- Przegląd prasy
- Wiadomości
Poniedziałkowy przegląd mediów; Polityka siły; Najgorszy zakup polskiej armii
Codzienny przegląd mediów sektora bezpieczeństwa i obronności.

Dominika Maciejasz: Gazeta Wyborcza: „Chiny: jak Pekin odbiera wybory prezydenckie w USA. „wybór między dżumą a cholerą” „Chińczycy lubią Donalda Trumpa, bo jest showmanem. Kamala Harris to clla nich człowiek w cieniu, do tego opowiada się za Tajwanem. Jednak dla Pekinu ważniejsze od tego, kto będzie władał Białym Domem jest to,jak Amerykanie poradzą sobie z konfliktem na Bliskim Wschodzie i na ile zdrenuje on ich armię. Wybór między Trumpem a Harris z perspektywy Chin to jakby wybierać między dżumą, a cholerą - mówi Leszek Ślazyk, autor błoga Chiny24. Z perspektywy 26-letniego Zhen-ga Li z Szanghaju wygląda to tak:Wygrana Donalda Trumpa to opcja zła. Harris? Jeszcze gorsza. Ona nie cieszy się szacunkiem wśród Chińczyków, bo nie błyszczy, nie jest showmanką, nie jest żoną stanu. Robert Hormats, były podsekretarz stanu ds. wzrostu gospodarczego, energii i środowiska: - Bez względu na kandydata, Chiny chcą zademonstrować światu, że ich system jest dużo bardziej stabilny i przewidywalny niż nasz, demokratyczny, i wybory są do tego doskonałym pretekstem. We wrześniowej debacie Harris-Trump temat relacji amerykańsko-chińskich został ledwo napomknięty. Wspomniano o chipach, ale już kwestie rosnących napięć na Morzu Południowochińskim, Tajwanie, zacieśniających się więziach Państwa Środka z Rosją w ogólne pominięto. Gdyby jednak zebrać wypowiedzi Harris i Trumpa na temat Azji i Chin, można z nich wyłuskać pewne kierunki działania. Harris w przemówieniu na Konwencji Narodowej Demokratów w sierpniu powiedziała, że USA, a nie Chiny, „wygrywają rywalizację w XXI wieku”. To zdanie powtórzyła podczas debaty. Wszystkie jej wypowiedzi dotyczące Pekinu są raczej ostrożne. Kandydatka Demokratów mówi o „utrzymywaniu otwartych linii komunikacyjnych”, „nieszukaniu konfliktu”, ale uczciwej rywalizacji, czy wreszcie o poprawie stosunków i zmniejszaniu ryzyka gospodarczego w wymianie handlowej obu państw. Odważnie sza jest w kwestii autonomii Tajwanu. Podczas wizyty w bazie morskiej Yokosuka w Japonii we wrześniu 2022 r. powiedziała, że USA sprzeciwiają się „jakiejkolwiek jednostronnej zmianie status quo”. - Będziemy nadal wspierać samoobronę Tajwanu zgodnie z naszą długoletnią polityką - zadeklarowała.”
Piotr Gontarczyk: Do Rzeczy: „Najgorszy zakup polskiej armii” „Kupujemy 96 amerykańskich apache’ow za ponad 10 mld dol. To ponoć najlepsze śmigłowce bojowe na świecie. Potrzebne Polsce jak rybie ręcznik. Stare porzekadło mówi, że generałowie zwykle przygotowują nas do poprzedniej wojny, a na jego zasadność można podać wiele przykładów. W 1940 r. silna przecież Francja przegrała wojnę z Niemcami przez słabą organizację armii, złe koncepcje jej użycia i nieadekwatne uzbrojenie. Elity Paryża nie wyszły jeszcze z okopów wielkiej wojny i umysłowo utknęły na Linii Maginota. „Historia magistra vitae est”, więc Polska winna odrabiać lekcje historii na bieżąco. Takie jak tę pt. „Wojna na Ukrainie”.
