Reklama

Polityka obronna

Piątkowy przegląd mediów; Zgoda Francji na atakowanie przez Ukrainę celów w Rosji; Ile dywizji Polska wystawiłaby dziś na wojnę z Rosją?

Autor. mil.gov.ua

Codzienny przegląd mediów sektora bezpieczeństwa i obronności.

Reklama

Marek Kozubal: Rp.pl:„Rząd planuje ograniczyć dostęp do pasa granicznego i od 4 czerwca wprowadzi strefę buforową” „Projekt rozporządzenia przygotowany przez MSWiA zakłada tymczasowy zakaz wstępu w 27 lokalizacjach, głównie w pobliżu Hajnówki. Takie wnioski wynikają ze spotkania przedstawicieli rządu z dowódcami kierującymi operacją zabezpieczenia granicy z Białorusią. W okolicach Dubicz Cerkiewnych ugodzony nożem został żołnierz, w ciężkim stanie został on przewieziony do szpitala. To tragiczne zdarzenie spowodowało, że na granicy pojawili się premier Donald Tusk i ministrowie obrony Władysław Kosiniak-Kamysz oraz szef MSWiA Tomasz Siemoniak. Premier Donald Tusk zapowiedział przywrócenie przy granicy strefy buforowej o szerokości około 200 metrów. Rozporządzenie przygotowane przez MSWiA przyjmie w przyszłym tygodniu Rada Ministrów. Projekt przygotowany przez Straż Graniczną obejmuje wybrane odcinki granicy – tam, gdzie najczęściej dochodzi do prób przekroczenia granicy. Wynika z niego, że zakaz wstępu w pobliże granicy obejmuje 27 miejsc w powiecie hajnowskim i białostockim. Rozporządzenie ma obowiązywać od 4 czerwca przez 90 dni. Jednocześnie żołnierze i pogranicznicy zostaną przeszkoleni przez policjantów z technik interwencji, zostaną też doposażeni w sprzęt ochronny, np. tarcze. Na granicę zostaną skierowane dodatkowe pododdziały wojska m.in. z 6. Brygady Powietrznodesantowej oraz 25. Brygady Kawalerii Powietrznej. Mają być to – jak podaje MON – wydzielone dodatkowe pododdziały posiadające m.in. doświadczenie z misji poza granicami kraju. „Poza patrolującymi granicę śmigłowcami, planujemy wykorzystanie dodatkowego sprzętu, m.in. kołowych transporterów opancerzonych KTO Rosomak” – informuje resort.”

