Reklama
  • Przegląd prasy
  • Wiadomości

Poniedziałkowy przegląd mediów; „Polska Jest też w alternatywnej ESSI; Kukułcze jajo Błaszczaka

Codzienny przegląd mediów sektora bezpieczeństwa i obronności.

Autor. St. szer. Sławomir Kozioł/18 DZ
Reklama

Rp.pl:„USA chcą nałożyć sankcje na izraelski batalion. Jest reakcja Beniamina Netanjahu” „Premier Izraela Beniamin Netanjahu odniósł się do doniesień zgodnie z którymi USA planują nałożyć sankcje na izraelski batalion Necach Jehuda, który działa na okupowanym Zachodnim Brzegu. Sankcje oznaczałyby wstrzymanie wszelkiej pomocy wojskowej z USA dla jednostki, która jest oskarżana o łamanie praw człowieka. O możliwych sankcjach wobec izraelskiej jednostki napisał w sobotę portal Axios. Izraelska armia komentując tę publikację podkreśliła, że nie wie nic o tym, jakoby jej jednostka miała zostać objęta sankcjami. W piątek USA ogłosiły sankcje związane z osadnictwem izraelskim na Zachodnim Brzegu, co odebrano jako wyraźny sygnał rosnącego niezadowolenia władz USA z polityki realizowanej przez premiera Beniamina Netanjahu i jego prawicowy rząd.Teraz Netanjahu odniósł się do doniesień, jakoby sankcje miały zostać nałożone na izraelską jednostkę wojskową. Jeśli ktokolwiek sądzi, że może nałożyć sankcje na jednostkę IDF (Izraelskie Siły Obronne — armia Izraela) - będę z nim walczył z całych moich sił - oświadczył Netanjahu. Członek izraelskiego gabinetu wojennego, Beni Ganc, były generał, w wydanym oświadczeniu poinformował, że rozmawiał w niedzielę z sekretarzem stanu USA, Antonym Blinkenem i poprosił go, aby USA jeszcze raz przemyślały kwestię sankcji wobec izraelskiego batalionu. Tymczasem Departament Stanu poinformował, że Blinken rozmawiał z Gancem i ministrem obrony Izraela, Jo’awem Gallantem, o bezpieczeństwie Izraela i staraniach o to, aby konflikt w Gazie nie rozlał się w regionie, a także o potrzebie natychmiastowego zawieszenia broni i zwiększenia napływu pomocy humanitarnej do Strefy Gazy. W komunikacie Departamentu Stanu nie ma mowy o tym, by rozmowa dotyczyła sankcji wobec izraelskiej jednostki. W 2022 roku dowódca batalionu Necach Jehuda otrzymał naganę, a dwóch oficerów zostało zdymisjonowanych w związku ze śmiercią palestyńskiego seniora, który miał również amerykańskie obywatelstwo Ganc stwierdził jednak, że takie sankcje ze strony USA byłyby błędem, ponieważ podważałyby legalność działań prowadzonych przez Izrael w czasie wojny, a ponadto byłyby nieuprawnione, ponieważ Izrael ma niezależne sądownictwo, a armia stosuje się do zasad prawa międzynarodowego. Wcześniej organizacja Pro Publica zajmująca się niezależnym dziennikarstwem śledczym podała, że specjalny panel Departamentu Stanu (Israel Leahy Vetting Forum) rekomendował przed kilkoma miesiącami Blinkenowi, aby liczne izraelskie jednostki wojskowe i policyjne zostały pozbawione pomocy USA w związku z oskarżeniami o łamanie praw człowieka. Incydenty, które były podstawą do oskarżeń wobec tych jednostek, miały miejsce na Zachodnim Brzegu, i wydarzyły się w większości przypadków przed rozpoczęciem wojny Izraela z Hamasem. Izraelska armia zapewnia jednak, że batalion Necach Jehuda działa zgodnie z zasadami prawa międzynarodowego.

