Camcopter S-100 jest przez wielu specjalistów uważany za jeden z najnowocześniejszych systemów w swojej klasie na świecie i był między innymi bardzo uważnie sprawdzany przez NATO, a także obserwatorów z naszej Marynarki Wojennej (którzy zresztą nic nie stwierdzili). Może więc szokować wypowiedź Koreańczyków, którzy wprost mówią że mają obawy, czy dron ten będzie mógł wykonywać misje szpiegowskie i rozpoznawcze na granicy z Koreą Północną, do czego miał być z założenia przeznaczony.
Południowokoreańska marynarka wojenna wydała w sumie 25 miliardów wonów (23,6 milionów dolarów) na zakup czterech miniśmigłowców S-100, które mają wejść na wyposażenie okrętów wykonujących misje rozpoznawcze wzdłuż wybrzeży Północnej Korei i linii rozgraniczającej (nazywanej powszechnie Northern Limit Line). W tym celu pod egidą sił morskich prowadzi się badania eskploatacyjno – wojskowe i słaba ocena odporności na zakłócenia aktywne systemu GPS jest prawdopodobnie ich wynikiem.
Czy zakłócanie jest problemem dla dronów S-100?
Przedstawiciele firmy Schiebel zawsze twierdzili, że ich dron S-100 jest wyposażony w rezerwowy system kierowania lotem oparty o tzw. system nawigacji inercyjnej (zliczającej przebytą trasę), a więc jest w stanie wykonywać zadanie samodzielnie i powrócić do miejsca startu. Koreańczycy jednak trwają przy swojej ocenie, że miniśmigłowiec nie jest zdolny do działań pozbawiony przez dłuższy czas sygnału z GPS: „Pomimo, że istnieje alternatywny system nawigacyjny, to jednak znacząco obniża on możliwości tego systemu uzbrojenia i w najgorszym przypadku może go całkowicie wyeliminować”.
Te deklaracje złożone w czasie spotkania w sztabie południowokoreańskich sił morskich w Daejeon (znajdującym się 164 km na południe od Seulu) są wynikiem prawdopodobnie najostrzejszych testów, jakim w ogóle poddano miniśmigłowiec S-100 od czasu jego opracowania. Ich intensywność i bezkompromisowość jest o tyle zrozumiała, że system będzie musiał działać od razu w warunkach zbliżonych do bojowych. Ponadto podczas lotów testowych w maju 2012 r. Południowa Korea straciła w wypadku jeden dron S-100 w okolicach miasta portowego Inchen. Zginął wtedy słowacki pilot z firmy Schiebel kierujący dronem oraz dwóch Koreańczyków.
Przypadki zakłócania systemu GPS przez Koreę Północną są na porządku dziennym i dotknęły setki wojskowych i cywilnych statków powietrznych oraz jednostek pływających przebywających w tamtym regionie w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Przypuszcza się nawet, że północnokoreańscy inżynierowie wyspecjalizowali się w tego rodzaju systemach zakłóceń wiedząc, że duża część amerykańskiej broni precyzyjnej dalekiego zasięg bazuje właśnie na sygnale z satelitarnego systemu GPS.
System rozpoznania morskiego Południowej Korei jest w tym momencie praktycznie nieczynny ponieważ na trzy posiadane bezzałogowce Shadow-400 dostarczone przez amerykańską firmę AAI, jeden rozbił się przy wschodnich wyspach w 2007 r., drugi wpadł do wody niedaleko portu Pohang w 2010 r., a trzeci jest obecnie niezdolny do lotów.
Czy drony to systemy tylko na czas pokoju?
Zachłystując się możliwościami systemów bezzałogowych zapominamy o pewnej fundamentalnej zasadzie, którą powinni się kierować wszyscy wojskowi: „nie zakładaj, że przeciwnik jest głupszy od ciebie”. Tymczasem tak zachowują się wszyscy Ci, którzy sądzą, że bez żadnych problemów będą mogli wysyłać nad terytorium przeciwnika systemy bezzałogowe.
Na szczęście pojawia się coraz więcej specjalistów, którzy studząc entuzjazm „wizjonerów” pokazując, że jeszcze daleka droga przed wprowadzeniem dronów jako równorzędnego systemu uzbrojenia w stosunku do „załogowców”.