Reklama

Rusłan Szoszyn: Rp.pl:„Oficer sił specjalnych Ukrainy: Rosja chce chaosu w Europie” „To wojna, która wyznaczy kształt przyszłych konfliktów zbrojnych na dziesięciolecia. Wszystkie armie świata patrzą obecnie na nas – mówi „Rzeczpospolitej” Taras Berezowiec, major z pierwszej brygady sił specjalnych armii ukraińskiej.Trwa rosyjska ofensywa w obwodzie charkowskim. Istnieje ryzyko przedarcia się Rosjan przez ukraińską linię obrony na północy kraju? Początkowo, atakując z północy, Rosjanie chcieli zmusić do przerzucenia tam sił z innych odcinków frontu. Priorytetem dla Putina jest zajęcie całego obwodu donieckiego. Chcą wkroczyć do miejscowości Czasiw Jar, to najwyższy strategiczny punkt w regionie. Później chcą pójść na Słowiańsk i Izium. Dlatego widzieliśmy, że ofensywa w obwodzie charkowskim jest tylko próbą odwrócenia uwagi. Bo rozpoczynając operację ofensywną, trzeba mieć trzy- albo nawet pięciokrotną przewagę nad przeciwnikiem, jeżeli chodzi o sprzęt i ludzi. Czegoś takiego po stronie rosyjskiej nie było. Rzucili piechotę, przeważnie zmobilizowanych i kiepsko przeszkolonych żołnierzy. Mieli jedynie lekką broń do prowadzenia działań szturmowych. To nie były grupy przygotowane typu rosyjskich sił powietrzno-desantowych. Kluczowy dla nich tu był nie atak na Wołczańsk, lecz na Łypci, bo stamtąd prowadzi najkrótsza droga do Charkowa. Chcą rozmieścić swoje siły na odległości 25 km od miasta, by było w zasięgu ich artylerii krótkiego zasięgu. W 2022 roku doszli bardzo blisko, do Charkowa był rzut beretem. Znamy ten teren, długo tam byliśmy, uczestniczyliśmy w wyzwoleniu obwodu charkowskiego.Prezydent Wołodymyr Zełenski mówi, że Rosjanie koncentrują dodatkowe siły przy ukraińskich obwodach sumskim i charkowskim. Będzie nowa wielka ofensywa? Bo Charkowa nie są w stanie zdobyć, więc będą próbowali go otoczyć. Niewykluczone, że chcą przeciąć drogę prowadzącą z Połtawy do Charkowa, odcinając tym samym miasto od dostaw. Przeciwnik dąży to tego, by wzdłuż całej naszej granicy stworzyć tak zwaną strefę buforową kilkadziesiąt kilometrów w głąb Ukrainy. Do ataku na obwód charkowski zaangażowali około 40 tys. ludzi. By zająć Charków, potrzebowaliby co najmniej 150 tys. żołnierzy. Na razie takich sił przy naszej północnej granicy nie mają. Ale to nie oznacza, że takiej grupy wojsk nie tworzą. Tak czy inaczej uderzą poprzez obwód sumski, bo charkowski jest trudnym terenem, są tam lasy i zbiorniki wodne. Piechota w XXI wieku już nie ma znaczenia, liczy się przewaga techniczna, ciężki sprzęt. A najważniejszy swój sprzęt bojowy zaangażowali obecnie do szturmu miejscowości Czasiw Jar i Kupiańsk. Tam też rzucili swoją pierwszą armię pancerną. A czy to prawda, że Rosjanie bez trudu przedarli się przez fortyfikacje ukraińskie na granicy obwodu charkowskiego, a niektóre w ogóle istniały jedynie na papierze? Nie mogę tego komentować. Gdy były tam nasze oddziały, to budowy trwały, kopano rowy. Ale tego nie powinni robić wojskowi, tylko administracja cywilno-wojskowa. Przecież tam sporo fortyfikacji pozostało po Rosjanach. Budowali je w 2022 roku, gdy tam wkroczyli. Nie mogę komentować tego, co się działo później.”

Onet.pl:„Dyktatura oskarża USA o szpiegostwo. „Nie łamiemy prawa” „Wysoki rangą urzędnik Korei Północnej oskarżył Stany Zjednoczone o „wrogie szpiegostwo powietrzne”. Jego zdaniem w tym miesiącu zaangażowanych w misje zwiadowcze przeciwko Pjongjangowi było kilkanaście samolotów. Kim Kang Il, numer dwa w północnokoreańskim ministerstwie obrony, powiedział, że w ciągu ostatnich dwóch tygodni co najmniej 16 samolotów obserwacyjnych sił powietrznych USA wykonywało loty na granicy między Koreami, która jest wyznaczona przez silnie ufortyfikowaną Strefę Zdemilitaryzowaną (DMZ). „Stany Zjednoczone i marionetkowe siły powietrzne Korei Południowej prowadzą szpiegostwo powietrzne na poziomie wykraczającym poza sytuację wojenną, wielokrotnie wykorzystując drony zwiadowcze RQ-4B i inne samoloty zwiadowcze niemal każdego dnia” — powiedział Kim w oświadczeniu z 25 maja opublikowanym następnego dnia przez oficjalną Koreańską Centralną Agencję Informacyjną. Departament Obrony USA i Koreańskie Siły Zbrojne nie odpowiedziały natychmiast na pisemne prośby o komentarz. Ministerstwo Obrony Korei Południowej i ambasada Północy w Pekinie w niedzielę nie odbierały telefonów. Pjongjang pod przywództwem Kim Dżong Una przeprowadził rekordową liczbę strategicznych testów rakietowych. Robi to wbrew licznym rezolucjom Rady Bezpieczeństwa ONZ, które zakazują Korei Północnej rozwoju technologii balistycznych i nuklearnych. W ostatnich latach w związku z rosyjską agresją na Ukrainę Korea Północna była również oskarżana o stałe dostarczanie broni dla rosyjskich wojsk drogą morską. Zarówno Pjongjang, jak i Kreml temu zaprzeczają. Korea Północna podaje, że w tym miesiącu Stany Zjednoczone wysłały przeciwko niej pięć samolotów RC-135 i 11 samolotów szpiegowskich U-2S. Śledząca ruch powietrzny strona Flightradar24 rzeczywiście 17 i 23 maja pokazywała samolot zwiadowczy RC-135U Combat Sent przeczesujący Strefę Zdemilitaryzowaną podczas wielogodzinnych lotów. 21 maja na tej samej stronie było widać RC-135W Rivet Joint, wywiadowczą maszynę Sił Powietrznych USA. Operowała na południe od granicy z Koreą Północną przez blisko sześć godzin. „Takie wrogie szpiegostwo wojskowe, wraz z różnymi ćwiczeniami wojskowymi, stało się podstawową przyczyną stale rosnących regionalnych napięć militarnych” — powiedział Kim Kang Il. Pentagon nie komentuje konkretnych operacji i twierdzi, że siły USA latają tam, gdzie pozwala na to prawo międzynarodowe. Według danych Sił Powietrznych USA Combat Sent i Rivet Joint mają zasięg operacyjny ok. 6,5 tys. km. U-2S Dragon Lady, samolot obserwacyjny „rutynowo latający na wysokościach powyżej 21 km”, może pozostawać w powietrzu przez ponad 11 tys. km.”

