Polityka obronna
Poncyljusz: Znaki zapytania wokół Abramsa [OPINIA]
14 lipca 2021 r. opinia publiczna dowiedziała się z ust wicepremiera ds. bezpieczeństwa Jarosława Kaczyńskiego, że Polska ma zamiar zakupić 250 czołgów Abrams M1A2 SEPv3 za kwotę 23,3 mld zł wraz pakietem logistycznym i szkoleniowym. Podstawowym problemem przy zakupie amerykańskiego czołgu jest brak jakiekolwiek przejrzystości w dokonaniu takiego, a nie innego wyboru. Bez żadnych założeń techniczno-taktycznych. Bez żadnych porównań z innymi produktami. Bez żadnego postępowania przetargowego czy choćby konkursu ofert. To wygląda jakby ten czołg został „uszyty” na wymiar dla polskiej armii, choć wiemy, że tak nie jest – pisze Paweł Poncyljusz, poseł Koalicji Obywatelskiej, członek Sejmowej Komisji Obrony Narodowej.
Nie wiemy czego oczekiwało polskie wojsko od takiego czołgu, tym bardziej, że przy okazji corocznych wymian prezesów PGZ oraz konferencji w ramach targów zbrojeniowych MSPO w Kielcach mówiono o programie czołgu nowej generacji kpt Wilk. Nagle już nie jest nam potrzebny nowy czołg, który mieliśmy tworzyć z zagranicznymi partnerami. W zamian mamy czołg bez polskiego udziału, przywieziony jako gotowy produkt i to za wcale niemałe pieniądze (ok 90 mln zł za sztukę). Nie ma żadnych informacji na temat analizy kosztów eksploatacji sprzętu w przeciągu co najmniej najbliższych dziesięciu lat życia. Nikt nie obalił tezy, że jest to czołg, który spala tyle paliwa jak żaden inny.
Ministrowie Obrony w rządzie PiS przyzwyczaili nas od 2015 r., że postępowania przetargowe nie są potrzebne i tylko ograniczają możliwość realizowania swoich interesów politycznych i biznesowych. Politycy PiS krzyczeli o transparentności zakupów sprzętu wojskowego tylko wtedy, kiedy była to wygodna pałka na konkurentów politycznych (wtedy rządzących), a teraz to przecież wiadomo, że wszystko kupuje się w duchu budowania bezpieczeństwa państwa i każde pytanie o procedury zakupowe to zamach na polską Rację Stanu i na pewno jest elementem wojny hybrydowej inspirowane wiadomo przez kogo…
Warto przy tym przypomnieć, że każdy sprzęt dostarczany przez polski przemysł przechodzi wieloletnie badania państwowe, gdzie robi się wszystko aby potencjalnemu oferentowi pokazać, że nic nie znaczy i polska armia robi mu łaskę, że w ogóle z nim rozmawia. Oczywiście mamy wyjątek w postaci karabinka MSBS Grot, którego zakup 50 tysięcy sztuk podpisano na etapie wersji A0, która została całkowicie wycofana z WOT, wersja A1 uznawana przez jako niezbyt udana i dopiero wersja A3 ma spełnić oczekiwania użytkowników. W tym przypadku oczekiwania polityczne nie przeszkodziły podpisaniu wiążącej umowy przez MON na zakup sprzętu daleko odbiegającego od deklaracji producenta i produktów dostępnych na rynku za porównywalną cenę. Po drugiej stronie toru przeszkód dla polskich produktów, jest badanie wieży bezzałogowej ZSSW30. Mijają już 4 lata, a komisja nie podpisała protokołu z pozytywnego zakończenia badań, nie mówiąc już o podpisaniu umowy na zakup choćby pierwszych kilkudziesięciu egzemplarzy na Rosomaki, które od kilku lat stoją na placach w Siemianowicach i Gliwicach w oczekiwaniu na polskie wieże od konsorcjum HSW, które jest odpowiedzialne za cały projekt B+R. W odróżnieniu od tego sprzęt kupowany z zagranicy jak systemy rakietowe, samoloty, drony czy czołgi nie przechodzą żadnych badań, nie sprawdza się sprzętu pod kątem oczekiwań armii. Wszystko kupuje się „z półki”, płaci każdą cenę, której żąda producent i nie zawraca sobie głowy offsetem czy polonizacją.
