Reklama

Polityka obronna

Piątkowy przegląd mediów; Stany Chronią Rosję przed Ukrainą; Na wojsko chcemy dawać więcej

Autor. mil.ru

Codzienny przegląd mediów sektora bezpieczeństwa i obronności.

Marek Kozubal: Rzeczpospolita:„Na wojsko trzeba więcej- sondaż dla „Rzeczpospolitej” „Wydatki na obronę narodową sukcesywnie wzrastają od agresji Rosji na Ukrainę. Wicepremier, minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz zapowiada, że w przyszłym roku powinny one osiągnąć poziom 4,7 proc. PKB (na ten rok zadeklarowano 4,2 proc. PKB, ale nie ma pewności, czy taki poziom zostanie osiągnięty). Biorąc pod uwagę ten współczynnik, należymy do liderów zbrojeń wśród państw sojuszu północnoatlantyckiego. Z badania przeprowadzonego przez IBRiS na zlecenie „Rzeczpospolitej” wynika, że Polacy mają stabilne poglądy w zakresie zwiększania wydatków na rozwój armii. Za jest aż 72,9 proc. badanych, przeciw - 18,2 proc., a zdania nie ma 8,9 procent. W kwietniu 2022 r. zwiększenie wydatków na zbrojenia popierało 76,7 proc. badanych. Przeciwnego zdania było zaledwie 12,1 proc., a mniej więcej tyle samo badanych (11,3 proc.) nie miało na zdania. Zatem widać, że tylko nieznacznie (o 3,8 proc.) w ciągu 31 miesięcy spadła liczba tych, którzy akceptują większe wydatki na zbrojenia. Poparcie społeczne ważne dla rządzących Polska jest unikatowym krajem w Europie i na świecie, gdzie jest tak wielka aprobata wydatków na zbrojenia, a to wynika ze świadomości zagrożeń Pomimo zmęczenia wojną na Ukrainie, ten wynik, utrzymujące się wsparcie dla większych wydatków na zbrojenia na tak wysokim poziomie, jest niezwykle ważny. To pozwala podejmować bardzo odważne decyzje zakupowe dla polskiej armii mówi „Rzeczpospolitej” Władysław Kosiniak-Kamysz, wicepremier i minister obrony narodowej. W tym roku wydatki na obronę narodową zaplanowane są w wysokości 158,8 mld zł, a w 2025 roku - mają wzrosnąć, zapowiada resort obrony, do 186,6 mld zl.”

Hanna Shen: Gazeta Polska Codziennie:„Zachodni biznes musi być gotowy na wojnę z Chinami” ” W czasie wystąpienia w Brukseli podczas forum zorganizowanego przez think tank European Policy Center przewodniczący Komitetu Wojskowego NATO adm. Rob Bauer wezwał liderów biznesu do przystosowania swojej produkcji i łańcuchów dostaw do „scenariusza wojennego”. Apel pojawia się w momencie, gdy Donald Trump zapowiada m.in. wprowadzenie 60-proc. ceł na większość towarów importowanych z Chin w celu ochrony przemysłu swojego kraju. Odstraszanie przeciwnika to nie tylko zdolności wojskowe, ale również strategiczne decyzje ekonomiczne - powiedział adm. Bauer i wskazał na ogromną zależność Zachodu od surowców z Chin. 60 proc. materiałów rzadkich produkowanych jest w ChRL, a 90 proc. jest tam przetwarzanych. Z Chin pochodzą także kluczowe komponenty farmaceutyczne, w tym aktywne składniki do antybiotyków, środków przeciwzapalnych i leków na ciśnienie. - Jesteśmy naiwni, jeśli myślimy, że Partia Komunistyczna nigdy nie użyje tej władzy. Liderzy biznesu w Europie i Ameryce muszą zdać sobie sprawę, że podejmowane przez nich decyzje handlowe mają strategiczne konsekwencje dla bezpieczeństwa ich kraju - dodał czołowy urzędnik NATO. Bauer mówił też, że rola biznesu w potencjalnym konflikcie jest kluczowa, bo „choć to wojsko wygrywa bitwy, to gospodarki wygrywają wojny”. Przewodniczący Komitetu Wojskowego NATO zaapelował do Zachodu o dywersyfikację źródeł dostaw, by nie powtórzył się scenariusz jak ten z rosyjskim Gazpromem, który wykorzystywał dostawy surowca jako narzędzie szantażu politycznego. - Myśleliśmy, że mamy umowę z Gazpromem, ale tak naprawdę to był deal z Pu-tinem. To samo dotyczy infrastruktury i towarów będących własnością Chin. Tak naprawdę robimy deale z Xi (Jinpingiem) - wskazał. Podczas wystąpienia w Brukseli czołowy urzędnik NATO zwrócił się również do Donalda Trumpa i europejskich przywódców, aby nie pozwolili, by wojna na Ukrainie skończyła się zwycięstwem Rosji. Ostrzegł, że stworzyłoby to niebezpieczny precedens dla Moskwy i Pekinu, które uznałyby to za zachętę do dalszych działań wymierzonych w Zachód.”

Reklama

Maciej Miłosz: Rzeczpospolita:„Teraz będzie trudniej” „Zdolności do produkcji amunicji wielkokalibrowej w Polsce jak nie byto, tak nie ma. Ale spokojnie, przecież pełnoskalowa wojna u naszych granic trwa dopiero trzy lata. Zgodnie z właśnie przyjętą przez Sejm ustawą o zapewnieniu finansowania działań zmierzających do zwiększenia zdolności produkcji amunicji polscy podatnicy mają wydać 3 mld zł na budowę zdolności do produkcji pocisków 155 mm i 120 mm. Ustawę posłowie przegłosowali jednogłośnie. To może cieszyć, bo jeszcze w 2022 r.,gdy Sejm przyjmował ustawę o obronie ojczyzny, pięciu posłów Konfederacji wstrzymało się od głosu. Cieszyć może również to, że prawie trzy lata po rosyjskiej agresji na Ukrainę dajemy sobie kolejną szansę na budowę zdolności do produkcji amunicji. Kolejną, bo pierwszą była Narodowa Rezerwa Amunicyjna. W ramach tego programu mieliśmy zrealizować dwa cele: kupić amunicję i zacząć ją na poważnie produkować. Pierwszy jest realizowany - za ok. 11 mld zł kupiliśmy ponad 280 tys. sztuk amunicji 155 mm w Polskiej Grupie Zbrojeniowej. Drugi spalił na panewce - zdolności do produkcji amunicji wielkokalibrowej w Polsce jak nie było, tak nie ma. Ale spokojnie, przecież wojna trwa dopiero trzy lata. Teraz to ma się wreszcie zmienić. Na skutek uchwalonej właśnie ustawy, którą prezydent Andrzej Duda zapewne wkrótce podpisze, jeszcze w tym roku resort obrony ma przekazać 2 mld zł ze swojego budżetu do Funduszu Inwestycji Kapitałowych - kolejny miliard dorzuci RARS. Nie ma sensu rozwodzić się nad tym, że dla resortu obrony jest to bardzo wygodna sytuacja, gdyż dzięki temu brak spełnienia obietnicy wydawania 4,2 proc. PKB na obronność w 2024 r. będzie nieco mniej dotkliwy. Zostawmy to na inną okazję. Jednak nie zmienia to faktu, że prawdziwe schody dopiero się zaczynają. Prezentując ustawę przed posłami, minister aktywów państwowych Jakub Jaworowski wykazał się dużym poczuciem humoru, twierdząc, że „PGZ jest świetnie przygotowana do realizacji tego projektu”. Niestety, ostatnie lata pokazują, że nawet jeśli państwowa zbrojeniówka otrzymuje środki na inwestycje w rozbudowę swoich zdolności produkcyjnych, to efekty trudno uznać za zadowalające. Najgłośniejszy przykład to Mesko w Skarżysku-Kamiennej: projekt rozbudowy zdolności do produkcji prochów i amunicji - głównie małokalibrowej - który wciąż nie może się zakończyć. Ale takich przypadków jest więcej.”

wp.pl:„Niemieckie Patrioty dla Polski. Bundeswehra ponownie wysyła pomoc” „Decyzja o ponownym wysłaniu przez Niemcy systemu przeciwlotniczego MIM-104 Patriot PAC-3 została ogłoszona po spotkaniu Szefa Sztabu Generalnego gen. Wiesława Kukuły z niemieckim odpowiednikiem, Inspektorem Generalnym Bundeswehry gen. Cartsenem Breuerem. Aktualny harmonogram przewiduje, że niemiecka bateria będzie stacjonować w Polsce przez pół roku. Będzie to druga tura sojuszniczego wsparcia, udzielanego Polsce przez Niemcy. Poprzednio – po tragicznym w skutkach upadku w Przewodowie ukraińskiej rakiety przeciwlotniczej – Berlin również wysłał do Polski baterię systemu Patriot, która stacjonowała w pobliżu Zamościa. Planowana na sześć miesięcy misja na prośbę MON-u została wówczas przedłużona do niemal roku. Po powrocie do Polski niemieckie rakiety będą najprawdopodobniej chroniły lotnisko w Rzeszowie. „będziemy chronić węzeł logistyczny w Polsce, który ma kluczowe znaczenie dla dostarczania materiałów do Ukrainy” – głosi komunikat Ministerstwa Obrony Narodowej Republiki Federalnej Niemiec, cytowany przez Polsat News.”