Na Ukrainie jest też drugi wielki przegrany. To śmigłowce wszelkich typów. Ukraińskie zostały już chyba zniszczone przy niepowetowanych stratach pilotów, kadry oficerskiej i żołnierzy sił specjalnych. Ponadto każdy już wie, że polskie pioruny i inne proste środki przeciwlotnicze (a nawet przeciwpancerne) zestrzeliwują najnowsze rosyjskie śmigłowce bojowe. Rosja bez widocznych sukcesów straciła ok. 30 proc. posiadanych śmigłowców wartych grubo ponad 1 mld dol. Znakomitą decyzją Polski była rezygnacja z nikomu niepotrzebnych Caracali. Ale teraz Apache’e to opcja dużo gorsza. Niebywale droga od początku, trudna do udźwignięcia od strony technologicznej, kosztów zaplecza i utrzymania zdolności bojowej. Dodatkowo po jej realizacji (o wojnie nie ma co mówić) ze względu na zakup od monopolisty będzie tylko przecieranie oczu, jak to wszystko było od początku niedoszacowane przy okazji konieczności zakupu żarówki, bezpiecznika czy łańcucha… Entuzjaści Apache«ów wskazują na ich niezwykłą ponoć skuteczność na polu walki. Ale na którym? Saddama Husajna czy ściganie po górach afgańskich mudżahedinów to dziś książki o historii, a nie choćby wskazówka, jak ten sprzęt sprawdzi się w wojnie z Rosją. Tu i przeciwnik jest inny, i inna jest epoka.”
Gazeta Polska Codziennie:„Putin otrzymał wsparcie z KRLD” „Ukraiński dziennik „Kyiv Independent” poinformował, że na teren Federacji Rosyjskiej przetransportowano ponad 10 tys. północnokoreańskich żołnierzy, którzy wkrótce mają trafić na Ukrainę. Dziennikarze zastrzegli jednak, że nie wiadomo, jakiego rodzaju żołnierze trafili do Rosji, ani w jaki sposób będą wspomagać armię agresora. Portal Ukraińska Prawda spekuluje, że „specjalny batalion Buriatów”, składający się z obywateli Korei Północnej, może zostać skierowany do wykonywania zadań bojowych w obwodzie kurskim, gdzie operują wojska ukraińskie. Ustalenia dziennikarzy potwierdził szef wywiadu wojskowego Ukrainy gen. Kyryło Sudanów. - Pierwszy kontyngent, liczący 2,6 tys. żołnierzy, zostanie wysłany do obwodu kurslciego, gdzie ukraińskie wojska utrzymują od kilku tygodni zdobycze terytorialne. Pozostaje niejasne, dokąd udadzą się pozostałe oddziały - poinformował Budanow. - Północnokore-ańscy żołnierze będą gotowi do walki od 1 listopada br. Oddziały będą korzystać z rosyjskiego sprzętu i amunicji - dodał wojskowy.”