Brak offsetu jest drugim grzechem ciężkim zakupu amerykańskich czołgów. Takie decyzje w obliczu doprowadzonej, przez rządzących z PiS, na skraj upadłości państwowej zbrojeniówki można tłumaczyć tylko ignorancją i głupotą lub wielkim ciśnieniem kupienia czegokolwiek co będzie dobrze wyglądać na konferencjach ministra Błaszczaka, piknikach wojskowych oraz defiladach z okazji 15 sierpnia czy 11 listopada. Nasz przemysł (nie tylko państwowy) nie ma szans zwiększać swoich kompetencji, aby w przyszłości pokusić się o własne opracowania sprzętu wojskowego nawiązującego poziomem technologicznym do tego co robi świat. To pokazuje, że opowieści premiera Morawieckiego o tym, że Polska nie może być tanią montownią dla koncernów międzynarodowych, były tylko figurą retoryczną na potrzeby politycznego PR i nikt w rządzie Zjednoczonej Prawicy nie traktował ich poważnie. Oczywiście trzeba mieć świadomość, że państwowa zbrojeniówka nie jest wdzięcznym adresem do lokowania programów offsetowych ponieważ brak tam często zespołów inżynierskich czekających na zastrzyk nowoczesnych technologii aby mogli dzięki nim pokazać swój potencjał i przenieść się do wyższej klasy kompetencji. Często programy offsetowe potykają się na braku nowoczesnych maszyn, oprogramowania i sprzętu badawczo-diagnostycznego, odpowiednio przygotowanych pomieszczeń i hal, nie mówiąc o dobrej organizacji pracy i kontroli jakości. Po drugie brak offsetu nie daje nawet szans na zastrzyk realnej gotówki dla zakładów, aby unowocześniły swoje zdolności produkcyjne, co wiąże się z problemem ofert cenowych za swoje wyroby i usługi. Nie jest tajemnicą, że przez to, że państwowe zakłady oferują MON swoje wyroby dużo drożej niż można kupić porównywalny jakościowo sprzęt na rynku międzynarodowym. Te wysokie koszty produkcji wynikają z przestarzałego parku maszynowego, nieefektywnej struktury organizacyjnej zakładów, której na pewno nie naprawią nominaci z legitymacjami partyjnymi bez żadnego doświadczenia w zakładach produkcyjnych. Trzecim zagadnieniem jest zmarnowanie szansy tego aby polskie zakłady, które dzięki offsetowi mogłyby wejść, choćby za kilka lat, po spełnieniu wyśrubowanych standardów produkcji, do tzw. łańcucha poddostawców międzynarodowego koncernu i dzięki temu zapewnić sobie stabilny portfel zamówień, niezależnie od tego czy MON będzie miał pieniądze na zakupy. Obecnie praktyka pokazuje, że podpisuje się umowy zakupów (wraz z natychmiastowymi zaliczkami) lub programy B+R z zakładami, które mają problemy finansowe i przestają realizować swoje bieżące zobowiązania finansowe (podatki, ZUS, kooperanci), a bywa, że zaczyna brakować pieniędzy na pensje. Zazwyczaj taka walizka pieniędzy pozwala na opanowanie kryzysu i groźby strajków załogi, ale oczywiście są to rozwiązania doraźne i wymagają takich operacji w cyklu półtora lub dwuletnim.
