- Komentarz
Po zabiciu Sulejmaniego i Abu Mahdiego przez USA Irakowi grozi chaos [KOMENTARZ]
Zabicie gen. Kassema Sulejmaniego i lidera Haszed Szaabi Abu Mahdiego al-Muhandisa będzie miało ogromne konsekwencje dla Iraku. Rolą pięciotysięcznego kontyngentu amerykańskiego miało być wspieranie tego kraju w wojnie z Państwem Islamskim (ISIS). USA dokonując takiego ataku na irackim terytorium całkowicie zmieniło naturę swoich relacji z Bagdadem.

Atak jaki miał miejsce w nocy z 2 na 3 stycznia stanowił eskalację działań, która zaczęła się 27 grudnia od ataku na bazę K1 koło Kirkuku. Zginął wówczas jeden Amerykanin. Odpowiedzią USA było zbombardowanie pięciu baz Haszed Szaabi, w wyniku czego zginęło 25 członków tej formacji. Problem w tym, że jakkolwiek by USA nie traktowały Haszed Szaabi, to jest ona od listopada 2016 r. częścią irackich sił zbrojnych. Trudno zatem sobie wyobrazić, bez względu na to czy atak był uzasadniony czy nie, by władze Iraku mogły to zaakceptować. Oczywiście USA nie musiało się tym przejmować, ale tylko jeśli planowało przejść z roli sojusznika do takiej roli jaką miało przed 2011 r. czyli siły okupującej Irak i nie uznającej jego władz za suwerenny podmiot.
Szybko nastąpiła zatem eskalacja. Zwolennicy Haszed Szaabi zaatakowali ambasadę USA w Bagdadzie, a premier ogłosił trzydniową żałobę narodową i uznając amerykańskie działania za naruszenie irackiej suwerenności zapowiedział rewizję relacji z iracko-amerykańskich. Trump z kolei zagroził, że Iran odpowie za atak na ambasadę. I tak też się stało.
Amerykański prezydent mógł się obawiać, że Haszed Szaabi zintensyfikuje swoje ataki na bazy amerykańskie w Iraku i dlatego prawdopodobnie uznał, że eliminując dwóch kluczowych dla strategii tej formacji dowódców sparaliżuje jej zdolności do działania. Prawdopodobnie spodziewał się też, że w ten sposób zastraszy władze irackie, które będą bardziej spolegliwe i ograniczą swe relacje z Iranem oraz rozwiążą i rozbroją Haszed Szaabi. Jest to jednak bardzo mało prawdopodobne.
W Iraku Haszed Szabi, które powstało w 2014 r. jako koalicja milicji szyickich do walki z ISIS, ma wielu przeciwników. Wśród nich jest znaczna część uczestników antyrządowych protestów trwających od kilku miesięcy. Jednym z powodów ich niezadowolenia są nadmierne, ich zdaniem, wpływy Iranu w Iraku. Przeciwnikiem pogłębiania się zależności Iraku od Iranu był też Muktada as-Sadr, jeden z czołowych szyickich liderów religijno-politycznych, który jednak jeszcze większą niechęcią darzy USA. Równocześnie dla wielu Irakijczyków Haszed Szaabi to formacja, która uchroniła Irak przed rozpadem i zajęciem Bagdadu przez ISIS. W walkach z Państwem Islamskim zginęło kilka tysięcy jej bojowników.
Można się teraz spodziewać, że politycy związani z Haszed Szaabi (a w parlamencie kontrolują oni największą frakcję) zażądają by rząd Iraku natychmiast nakazał wojskom USA opuszczenie Iraku. Jeśli tak się nie stanie to prawdopodobnie, przy znacznym wsparciu Iranu, rozpoczną zmasowane ataki na wszystkie obiekty amerykańskie w Iraku. To oznaczałoby natomiast, że USA będą musiały znacznie zwiększyć swoje siły w tym kraju i przejść do działań bojowych całkowicie ignorując rząd Iraku. Spowodowałoby to powrót koszmaru irackiego sprzed kilkunastu lat.
Nakazanie USA opuszczenia Iraku byłoby ciosem w bliskowschodnie plany Donalda Trumpa. Zabicie Abu Mahdiego i Sulejmaniego stałoby się pyrrusowym zwycięstwem, gdyż po opuszczeniu Iraku przez Amerykanów, Irańczycy nie mieliby już żadnej przeszkody na pogłębienie swoich wpływów. To zaś zmieniłoby całkowicie geopolityczną układankę, gdyż Arabia Saudyjska i Irak musiałyby polegać na kimś innym (tzn. Rosji) by blokować rozszerzanie się wpływów Iranu. Irak pełni bowiem kluczową rolę dla irańskich planów poprowadzenia lądowych korytarzy do Morza Śródziemnego. Nic zresztą nie wskazuje by Amerykanie planowali opuszczenie Iraku. Dlatego nie można wykluczyć, że Donald Trump będzie chciał obalić rząd Adela Abdel Mahdiego, być może przy użyciu wyszkolonych przez USA sił antyterrorystycznych (CTS). To jednak jeszcze bardziej zwiększa prawdopodobieństwo wojny domowej, w której USA musiałyby zaangażować znacznie więcej sił.
Wojna domowa w Iraku lub totalna konfrontacja militarna USA oraz Haszed Szaabi oznacza też ponad wszelką wątpliwość odrodzenie się Państwa Islamskiego, a także napływ uchodźców. To połączenie powodować zaś będzie wzrost zagrożenia terrorystycznego w Europie.
W skomplikowanej sytuacji znajdzie się też Region Kurdystanu w Iraku. Kurdowie zapewne nie będą chcieli dopuścić do wojskowego wycofania się Amerykanów z Iraku lub przynajmniej z Regionu Kurdystanu. Problem w tym, że Iran był gwarantem porozumienia między Erbilem a Bagdadem dotyczącego rozliczeń budżetowych i wpływów ze sprzedaży kurdyjskiej ropy. Jeśli zatem Kurdowie wbrew Bagdadowi zdecydują się na utrzymanie u siebie baz amerykańskich to ryzykują ponownym wstrzymaniem wypłat dla nich z budżetu federalnego. To zaś szybko doprowadzi do kryzysu finansowego w Kurdystanie i wybuchu protestów. Nie można zresztą wykluczyć, że jeśli relacje USA z Bagdadem ulegną całkowitemu załamaniu to Amerykanie poprą ogłoszenie niepodległości przez iracki Kurdystan, a być może pomogą też w odzyskaniu tzw. „terenów spornych” czyli między innymi bogatego w ropę Kirkuku. Jeśli Kurdowie na to pójdą to może to się jednak okazać dla nich dość ryzykowne, gdyż znajdą się w izolacji, która szybko odbije się na ich kondycji ekonomicznej. W dłuższej perspektywie może to też oznaczać zależność Kurdystanu od Turcji, co negatywnie wpłynęłoby na sytuację Kurdów w innych częściach Kurdystanu.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS