocy poszkodowanym, nie zgodzono się ujawnić, jaki środek użyto do uśpienia ludzi w teatrze. W ten sposób nie można było podać ofiarom na czas odpowiedniego antidotum.
Podjęcie decyzji przez władze rosyjskie o zastosowaniu na Ukrainie broni masowego rażenia nie będzie więc niczym wyjątkowym. W logice władz na Kremlu uzasadnieniem takiej zbrodni może być np. konieczność:
- uzyskania lokalnej przewagi militarnej, poprzez usunięcie siły żywej przeciwnika;
- wzbudzenia strachu wśród ludności cywilnej nastawionej antyrosyjsko;
- większego obciążenia ukraińskiego systemu ratowniczego – poprzez miejscowe i skumulowane zwiększenie liczby ofiar;
- uzyskania politycznych korzyści – poprzez obwinienie strony przeciwnej i pokazaniem, że atak na „nazistów ukraińskich" był całkowicie uzasadniony.
Głównym czynnikiem, który może wpłynąć na decyzje o użyciu broni chemicznej jest jednak brak postępów w prowadzeniu operacji wojskowej, szczególnie w przypadku rozpoczęcia operacji zdobywania dużych miast, takich jak Kijów i Charków. Rosjanie zdają już sobie bowiem sprawę, że przy obecnym podejściu Ukraińców do agresora, do walki z nimi staną wszyscy, którzy tylko będą w stanie unieść broń.
Nie mając odpowiednio licznych wojsk do działania w takich uwarunkowaniach, Rosjanie mogą więc spróbować wyeliminować bronią „C" siłę żywą (zarówno żołnierzy jak i cywilów) w danym sektorze i wchodzić do niego, gdy dla obrońców będzie to jeszcze strefa skażona. Wykorzystany zostanie fakt, że w miastach ludność nie jest wyposażona w odpowiednie środki zabezpieczające (np. maski przeciwgazowe), podobnie jak większość walczących tam, ukraińskich żołnierzy.
Taką taktykę zastosował prawdopodobnie 21 sierpnia 2013 r. reżim Assada w Syrii na przedmieściach Damaszku, gdzie masowy atak z użycie broni chemicznej doprowadził do śmierci ponad tysiąca osób, w tym wielu cywilów. Wiadomo, że ofiary miały charakterystyczne objawy, takie jak drgawki, kłopoty z oddychaniem, wymioty i utrata wzroku. Jednak teren zajęły wojska syryjskie i żadna komisja nie mogła udowodnić, że taki przypadek na pewno miał miejsce, ustalić liczbę zabitych i znaleźć winnych.
W tej sprawie zebrało się nawet specjalne posiedzenie Rada Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych, jednak skończyło się na poinformowaniu w dniu 23 sierpnia 2013 roku przez rzecznika sekretarza generalnego ONZ Ban Ki-moona, że ONZ ma zamiar przeprowadzenia „dokładnego, bezstronnego i szybkiego śledztwa" w sprawie domniemanego ataku z użyciem broni chemicznej w Syrii w dniu 21 sierpnia.
Wiedząc o tej bezwładności i bezsilności organizacji międzynarodowych, podobną taktykę działania już od dawna trenowano w Federacji Rosyjskiej. Broń masowego rażenia miała być w niej środkiem na chwilowe uzyskiwanie przewagi w terenie, po to by go później bardzo szybko zająć nie tracąc przy tym ludzi i sprzętu.
Rosjanie wiedzą też dodatkowo, że broń chemiczna może wzbudzić przerażenie wśród ludności cywilnej i przestraszyć obrońców. Jest więc możliwość, że ludzie masowo zaczną opuszczać rejony, w jakich toczą się walki, drastycznie zwiększając i tak już dużą liczbę uchodźców. Przy okazji zatłoczone drogi utrudnią przemieszczanie się ukraińskich odwodów, dowóz zaopatrzenia i wykonywanie jakichkolwiek manewrów swoimi siłami. Broń chemiczna może stać się więc swoistym tłokiem wypychającym ludność cywilną poza rejon operacji.
Jak na razie sekretariat OPCW stwierdził jedynie, że „śledzi sytuację na Ukrainie w ramach Konwencji o zakazie broni chemicznej. W szczególności Sekretariat monitoruje stan odpowiednich chemicznych obiektów przemysłowych oraz wszelkie zagrożenia użycia toksycznych chemikaliów jako broni w kraju". Wskazano dodatkowo, że „użycie – lub groźba użycia – broni chemicznej w dowolnym miejscu, przez kogokolwiek i w żadnych okolicznościach jest sprzeczne z Konwencją o broni chemicznej".
Jest mało prawdopodobne, by to wystarczyło do zatrzymania Putina.