Czytaj też: Wybrano zestawy do transportu polskich Abramsów
Kolejnym zagadnieniem, jest kwestia wprowadzenia kolejnego typu czołgu na wyposażenie polskiej armii. Polska nie jest tak wielkim krajem jak Stany Zjednoczone, prowadzącym działania militarne w wielu zakątkach świata. Obok czołgów rodziny T-72 i dwóch typów Leopardów A4/2PL i A5 polska armia ma zyskać całkowicie nowy typ sprzętu pancernego. Po tylu latach prac nad spolonizowaniem Leoparda przez WZMot i Bumar Łabędy, gdzie poniesiono poważne koszty szkoleń, popełnianych błędów, konsultacji z niemieckim partnerem, będzie trzeba szkolić innych techników i inżynierów do tego aby utrzymywali w gotowości amerykański sprzęt. Oczywiście możemy przyjąć, że wszystko zrobią za nas Amerykanie ale każą sobie słono zapłacić za każdą godzinę pracy, nie mówiąc już o prawdopodobnym koszcie każdej części zamiennej przywiezionej zza oceanu. Mamy już przykład eksploatacji samolotów F16, które w sporej części są uziemione, bo nie ma pieniędzy na brakujące części i konieczne przeglądy w związku z resursami użytkowania. Warto również zauważyć, że pieniądze przeznaczone na zakup czołgów Abrams muszą wpłynąć na tempo rozpoczętej modernizacji czołgów T-72 i PT-91, która akurat ma swoje zalety jeśli chodzi o zwiększenie poziomu technologicznego polskiego przemysłu, które w niedalekiej przyszłości mogłoby być wykorzystane przy innych programach pancernych w Polsce. Mam tu na myśli m.in. system kierowania ogniem, cyfrową łączność czy głowice optoelektroniczne dzięki czemu polskie czołgi mają szansę na „oczy i zęby”, które nie będą zależeć od kaprysu zagranicznego dostawcy, ale będą całkowicie krajowym produktem dostępnym bez większych ograniczeń nawet w czasie działań bojowych. Naturalnym odruchem osób odpowiedzianym za remonty i zakupy uzbrojenia w polskim wojsku będzie ograniczenie wydatków na wojska pancerne przyjmując, że i tak kupiono im najnowocześniejszy sprzęt, więc teraz trzeba zadbać o inne rodzaje wojsk, choćby Wojska Specjalne, które czekają na śmigłowce czy Marynarka Wojenna w stanie głębokiej zapaści czekająca na jakikolwiek nowy sprzęt. Tak potężny zakup sprzętu pancernego musi spowolnić modernizację Leo i T-72 nie mówiąc już o KTO Rosomak z ZSSW 30 czy program NBWP BORSUK. Polską Racją Stanu jest podejmować takie decyzje zakupowe, które dają szansę dla rozwoju własnych technologii, czego zakup Abramsa (przynajmniej w oparciu o obecne informacje płynące z MON) jest całkowitym zaprzeczeniem.
Kolejną kwestią, której nie można ignorować to jak będzie wyglądać czołg IV generacji i czy Polska chce i ma szansę na uczestnictwo w wielonarodowym programie stworzenia, tak naprawdę, nowego typu sprzętu pancernego. Dlaczego będzie to nowy typ? Bo to co pokazało KMW razem z Nexter’em na Eurosatory w 2018 to tylko połączenie znanych już rozwiązań z Leo i Leclerc’a, a nie żadna nowa generacja czołgu. Konflikty w Syrii czy Nagórnym-Karabachu pokazują, że dotychczasowe konstrukcje są całkowicie bezbronne wobec amunicji krążącej gdzie pocisk za 10 tys. dolarów może skutecznie unieszkodliwić czołg za 20 mln dolarów. Wszystko wskazuje, że świat pójdzie w kierunku sterowanych zdalnie lub wręcz autonomicznych pojazdów z dużymi możliwościami bojowymi. Jest tylko pytanie jaki będzie docelowy napęd takich pojazdów? Elektryczny czy hybrydowy z udziałem wodoru? Nowe typy napędów będą problemem dla pocisków naprowadzanych przez sygnaturę akustyczna i termiczną. Wiem, że dziś to wszystko brzmi jak science-fiction, ale drony też wydawały się abstrakcją 20 lat temu. Czy Polska kupując produkt z półki, nie mając żadnych deklaracji dla polskiego przemysłu o możliwości udziału produkcyjnego w łańcuchu kooperantów, będzie miała szansę na uczestnictwo w tworzeniu i produkcji kolejnej generacji czołgów? Nie ma takiej możliwości i z powodu technologii produkcyjnych jak i zasobów inżynierów i techników.