gazeta.pl:„Ostatni polski okręt podwodny ma 40 lat i ledwo dyszy. Minister składa obietnicę, ale czy dowiezie?” „o dekadach rozwiązań pomostowych Polsce został ostatni okręt podwodny. Ma prawie 40 lat i sukcesem jest to, że może bezpiecznie się zanurzyć. Ze ścianą już się zderzyliśmy kilka lat temu, ale teraz znów usłyszeliśmy kolejną „honorową” obietnicę, że na pewno już w 2025 roku podjęte zostaną decyzje. Obietnica odnośnie programu Orka, czyli nabycia nowych okrętów podwodnych dla Marynarki Wojennej, padła w czwartek w Gdyni na obchodach Święta Marynarki Wojennej. 106 lat po tym jak marszałek Józef Piłsudski wydał dekret o utworzeniu polskiej floty, nad morze zajechał między innymi prezydent Andrzej Duda i szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz. Obaj wygłosili tradycyjne i standardowe przemówienia o tym, jak to Bałtyk jest ważny dla Polski, jak ważna jest marynarka wojenna i służba w jej szeregach. Jedyne słowa, które przy sporej dozie dobrej woli można nazwać konkretem, wypowiedział minister. Oznajmił, że jeszcze do końca tego roku ma zostać podpisana umowa na zakup dwóch okrętów pomocniczych Ratownik, a w przyszłym na nowe okręty podwodne Orka i modernizację okrętu patrolowego Ślązak. Pierwsza i trzecia są istotne, ale nie dotyczą kluczowych możliwości marynarki wojennej. Druga owszem i to takiej, która od lat jest w stanie zawałowym. Szkopuł w tym, że politycy również od lat dużo mówią, ale niewiele z tego wynika. Jeszcze przed uroczystością wśród dziennikarzy branżowych krążyły plotki, że w piątek może paść jakaś ważna deklaracja. Spekulowano o możliwości ogłoszenia przetargu i wskazaniu, od jakich firm oraz państw możemy chcieć kupić nowe okręty podwodne. Pisał o tym otwarcie portal Defence24.pl. Teoretycznie na stole są oferty od całej palety dostawców. Od najbliższych w Niemczech i Szwecji, po dalszych we Francji, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii i Włoszech, po najdalszych w Korei Południowej. W ostatnich miesiącach firmy z tego ostatniego państwa stały się szczególnie aktywne w promowaniu swojego rozwiązania, choć w przeszłości liczyła się najbardziej trójca francusko-niemiecko-szwedzka. Skończyło się jednak raczej ogólnikową deklaracją ministra. Uczynimy wszystko, aby w przyszłym roku podpisać umowę na dostawy nowoczesnych okrętów podwodnych. Obecnie trwają negocjacje, które pozwolą nam wyłonić najlepszą ofertę - powiedział Kosiniak-Kamysz. Stwierdził przy tym, że jest to „sprawa honoru”. Problem w tym, że podobnych deklaracji już trochę było, a sytuacja Dywizjonu Okrętów Podwodnych, jak była, tak jest bardzo zła. Żeby nie powiedzieć katastrofalna.”