Firmy produkujące drony tak naprawdę nie mają żadnego interesu, by sprawdzać swoje produkty w warunkach chociażby zbliżonych do tych, jakie mogą one napotkać w warunkach współczesnego konfliktu zbrojnego i w starciu z przeciwnikiem posiadającym przynajmniej tak samo rozwiniętą technologię. Przeprowadzenie realnych testów zwiększyłoby bowiem koszty badań, a ponadto zmusiłoby do zastosowania systemów przeciwzakłóceniowych, które po pierwsze zwiększyłyby cenę całego systemu. Dodatkowo, zabrałyby miejsce na jego pokładzie, zmniejszając czas jego działania.
W efekcie tworzy się bezzałogowce „pokojowe”, które mogą działać nad terytorium pozbawionym systemów przeciwlotniczych (np. nad Afganistanem), natomiast są zakłócane i sprowadzane na ziemię tam, gdzie poziom techniki jest już odpowiednio wysoki. Przekonali się o tym między innymi Amerykanie tracąc nie tylko mało skomplikowane drony ScanEagle (które zresztą Irańczycy bez skrupułów skopiowali i produkują), ale również ściągnięty na ziemię bez większych uszkodzeń przez Irańczyków tajny dron RQ-170 Sentinel, podobno wykonany przez koncern Lockheed Martin w supertechnologii. Widocznie niewystarczająco „super”.
Polskie wizje bezzałogowych sił zbrojnych
Czas przestać się łudzić, że jedynym sposobem na unieszkodliwienie dronów latających jest ich zestrzelenie. Są na to o wiele bardziej wyrafinowane sposoby i należy być przygotowanym na ich zastosowanie. By stwierdzić, że „król jest nagi” wystarczy tylko zlecić specjalistom Wojskowej Akademii Technicznej by opracowali system zakłóceń dronów wykorzystywanych przez polską armię i dać im do tego wolną rękę. Dopiero wtedy wyszłoby na jaw, na ile produkowane bezzałogowce są przydatne w działaniach z agresywnie myślącym przeciwnikiem.
Ale może lepiej żyć w błogiej nieświadomości i snuć bezkarnie wizje bezzałogowej marynarki czy bezzałogowego lotnictwa. To taniej kosztuje. Niestety jak pokazuje Iran i Korea Południowa - tylko chwilowo.
wojak
Przecież drony zostały zaprojektowane i wprowadzone głownie jako urządzenia do obserwacji i zwalczania wroga ...wewnętrznego (lata,śledzi,obserwuje i ...przywala, jak trzeba).Dla celów zewnetrznych trzeba zbudowac jednostki o wiekszej autonomii.
zaz
Koreańczycy znają zalecenie Sun Zi, że należy głosić siłę tam gdzie jest się słabym i słabość tam gdzie jest się mocnym. Dlatego mi z tego artykułu wynika, że właśnie sobie po cichu zrobili drona, który ma dopracowaną nawigację inercyjną. Wiara we wszystko co podają oficjalne publikatory naprawdę nie jest zdrowa. Za to trzeba pamiętać, że TERCOM wdrożony już w latach 70tych ubiegłego wieku był i dalej jest nie do zakłócenia, a cały współczesny osprzęt do tego typu nawigacji mieści się w scalaku myszki optycznej. Skoro więc dziś tak cicho o terrain contour matching, a tak głośno o GPS, to niech się frajerzy bawią w jego zakłócanie.
Jasiu M
Dziwi iż specjalista powtarza bezkrytycznie informację, iż Iran przechwycił RQ-170 Sentinel (budowa Qaher-313 Vanquisher to też prawda?). Bardziej prawdopodobna wydaje się wersja o awarii, aczkolwiek brak systemów samozniszczenia w "supertechnice" zaskakuje. Jednocześnie autor pomija niewygodne fakty, np. iż QF-16 bazujący na nie najnowszej konstrukcji właśnie dzięki braku pilota zyskały dużo większe możliwości manewrowe. Owszem, choroby wieku dziecięcego będą trapić tę koncepcję lat wiele, ale czy to jest powód by: 1.pracować nad stosownymi ulepszeniami? 2.Trzymać się techniki załogowej, bo... tradycja? opór materii? praca? Całość przypomina mocno przedwojenną dyskusję o wojskach pancernych i zmechanizowanych. Gdy Guderian zyskiwał posłuch, de Gaulle odbijał się od drzwi ślepo wierzących w piechotę i linię Maginota. Tym czasem: defence24.pl/news_chiny-gigantyczne-centrum-przemyslowe-skupi-produkcje-dronow Zatem zimny prysznic przydałby się w pierwszej kolejności Autorowi artykułu. Owszem wiele jeszcze ślepych uliczek czeka rozwój dronów (wracając do historycznych analogii t-35, Maus i dziesiątki innych), ale czy sama wizja jest błędna? Oj jak bardzo broniono kawalerii...