Na koniec pozostaje kwestia rozmieszczenia nowo zakupionych czołgów. Przypominam, że od 2018 r. w ramach tworzenia 18 Dywizji Zmechanizowanej zlokalizowanej na wschód od Wisły zaczęto przesuwać z zachodniej Polski część czołgów Leopard A5 i A4, które miały być wzmocnieniem dla dotychczasowego parku czołgów z rodziny T-72. Przecież wraz z przesunięciem tego sprzętu trzeba było zbudować nowe zaplecze logistyczne i szkoleniowe w innej części kraju. Nie wyobrażam sobie, żeby w ramach oszczędności czołgiści z Wesołej mieli szkolić się w Żaganiu. Jednocześnie część czołgów T-72 została przesunięta do 11 Dywizji Kawalerii Pancernej, co oznacza również zapewnienie zaplecza logistycznego do tej starej generacji czołgów tam gdzie były już tylko Leopardy! Teraz dowiadujemy się, że 18 Dywizja Zmechanizowana otrzyma trzeci typ czołgów! Przecież to oznacza, że trzeba będzie tworzyć kolejne zasoby osobowe dedykowane amerykańskiemu sprzętowi. To są kolejne koszty powielające obecne zasoby. Nic nie słychać o tym aby konkretne Dywizje czy Brygady miały być wyposażone w jednakowe czołgi. To może oznaczać, że po raz kolejny, że wśród polityków w MON, słowo wyprzedza myśl, albo chodzi jedynie o efekt marketingowy, ….a potem „się zobaczy” i „jakoś to będzie”. Istnieje jeszcze możliwość, że po raz kolejny Leopardy zostaną cofnięte do 11 DKPanc., a stamtąd wrócą postsowieckie czołgi, ale to jeszcze bardziej obnaży bezsens wcześniejszych decyzji MON. Takie roszady nie mają zbyt wiele wspólnego z planowaniem i dostosowaniem zasobów do możliwości. Jak ma walczyć dywizja dysponując tak różnymi typami czołgów wymagającymi odrębnego zaplecza części zamiennych i kadry technicznej do utrzymania sprzętu w gotowości w trakcie pokoju jak i w czasie konflikt?. Nikt z oficjeli politycznych i wojskowych nie zająknął się słowem jak będzie zorganizowana dywizja z trzema typami czołgów. Ile czołgów mogłaby mieć Polska za te pieniądze, które zostały zmarnowane na dotychczasowych chaotycznych działaniach wewnątrz armii z tytułu relokacji sprzętu pancernego?
Kolejna kwestia rozlokowania sprzętu pancernego z perspektywy taktyki walki, która nakazuje, aby nie wystawiać na pierwszą linię obrony najlepszego sprzętu, a za taki należy uznać czołg Abrams pośród sprzętu pancernego w dyspozycji Sił Zbrojnych RP. Każdy kto choćby grał w gry strategiczne wie, że pierwsza linia obrony czy ataku ponosi najpoważniejsze straty w sprzęcie czy ludziach. Dlaczego Abramsy idą na wschód, kiedy wiadomo, że nie będzie ich czym osłonić choćby z powietrza? Ten fakt wskazuje, że wszystko jest osadzone na pijarowskiej zagrywce, bo jak rządzący zdecydowali o nowej dywizji, to trzeba ją wyposażyć w najnowszy sprzęt, O takim sprzecie trudno nawet pomarzyć wojskowym choćby w 16 Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej, która również w trakcie konfliktu będzie również pierwszą linią obrony. Nie ma niczego gorszego jak wskazanie przez władzę „równiejszych” w Siłach Zbrojnych RP! A może odpowiedzią na zagadkę - dlaczego Wesoła? jest fakt, że to blisko Warszawy i łatwo będzie organizować tu wizyty wojskowych VIPów wraz z pokazami jaka polska armia jest nowoczesna i gotowa do boju.
Pozostaje jeszcze sprawa zasobów kadrowych. Już obecnie duża część czołgów nie miałaby szans na wyjazd bojowy z garnizonów z powodu braku pełnej obsady czołgu. Co mówić o rezerwowym składzie załogi gdyby, w wyniku działań bojowych, pierwotna załoga byłaby już niekompletna. Jak ma wyglądać system rekrutacji do nowych czołgów. Czy będzie to werbunek do Abramsów całkowicie nowej kadry czy kanibalizacja i przesuwanie dotychczasowych zasobów z innych jednostek co spowoduje tylko pogłębienie kłopotów z pełnymi załogami czołgów?
Cała operacja z zakupem wygląda na dość powierzchowną operację, gdzie część dobrze zorientowanych osób cywilnych i wojskowych od dawna planowało zakup czołgów Abrams tylko wszystko prowadzono w ukryciu, bez zdefiniowania żadnych wymagań, zorganizowania przetargów czy konsultacji. Może dlatego w maju 2021 r. zmieniono decyzję Ministra Obrony, dzięki której Dowódca Generalny RSZ mógł wystąpić w ramach pilnej potrzeby operacyjnej (dotąd nie wiadomo co za pilna potrzeba?) z wnioskiem o natychmiastowy zakup dowolnego sprzętu. Mam pewność, że minister Błaszczak, ani nikt z jego zastępców, nie informował o tym Parlament, który ma kompetencje kontrolne wobec rządu. Pytanie kiedy dowiedział się o decyzji zakupowej prezydent Andrzej Duda – może z tej samej konferencji prasowej co cała opinia publiczna w dniu 15 lipca 2021 r.? Prezydent RP według Konstytucji jest zwierzchnikiem Sił Zbrojnych i powinien być w taj sprawie konsultowany, a wręcz zapytany o wyrażenie zgody na taki zakup. Czy tak było? Jakie stanowisko wypracowało dla Prezydenta jego Biuro Bezpieczeństwa Narodowego?
