Reklama

Polityka obronna

Ambasador Ukrainy: Administracja USA myśli życzeniowo

ukraina usa
Autor. U.S. Army Europe/Flickr/Domena publiczna

Amerykanie chcą szybko doprowadzić do pokoju sposobami biznesowymi, ale to życzeniowe myślenie; bez uwzględnienia stanowiska ukraińskiego nie będzie żadnego porozumienia – powiedział ambasador Ukrainy w Polsce Wasyl Bodnar.

Bodnar, który wziął udział konferencji zorganizowanej w Senacie w trzecią rocznicę pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę, skomentował w rozmowie z dziennikarzami poniedziałkową rezolucję Rady Bezpieczeństwa ONZ, przyjętą także głosami Rosji i USA, która wyraża ubolewanie z powodu utraty ludzkiego życia, ale nie wskazuje Rosji jako napastnika, nie potępia też najazdu.

Reklama

„Mamy naszą rezolucję, w której pół świata poparło Ukrainę” – powiedział Bodnar, nawiązując do rezolucji Zgromadzenia Ogólnego NZ przyjętej głosami 93 państw przy 18 przeciwnych i 63 wstrzymujących się. Zapewnił, że Ukraina nie chce zakłócenia relacji ze stanami Zjednoczonymi. „Staramy się znaleźć kompromis, nie chcielibyśmy, aby Stany Zjednoczone były postrzegane tak jak widzieliśmy wczoraj. Oczywiście jeżeli pominąć emocje, to rozumiemy, po co to robią. Chcą szybkiej ścieżki do zagospodarowania konfliktu i rozwiązania go. Ale to życzeniowe myślenie. Najwłaściwsze będą słowa Churchilla, który kiedyś powiedział, że Amerykanie spróbują wszystkiego, dopóki nie dojdą do prawidłowego rozwiązania” – powiedział Bodnar. „Próbują znaleźć sposób na rozmowy, udowadniamy, że to niedobra droga, dopóki nie będzie uwzględniona strona ukraińska, żadnych porozumień nie będzie” – podkreślił. Jego zdaniem sami Rosjanie „są zaszokowani stanowiskiem strony amerykańskiej”.

    Na pytanie, czy był zaskoczony, odparł, że Ukraińcy obserwowali nową administrację USA, która zapowiadała zapowiedzią zmianę podejścia. „Bez uwzględnienia naszego stanowiska nie da się dogadać. W tym jest główny problem dzisiejszej sytuacji, że próba obłaskawienia agresora doprowadzi później do większych strat po samej stronie amerykańskiej. O tym rozmawiamy ze Stanami Zjednoczonymi. Zaznaczył, że ukraińscy negocjatorzy rozmawiają o umowach o pierwiastkach ziem rzadkich, a zarazem udowadniają, że dzisiejsze stanowisko administracji Trumpa wobec Rosji, jest nieuzasadnione „bo tak naprawdę później zapłacą dwa razy tyle”. „Tutaj nie chodzi o intencje, lecz o próbę szybkiego rozwiązania, a jakim kosztem, to już kogoś innego obchodzi” – dodał. Zdaniem ambasadora dopóki USA nie zrozumieją, że mogą porozumienie z Rosją może być dla nich niekorzystne,  nie zmienią stanowiska.

    Nadzieje na taką zmianę Bodnar wiąże z wizytą przedstawiciela prezydenta Trumpa ds. Rosji i Ukrainy Keitha Kelloga, który podczas kilkudniowego pobytu przekonał się także, czym są ataki rosyjskich dronów i rakiet, co – oczekuje ambasador – przekaże po powrocie do Waszyngtonu. „Spotkali się z nim wszyscy. Wozili go do fabryk dronów, żeby zobaczył że w Ukrainie jest resilience - odporność, że nie zamierzamy zaprzestać walki. Przesłanie jest proste: Szukamy rozwiązania, będziemy wdzięczni za pomoc, ale nie ugniemy się. Myślę że to przesłanie zostanie odczytane przez stronę amerykańską” – powiedział.

    Zwrócił także uwagę na ryzyko związane z biznesowym podejściem do negocjacji. „Największy problem w tym, że Rosjanie mogą zaproponować sprzedać coś, co na Ukrainie jest droższe – może chodzić o kontrakty na dostawy gazu, ropy, minerałów, innych surowców, których Rosjan ma o wiele więcej niż Ukraina. To główne zagrożenie. Chodzi o to, żeby nie doszło do porozumień biznesowych za naszymi plecami, żeby interesy przedsiębiorcze nie wzięły góry nad interesami geopolitycznymi” – powiedział.

    Według ambasadora prezydent Wołodymyr Zełenski, deklarując gotowość rezygnacji w zamian za pokój lub członkostwo Ukrainy w Nato pokazał, że jest gotów zacząć proces wyborczy, jest otwarty i „nie trzyma się stołka”, sam też zdecyduje, czy będzie startował na kolejną kadencję. „Został demokratycznie wybrany i jest gotów przeprowadzić wybory, kiedy będą warunki” – powiedział Bodnar, podkreślając, że dziś 20 proc. terytorium Ukrainy znajduje się pod rosyjską okupacją, a 7 mln osób za granicą, co utrudnia przeprowadzenie wyborów.

      „Nie chodzi o to, że Ukraina nie chce pokoju. Ukraina nie chce się poddać. Po to walczyliśmy, straciliśmy tysiące ludzi, żeby Rosjanie dostali, czego chcą? Tak nie będzie” – podkreślił. „Aktualne pozostają integracja z Nato - wcześniej czy później, stworzenie warunków do integracji z UE, wykorzystanie przemysłu zbrojeniowego dla wzmacniania Europy – możemy wiele zaproponować” – powiedział. Dodał, że Ukraina może podzielić się doświadczeniami z wojny i odpowiedzią na tę ofertę jest otwarte w ubiegłym tygodniu w Bydgoszczy Centrum Analiz, Szkolenia i Edukacji Nato-Ukraina (JATEC), ma także do zaoferowania systemy IT  wykorzystywane w systemach alarmowania przed atakiem z powietrza, systemy ostrzegania, doświadczenia z  funkcjonowania administracji państwowej w warunkach kryzysowych oraz „wiele innych doświadczeń, którymi możemy się oddzielić, a które są niezbędne dla odporności Europy”.

      Odniósł się także do wyniku wyborów w Niemczech wygranych przez CDU/CSU i perspektyw dalszej pomocy RFN dla Ukrainy, gdy kanclerzem zostanie Friedrich Merz. „Przed wyborami to jedno, po wyborach drugie. Zobaczymy, jaki rząd zostanie powołany, na ile będzie mógł spełnić deklaracje sprzed wyborów. Niemcy są na drugim miejscu pod względem pomocy finansowej i zbrojeniowej, trudno byłoby bez nich myśleć Ukrainie o kontynuowaniu walki. Musimy się dogadać z Niemcami, oczywiście na warunkach, które będą odpowiadały naszym interesom, ale także uwzględniały ich podejście” – powiedział.

      Zwrócił też uwagę na głosy, że UE, przy udziale Niemiec, może zaproponować swoją umowę o pierwiastkach ziem rzadkich, „która może bardziej odpowiadałaby interesom Ukrainy niż propozycja amerykańska”.

      Reklama

      WIDEO: Wielka gra o Niemcy. Na kogo postawi Merz?

      Reklama

      Komentarze

        Reklama