Reklama

Maciej Chołodowski : Wyborcza.pl:„”Jest strach, że zaczną wysiedlać”. „Tarcza Wschód” niepokoi mieszkańców Podlasia” „”Tarcza Wschód” zamieni nasz region w totalnie zmilitaryzowaną strefę, zniszczy przyrodę, a do budowy fortyfikacji nieuchronne będą wywłaszczenia. Trudno sobie wyobrazić życie w takich warunkach - mówi Oliwia Hurley, aktywistka z Podlasia. Narodowy plan bezpieczeństwa o kryptonimie „Tarcza Wschód” premier Donald Tusk ogłosił 18 maja podczas krakowskich uroczystości 80. rocznicy zwycięstwa w bitwie o Monte Cassino. Na jego realizację zostanie uruchomionych 10 mld zł, w tym roku miliard. Pieniądze mają zostać przeznaczone na umocnienie 400 kilometrów granicy z Rosją i Białorusią. Pas instalacji wojskowych ma sięgać nawet do 50-100 kilometrów w głąb kraju. Prace związane z „Tarczą Wschód” mają zakończyć się do 2028 roku. - To będzie tarcza, która zabezpieczy nas przed potencjalnymi atakami ze wschodu, ale będzie miała za zadanie odstraszyć wroga. To będzie strategia odpychania wojny od naszych granicy - zapowiedział Tusk. A szef MON i wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz zaznaczył: - Chcemy zadbać o każdy centymetr, metr kwadratowy Polski. Zadaniem „Tarczy Wschód” będzie ochrona granic, utrudnianie poruszania się przeciwnika, ochrona ludności Liczę na współpracę wszystkich sił politycznych, środowisk, współpracę ze wspólnotę lokalną, samorządową. Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Wiesław Kukuła mówił: Wszystko, co będziemy robić, odbędzie się w ścisłym porozumieniu z ludnością cywilną, z władzami samorządowymi. Ostrożnie do tych zapowiedzi podchodzi wywodzący się z PiS starosta powiatu białostockiego Jan Perkowski. Część gmin tego największego powiatu w Polsce położonych jest właśnie przy polsko-białoruskiej granicy. Mam nadzieję, że wkrótce poznamy szczegóły tego, jak samorządy mają być zaangażowane w ten projekt. Na dzisiaj to wszystko jest tylko medialne. Mogę sobie wyobrazić powstawanie fortyfikacji, bunkrów zapór, ale to jest kwestia pieniędzy. Jak będą na to pieniądze, to samorząd w tym pomoże. Na pewno będzie trzeba przystosować część naszych budynków do potrzeb militarnych. Oby tylko nie powstawało coś, co nie będzie użytkowane, a samorządy zostaną obarczone kosztami konserwacji mówi Perkowski.”