Podjęto decyzje o zakupie czołgu, który jest drogi w zakupie, drogi w użyciu. Nie przemyślano tego kto i gdzie ma je używać. Nie zapewniono żadnego udziału przemysłowego polskich firm. Zamknięto sobie praktycznie szansę na rozwijanie krajowych produktów w segmencie pancernym. W zakupie czołgów Abrams widać, że Plan Modernizacji Technicznej jest tylko nieznaczącym dokumentem dla rządzących który traktuje się dość incydentalnie. Zakupy w wydaniu PiS to wysyłanie pieniędzy za granicę, za które padają obietnice, że coś kiedyś będzie. Nie ma w tych zakupach żadnej logiki, chyba że logika wasala, który spełnia każde życzenie swojego seniora.
Lukas77
Dzień dobry. Nie jestem ani za PiS ani za PO która sprzedawała Polskę. Dwa lepiej by było żeby zakup sprzętu jankeskiego nie doszedł do skutku. Jankesi obiecywali wiele można popatrzeć po zakupie f16 za jaką kwote kupiliśmy i ile zainwestowali w Polsce? A obiecywali dużo, następnie autor ma racje brak przetargu i porównanie z innymi kontrachentami?Czyli np. zapytanie do KMW o cene 250 czołgów wraz z amonicją sprzętem technicznym czas dostarczenia itd, czy Korei na k2 to samo i porównać oferty z jankesami, polonizację czas itd. O tym mówił znawca tej dziedziny Damian Radka. Dwa wybór aw101 bez przetargu gdzie wygrała oferta z Francji? Jest dużo przykładów jak modyfikacja t72 gdzie wojsko i Mon wiedziało w jakim są stanie te czołgi i brak części do nich,gdzie Bumar tak obrzucany błotem dał wyraźną modernizacje do pt16 a pt91twardy do pt17 w nową wieże automat ładowania, lufe 120,jednostke napędową 1e200 itd. Więc skąd te pretensje. Była możliwość normalnej modernizacji leopardów od Rheinmetalla w wersji Revolution czy KMW w wersji 2a7v,oraz możliwość dokupienia leopardów z Holandi ponad setke 2a6nl i dokupienia Hiszpanskich 2a4e w ilości około 60 sztuk. Dziś były by te leopardy zmodernizowane do wersji 2a7v,a nasze pt91i pt72 do wersji o której wspominałem. Następnie uwalenie projektu Anders który był na ukończeniu i dziś już by były w naszym wojsku. A tak czekamy na Borsuka do 2025 roku który będzie produkowany w ilości 50 sztuk rocznie, czyli potrzebujemy 26 lat na zastąpi ie wszystkich BWP-1. Na koniec WZM zaproponował modernizację BWP-1 co dało by przynajmniej jakieś szanse do czasu Borsuków. Nic się nie opłaca bo Polskie, trzeba kupić u Jankesów lub rzymian. Na koniec modernizacja honkerów do wersji AM-X czy pojazdy Ocilla które kupuje Ukraina czy bliski Wschód a nawet jankesi mają interes? Czy pojazdy Tur V czy Tur VI, pojazdy Germaz G-10,czy nawet kupno t84 opłot czy yatagan z licencją i pełnymi prawami i produkcją w Polsce gdzie mieli byśmy jednostki napędowe, lufy, amonicje, panceż nóż czy duplet. Tyle w temacie jesteśmy wasalem Jankesów i rzymian i trzeba im płacić nawet za to że stacjonują u nas i mogą robić co chcą! Pozdrawiam i nie jestem ruskim trolem tylko Polakiem patrzący na interesy Polski a nie jankesów rzymian itd.
Tom
Z decyzja zwlekano. Idzie wojna więc abramsy to jedyne wyjście. Wolę Leopardy ale takiej ilości to za 20 lat nie wyprodukują. A jeszcze do tego Niemiec nie chce nam sprzedać bo się ruskim narazi
Arado
Facet w wielu watkach ma racje co nie zmienia faktu ze czolg jest dobry i tylko nalezy go opanowac,miec do niego czesci zamienne,solidnie go konserwowac a to bedzie generowalo koszty.