Reklama

Gazeta Wyborcza:„Pokoju musimy bronić także militarnie” „Niemieckie społeczeństwo będzie silne i odporne tylko wtedy, gdy będzie znać zbrodniczą przeszłość swojego kraju i będzie świadome, do czego prowadzi upadek demokracji mówi Anna Liihrmann, niemiecka ministra ds. europejskich w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”. BARTOSZ T. WIELINSKI: Od ponad dwóch lat trwa wojna w Ukrainie, od pół roku płonie Bliski Wschód. Co to oznacza dla Europy? ANNA LUHRMANN: To dla nas wielkie zagrożenie i wyzwanie. Faktycznie, przyszło nam żyć w nowej erze. Dorastałam w czasach, gdy powszechnie myślano, że pokój zapanował już na zawsze. A teraz musimy stawiać czoła naprawdę ekstremalnym wyzwaniom dla naszego bezpieczeństwa. Musimy odpowiadać mocno i zdecydowanie. I dlatego musimy razem jeszcze ściślej współpracować, by móc się obronić, by wzmocnić naszą odporność na wszelkie kryzysy. W zeszłym tygodniu byłam na Litwie, gdzie na stałe będzie stacjonowała cała brygada Bundeswehry. W ten sposób sygnalizujemy, że jesteśmy gotowi bronić każdego centymetra terytorium NATO. Traktujemy to zobowiązanie bardzo serio, w ramach zabezpieczenia wschodniej flanki NATO wysyłamy 5 tys. żołnierzy. Ściśle współpracujemy też, jeśli chodzi o wspieranie Ukrainy, by mogła się obronić przed agresją Rosji. Tu chodzi też o nasze bezpieczeństwo. Przekazaliśmy wsparcie wojskowe warte 30 miliardów euro, miliard euro na pomoc humanitarną i odbudowę infrastruktury. W Polsce coraz bardziej widoczny jest lęk, że wojna może się rozszerzyć. Że poza Ukrainą Putin może zaatakować też kraje NATO. Jak jest w Niemczech? - Ostatnio opublikowano sondaż, z którego wynika, że ponad połowa Niemców obawia się takiego scenariusza. Oznacza to, że Niemcy zdają sobie sprawę z zagrożenia, choć może nie w takim stopniu jak mieszkańcy krajów bałtyckich czy Polski. 24 lutego 2022 r., w dniu, gdy wybuchła wojna byłam akurat w Polsce, ruszyłam na granicę z Ukrainą. Tam obawę przed nadchodzącą wojną czuć było jeszcze bardziej. Ale przecież z granicy polsko-ukraińskiej do Berlina samochodem jedzie się zaledwie osiem godzin. To niedaleko.”

Onet.pl:„Izrael planuje kolejne ataki na Gazę. Jest komunikat wojska” „Szef sztabu izraelskiej armii, generał Herci Halewi zatwierdził w niedzielę plany dalszych działań militarnych w Strefie Gazy — poinformował rzecznik izraelskiej armii Daniel Hagari. Jak podał izraelski publiczny nadawca Kan, plany te zakładają także operacje w mieście Rafah przy granicy z Egiptem. Władze Izraela uważają, że operacja w Rafah jest konieczna, by całkowicie zniszczyć Hamas. Izraelska armia ocenia, że stacjonują tam cztery bataliony Hamasu. Uważa się również, że właśnie w Rafah ukrywają się przywódcy tej organizacji i tam są przetrzymywani zakładnicy uprowadzeni w październiku z Izraela. Jednocześnie w Rafah i jego okolicach schronił się ponad milion mieszkańców z północnych i środkowych terenów Strefy Gazy. Gdyby w nadgranicznym mieście doszło do znaczącej operacji militarnej, światowi przywódcy obawiają się zarówno ofiar wśród ludności cywilnej, jak i eskalacji konfliktu i otwartej wojny na Bliskim Wschodzie. Do tej pory w trwającej ponad sześć miesięcy wojnie w Gazie zginęły ponad 34 tys. Palestyńczyków, w większości kobiet i dzieci.”