Reklama

Marcin Wyrwał:onet.pl:„Cztery powody, dla których eskalowanie w wojnie sprzyja Ukrainie i Zachodowi (ANALIZA)” „Rosja prowadzi wojnę z Ukrainą od 10 lat, a od dwóch i pół roku w postaci pełnoskalowej inwazji. W tym czasie nigdy nie nakładała na siebie ograniczeń dotyczących typów używanej broni, celów czy zasięgu uderzeń. Rosja używa dronów, pocisków artyleryjskich, rakiet, bomb lotniczych, a ostatnio nawet pocisków balistycznych, zarówno do atakowania celów wojskowych na frontowym Donbasie, jak i niszczenia infrastruktury czy zabijania cywilów w odległym o 800 km od linii frontu Lwowie. A jednak to Zachód obawia się przekraczania „czerwonych linii”, które miałyby doprowadzić do eskalacji. Powodem tych obaw jest jedyny typ broni, którego Rosja nie użyła – broni jądrowej. Manipulując zręcznie atomowym straszakiem, Putin osiąga swoje cele, z których najważniejszymi są po pierwsze opóźnione, a po drugie niedostateczne dostawy broni w stosunku do aktualnej sytuacji na froncie. Kiedy Zachód zastanawia się nad konsekwencjami możliwych „eskalacji”, Rosja od wielu miesięcy tylko zdobywa teren – w tempie mniej więcej 400-700 km kw. miesięcznie (dla porównania Warszawa ma 512 km kw.) – zbliżając się z każdym kilometrem do granic NATO. Tempo to może się wydatnie zwiększyć, jeśli dojdzie do przerwania ukraińskiego frontu. W ten sposób zwiększa się zagrożenie dla Sojuszu i tym samym moment, w którym będzie musiał zaangażować w wojnę nie tylko dramatycznie większe środki finansowe, ale także własnych żołnierzy. Kiedy państwa europejskie w coraz większym stopniu zaczynają zdawać sobie sprawę z tego problemu, m.in. Francja, Wielka Brytania, Finlandia, Szwecja, Dania, Czechy i oczywiście Polska wyrażały do tej pory publiczne poparcie dla używania ich broni przez Ukrainę bez żadnych ograniczeń, to głównym hamulcowym okazują się Stany Zjednoczone. Z powodu amerykańskich ograniczeń dotyczących atakowania celów na terytorium Rosji, znaleźliśmy się w absurdalnej sytuacji, w której USA w większym stopniu chronią rozmieszczone na rosyjskim zapleczu lotniska, składy amunicji czy systemy rakietowe niż ukraińską ludność i cywilną infrastrukturę.”

onet.pl:„Zawieszenie broni wisi na włosku? Izrael gotowy na „intensywną wojnę” w Libanie” „Premier Izraela Binjamin Netanjahu ogłosił w czwartek wieczorem, że rozkazał armii, by była gotowa na „intensywną wojnę” w Libanie w przypadku naruszenia przez Hezbollah zawieszenia broni. Rozejm obowiązuje od środy, w czwartek obie strony zarzucały sobie łamanie jego warunków. Jeżeli dojdzie do poważnego naruszenia porozumienia o zawieszeniu broni, będziemy odpowiadać nie tylko precyzyjnymi działaniami, co już czynimy (…), jeżeli do czegoś takiego dojdzie poleciłem siłom zbrojnym, by przygotowały się do intensywnej wojny powiedział Netanjahu w wywiadzie dla stacji Kanał 14. Był to jego pierwsze wystąpienie przed mediami od czasu wejścia w życie zawieszenia broni. Izrael przeprowadził w środę nalot na obiekt Hezbollahu w południowym Libanie, twierdząc, że wykryto tam „działalność terrorystyczną” naruszającą zawieszenie broni. Wojsko izraelskie ostrzelało też kilka przygranicznych obszarów, tłumacząc, że pojawiły się tam „podejrzane osoby”, niektóre z nich w pojazdach, co również naruszało zasady zawieszenia broni. Libański poseł z ramienia Hezbollahu, Hasan Fadlallah oskarżył o łamanie zawieszenia broni Izrael, zarzucając mu atakowanie ludności cywilnej powracającej do swoich domów na południu Libanu. Obowiązujący od środowego poranka rozejm zakłada wycofanie się z południa Libanu zarówno bojowników Hezbollahu, jak i izraelskich żołnierzy i przejęcie kontroli nad tym terenem przez regularną armię libańską.”

money.pl:„W Polsce powstanie nowy rodzaj wojsk. Już na początku przyszłego roku” „W 2025 roku utworzone zostaną w naszym kraju wojska dronowe - zapowiedział w czwartek minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz. O podjęciu decyzji ws. utworzenia nowego rodzaju wojsk Kosiniak-Kamysz poinformował podczas obchodów Święta Marynarki Wojennej w Gdyni. Wojska te mają powstać na początku 2025 roku i mają dysponować statkami powietrznymi, naziemnymi, nawodnymi oraz podwodnymi. W dwa ostatnie obszary zaangażowana ma być Marynarka Wojenna - powiedział szef MON. Kosiniak-Kamysz zwracał uwagę na potrzebę dobrej strategii przygotowania masowej produkcji dronów najnowszej generacji, która - jak ocenił - zmienia się z tygodnia na tydzień. Szef MON powiedział też, że „dronów nie da się kupić na zapas”, choć - jak mówił - trzeba mieć pewną pulę dostępnych statków powietrznych na wypadek „najtrudniejszych scenariuszy”.”

Reklama
Reklama

Mikrostan wojenny, Mad Max w Syrii - Defence24Week 102

Komentarze

    Reklama