Reklama

Wojsko, bezpieczeństwo, geopolityka, wojna na Ukrainie

Niemcy wyremontują dwa żaglowce "Gorch Fock". Przed- i powojenny

„Nowy” żaglowiec szkolny „Gorch Fock” w czasie regat w 2010 r. Fot. Wikipedia
„Nowy” żaglowiec szkolny „Gorch Fock” w czasie regat w 2010 r. Fot. Wikipedia

Pomimo zwiększających się kosztów oraz wydłużającego się remontu żaglowca szkolnego „Gorch Fock” niemiecka marynarka wojenna podjęła decyzję o dokończeniu prac i dalszym wykorzystywaniu tego okrętu w szkoleniu swoich marynarzy. W tym samym czasie zbierane są fundusze na wyremontowanie w Niemczech podobnego, ale przedwojennego żaglowca, który co ciekawe również nosi nazwę „Gorch Fock”.

Jak na razie wiadomo na pewno, że oba trzymasztowe „Gorch Focki” by mogły pływać muszą zostać wyremontowane. Pozornie najprostsza sytuacja jest z młodszą jednostką, która została zbudowana dla niemieckiej marynarki wojennej w 1956 roku. Jest to bowiem bark o wyporności 2005 ton o powierzchni ożaglowania 1952 m², który zgodnie z wykazem etatowym nadal należy do sił morskich Niemiec. Teoretycznie powinny więc być wydzielone, środki na jego utrzymanie i remontowanie.

image
„Stary” żaglowiec szkolny „Gorch Fock” przed II wojną światową. Fot. Wikipedia

Starszy żaglowiec „Gorch Fock” to nieco mniejszy bark o wyporności 1545 ton i o powierzchni ożaglowania 1797 m², ma już o wiele bardziej skomplikowaną historię. Należał on bowiem również do niemieckiej marynarki wojennej jednak tylko do 1945 roku. Zbudowano go jeszcze przed II wojna światową, w 1933 roku. Okręt został zatopiony przez własną załogę 1 maja 1945 r. w Stralsundzie. Bark został następnie wydobyty i przekazany Związkowi Radzieckiemu jako zdobycz wojenna. „Gorch Fock” służył potem w ZSRR jako żaglowiec szkolny „Towariszcz”, a w 1993 roku został przydzielony Ukrainie.

image
Żaglowiec-muzeum „Gorch Fock” w porcie Stralsund. Fot. Wikipedia

Już dwa lata później, ze względu na zły stan techniczny i brak pieniędzy na naprawę „Towariszcz” popłynął do Anglii, gdzie z powodu braku odpowiednich środków finansowych nie udało się go wyremontować. Ostatecznie w 1999 roku żaglowiec odtransportowano do Niemiec do Wilhelmshaven po zakupieniu go przez stowarzyszeniem non-profit Tall-Ship Friends Deutschland, a następnie w 2003 roku do Stralsundu, gdzie bark odzyskał starą nazwę „Gorch Fock” i stał się statkiem-muzeum. To właśnie wtedy pojawiła się również idea, by tą historyczną jednostkę przywrócić do pływania i zaczęto zbierać na ten cel odpowiednie środki.

W tym samym czasie zaczęły się kłopoty z młodszą jednostką – żaglowcem „Gorch Fock”, formalnie nadal należącym do niemieckiej marynarki wojennej. Ze względu na zły stan techniczny został on w styczniu 2016 roku skierowany do stoczni Elsflether Werft w Elsfleth, gdzie miał zostać wyremontowany za około 10 milionów euro. W czasie prac wykryto jednak o wiele więcej uszkodzeń i z tego powodu wydłużał się nie tylko sam czas naprawy okrętu, ale również wzrosły jej koszty.

image
Remont doraźny żaglowca szkolnego „Gorch Fock” wykazał, że dodatkowo konieczna jest m.in. wymiana całego poszycia kadłuba tego okrętu. Fot. Bundeswehr

 Sprawa od początku wzbudzała zdziwienie, ponieważ stocznia Elsflether Werft w latach 2000/2001 dokonała gruntownej przebudowy tego żaglowca wymieniając m.in. całe wnętrze (dostosowując je m..in. do służby kobiet), system elektryczny, rurociągi, olinowanie, system nawigacyjny, radary i instalując ster dziobowy. Później prace stoczniowe w różnych zakresach były realizowane w latach: 2004, 2006, 2008, 2010, 2012 i 2013. Okręt więc był pod stałym nadzorem stoczniowym i nagły wysyp usterek mógł wzbudzać podejrzenie, a co najmniej zdziwienie.