Reklama

Piotr Gabryel: Do Rzeczy:„MON przyzna, że to był błąd?” „Minister obrony Niemiec, Boris Pistorius, publicznie przyznał, że zniesienie przez Niemcy poboru do wojska było błędem. Niezmiernie mnie ciekawi, co w tej samej sprawie sądzi minister obrony Polski, Władysław Kosiniak-Kamysz - szef PSL - partii, której politycy, do spółki z politykami Platformy, podczas wcześniejszego wspólnego sprawowania rządów, w 2009 r., pobór do wojska w Polsce formalnie zawiesili, a faktycznie znieśli. Bo że z całą pewnością nie uważa tamtej decyzji za błąd były minister obrony z PiS Mariusz Błaszczak - to wiadomo. W końcu stał na czele resortu obrony przez kilka lat, w tym przez niemal dwa lata po inwazji Rosji na Ukrainę, i nawet się nie zająknął, że pobór w jakiejś formie należałoby w Polsce - zważywszy na mocno zmienione okoliczności - przywrócić. Ani tym bardziej nie starał się do jego przywrócenia doprowadzić. A chyba minister obrony Błaszczak nie milczał w tej sprawie z powodów populistycznych, czyli ze strachu, że przyznanie przezeń, iż pobór w Polsce należy czym prędzej przywrócić, mogłoby jego partii uszczknąć poparcia wyborców - nieprawdaż? Tym bardziej że w straszeniu Rosją -jej imperialnymi zakusami, także względem Polski -niewielu politykom dawał się wyprzedzać. A zatem, czy obecny minister obrony Polski Władysław Kosiniak-Kamysz uważa, podobnie jak minister obrony Niemiec, że zawieszenie/zniesienie poboru było błędem i teraz należałoby go przywrócić, czy obstaje przy tym, że w 2009 r. rząd Platformy i PSL błędu nie popełnił i poboru przywracać nie potrzeba? Niemcy debatują dziś nad tym, jak sobie poradzić z podniesieniem jakości i liczebności Bundeswehry, w której służy dziś 181 tys. żołnierzy, czyli mniej więcej tyle, ile w siłach zbrojnych Polski, w których dysponujemy 175 tys. żołnierzy. A my - my w Polsce - na ten temat nie dyskutujemy, bo myśmy już po prostu zadekretowali, że nasza armia szybciutko - jakimś cudem - liczyć będzie 300 tys. żołnierzy, a najlepiej jeszcze więcej. A jakim cudem - to się zobaczy. A przecież - to w obecnej sytuacji pewne - rzecz rozbija się nie tylko o jakość i liczebność stałej armii, lecz także 0 jakość i liczebność armii rezerwowej, czyli tej składającej się z dobrze wyszkolonych 1 regularnie doszkalanych co najmniej grubych setek tysięcy, a jeszcze lepiej - kilku milionów polskich żołnierzy rezerwistów. Takich, których Finowie - naród znacznie od nas mniej liczny (Finów jest nieco ponad 5,5 mln, a nas prawie 38 mln) - już dziś mają w gotowości 900 tys.”

Marek Kozubal: Rzeczpospolita:„Wojsko zaraz po ukończeniu szkoły” „Armia zorganizuje zajęcia dla uczniów, namawia też absolwentów szkół do wakacyjnego szkolenia. To ucieczka przed przywróceniem poboru. W czerwcu ruszą szkolenia wojskowe dla absolwentów szkól. Nie będą obowiązkowe, ale organizowane dla ochotników. - Chciałbym zaprosić młodych ludzi po szkole ponadpodstawowej, zanim pójdą na studia czy do pracy, żeby przyszli na miesiąc przeszkolenia, żebyśmy mogli zaoferować im umiejętność, sprawność - powiedział minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz w Krakowie. Dodał, że lepiej pójść na takie przeszkolenie niż do pracy do kawiarni czy restauracji. W ten sposób armia chce przygotować rezerwy i liczy na to, że część młodych ludzi zdecyduje się na pozostanie w wojsku. Z informacji, które uzyskaliśmy w resorcie obrony wynika, że w rzeczywistości armia przygotowuje specjalną, wakacyjną edycję Dobrowolnej Zasadniczej Służby Wojskowej. Będzie ona skierowana do osób, które ukończyły szkoły średnie lub ponadpodstawowe. Program szkolenia ustalany jest ze Sztabem Generalnym WP. Zajęcia mają trwać 27 dni. Absolwent szkoły pozna zasady musztry, regulaminy wojskowe oraz nauczy się podstaw posługiwania się bronią. Za czas spędzony w koszarach uczestnicy dostaną uposażenie w wysokości najniższego uposażenia zasadniczego żołnierza zawodowego. Obecnie to 6 tys. zł brutto (ale osoby do 26 roku życia nie płacą podatków). Armia planuje zorganizować trzy turnusy szkoleniowe. Pierwsze zajęcia ruszą 10 czerwca i potrwają do 6 lipca (kolejne terminy: 15.07 - 10.08,19.08 - 14.09). Zajęcia zakończą się złożeniem przysięgi. Armia zaproponuje chętnym kontynuację szkolenia specjalistycznego, które można potrwać do 11 miesięcy, lub przeniesienie do rezerwy aktywnej.”