Marek Kutarba :Rp.pl:„”Ile dywizji Polska wystawiłaby dziś na wojnę z Rosją?” „Gdyby Rosja Władimira Putina napadła dziś na Polskę, to przystąpilibyśmy do wojny nie tylko bez większości uzbrojenia, którego zakup zadeklarowano, ale też bez dwóch dywizji, które zgodnie z politycznymi deklaracjami jeszcze z czasów rządów PiS mają bronić wschodniej granicy. Czy powinniśmy już się martwić? W końcówce rządów PiS ówczesny minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak ogłaszał nie tylko kolejne sukcesy „zakupowe”, ale także te związane z rozbudową struktur polskiej armii. Dotyczyło to m.in. utworzenia dwóch zupełnie nowych dywizji wojsk lądowych. Obydwu rozlokowanych na wschodnich rubieżach Rzeczypospolitej. W perspektywie ewentualnej wojny z agresywną Rosją ma to oczywiście sens. Spotkało się też ze społeczną aprobatą, a nawet sporą dawką entuzjazmu. Na ile jest to jednak entuzjazm uzasadniony? Nie da się zaprzeczyć, że modernizacja polskich sił zbrojnych – rozpoczęta pod wpływem realnego zagrożenia, które uświadomiła polskim i zachodnim politykom wojna na Ukrainie – nabrała po 2021 roku wyraźnego, wręcz imponującego, tempa. Na docelową siłę polskiego oręża w obszarze sił lądowych ma się złożyć aż sześć dywizji, w skład których – jak można wnioskować z deklaracji politycznych – ma wejść 29 batalionów czołgów, 53 bataliony zmechanizowane i zmotoryzowane, 42 dywizjony artylerii lufowej i 36 dywizjonów artylerii rakietowej. Wyliczenia te oparte są na planowanej jeszcze za rządów PiS strukturze sześciu dywizji tworzących Korpus Wojsk Lądowych. Z deklaracji obecnego kierownictwa MON, już pod zarządem Władysława Kosiniaka-Kamysza, zdaje się wynikać, że nie uległy one jakiejś istotnej zmianie. Biorąc pod uwagę obowiązującą obecnie strukturę takich jednostek jak batalion (po 58 wozów) i dywizjon (po 18 wozów), daje to siły liczące w jednostkach liniowych co najmniej 1682 czołgów, 3074 bojowych wozów piechoty i kołowych transporterów opancerzonych, 756 dział samobieżnych (armatohaubic) i 648 wyrzutni artylerii rakietowej. To oczywiście imponujące siły, które dadzą Polsce niekwestionowaną pozycję jednej z najważniejszych potęg militarnych – i to nie tylko w NATO. Kłopot tylko w tym, że tak może wyglądać nasza przyszłość pod warunkiem konsekwentnego zrealizowania wszystkich zadeklarowanych dotychczas w tym obszarze działań. Stan obecny jest dużo mniej optymistyczny – i np. czołgów mamy obecnie o 1 tys. mniej niż zakłada plan. Dlaczego tak się dzieje?”