Artwi
QF-16 nie mają ŻADNYCH szans w walce z pilotowanym F-16! Fanatykom dronów proponuję zapoznać się z tym jak samochody kierowane przez komputer "radzą" sobie w ruchu drogowym! A walka powietrzna jest DUŻO bardziej złożona i nie liczyłbym na obecność sygnału GPS i łączności z operarorem w takiej sytuacji. Jak dotąd bitwy wygrywała albo większa liczebność albo większa inteligencja. Drony nie mają ani liczebności, ani nawet "inteligencji" na poziomie owada i nic nie wskazuje, by na przestrzeni najbliższego ćwierćwiecza mogło się cokolwiek w tym zmienić. To takie same brednie jak broń laserowa (już w latach 60. Rosjanie i Amerykanie wiedzieli, że w atmosferze ziemskiej NIGDY (a przynajmniej dokąd będą obowiązywały prawa fizyki) laser się nie sprawdzi jako broń w przypadkach innych niż bardzo małe dystanse i próby są tylko hucpą na pieniądzach podatników. Fakt że drony, w przeciwieństwie do laserów, są bardziej realne, ale nie w perspektywie najbliższych kilkudziesięciu lat.
Mirosław Znamirowski
Z czego wynika popularność samolotów bezzałogowych? Prawdziwi piloci, którzy kochają latanie, raczej nimi gardzą. Lubią je tylko wyższe szarże (najczęściej sztabowcy). A kto podczas pokoju awansuje na wyższe stanowiska? W większości karierowicze, którzy wręcz pchają się na wyższe stanowiska i nie przeszkadza im, że oznacza to w najlepszym wypadku ograniczenie liczby godzin spędzonych w powietrzu, a w najgorszym całkowity rozbrat z fotelem pilota. Dla nich coś takiego jak przyjemność z latania to są jakieś sentymenty niepoprawnych romantyków. A generał Koziej? On z kolei wywodzi się z wojsk lądowych więc oczywiste, że nie rozumie "o co w tym lotnictwie biega". Coś mi się zdaje, że generał Koziej może się stać takim generałem Józefem Zającem naszych czasów, ze wszystkimi negatywnymi tego skutkami dla Wojsk Lotniczych. Obym się mylił.
Sappheiros
Wypowiedź trafiająca w punkt, doskonałe podsumowanie. Dodał bym jeszcze, do tej pierwszej grupy ludzi którzy nie prezentują swoimi osobami większej wartości i aby coś z nimi zrobić wysyła się ich nieustannie na kolejne kursy, szkolenia. A z czasem, gdy przychodzi do obsadzania wyższych stanowisk to oni, dzięki tymże kursom, "papierkom", a nie doświadczeniu czy umiejętnościom, owe awanse otrzymują. Drugą część wypowiedzi, dotyczącą dominacji ludzi wywodzących się z WL, można uzupełnić poprzez proste porównanie paru faktów. Proponuję aby spojrzeć na ilości: czołgów podstawowych, BWP i KTO oraz samolotów bojowych niemieckich oraz polskich SZ, ich możliwości bojowe oraz perspektywy wycofania/rozwoju (także w perspektywie realizacji Planu Modernizacji SZ 2013-22).
Sappheiros
Cóż za rzadko spotykany głos rozsądku w komentarzu do artykułu. Nie rozumiem skąd, wśród ogromnej rzeszy specjalistów, tak głęboka, wręcz ślepa, wiara w możliwości BSLi. Gdy czyta bądź słucha się słowa wypowiadane przez np. gen. Kozieja włos się na głowie jeży. Przeciwdziałanie elektroniczne to jedno, ale zastanawia mnie skąd wiara w to, że MQ-1 czy MQ-9 miały by jakiekolwiek (!) szanse realizowania swoich zadań na styku wojsk (już pomijam w głębi terytorium) w konflikcie z takimi "potęgami" jak Białoruś czy Ukraina? Ciekawie wygląda za to konfrontacja optymistycznych założeń sensu posiadania przez nasze SZ wyżej wymienionych BSLi z gigantyczną krytyką sensu wdrożenia, w miejsce wycofywanych Su-22 samolotów klasy LIFT. Przecież porównanie samych możliwości przetrwania w realnym konflikcie zbrojnym tych bliższych, w tej materii, motoszybowcom niż samolotom bojowym maszyn z takim T-50 budzić musi co najwyżej politowanie (nie wspominając o zasięgu, udźwigu, prędkości, manewrowości i dziesiątkom innych istotnych parametrów)
sc
Su-22 można zastąpić tylko Predator C. Drony nie są przeznaczone do walki z myśliwcami. T-50 3 szt. z czego jednej na pokazach w Moskwie w 2012 roku przy starcie wybuchł silnik.