Reklama

Maciej Miłosz: Dziennik Gazeta Prawna:„Polska Jest też w alternatywnej ESSI” „Przystępujemy do European Sky Shield Initiative - zapowiedział w ubiegłym tygodniu premier Donald Tusk po spotkaniu z duńską premier Mette Frederiksen. Te słowa wywołały ostrą krytykę m.in. byłego ministra obrony Mariusza Błaszczaka i szefa Biura Bezpieczeństwa Jacka Siewiery, który wskazywał, że potrzebne jest zabezpieczenie interesów polskiego przemysłu zbrojeniowego. ESSI zainicjowały Niemcy. Główną korzyścią mają być wspólne zakupy, szkolenia, a być może kiedyś także integracja tych systemów, ale to obecnie wydaje się bardzo mało prawdopodobne. Inicjatywa dotycząca obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej w krótkim zasięgu promuje niemiecki system Iris-T. ESSI m.in. przez analityków Ośrodka Studiów Wschodnich wskazywana jest jako platforma do promowania przemysłu zbrojeniowego RFN. Na burzę medialną zareagował resort obrony. „Traktu jemy ESSI jako platformę współpracy, która powinna być elastyczna i umoż-liwiać realizację interesówwszystkich uczestniczących w niej partnerów. Jako taka może się przyczynić do wszechstronnego wzmocnienia obrony powietrznej i przeciwrakietowej Polski. Warto też zauważyć, że na obecnym etapie udział w inicjatywie nie generuje żadnych formalnych zobowiązań, stwarzając jednocześnie szansę na wymianę wiedzy i doświadczeń oraz dalszy rozwój inicjatywy na kolejne obszary współpracy dotyczące rozwoju zdolności obrony powietrznej i przeciwrakietowej” - napisało w komunikacie Minsterstwo Obrony Narodowej. SSI to niejedyna europejska inicjatywa dotycząca obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej w Europie. Od początku sceptyczni byli Francuzi. Paryż chce stawiać na własny przemysł zbrojeniowy, który należy do największych i najbardziej rozwiniętych na świecie. Jesienią 2022 r. chęć przystąpienia i list intencyjny do ESSI podpisało 14 krajów NATO, ale już rok później porozumienie podpisało tylko 10 krajów. Wypadła m.in. Wielka Brytania, która zainicjowała program DIAMOND (Delivering Integrated Air and Missile Operational Networked Defences). Spotkanie w tej kwestii odbyło się we wrześniu 2023 r. Oprócz Brytyjczyków brali w nim udział m.in. przedstawiciele Francji, Niemiec, Polski czy Danii. Ta inicjatywa ma na celu pogłębienie współpracy w zakresie tzw. interoperacyjności systemów, ale też zwiększenia zdolności wytwórczych europejskiego przemysłu. Ten projekt de facto jest konkurencyjny wobec ESSI, bo obrona w krótkim zasięgu miałaby się głównie opierać na rozwiązaniach brytyjskiego koncernu MBDA.Jak się okazuje, kilka tygodni temu, zupełnie bez rozgłosu i bez fanfar jak w przypadku ESSI, wiceminister obrony Paweł Bejda wydał zgodę na to, by polska strona podpisała list intencyjny i przystąpiła do tego forum. Z przemysłowego punktu widzenia takie rozwiązanie wydaje się wręcz bardziej korzystne, ponieważ w ra- mach programu „Narew” kupujemy od Brytyjczyków technologię, na której podstawie będziemy w stanie produkować pociski z rodziny CAMM w Polsce. Jeśli to rozwiązanie zyskałoby więcej europejskich klientów, polski przemysł obronny mógłby liczyć na dodatkowe zamówienia.”