Onet.pl:„Wojna klanów na Kremlu. Brudna gra i czystki za zamkniętymi drzwiami. Wszystko w białych rękawiczkach” „W ciągu ostatniego miesiąca pięciu wysokich rangą rosyjskich wojskowych zostało aresztowanych pod zarzutem korupcji w ramach bezprecedensowej czystki, która zbiegła się w czasie z dymisją wieloletniego ministra obrony Siergieja Szojgu. Źródła zbliżone do Kremla twierdzą, że wstrząsy w Ministerstwie Obrony i zmiany personalne Władimira Putina po inauguracji są w dużej mierze wynikiem „wojny międzyklanowej” wśród elit w wewnętrznym kręgu rosyjskiego prezydenta. Meduza wyjaśnia, jak te klany działają za zamkniętymi drzwiami, jak wpłynęły na zmiany w rządzie Putina i co wewnętrzna walka w kraju może nam powiedzieć o przyszłości Rosji. Dwa tygodnie przed inauguracją Władimira Putina 7 maja br., wiceminister obrony Timur Iwanow został aresztowany pod zarzutem przyjęcia łapówek o wartości ponad 10 mln dol. w formie usług budowlanych. Podobno — za kulisami wielkiej polityki znany jako „król łapówek” — Iwanow nie był do końca dyskretny w swoich transakcjach. Obnosił się ze swoim ekstrawaganckim stylem życia w Internecie, co ostatecznie doprowadziło go do odgrywania głównej roli w filmie śledczym z 2022 r., nakręconym przez Fundację Antykorupcyjną Aleksieja Nawalnego. Ale nie jest też tak, że korupcja w Ministerstwie Obrony — lub w całym rosyjskim rządzie — jest rzadkością. Dlaczego więc Iwanow i dlaczego teraz? Nieco więcej jasności pojawiło się zaledwie dwa tygodnie później, gdy patron i szef Iwanowa, Siergiej Szojgu, został usunięty ze stanowiska ministra obrony w ramach przetasowań kadrowych po inauguracji Putina. Z dnia na dzień Szojgu przeszedł od kierowania ministerstwem odpowiedzialnym za wdrożenie rosyjskiej wojny w Ukrainie do nadzorowania Rady Bezpieczeństwa — organu doradczego, który nie ma żadnych uprawnień do podejmowania decyzji politycznych.”

Gazeta Wyborcza:„Zgoda Francji na atakowanie przez Ukrainę celów w Rosji” „Coraz więcej krajów NATO przyznaje, że aby Ukraina skutecznie broniła się przed atakami agresora, powinna móc uderzać zachodnią bronią w miejsca, z których są one prowadzone - czyli na rosyjskie terytorium. Jednak kluczowa będzie postawa USA. Po sieci krąży mem-komiks, w którym postaci z „Władcy Pierścieni” przyrównano do krajów wspierających Ukrainę. Aragorn (USA) oferuje swój miecz, Legolas (Wielka Brytania) łuk, a Gimli (Francja) topór. Okazuje się, że to nie metafora: Frodo (Ukraina) samotnie udaje się na bitwę, taszcząc furę broni. Drużyna woła: „Tylko nie używaj ich w Mordorze! Nie chcemy eskalacji z Sauronem”. Zdaniem niektórych komiks trafnie wykpiwa oczekiwania Zachodu wobec Ukrainy. Od początku inwazji najważniejsi sojusznicy na czele z USA przekazują jej tony sprzętu, a zarazem próbują uniknąć ruchów, które mogłyby ich wciągnąć w wojnę. Granice pomocy się przesuwają (kto pamięta jeszcze dyskusje o HIMARSach?), ale nie zniknęły. Obecnie dotyczą głównie warunków, które sojusznicy nakładają na Ukraińców. A konkretnie właśnie tego, czy mogą użyć przekazywanej broni na terytorium agresora. Pierwszymi odważnymi okazali się Brytyjczycy, którzy dostarczyli Ukrainie pociski dalekiego zasięgu Storm Shadow. Podczas wizyty w Kijowie na początku maja szef brytyjskiej dyplomacji David Cameron oznajmił, że nie widzi powodu, by nie wykorzystać ich także w Rosji. W ostatnich dniach do zezwalania na ataki w głębi rosyjskiego terytorium zaczął namawiać sojuszników sam sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg. W weekend zielone światło zapalił szwedzki minister obrony Pal Jonson. Zgodnie z prawem międzynarodowym, Ukraina ma prawo bronić się działaniami wojskowymi na terytorium wroga, o ile są zgodne z prawem wojennym. Szwecja wspiera prawo międzynarodowe i prawo Ukrainy do obrony - oświadczył Jonson zacytowany przez dziennik „Hallandsposten”. We wtorek głos w tej sprawie zabrał prezydent Francji Emmanuel Macron, stojąc u boku kanclerza Niemiec Olafa Scholza po ich rozmowach pod Berlinem. Uważamy, że powinniśmy pozwolić im \[ukraińskim żołnierzom\] neutralizować obiekty wojskowe, z których wystrzeliwane są pociski w stronę Ukrainy, ale nie powinniśmy pozwalać na atakowanie innych celów w Rosji, cywilnych czy innych obiektów wojskowych powiedział francuski prezydent, zaznaczając, że nadal nie chce eskalacji. Scholz przytaknął i podkreślił, że jeśli tylko Ukraina przestrzega prawa międzynarodowego i warunków określonych przez państwa dostarczające broń, powinna mieć wszelkie możliwości obrony.”