Paweł Lisicki: Do Rzeczy:„Uderzymy w Petersburg?” „Kilka miesięcy temu tygodnik „Do Rzeczy” opublikował okładkę zatytułowaną „Generałowie idą na wojnę”. W tekście pokazaliśmy różne osobliwe wypowiedzi polskich wojskowych (i byłych wojskowych) na temat wojny na Ukrainie. Swego rodzaju zwycięzcą w tym konkursie na autora najbardziej buńczucznej deklaracji był wówczas gen. Waldemar Skrzypczak opowiadający 0 tym, że w przypadku konfliktu Rosja - NATO Polska zajmie Królewiec. Generał uważał, że odstrasza Rosję. „Wypowiedzi naszych polityków odbieram jako strachliwe, a przez to strachem zaraża się Polaków. Czas przestać. Niech Rosjanie wiedzą, że jeśli stworzą zagrożenie militarne, to my zajmiemy Królewiec. To jest logiczne i konieczne” - bronił się wówczas były wojskowy. Najwyraźniej zajęcie Królewca to za mało, żeby odstraszyć Moskwę, dlatego w zeszłym tygodniu inny wojskowy, gen. Rajmund Andrzejczak, były szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, poszedł w Wilnie jeszcze dalej. „Jeśli zaatakują choćby centymetr litewskiego terytorium, to odpowiedź nadejdzie natychmiast. Nie pierwszego dnia, ale w pierwszej minucie. Uderzymy we wszystkie strategiczne cele w promieniu 300 km. Zaatakujemy bezpośrednio Petersburg” - powiedział wojskowy. Później nieco się od tej wypowiedzi zdystansował, twierdząc, że została wyrwana z kontekstu, chociaż mówił o tym tak niejasno i dwuznacznie, jakby swoją tezę podtrzymywał. Według niego należy stosować język jasno deklarujący, że w razie rosyjskiego ataku nasze siły zbrojne są po to, żeby zniszczyć ważne cele przeciwnika. Szczerze mówiąc, podobne deklaracje uważam za szkodliwe i nieodpowiedzialne.”
Roman Kuźniar: Rzeczpospolita:„Nowa wersja polityki siły” „W ostatnich latach mówiono o kryzysie liberalnego porządku międzynarodowego, przynajmniej jego globalnych ambicji. Rok 2024 będzie jednak uznany za jego definitywny kres. Liberalny porządek cofnął się niemal do punktu wyjścia, czyli tradycyjnego Zachodu poszerzonego nieco o kraje postkomunistyczne, które przystąpiły do NATO i UE. Kiedy mówimy o liberalnym porządku, mamy na myśli tę fazę ewolucji życia międzynarodowego, do której wprowadzeniem były wydarzenia 1989 r., czyli przede wszystkim zwycięstwo Solidarności i obalenie komunizmu w naszym kraju. Był to początek, jak wtedy wierzono, globalnego rozprzestrzeniania się modelu rozwoju będącego połączeniem liberalnej demokracji i otwartej gospodarki rynkowej. Już od około dziesięciu lat byliśmy jednak świadkami kryzysu naszego modelu rozwoju, słabnięcia Zachodu oraz kontrakcji jego przeciwników z Chinami i Rosją na czele. Jeśli dziś możemy powiedzieć, że to już koniec globalnych ambicji liberalnego porządku, to ze względu na dwie wojny. Jeśli chodzi o pierwszą z nich, to wprawdzie nadzieje Putina na szybki podbój Ukrainy się nie ziściły ale sytuacja na froncie nie jest korzystna dla Kijowa. Nawet jeśli uznamy, że Ukraińcy wspomagani przez Zachód sprzętem i amunicją powstrzymają Rosjan na Dnieprze, globalnie ważniejsze jest co innego. Oto 22 października WładimirPutin będzie w Kazaniu gospodarzem spotkania na szczycie grupy BRICS i to z udziałem sekretarza generalnego ONZ. Przywódcom krajów grupy i Antóniowi Guterreso nie przeszkadza ani gospodarz szczytu, który jest zbrodniarzem wojennym, ani kraj, który prowadzi brutalną agresywną wojnę przeciwko innemu członkowi ONZ. Jest to z ich strony manifestacja pogardy dla fundamentalnych zasad prawa, o moralności międzynarodowej nie wspomnę, bo oni jej nie rozumieją. Drugą ze wspomnianych wojen jest ta prowadzona przez Izrael przeciwko jego sąsiadom na Bliskim Wschodzie. Chodzi o demonstracyjne naruszanie pewnych ograniczeń w prowadzeniu działań wojennych (przypomnijmy, jedynie w Gazie zginęło w ostatnim roku ok. 16 tys. dzieci). Jednocześnie USA de facto dały Netanjahu carte blanche, dostarczając każdej broni w ilości i rodzaju, których ten zażąda.”
WIDEO: Ile czołgów zostało Rosji? | Putin bez nowego lotnictwa | Defence24Week #133