Onet.pl: Kukułcze jajo Błaszczaka: „Te myśliwce nie pasują do polskiego lotnictwa” „Plany zakupu koreańskich FA-50 budziły zdziwienie już w momencie podpisania kontraktu. Eksperci i wojskowi przekonywali, że lepszym pomysłem jest dokupienie F-16.Nawet używanych. Okazuje się, że Mariusz Błaszczak podrzucił kukułcze jajo. O tym, że z FA-50 będą problemy, wiadomo było w zasadzie od razu. Podstawowy powód jest prosty. Mimo zaklęć MON z czasów PiS koreańskie maszyny po prostu nie są w stanie zastąpić F-16. Mogą być jedynie jego być ich uzupełnieniem. Takiego uzupełnienia szukali Amerykanie. Rozważali pozyskanie taniego samolotu myśliwskiego, który mógłby zastąpić F-16 w najprostszych zadaniach: air policing (patrolowanie przestrzeni powietrznej) wewnątrz kraju czy na drugorzędnych kierunkach oraz atakowania słabo chronionych celów – tam, gdzie wykorzystywanie drogich i kosztownych w utrzymaniu maszyn byłoby przesadą. FA-50PL spełnia te kryteria. Tyle że USA mają mnóstwo wielozadaniowych samolotów i faktycznie nie zawsze i nie wszędzie potrzebują maszyn o topowych zdolnościach. Państwa wielkości Polski raczej nie mają takiego komfortu. Wolą dołożyć i zamiast lekkich myśliwców mieć samoloty wielozadaniowe z prawdziwego zdarzenia – pokroju F-16, francuskiego Rafale czy Eurofighter. Bo takie samoloty zapewnią pełen wachlarz możliwości. Dobrym przykładem jest tu sama Korea Południowa. Zamówiła ona 60 sztuk FA-50, aby zastąpić nimi przeciwpartyzanckie samoloty A-37 Dragonfly i wiekowe F-5 Tiger II. Pierwsze zastąpiono w całości. Drugich pozostało w linii około 200, a Korea zdecydowała, że wymiana ich na FA-50 jest nieopłacalna i lepiej poczekać na nową konstrukcję o lepszych parametrach. Ich FA-50 zostały przebudowane z wersji treningowej i służą obecnie jako maszyny, które mają podtrzymać zdolności bojowe pilotów. Teraz okazuje się, że umowa pisana na kolanie spowodowała, że przez trzy miesiące samoloty były uziemione. Najpierw portal Defence24 poinformował w lutym, że dokumentacja techniczna dotycząca FA-50 wymaga uzupełnienia, by sprostać wymaganiom polskiego prawa, mimo że minęło półtora roku od podpisania umowy. Potem MON oświadczył, że nie doszacowało kosztów zakupów sprzętu pomocniczego i dostosowania infrastruktury. Okazało się także, że sprzęt był zamawiany bez strategicznych analiz i konsultacji z wojskowymi. Znów armia otrzymała sprzęt, którego nie chciała i nie oczekiwała.. Winę za to ponosi poprzednie kierownictwo MON, które nie zadbało, aby do Polski dotarł pełnowartościowy sprzęt. Szkolna wersja koreańskiego produktu znana jest już w Polsce, prawie dekadę temu T-50 brał udział w przetargu na samolot szkolno-treningowy dla polskich Sił Powietrznych. Wówczas przegrał postępowanie, a główną przyczyną była zbyt wysoka cena. Lockheed Martin UK, który oferował koreański produkt, życzył sobie 1,803 mld zł. Rząd planował wydać 1,2 mld zł. Rząd PO-PSL zdecydował się na zakup tańszych włoskich M-346. Był to duży błąd. Włosi nie wywiązywali się z umowy, program łapał kolejne opóźnienia, a serwis kupionych maszyn pozostawia nadal wiele do życzenia. T-50 miał wówczas wielu zwolenników w Siłach Powietrznych i wśród specjalistów. Podkreślano, że konstrukcja w znacznej mierze jest oparta o F-16, więc zachodzi bardzo duża wymienność części, co z kolei przełożyłoby się na niższe koszty obsługi w całym cyklu życia. Gdyby przed laty wybrany został T-50, dziś niemal każdy przyklasnąłby przy wyborze wersji szkolno-bojowej, a potem bojowej. Jest to bowiem świetny, lekki samolot, choć nie może się równać do F-16.”