Jędrzej Bielecki: Rp.pl:„„Financial Times”: NATO nie ma obrony powietrznej, potrzebnej na wschodniej flance” „Sojusz atlantycki ma ledwie 5 procent systemów obrony przeciwlotniczej potrzebnych do obrony aliantów z Europy Wschodniej przed potencjalnym atakiem Rosji – przyznał zdaniem „Financial Times” sam pakt w planach ewentualnościowych. Brytyjski dziennik opiera się na doniesieniach proszących o zachowanie anonimowości dyplomatów, którzy mają dostęp do tajnych dokumentów. Zostały one opracowane w zeszłym roku. Zawierają ocenę obecnego stanu przygotowań NATO oraz plan odparcia ewentualnego ataku Rosjan. Mowa w nich także o środkach, jakie należy podjąć, aby przygotować się do wojny z Moskwą. Zdaniem niemieckiego sztabu generalnego Kreml będzie gotowy pod koniec tej dekady do uderzenia w kraje sojuszu atlantyckiego, ponieważ produkcja broni i amunicji w Rosji jest tak duża, że starcza nie tylko do prowadzenia wojny z Ukrainą, ale także do tworzenia potężnych magazynów uzbrojenia. Dotyczy to w szczególności pocisków, rakiet i dronów, które okazały się fundamentalną częścią ukraińskiej kampanii Rosji. Jednak wieloletnie zaniedbania powodują, że NATO ma w tej chwili ledwie 1/20 systemów obrony przeciwlotniczej potrzebnych do obrony Polski, Finlandii czy Rumunii przed zmasowanym atakiem Rosji. Sytuacja jest tym trudniejsza, że Moskwa postawiła na masową produkcję tanich dronów.Ochrona przeciw rakietom i uderzeniom z powietrza musi stanowić kluczową część planu obrony Europy Wschodniej przed inwazją. W tej chwili tego jednak nie mamy – przyznaje „Financial Times” wysokiej rangi dyplomata NATO.”

Onet.pl:„Jasny sygnał szefa NATO dla Ukrainy. „Mają do tego prawo” „Ukraińcy mają prawo do samoobrony także poprzez uderzanie w cele wojskowe poza ich terytorium, z których atakują Rosjanie — powiedział w czwartek w Pradze sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg. W jego ocenie członkowie NATO powinni przemyśleć ograniczenia w stosowaniu uzbrojenia, jakie wysyłają na Ukrainę. Przeciwko użyciu zachodniej broni na terenie Rosji są m.in. USA i Niemcy. Członkowie NATO dostarczają różnego rodzaju wsparcia Ukrainie, niektórzy mają ograniczenia dotyczące możliwości stosowania tego uzbrojenia, inni ich nie mają, to są decyzje podejmowane przez kraje mówił Stoltenberg w Pradze podczas nieformalnego spotkania ministrów spraw zagranicznych państw NATO. Ale musimy brać też pod uwagę, to jak zmienia się przebieg tej wojny — na początku prawie wszystkie walki miały miejsce głęboko na terytorium Ukrainy, a w ostatnich tygodniach i miesiącach do ciężkich walk dochodzi wzdłuż granicy między Ukrainą a Rosją, w regionie Charkowa powiedział. Widzimy, że Rosjanie, będąc po swojej stronie granicy, która stanowi mniej więcej linię frontu — ze swoją artylerią, wyrzutniami rakiet, samolotami, magazynami broni i paliwa — są bardziej bezpieczni, niż gdyby byli atakowani najnowszym sprzętem, który Ukraina otrzymała podkreślił. Dlatego według niego „nadszedł czas, by zastanowić się nad tymi ograniczeniami, by umożliwić Ukraińcom obronę”. Oni mają prawo do samoobrony, także poprzez uderzanie w cele wojskowe, które znajdują się poza ukraińskim terytorium, np. na granicy, a z których Rosjanie dokonują ataków na siły ukraińskie zauważył sekretarz generalny NATO.”