mw
Predator i Reaper to maszyny rozpoznawcze z możliwością odpalania uzbrojenia kierowanego. Gen. Koziej mówił o nowym typie bezzałogowców, które mają być maszynami stricte bojowymi i nie mam nic przeciwko, gdyby takie były w Polsce produkowane. Nie zmienia to faktu, że Siły Powietrzne potrzebują załogowych następców Su-22. Gen. Majewski mówił o następcach, których potencjał ma być conajmniej równy F-16. Miejmy nadzieję, że razem z nowymi samolotami zakupiony zostanie rozszerzony pakiet uzbrojenia. Należy pamiętać, że obecnie tylko suczki mogą odpalać pociski przeciwradiolokacyjne, bo do F16 nie zakupiono takowych. Niemniej jednak kolejna eskadra fabrycznie nowych F16 będzie miała większe zdolności niż dwie eskadry Su-22, więc druga może być zastąpiona bojowymi bezzałogowcami.
analizator
Nic nowego. Przypomina się zestrzelenie "niewidzialnego" F-117 nad Jugosławią. Co człowiek zbudował, to człowiek może także zniszczyć. Nowoczesną armię na współczesnym polu walki łatwo będzie obezwładnić zakłócając, uszkadzając jej urządzenia elektroniczne. Bez łączności, rozpoznania, analizy i wymiany informacji armia będzie głucha i ślepa. Przecież w Afganistanie, Iraku, Libii, Mali, Somalii walczy się z grupami rebelianckimi, a nie z równorzędnym przeciwnikiem. Chiny, Iran nigdzie nie przystąpiły do konfrontacji podobnej do tej z czasów czasów "zimnej wojny", kiedy ZSRR (doradcy, instruktorzy wojskowy, amunicja, sprzęt, wyposażenie) i jego sojusznicy: Kuba, NRD, Wietnam walczyli z USA na terytorium państw trzecich.
jacuś
świetny text, może obudzą się paranoicy z MON którzy śnią o zastąpieniu SU-22 bezzałogowcami!
Artwi
MON w Polsce potrafi lepsze modernizacje: swojego czasu sprzedał (za psie pieniądze) polskie BWP-2 do Afryki. Ponieważ ustawowo pieniądze ze sprzedaży miały być przeznaczone na zakup sprzętu dla armii, to MON kupił... Mercedesy w najbardziej wypasionej wersji dla generałów...
Olo, UK
Dokladnie, zaden normalny czlowiek, przy obecnym stanie technologii nie zaproponuje zastapienie Su-22 dronami. Polskiej armii potrzebne sa dobrej jakosci samoloty szturmowe, zdolne zmiesc rosyjskie kolumny pancerne... Moze A-10, czy swoj wlasny, lokalny samolot uderzeniowy????
as
A może nasz przemysł powinien iść swoją ścieżka i nie próbować stawać w wyścigu o najlepszy bezzałogowiec ale o opracowanie i wyprodukowanie najlepszego systemu do zakłócania bezzałogowców? i np. garnąć grube siano z testowania super tajnych bezzałogowców? pomysł na biznes :)
Artwi
Amerykańscy piloci od dawna mówią, że drony są dobre tylko przeciwko "bambusom", a w najlepszym razie do szybkiego przelotu po zaprogramowanej trasie. Przy przeciwniku na poziomie wyższym od bambusów można zapomnieć o GPS i dwukierunkowej łączności z operatorem, a najprawdopodobniej, mimo "stealth" o przeżyciu nad polem walki...
Darky
Dla inżyniera to raczej oczywistość - bezradność maszyny związanej tylko i wyłącznie z nawigacją GPS. Brak piniążków na inercyjną nawigację "matters".