Reklama

Onet.pl: „Rosja jest skazana na klęskę”. Chiński ekspert podaje powody” „Prof. Feng Yujun, chiński specjalista ds. Rosji, przedstawił nieoczywistą, ale solidnie uargumentowaną prognozę dla wojny Władimira Putina w Ukrainie. Profesor Uniwersytetu Pekińskiego ostudził też nastroje w kwestii przyszłości stosunków Pekinu z Moskwą, podkreślając, że oba narody mają rozbieżne wizje przyszłości spraw globalnych. Feng przedstawił cztery główne czynniki, które jego zdaniem „uczynią ostateczną klęskę Rosji nieuniknioną”. Na pierwszym miejscu znajduje się „poziom oporu i jedności narodowej pokazany przez Ukraińców, który do tej pory był niezwykły”. Drugim czynnikiem jest międzynarodowe poparcie dla Kijowa, które według naukowca „pozostaje szerokie”, choć przyznał, że administracja prezydenta Wołodymyra Zełenskiego uważa je za niewystarczające. Trzecim czynnikiem jest „natura współczesnej wojny”. Feng opisał ją jako połączenie „potęgi przemysłowej oraz systemów dowodzenia, kontroli, komunikacji i wywiadu”. Rosyjska machina wojenna jest tutaj w niekorzystnej sytuacj — powiedział Feng — ponieważ kraj nigdy w pełni nie podniósł się po „dramatycznej deindustrializacji”, która nastąpiła po upadku Związku Radzieckiego. Czwartym krytycznym deficytem Rosji jest brak informacji wśród kremlowskich decydentów na najwyższych szczeblach. Uwięzieni w „kokonie informacyjnym” Putin i jego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego nie mają dostępu do dokładnych danych wywiadowczych, co ogranicza ich zdolność do unikania i naprawiania błędów. Feng skontrastował to z „bardziej elastycznym i skutecznym” rządem Ukrainy.”

Gazeta.pl: „Kolejna Awdijiwka. Rosjanie się zawzięli. Bombardują na potęgę” „W najbliższych tygodniach Rosja chce zdobyć Czasiw Jar na wschodzie Ukrainy. Wojsko okupanta prowadzi ostatnio intensywne bombardowanie miasta. „Jest to skoordynowane bombardowanie z powietrza i taktyka powtórzona z kampanii w Awdijiwce” - zauważyło brytyjskie ministerstwo obrony.(…) „14 kwietnia 2024 r. ukraiński głównodowodzący generał Ołeksandr Syrski oświadczył, że siły rosyjskie zamierzają zająć Czasiw Jar we wschodniej Ukrainie do 9 maja 2024 r., czyli do dnia rosyjskich obchodów Dnia Zwycięstwa. Syrski stwierdził, że Czasiw Jar jest wstępnym krokiem w kierunku większego miasta Kramatorsk” - podano w komunikacie opublikowanym w serwisie X. Jak dodano, „18 kwietnia dowódca ukraińskiego Zgrupowania Operacyjno-Strategicznego, Chortyca zauważył, że rosyjskie siły powietrzne zrzucają 20-30 sztuk amunicji dziennie. Prawdopodobnie są one zrzucane przez rosyjskie samoloty Su-25 operujące blisko linii kontaktu i Su-34 działające z dystansu przy użyciu bomb szybujących”. Zdaniem brytyjskiego ministerstwa „jest to skoordynowane bombardowanie z powietrza i taktyka powtórzona z kampanii w Awdijiwce”. Jednocześnie zwrócono uwagę, że Czasiw Jar jest silnie bronione i położone na wymagającym, wysokim terenie. „Rosyjskie siły lądowe poczyniły jedynie powolne postępy na tym obszarze” - czytamy w komunikacie ministerstwa. Z kolei Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej w publikacji z 21 kwietnia przekazało, że „odparto dwa kontrataki formacji 93. brygady zmechanizowanej Sił Zbrojnych Ukrainy w rejonie miasta Czasiw Jar”. Rosyjskie ministerstwo poinformowało również, że przejęło kontrolę nad wioską Bogdanówka, która znajduje się zaledwie trzy kilometry na północny wschód od Czasiw Jaru. Ukraińskie siły zbrojne informowały na początku kwietnia, że sytuacja wokół miasta jest „trudna i napięta”, a Rosja prowadzi w tym rejonie ciągły ostrzał - przekazał dziennik „The Moscow Times”.”

Reklama

Zobacz również

WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS
Reklama
Reklama