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (3)

  1. skition

    Liczenie gruszek na wierzbie. Polska wystawiłaby 46 czołgów Black Panther. ,69 M1 Abrams, 62 Leopardy 2 Pl i 105 Leopardów 2 A 5. Oczywiście jeżeli są sprawne .Bez BWP, bo czy za takie można nazywać BMP1? 101 M120 Rak i 66 K9 Thunder. 14 Jelmoo, i zero anty BSL., choć za takie może uchodzić ( z braku laku) Hibernyt.

    1. Rusmongol

      Umknęło ci kilkaset twardych i t72...no i Leo a4.

    2. skition

      Nic mi nie umknęło .. To powinno wyjechać na Ukrainę ewentualnie po jednej dwie sztuki do muzeum techniki rosyjskiej.

    3. Buczacza

      Te gruszki na wierzbie to blisko 300 nowoczesnych czołgów. A wiesz kto w Europie ma więcej nowoczesnych czołgów? Nikt...

  2. Zam Bruder

    Ile wystawilibyśmy dywizji i jak ukompletowanych? Rzetelna odpowiedź jest wysoce niepokojąca a jak jeszcze pytanie rozwiniemy o rezerwę mobilizacyjną, o żołnierza II rzutu - to mamy na dzień dobry dramat, bo łatwo przyszło kiedyś zawiesić pobór i ograniczać zawodowego do poziomu kilkudziesięcznotysięcznej bieda - armii lecz na dzisiaj to odwrócić jest już wyzwaniem na poziomie wejścia w posiadanie broni atomowej Jeżeli nawet zamówiony sprzęt dotrze do zdekompletowanych jednostek to kto go obsadzi? Kto potem zrotuje obsługującego go żołnierza? Mamy problem nie mniejszy niż dxisiaj ma Ukraina, ale jak na razie został zamieciony pod dywan a populację potrzebną do jego rozwiązania najpierw trzeba do tego albo przekonać, albo....przymusić, bo inaczej nawet linia Zygfryda na 100% utopi pieniążki w poleskich bagnach.

    1. Krzysztof33

      Widziałem różnicę między żołnierzem z poboru i zawodowym. MON musi wymyśleć całkiem nowy system szkolenia.

    2. szczebelek

      Nie można zapomnieć o tym, że powinniśmy mieć przygotowaną rezerwę załóg dla ciężkiego sprzętu.

    3. Prezes Polski

      Potrzebna jest całkiem nowa filozofia rekrutacji. Armię opartą na ludziach 18-50l a kat. A1 będzie bardzo ciężko zbudować nieważne zawodową lub z poboru. Trzeba będzie sięgnąć po tych, którzy chcą a niekoniecznie się nadają wg obecnych kryteriów. To duże wyzwanie dla dowódców, bo żołnierz nie będzie już uniwersalny. 60 latka można wsadzić do himarsa i on sobie bez trudu poradzi z jego obsługą, ale przeniesienie go w razie konieczności do śmiechu będzie już mało realne. A żeby przekonać ludzi do zsw trzeba będzie zgasić obawy, że staną się mięsem armatnim, a szkolenie jest bezużyteczne i tylko zabiera czas.

  3. pomz

    Ile dywizji byśmy wystawili? Ja inne postawie pytanie. Ilu Polaków ucieknie z kraju w razie W! Z powodów finansowych wyjechało kilka milionów. Anglia milion Polaków, Niemcy milion Polaków, Holandia, Belgia, Norwegia po 200 tysięcy Polaków.! Śmiejemy się z Ukraińców? Obyśmy sami przed tymi dylematami nie stanęli. My w odróżnieniu od nich, możemy dosłownie wyjeżdżać na cały świat...

Reklama