Ilość wykrytych uszkodzeń była tak duża, że w pewnym momencie zamrożono prace i w październiku 2016 r. zlecono przeprowadzenie analizy rentowności. Ostatecznie w styczniu 2017 r. minister obrony Ursula von der Leyen zgodziła się na kontynuowanie prac, które wyceniono już nie na 10, a na 75 milionów euro. Na jej decyzję miała wpłynąć historyczna wartość tego żaglowca oraz możliwość zyskania w ten sposób czasu na zaplanowanie sposobu pozyskania nowego okrętu szkolnego.

Ale problemy się na tym wcale nie skończyły. W marcu 2018 roku w niemieckich mediach ujawniono bowiem, że całość prac stoczniowych będzie w sumie kosztowała nawet 135 milionów euro, a więc ponad trzynaście razy więcej niż oceniano na początku remontu. „Nagle” okazało się, że trzeba będzie wymienić prawdopodobnie całe poszycie zewnętrzne kadłuba, silnik oraz górny i środkowy pokład wyłożony drewnem tekowym (które charakteryzuje się tym, że nie nasiąka wodą i jest bardzo odporne na działanie czynników chemicznych). Nie było więc dla nikogo zaskoczeniem, że w grudniu 2018 roku ministerstwo obrony Niemiec poinformowało o prowadzeniu dochodzenia w sprawie możliwej korupcji na terenie stoczni Elsflether Werft. Jak na razie efektem tego postępowania jest zwolnieniem pod koniec stycznia 2019 roku dwóch członków kierownictwa zarządu oraz rady nadzorczej - za znaczące „niedopełnienie obowiązków”.

Pomimo tego niemiecka minister obrony Ursula von der Leyen pod koniec stycznia 2019 roku ponownie podjęła decyzję by kontynuować remont „Gorch Focka” z założeniem, że jego koszty nie przekroczą 135 milionów euro. Ostatecznie okręt ma powrócić do linii w 2020 roku i służyć do 2030 roku. Zapłacenie 135 milionów euro za wydłużenie o 10 lat resursu żaglowca od razu wywołało dyskusję, czy nie lepiej było po prostu zbudować od nowa okrętu, który mógłby być wykorzystywany nie przez 10, a przez co najmniej 40 lat.

Pojawiły się też głosy, że o wiele lepiej byłoby zainwestować w starszego „Gorch Focka, który oprócz tego, że byłby szkolnym żaglowcem, to byłby również cennym zabytkiem. Dodatkowym argumentem za takim rozwiązaniem ma być przy tym fakt, że w czasie przedłużającego się remontu w stoczni Elsflether Werft, niemiecka marynarka wojenna musiała korzystać w szkoleniu swoich marynarzy z rumuńskiego okrętu żaglowego „Mircea”. Jak się okazuje jest to zbudowany w Niemczech w 1938 roku siostrzany bark do „Gorch Focka” - ale tego starego, który w Niemczech stoi przy nabrzeżu jako muzeum. Tymczasem „Mircea” jest dalej w linii i służy cały czas do szkolenia marynarzy w rumuńskiej marynarce wojennej. Operacyjnie wykorzystywany jest zresztą również trzeci, bliźniaczy dla „Gorsh Focka” bark NRP „Sagres”, z tym że w portugalskich siłach morskich.

image
Bliźniaczy do przedwojennego „Gorch Focka” portugalski żaglowiec szkolny NRP „Sagres”. Zdjęcie z 2010 roku. Fot. Wikipedia

Przypomina się również zasługi starego „Gorch Focka”, który jako „Towariszcz” uczestniczył w kilku regatach wielkich żaglowców wygrywając np. zawody w ramach „Operacji żagiel” w 1974 i w 1976 roku. Co najważniejsze ta jedyna przedwojenna jednostka w niemieckiej marynarki wojennej nie budziłaby takich kontrowersji, jakie wywołałyby potencjalnie uzbrojone okręty, służące w czasie wojny dla nazistowskich Niemiec.

 

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (5)

  1. Sucharski

    Uważajmy na niemieckie okręty szkolne wpływające z kurtuazyjną wizytą ...

  2. laik, zupełny laik

    El-Meilah zbudowaliśmy, to i nowego Gorch-Focka byśmy Niemcom zbudowali.

  3. Marek

    To piękne żaglowce i każdy kraj z tradycjami morskimi powinien o takie jednostki dbać. Najlepszym tego przykładem jest fregata USS Constitution. Nie ma więc co się tych remontów czepiać.

  4. Sergio

    Cztery takie, i ruszamy na Rosję

  5. Miszcz

    Może MON pomyśli o zakupie tych okrętów? Ponoć lepsze niż "adelajdy" x

Reklama